Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Wyprawy i wycieczki rowerowe => Inne wyprawowe => : kaarool w 17 Gru 2010, 19:41
-
Przypadkiem jakoś o 3 w nocy kiedy ledwo co żyłem usłyszałem ten oto nius:)
Mark Beaumont jest znany z nadludzkiego wręcz dokonania, jakim był przejazd w 2008 roku w ciągu 194 dni całej kuli ziemskiej na rowerze. Był to rekord, który odnotowany został w Księdze Guinessa i w pamięci wielbicieli rowerów. Teraz podjął się sprostania kolejnemu wyzwaniu: tym razem postanowił wyruszyć w samotną podróż, począwszy od Anchorage na Alasce, poprzez USA, Meksyk i zakończywszy eskapadę w leżącym na Ziemi Ognistej argentyńskim mieście Ushuaia. A wszystko to rejestrując na podręcznej kamerze, która była jego jedynym towarzyszem podróży. Program „Dwa kółka, dwie Ameryki” na Discovery World już 4 stycznia 2011 r. o godzinie 18.30.
Premiera: we wtorek, 4 stycznia o godzinie 18.30 na kanale Discovery World
Emisja kolejnych odcinków: wtorki, godzina 18.30 i 19.00
Jeżeli ktoś ma ten kanał no to zapraszam do oglądania.
-
a kilka tygodni (?) później ten rekord został pobity przez innego, totalnie nie-medialnego Anglika
Mark jest bardzo medialny
lansował się na prawo i lewo i na BBC :-)
pozdr
-
Ciekawi mnie jak przebył Darién...
-
Ciekawi mnie jak przebył Darién...
Mnie też. Nawet bardzo, skoro Cejrowski twierdzi, że nawet motocyklem się nie da ;)
A ciekawi mnie, bo myślałem o czymś takim, tylko na większa skalę, a mianowicie "(w) Rock Around the Pacific". Nazwa już jest, ciekawe kiedy wyprawa ;)
-
A nie ma jego relacji nigdzie? albo książki?
-
Use the google ;)
http://www.markbeaumontonline.com/mbo/2009/11/off-to-south-america
Ciekawi mnie jak przebył Darién...
Odpowiedź:
Next I will be joining a cargo boat for a 60 hour voyage through the Panama canal and down the coast to Ecuador where I will start pedalling again.
Nie przebył. Tak myślałem :P
Co nie zmienia faktu, że wyprawa fascynująca i chyba po raz pierwszy w życiu żałuję, że nie mam telewizji ;)
EDIT: już znalazłem jedną chętną, co ma i mnie zaprosiła :)
-
Ja myślałem o tym drugim nie medialnym co pobił rekord parę tygodni później.
-
http://en.wikipedia.org/wiki/Mark_Beaumont_(cyclist)
http://www.bbc.co.uk/blogs/cyclingtheamericas/
u Marka "wszędzie" można przeczytać o jego rekordzie dookoła świata . .szkoda ty;lko nie pisze, że w tym samym roku dwóch innych rowerzystów (bez BBC, bez sponsorów itp) pobiło jego rekord :-)
http://road.cc/content/news/11908-london-courier-breaks-round-world-cycling-record-then-launches-bizarre-attack
a bardzo osbiste podejscie do, nie tyle rekordu Marka co jego podejścia do swoejgo rekordu .. można poczytać na bardzo osobistej stronie faceta który go pobił :-)
http://thisisnotforcharity.blogspot.com/2009/12/yes-i-do-have-record-and-now-for.html#comment-form
tak tak .. ta historia wydarzyła się na prawdę
-
http://road.cc/content/ne...-bizarre-attack
O! Szkodnik! ;)
-
acha .. i potem był jeszcze Vin Cox ...
ale Mark o tym nie pisze :-)
-
nie rozumiem czemu miałby o tych innych, lepszych od niego pisać.
Przecież on siebie reklamuje, nie ich.
Woda mineralna marki X tez nie ogłasza, że woda Y jest równie dobra.
