Forum :: podrozerowerowe.info :: wyprawy, trasy, sprzęt
Wyprawy i wycieczki rowerowe => Podróże i Wyprawy => : Waxmund w 22 Lut 2009, 11:13
-
Tak z ciekawosci, licze na prawdziwe odpowiedzi w ankiecie.
Ile Was kosztuje srednio dzien wyprawy? W calym koszcie wyprawy prosze o pominiecie przejazdow/przelotow. Same koszty zwiazane z 'życiem', tj: jedzenie, spanie, części zapasowe (a nóż braknie), pamiątki ( :mrgreen: ) itp itd.
Zaczne pierwszy zeby troche hm, chyba zawstydzic co po niektórych :D
wyprawa 26 dniowa: bielsko - wieden - wenecja - genua - marsylia - berno - praga - jelenia gora
czyli jak widac tzw 'drogi zachod'. Spalismy 3 krotnie na plebanii (za darmo :D), poza tym zawsze na dziko pod namiotem (czyli tez za darmo)
laczny koszt wyprawy dla jednej osoby zamknal sie w 500zl
500zl/26dni = 19,24 zl za dzien
jak sie ma sprawa ze sponsorami? czy można pozyskać jakąś pomoc na tak nie-ekstremalne wyprawy ? :wink:
-
Odpowiadam: nie wiem, nie liczyłem
Nie. Zapomnij o sponsoringu.
-
francja 2007 - 42 dni = jakies ok.20zł dziennie, w tym koszty wstępów do muzeów, spanie na dziko i na gospodarza, wyżywienie własne.
norge 2008 - 45 dni = ok. 18 zł dziennie, reszta jak wyżej.
Nam udało się uzyskać sponsoring od naszego miasta, dokładnie Biuro Promocji Zakopanego, jeśli chodzi o jakieś firmy to też próbowaliśmy ale bardzo ciężko. Ogólnie to bardzo mozolna sprawa i często wysiłki do niczego nie prowadzą. Jeśli ktoś chce się w to bawić musi mieć duuuuuuużo cierpliwości :)
-
Może warto było by też wziąć pod uwagę ile wyniosły koszty przed wyruszeniem, bo domyślam sie, że co nieco zabieraliście z kraju i nie wszystko trzeba było kupić w czasie wyprawy co zmniejszyło dzienną stawkę. Przy okazji miałbym pytanie w co zabezpieczacie się przed wyprawą(jedzenie, odzywki czy inne rzeczy które są potrzebne żeby oszczędzić w trasie)
-
Pytanie ile kosztuje jeden dzień wyprawy moim zdaniem ma taki sam sens jak pytanie "ile kosztuje samochód". Wiadomo można kupić złoma za kilkaset złotych i super brykę za milion. Wszystko zależy od wybranych opcji jak kraje, sposób nocowania i jedzenia. Z reguły lwią część budżetu zajmują noclegi. Tu można dużo zaoszczędzić śpiąc na dziko lub u ludzi.
-
Czy możecie podać jak wyglądają Wasze chociaż dwa trzy dni żywieniowe? tzn co na śniadanie co na obiad i kolacje łącznie z odżywkami, napojami, owocami, batonami. Mnie jakoś te wyprawy drogo wychodzą mimo że należę do oszczędnych i nie objadam się delikateskami
-
U mnie podobnie, jednak 'menu' w dużym stopniu zależy od tego... co jest tanie, smaczne i kaloryczne w danym miejscu :) oczywiście 'zapasy z kraju' też ze sobą wożę (również po uprzednim 'wywiadzie gospodarczym')
-
Kiedyś, jak jeszcze byłem biednym studentem, pojechaliśmy z kumplem na Dolny Śląsk. On przez trzy tygodnie jadł chleb z serem, a ja chleb z pasztetówką. Rajd był pierwsza klasa, choć do domu wróciło kilka kilogramów obywatela mniej.
-
ja przez 27 dni wydałem +- 300 zł, ale pierwszy tydzień nic do jedzenie nie kupiłem, miałem zapas schabów i kiełbasy :D
co ja wcinałem?
na śniadanie: zazwyczaj to co zostało z ostatniej kolacji, żeby nie tracić rano czasu na gotowanie, kanapki, owsianka, kasza, albo cała masa jadła u gościnnego gospodarza 8)
w ciągu dnia, bo nie urządzałem formalnych obiadków, to czekolada, cukierki, banany i PARÓWKI! :D
danie główne: były schaby, kiełbasy, klopsy i flaki ze słoika (dostałem, bo sam nie kupuje jadła w słoikach), owsianka, kasza, makaron/kus-kus z różnymi sosami
-
"nie w tym kraju sklepu!" (Czechy) :lol: Tam wszędzie hospody, a mało spożywczych
Dwie uwagi:
1. "Sklep" to po czesku piwnica :)
2. Co Ci przeszkadzało nabrać wodę w hospodzie zamiast w spożywczym? :o
-
Pisząc hospoda miał zapewne na myśli bary/puby.
Oczywiście. Albo zgoła pohostinectvi :)
Po pierwsze, woda jest droższa.
Ależ wprost przeciwnie! W barze woda jest za darmo, podczas gdy w sklepach dość często nie ma jej skąd nabrać :)
Po co kupować butelkowaną wodę w Czechach? Kurczę, to nie Czad! :o
-
moj dzien zywieniowy:
hmmm
zupka chinska (najlepiej na kazdy posilek :D pozywne, tanie, lekkie i nie ma w tym nic niezdrowego!!) , duuuzo chleba z maslem orzechowym (najwiekszy power :D), dzemem, jakas wedlina (mielonka z tesco), pomidorem, serek brie (lol), 'jogurt' kilogramowy, ew naturalny...
owoce
1-2 razy dziennie makaron z przetartymi pomidorami (bardzo taeni, pozywne i smaczne :D zarcie), ew z dzemem [;
czasem jakies ciasto za 1 euro....
ogolnie to co jest gdzies tanie
+ wodka - Kraniczanka - najlepsza bo dobra i tania :D:D
ogolnie mnie wychodzila dzienna porcja kalorii okolo 15-20k. wiem, duuuzo..... :D:D
a i tak na miesiecznej wyprawie schudlem jakies 5kg [;
-
i super poradnik sie zrobił z tego tematu :D U mnie bywa tak: śniadanie to jakies kaszki, chlebek z dzemem, czekoladką czy innym smarowidłem, pasztecikiem czy czyms z foremki, Obiad to puree, makarony z gulaszami, risotto czy innymi torebkowo-foremkowo mięsnymi daniami, zupka chińska, Kolacje to chleb ze smarowidłami, gorące kubki, coś z foremki np mielonka, gulasz. Między tymi posiłkami batony, tabletki z witaminkami, jakis owoc staram się codziennie wciągnąć, orzeszki, duzo wody i jakieś plussze, redpulsy tzn coś z tauryną i kofeiną(w tabletkach do rozpuszczenia)
-
Jak to? W "chińszczyźnie" nie ma nic nie zdrowego?! I to pożywne jest?! Stary, to o jakich ty zupkach piszesz?! Bo te wszystkie to jest kompletna "tablica Mendelejewa" i w ogóle nie pożywne- chyba, że wwalisz tam całą mielonkę... :shock:
-
Jak to? W "chińszczyźnie" nie ma nic nie zdrowego?! I to pożywne jest?! Stary, to o jakich ty zupkach piszesz?! Bo te wszystkie to jest kompletna "tablica Mendelejewa" i w ogóle nie pożywne- chyba, że wwalisz tam całą mielonkę...
Różne ludzie mają nałogi. Jedni palą, inni piją, a ja i Waxmund spożywamy zupki chińskie. Musisz nam wybaczyć :D
-
Wybaczam, tolerancja przede wszystkim :wink:
-
Ja też lubię chińszczyznę na wyprawach, ale mimo to chętnie bym się dowiedział, co to znaczy, że "nie ma w niej nic niezdrowego". Waxmundzie, do dzieła! :)
-
Piszecie tutaj o zupkach chińskich, puree i innych takich wymagających ciepła i/lub ciepłej wody. Czyli jak sądzę obiadek oznacza: postój, rozłożyć palnik, ugotować wodę/podgrzać jedzonko itd...? (wydaje się to oczywiste, ale wolę zapytać)
I jeszcze: ile się na taki postój schodzi?