-
http://thisisnotforcharity.blogspot.com/2009/12/yes-i-do-have-record-and-now-for.html
Nie rozumiem gościa. Okazał się szybszy - dobrze. Ale skąd w nim tyle złości w stosunku do "pokonanego"? Matko, o ileż ten Sayerer jest "moralnie wyższy" od Beaumonta! Bo tamten był na tyle mądry i sprytny, żeby dobrze sprzedać swój wyczyn! Czyżby Sayerer mu zazdrościł? Nie, Sayerer jest ponad to! On by się nigdy nie sprzedał (czy aby nie dlatego, że jego by nikt nie kupił? Nie wiem, spekuluję tylko)
I jak się cudownie kompromituje swoim jadem ("postrzegam go jako formę życia nieco niższą niźli martwa skóra, która się zbiera w moim kroczu po trzech tygodniach pedałowania na pustyni bez prysznica" Matko!) . Tak, ta historia wydarzyła się naprawdę...
-
Nie wiem po co te spięcia pomiędzy dwoma panami. Jeden jest może osobą która działa undergrandowo a drugi woli publicznie. Oby dwoje według mnie działają słusznie. Szykanowanie Beaumont'a jest też nie fair, z mojej perspektywy promuje on wyprawy rowerowe bardziej niż Sayarer. Mnie np. do podróży rowerowych mocno zachęciło video z wyprawy Marka Klonowskiego na Nordrkapp. Beaumont robi to na większą skale. Zdobył sponsorów, bo taka wycieczka kupę kasy pochłania. Sam miałem paru sponsorów na moich 2 wyprawach. Studentem jestem:P. Dużo ludzi jest pod wrażeniem wyczynu Lance'a Armstrong'a, który bez sponsorów też nic by sam nie zdziałał.
Za to Sayarer się nie wywyższa swoim wyczynem co tez mi się podoba.
-
ależ właśnie się wywyższa jak nie wiem...tak jak napisał Aard, tryska jadem i jest moralnie wyższy o co najmniej pół metra...
-
Tz źle to może ująłem w słowa. Nie ma parcia na szkło może tak to nazwę. Tylko nie podoba mi się strasznie nagłe jechanie po osobie którą się jako tako pokonało. Takie lekko nie honorowe.
-
chyba dla tego
że Jednego jest pełno w mediach
a Drugi uważa się za "czystrzego" .. zawsze się uważał
myśle, że to konflikt filozofii a nie wyczynu
-
A jeszcze inna sprawa - to trasy tych rekordów, dla mnie osobiście dość dziwne. Przez Ukrainę, Rosję i Chiny do Sznghaju - to rozumiem, ale dalej lot do Bangkoku, lot do Singapuru - skąd na Nową Zelandię (to jest najdziwniejsze), przejazd przez wyspę - i lot do Ameryki
W porównaniu do trasy "rowerem dookoła świata" jaką zrobiła pani znana jako Annie Londonderry to możesz powiedzieć, że jechali rowerami całą drogę :D
-
Robb, to nie jest konflikt filozofii, a właśnie wyczynu, jak sądzę. Gdyby Mark obleciał świat balonem, to przypuszczalnie Sayarer miałby go głęboko w nosie.
-
Michał Wolff, bo to jest chyba jakaś "historyczna" trasa i tego się trzyma Guiness
równie dobrze można by polecieć samolotem na Antarktydę i objechać w kilka sekund słupek wyznaczający Biegun Południowy ... doprowadzając to wszystko do absurdu :-)
martwawiewiórka, jednak myślę, że jest to podejście filozoficzne. O istocie rowerowania i bicia rekordów.
Sayarer ma wg mnie za długi język ale nie gada tylko bzdur. Ok, jest może złośliwy, ale to raczej z rozgoryczenia Markiem i poczuciem własnej wyższości/ czystości
bo kogo tak na prawdę obchodzą rekordy?
tylko tych którzy próbują je pobić ...
to nie była najszybsza podróż dookoła świata w moim mniemaniu . .bo to nie miało niczego z podrózy ... to był wyścig.
.
-
ależ skąd;) rekordy obchodzą wiele osób, wielka widownia mówi "łaaał" i to łał też jest powodem (jednym z wielu, nie najważniejszym ale tez powodem) dla których takie rekordy są bite!
Nie wiem co mówi ten Mark - nie chce mi się zaglądać na jego stronę, bo marketingu mam dość i na co dzień w robocie;)
Za to Sayarer jest pełen pogardy dla drugiego człowieka, który mu nic złego nie zrobił;) , a jest to w moim mniemaniu niskie...
-
wiem wiem .. naiwny jestem z tymi "rekordami" :-)
-
Jest to trochę konflikt filozofii jednak. Gdyby robb chciał robić swoje podróże szybciej to one by nie miały większego sensu. Stosując jego pojęcie podróży, samo określenie "najszybsza podróż" jest paradoksalne. Ja tam jednak mam coś z "rekordofana" :D
Oprócz tego wszystkiego okazuje się, że bezinteresowny jad to nie tylko polska specjalność i przyjdzie nam weryfikować poglądy dotyczące "polskiego piekła" :D
-
Tak Marku, ale tu nie porównujemy wyprawy Robba i Ani do tamtych dwóch, tylko tamte dwie wobec siebie. Były to dwa wyścigi i tyle. A krytykowanie czyjejś przedsiębiorczości jest domeną systemów powszechnego dobrobytu, w których nikomu nie jest dobrze.
-
Witam
Masę osób obchodzą i nie ma w tym nic złego.
Złego na pewno, jednak w podejściu do tematu chyba tak. Nie wyobrażam sobie relacji miłośnika rekordów z kilku miesięcznej wyprawy. Co zrobi, jak pewnego dnia nie dogoni tego metra, którego wczoraj nie zdołał osiągnąć. A kadencje szlak trafił.
Sądzę, że jego relacja byłaby analizą jego psychiki, jak radzić sobie z słabym rekordem. Nie będzie „łaaał” (zapożyczone od martwawiewiórka). Nie ma rekordu :x
Tyle samo warte jest bicie rekordów co i podróżowanie, nie ma co tego wartościować.
Dla przeciętnego rowerzysty różnica kolosalna, pisze za siebie. Chyba nigdy, nie odważyłbym się, wyruszyć z kimś komu w głowie tylko rekordy i dzienne dystanse. Z góry ustalone.
Jedni lubią jedno, inni drugie
To prawda i należy szanować. Nie wrzucać jednak do jednego worka Tyle samo warte...
Pozdrawiam
-
Złego na pewno, jednak w podejściu do tematu chyba tak. Nie wyobrażam sobie relacji miłośnika rekordów z kilku miesięcznej wyprawy.
Pożyjemy, zobaczymy, jak zwykła mawiać moja mama.
-
Krytykowanie czyjeś przedsiębiorczości i umiejętności ustawienia się w życiu - jest cechą występującą w absolutnie każdym systemie.
Jednak nie każdy system uczynił z tego element systemowej ideologii.
-
Czytam jego książkę ('the man who cycled the world'). No dobra, doczytałem na razie do Iranu, ale póki co przeskoczyłem na 'the complete book of long distance cycling' bo ciekawsza :)
Więc: to nie była podróż. Nie można tak tego nazwać. To szalony rajd, połykanie kilometrów, bez oglądania się na boki. To tylko przedsięwzięcie marketingowe.
Co mnie zaskoczyło, to dość niska zdolność radzenia sobie z problemami, niska odporność psychologiczna. Czy to sraczka, czy planowanie trasy, czy problemy z nogami - Mark siedział na telefonie do mamusi i znajomych :)
Co mnie jeszcze zaskoczyło: brak dbania o higienę (spał na brudasa w namiocie i tydzień z rzędu) i związane z tym problemy z odparzeniami od siodła.
Mam pewne wrażenie, że relacje Michała Wolffa brzmią bardziej profesjonalnie :)
A na plus cytat: "Poland is a forgotten gem" :)
-
A to śmierdziel:P ja to używam turystycznego prysznica ewentualnie chusteczek "baby" :P
-
...A na plus cytat: "Poland is a forgotten gem" :)
Jak to rozumieć? Czy to chodzi, o to, że Polska jest bardzo fajnym krajem na rowerowanie?
Bo takie opinie przeczytałem już kilkukrotnie na blogach jakiś zagranicznych rowerzystów.