-
Mi średnio na taki obiad na trasie schodzi jakieś 25-30min z umyciem garów i odpoczynkiem krótkim. No mniej więcej tak...jak coś trzeba pogotować to dłużej, czasem nawet to i do 1h jak ładnie jest.
-
Mi średnio na taki obiad na trasie schodzi jakieś 25-30min z umyciem garów i odpoczynkiem krótkim.
Mi czasem tyle schodzi na zrobienie jednej panoramy :D
-
No wyjęcie kubka i palnika. Zagotowanie wody, zjedzenie strawy i umycie garów, spakowanie całości... Odpoczywam jak gotuje się woda. :lol: Szybka akcja i dalej w drogę! :wink:
-
My w ciągu dnia zwykle nie gotujemy, no chyba że jest bardzo zimno i można się rozgrzać np gorącym kubkiem czy rosołem z kilku kostek. Rano jemy jakies kanapki, zwykle z czekolada, dżemem albo jakimś innym smarowidłem, a później dojadamy co się da, często zależy to od obecności i wyposażenia marketu :) Oczywiście jedzenie z kategorii - najtańsze. We Francji były to często bagietki, yogurty, sok, ser camembert, w Skandynawii chleb, potet salad (dobra i smaczna sałatka ziemniaczana) i minimum 2 litry lodów :) Dopiero wieczorem, kiedy już znajdziemy miejsce na nocleg, gotujemy "obiad" - czyli makaron, ryż, kus kus z sosem i wtedy zajmuje nam to spokojnie ponad pół godziny a właściwie i więcej. Samo ugotowania gara wody dla 5 osób zajmuje już sporo czasu... Żadnych witamin, tabletek nigdy nie jadamy i ja przynajmniej do tej pory nie czulam takiej potrzeby... napój - gównie woda, zwykła kranówka lub butelkowana.
-
Jak to? W "chińszczyźnie" nie ma nic nie zdrowego?! I to pożywne jest?! Stary, to o jakich ty zupkach piszesz?! Bo te wszystkie to jest kompletna "tablica Mendelejewa" i w ogóle nie pożywne- chyba, że wwalisz tam całą mielonkę...
:shock: sklad zupki: (wlasnie jem :D)
86% makaron - maka pszenna, tluszcz roslinny, skrobia modyfikowana, sol, substancje spulchniajace
14% przyprawy: tluszcz roslinny, ser mozarella w proszku, sol, cukier, pochodne mleka, substancje wzmacniajace smak i zapach, laktoza (ktorej jest jakies 5% w zwyklym mleku tez), ekstrakt drożdżowy suszony, bialka mleka, przyprawy: kurkuma, czosnek, bazylia itp
co tu jest takiego 'nienormalnego' ? zwykle subtancje teoretycznie spozywcze, ktore sa praktycznie we wszystkim co jemy..... tylko ze tu wypisane sa dokladnie wszystkie skladniki.... pytalem sie znajomych lekarzy nawet o to, i mowili ze to praktycznie zdrowa zupa :D:D
w 100ml (zupka przeznaczona na 350ml): 1,3 bialka, 82 weglowodanow, 4,4 tluszczow. czyli taka zupka ma w sobie wszystko! nie mow ze nie jest pozywna......
mowie tu o zupce chinskiej oczywiscie. gorace kubki odpadaja zdecydowanie!
taka zupke chinska mozesz sobie nawet sam zrobic, i wtedy juz naprawde nie bedziesz mogl miec zadnych zarzutow co do jej skladnikow odzywczych.