Tydzień bez mycia, toż to straszne. Po 3 dniach już szczypie tu i tam ;-)
-
A to śmierdziel:P
Tydzień bez mycia, toż to straszne
eeetam, głupoty gadacie :lol: :lol: :lol:
:P
-
Tak, dosłownie że Polska jest zapomnianym klejnotem. Szczególnie podobały mu się okolice Jeleniej Góry (jeśli dobrze pamiętam).
Nie wiem czy szczypie, nigdy nie dotrwałem do 3 dni bez mycia :P
-
Co mnie jeszcze zaskoczyło: brak dbania o higienę (spał na brudasa w namiocie i tydzień z rzędu) i związane z tym problemy z odparzeniami od siodła.
A potem, jest tylko jeden szeryf w tym miasteczku. :D
-
Zupełnie nie wierzę w taką analizę. Musiał mieć z tego także ogromną przyjemność i satysfakcję - inaczej by się na takie coś nie pisał
Ale ja nie napisałem że nie miał z tego przyjemności czy satysfakcji. Odpowiadasz na nie postawione tezy :)
Ja napisałem że to rajd, a nie podróż. A że różnica między nimi jest subtelna, to ciężko mi ją zdefiniować. Może to kwestia tego, co opisuje? "Ja i moje kilometry" kontra "co widziałem i kogo spotkałem"? Mark w swojej książce jest dość oszczędny w emocjach a główna rzecz która go cieszy to zrealizowanie 100 mil dziennie. Za to wyraźnie uderza częsty dla Anglosasów brak zainteresowania "życiem autochtonów".
To tak łatwo się ocenia z punktu widzenia człowieka siedzącego w domu, albo przejeżdżającego 50km dziennie.
Widzisz, zdarzyło mi się już jechać przez albańskie góry po nocy, mając ponad 200 tego dnia, tylko po to żeby się umyć i uprać rzeczy. Po prostu nie lubię brudu.
Czysty tyłek to taki sam priorytet jak porządne żarcie. Nie zjesz - nie pojedziesz. Nie umyjesz tyłka - będziesz miał odparzenia. Brak kąpieli to nie jest niezbędne wyrzeczenie: przetarcie się chusteczkami zajmuje kilkadziesiąt sekund.
-
Witam
Michał
Masz rację, zgadzam się z Tobą w 100% Masę osób obchodzą i nie ma w tym nic złego.
Masz rację, zgadzam się z Tobą w 100% Jedni lubią jedno, inni drugie.
Masz rację, nie zgadzam się z Tobą w 100% Tyle samo warte jest bicie rekordów co i podróżowanie, nie ma co tego wartościować.
Co do wartości i mentalności osób. Dla mnie przepaść. To nie znaczy, że coś gorszego. Inne podejście.
Znikoma, jednak jest moja relacja z ludźmi którzy pedałując wyznają na pierwszy miejscu Excel. Potem „często” nie ma nic, poznawanie ludzi, otaczającej przyrody. Porozmawiamy o sprzęcie, nie o duchowej wyprawie. Michał to nie znaczy, że bijący, narzucony dystans dzienny w postaci x km nie może być tak samo odczuwany przez tego 50km , 150km, 250km. Relacje także mogą być różne, lepsze z większym obrotem pedałów z lepszą jakością zdjęć (lepsza nie znaczy większa).
Dlatego napisałem To prawda i należy szanować.
Podkreślam Nie wrzucać jednak do jednego worka
I nie mam tu namyśli, rekordu. Odpowiadam jest wart i pełen podziwu jestem.
Anegdotka, Grześ jedziemy, odpowiadam tak, aparat zabierasz tak, to część. Nie dogadamy się, muszę zatrzymać się jeśli moja "dusza" :) potrzebuje , nawet nie pstrykam zdjęcia, patrzę. Kadencja, Exccel też to zrobi, pytanie na ile sobie pozwoli. Raz, dwa razy, w głowie ma km, ilość.
Często posiłkujesz Wikipedią ! Znak wykrzyknienia stosowany jest na końcu zdania lub wyrażenia wtedy, gdy trzeba podkreślić siłę wypowiedzi. Stosowany bywa przy zawołaniach, okrzykach, rozkazach, życzeniach, ostrzeżeniach, wyrazach dźwiękonaśladowczych oraz służy do zwrócenia uwagi czytelnika na coś szczególnie istotnego.
Chciałbym to uznać za zwrócenia uwagi czytelnika na coś szczególnie istotnego jednak Twoje Co to za gadanie!
nie zachęca mnie do dyskusji.
Michale, nic nie insynuuje, wyraziłem swoje zdanie. Zdanie które, mówi, że moja! (czytaj ! jako zwrócenie uwagi, nie gadanie) opinia, szanuje każdego.
I podziwiam tych .. na świecie kilka - kilkanaście osób..
także tych ...zwykłych rowerowych podróżników na pęczki.
Osoby wypowiadające się typu ... na pęczki
także, jednak na patrzących z góry na te pęczki w sposób - !. Nie.
Z mojej strony polemika zakończona.
PS Mam nadzieje, że mogę wejść na Twoją stonę www, podziwiać rekordy, relacje. Pisze szczerze. Nawet jako ten zaliczany do "pęczków".
Pozdrawiam
Grzegorz
-
Obejżałem dwa pierwsze odcinki. Całkiem przyjemnie sie to ogląda. Trochę widzoczków, pare ujęć drogi i rozmów ze spotkanymi ludźmi. Przejazd przez Amerykę Północną (z wyjściem na McKinley'a) jest pokazany w 50 minut więc niestety pobierznie :(
W sieci są też dostępne 4 odcinki pokazujące przejazd dookoła świata. W pierwszym przeplatają Markowi koło w jeleniogórskim Probike'u :D
-
W pierwszym przeplatają Markowi koło w jeleniogórskim Probike'u :D
W Szkocji przygotowali mu specjalnie wzmocnione koło ze szprychami od tandemu. Ale napięli je za mocno i kiedy tylko pierwsza strzeliła nieco się zdemotywował i zdecydował na przeplot. Bardzo wątpił w to czy koło wytrzyma z powodu bardzo luźnego naciągu (i faktu że sklep nie wyglądał wg niego na zaawansowany technologicznie), ale było OK :)
-
Jak strzeliła pierwsza szprycha to zaczęły pękać kolejne przy nyplach i już za bardzo nie miał wyboru. Z tego co zrozumiałem z filmu i przeczytałem na stronie sklepu (na której się oczywiście pochwalili wizytą Marka :) ) to szprychy były skracane, aby dopasować je do piasty z przekładnią Rohloff'a i ponownie gwintowane, co było przyczyną ich pękania.
-
Przypominam ze to już jutro na Discovery!
A co dookoła świata to gdzie jest? Podeślesz linka?
-
Na torrencie (THE MAN WHO CYCLED THE WORLD).
A dla tych, którzy tak jak ja nie mają telewizora to taka podpowiedź, że wycieczka przez Ameryki jest dostępna na YouTube (a także na torrencie :-) )
-
Rzeczywiście wczoraj znalazłem to. Bez rewelki, przyznam się, że czasami nie kumałem co mówił. Znam angielski, lecz nie wszystkie słowa :D
[ Dodano: Wto 04 Sty, 2011 ]
No i po transmisji 2 odcinków na discovery. Fajne nawet nagrał te odcinki, lepsze niż te po świecie tak mi się wydaje.
-
Już jutro tz. w sumie już dzisiaj następne 2 odc. o 18 30
-
Pewnie mało kogo to obchodzi ale własnie leci program.
-
Księżycu! Wynika że do Meksyku lepiej jechać czołgiem a nie rowerem. Ten kolo chyba uwziął się na Meksyk.
Szkoda że program jest taki krótki i historia Marka tak zasuwa.
W końcu ktoś pokazuje szerszej publiczności że można wsiąść na rower, jechać długie miesiące i to bez wozu z zaopatrzeniem, bo 'jakoś to będzie' (niestety nadużyciem byłoby napisanie "jak będzie źle, to i tak będzie dobrze"). Szkoda tylko że program zmontowano tak że albo jest gorąco, albo pod górkę, albo gorąco i pod górkę i ciągle jest się zmęczonym, wielu może to zrazić.
karoool, proszę, edytuj posty.