Różne ludzie mają nałogi. Jedni palą, inni piją, a ja i Waxmund spożywamy zupki chińskie. Musisz nam wybaczyć :D
:mrgreen: :mrgreen:
co do predkosci jedzenia. z gotowaniem jakies 30-40 minut. jak same kanapki to i w 5-10 minut potrafie sie wyrobic :D a jak sie spieszy bardzo to i w minute :P
http://waxmund.republika.pl/98_jedzenie_na_szybko.html
-
Ej, to co to za zupa jest? Na mojej mam m. in. :węglan sodu, trifosforan pentasodowy, węglan potasu, glutaminian sodu, guanylan disodowy, inozynian disodowy. Oczywiście są jeszcze inne składniki ale wypisałem tylko te które nie wiem co to jest i brzmi groźnie. :wink: To może ktoś kto się zna powie czy to wszystko to szkodliwe jest w ogóle, może to ja przesadzam?
-
weglan sodu i potasu to substancje spulchniajace, sa w wiekszosci makaronow, przy produkcji chleba tez sa chyba stosowane (albo ich moze i gorsze odpowiedniki)...
guanylan disodowy, inozynian disodowy, trifosforan pentasodowy (ten ostatni akurat grozny nie jest), ale tak czy inaczej, WTF ? :mrgreen: w mojej tego nie ma 8)
zupki knorra czy amino z tego co pamietam tez sa OK.... tak jak pisalem wczesniej, zupke mozesz sobie sam zrobic (duze ilosci, taniej i bezpieczniej skoro tak sie boisz o sklad)...
-
Zupka chinska z mozarellą a bez benzoesanu sodu!? Stary, nie bój się kryptoreklamy i dawaj markę! :)
[ Dodano: Czw 26 Lut, 2009 ]
w mojej tego nie ma 8)
Super. To jaka to jest ta Twoja?
-
KNORR ser w ziolach - nie za dobra. osobiscie najbardziej lubie rosol i pomidorowa :mrgreen:
sprawdzilem jeszcze raz. nie ma benzoesanu sodu. jest tylko glutaminian sodu 8)
Glutaminian sodu jest solą kwasu glutaminowego. Kwas glutaminowy to jeden z 20 aminokwasów tworzących białka. Z żywieniowego punktu widzenia jest on ‘zbędnym” aminokwasem, co oznacza, że nasz organizm może go sam wytwarzać.
W żywności, podobnie jak w tkankach, kwas glutaminowy występuje w dwóch formach: ‘związanej', gdy jest połączony z innym aminokwasem tworząc białko, bądź ‘wolnej' gdy występuje jako pojedynczy aminokwas. Tylko kwas glutaminowy w postaci wolnej ma właściwości wzmacniające smak.
Niedawne badania wykazały, że glutaminian pozyskany z naturalnych produktów jest głównym źródłem energi w jelitach. Jelita mają tak ogromne zapotrzebowanie na glutaminian, że tylko 4 % glutaminianu spożytego z żywnością trafia do innych organów człowieka. Oznacza to także, że organizm musi wytworzyć jego niezbędną ilość.
Każda postać glutaminianu w żywności, zarówno wolna, związana z białkami lub będąca dodatkiem, ulega przemianie w jelitach do wolnego glutaminianu i jest wykorzystana do wytwarzania energii w jelitach. Glutaminian pełni także funkcję neurotransmitera w mózgu człowieka. Jednakże bariera krew-mózg, która chroni układ nerwowy przed dostępem niepożądanych substancji uniemożliwia wnikanie glutaminianu do mózgu. Z tego powodu mózg syntetyzuje glutaminian z glukozy i innych aminokwasów.
Glutaminian pełni ważne funkcje metaboliczne, stanowi substrat w syntezie białka, jest prekursorem glutaminy, pomaga w transporcie azotu, itp.
+ brak zlego wplywu na organizm
a benzoesan tez w sumie nie jest taki zly :shock:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Benzoesan_sodu
-
Przy czym glutaminian i asparaginian są odpowiedzialne za poprawę smaku. Tak jak to było przytoczone występuje głównie w białkach i tkankach zwierzęcych (w prehistorycznej praktyce czytaj w mięsie ;))
Jest jeden smak więcej niż się sądzi - nazywa się Umami (http://pl.wikipedia.org/wiki/Umami) .
Te 2 aminokwasy odpowiadają za ów smak - dawniej jak ktoś jadł mięso obecność asparaginianu i glutaminianu warunkowała odczucie, że "to jest dobre, tego jedz więcej" gdyż taki posiłek jest w miarę pełnowartościowy (pomijam kwestię witaminek ;)).