-
A co, Ty masz ciągle z górki? :D
-
Nie, ale wolę opowiadać/słuchać o rzeczach znacznie ciekawszych niż "ale było ciężko". No... chyba że mówi się o Krymie :P
-
Mi się poprzednie odcinki podobały tak sobie te dzisiejsze o wiele lepsze. Pokazali, że nie tylko mu pedałowanie w głowie ale i poznawanie kultur. Co do Meksyku to tam naprawdę trzeba uważać. Moja znajoma mieszkała tam 2 lata. Raz ja koleś zaszedł od tylu kazał klęknąć zamknąć oczy dać wszystko co ma. Potem liczyć do 10 i będzie mogła wstać. To się działo kolo głównej drogi. Czekała na swoje dziecko które było w przedszkolu i miało przyjechać autobusem.
-
Ja niestety dopiero dzisiaj od Was się dowiedziałem o tym programie, ale już namierzyłem że jutro od 12 do 13 leci powtórka. Więc trzeba sobie nagrać :wink:
-
Mam jeszcze jedno pytanko.
Wiecie czy gdzieś można ściągnąć/obejrzeć 1 i 2 odcinek ?
-
Na youtube podobno można je znaleźć. Torrenty tez pewnie są ale po polsku nie znajdziesz na pewno.
-
Oj, wystarczy trochę poszukać. Po polsku to w TV.
http://www.youtube.com/results?search_query=Cycling+The+Americas&aq=f
W lepszej jakości są tutaj http://psymosfear.pinkbike.com/channel/bike-vids/ (dodatkowo polecam film "the story of the bicycle")
-
Już nie straszcie tym Meksykiem :P
Byłem nieco sceptyczny odnośnie całego programu, w sumie bez powodu, bardziej na zasadzie powątpiewania w jego atrakcyjność . Spora niespodzianka, bo nie tylko Mark wydaję się być zwyczajnym gościem, rowerowym zapaleńcem, to nie ma nadęcia i całkiem ciekawie opowiada.
Szkoda że program jest taki krótki i historia Marka tak zasuwa.
Dokładnie. Bardzo mnie ciekawi czy ma jakieś zastrzeżenia do sprzętu i czy kupił i gdzie kolejne Marathony :P ale zdaję sobie sprawy,że przeciętny widz ma to w nosie.
Póki co wjechałem do Nikaragui :wink: i na pewno będę kontynuował.
-
Hose a ostatecznie jedziesz do tego Meksyku?
-
Tak
-
Bardzo mnie ciekawi czy ma jakieś zastrzeżenia do sprzętu i czy kupił i gdzie kolejne Marathony :P
Marathony pewnie kupił w USiA. Ciekawe czy zrobił zapasy? :D
Co do sprzętu to zniszczył łożyska w zewnętrznym suporcie (Shimano Hollowtech). Powiedziano przy tym że mają one wytrzymałość 1300 km :lol: To było gdzieś w Ameryce Środkowej, ale trafił na mechanika reprezentacji kolarskiej. Potem zajechał stery i już nie miał tyle szczęścia, bo znalazł jedynie prost warsztacik rowerowy, ale przy użyciu młotka i dłuta wszystko naprawiono :P
-
No i chyba się nam program zapętlił, bo puścili to co już było.
-
Powiedziano przy tym że mają one wytrzymałość 1300 km :lol:
Troszkę się z deczka przejęzyczyli, ale w pierwszej chwili byłem mocno zdziwiony :shock:.
Pierwsze dwa odcinki USA i Kanada w mojej ocenie trąciły nudą. Z kolejnymi było już znacznie lepiej. Wyczyn konkretny - dwie góry, dwie ameryki i w tych kategoriach odbieram ten dokument. Gdybym oczekiwał od tego programu zobaczenia klimatu miejsc, napotkanych ludzi i krajobrazów to mógłbym się zawieść. Fakt, Mark mnóstwo ujęć kręcił sam, miał ograniczony czas. Głębsze wejście w daną społeczność, czy nadmierne dbanie o zdjęcia do filmu nie wchodziły w grę. W kategoriach osiągnięcia/rekordu program wyszedł przystępnie.
Bije brawo temu gościowi, bo wiem że sam nie zdecydowałbym się na coś takiego.