Obecnie jego rola się trochę zatraca, gdyż większość jedzenia która wyszła z fabryki jest jednym z tych aminokwasów naszprycowana (dlatego rosołek z kostki często wydaje się lepszy od domowego)
-
Makaron z zupek chińskich jest całkiem pożywny. Coś mi się kojarzy, że jacyś pakerzy z siłowni kupowali reklamówki tych zupek i wyjadali z nich makaron na surowo :mrgreen:
-
przy braku wrzatku i innego jedzenia..... tez nie raz bylem zmuszony do jedzenia surowego makaronu.... :mrgreen: da sie zjesc :wink:
-
Dobra- wszystko OK, ale ViFon miażdżą, tylko czerwone, choć w zasadzie żółte i czerwone smakują jednakowo :lol:
-
Faktem jest, że Knorr mi nie smakują. Ale też żadnych z nich o specjalne wartości odżywcze nie posądzam. Po prostu zapychają. Osobiście jadam VIFON. A że z reguły dorzucam mielonkę, to i dłużej działającej energii trochę jest :)
-
To co napisałem było na zielonym Vifonie...tylko takie jem jak już muszę.
-
Po prostu zapychają. Osobiście jadam VIFON. A że z reguły dorzucam mielonkę, to i dłużej działającej energii trochę jest :)
Ja często wrzucam trochę serka topionego, trochę parówki w plasterkach...mmm ambrozja
zielonym Vifonie
Zielony Vifon :?: :!:
-
No jest zielony(łagodny), żółty(ostry) i czerwony(ostry) z rosołów. Do tego jakaś krewetkowa i grzybowa(?)
-
No jest zielony(łagodny), żółty(ostry) i czerwony(ostry) z rosołów. Do tego jakaś krewetkowa i grzybowa(?)
Google mówi że jeszcze więcej: http://www.tan-viet.com.pl/produkty/kat,8/marka,6/strona,1/
-
ożesz kurde- a moja egzystencja sprowadzała się do czerwonego vifona :mrgreen:
-
co do zupek. zupki tylko POLSKIE! jeszcze zadna zupka zagraniczna (no, moze poza czeskimi/slowackimi) mi nie smakowala. i odradzam kupno zupek o smakach typu: krewetkowa, sezamowa (zbiera na wymioty od razu....).... zupki ciezkie nie sa, naprawde mozna wziac ich duzy zapas na wyprawe :twisted:
-
a jak sie spieszy bardzo to i w minute :P
http://waxmund.republika.pl/98_jedzenie_na_szybko.html
Waxmund, dlaczego na minutowym postoju zdejmujecie oponę z obręczy? Nigdy jeszcze nie zdejmowałem opony na minutowym postoju.
-
Może to jakiś nowy trend po bałkańskiej wyprawie Michała :D
-
heh..... to nie zdjeta opona z obreczy, a znalezione dobre obrecze ktore wzielismy ze soba do Polski :mrgreen:
-
jak to, znaleźliście tak po prostu leżace sobie koła rowerowe? I wzięliście?! :shock:
-
jedno znalezlismy tak po prostu ('gdzies tam').... a pozniej znalezlismy szosowke z zerwanym lancuchem, ktora ktos widac ze porzucil dosc dawno (przyrdzewialy suchy lancuch itp), z ktorej wykrecilismy kolejne 2 kola, zebatki przednie, koszyk na bidon............ :mrgreen: zastanawialismy sie pewien czas co robic, bo nie chcielismy krasc, ale to zdecydowanie nie byla kradziec :wink:
-
Też mnie zastanawiał ten 'nadmiar' kół :)
a szczególnie intrygowało mnie to tylne, na extraweelu, widzać kasetę, ale na kasiecie jest jeszcze coś większego, okrągłego ? Normalnie jak by korba, i biegnący do tyłu łańcuch :D
-
Hmm... ciekawe. Aczkolwiek przerdzewiałego łańcucha nie traktowałbym jako dowodu, że rower leżał długo. Przy obecnej pogodzie łancuch rdzewieje w kilka dni! (sprawdzone). Więc latem też wystarczy kilka dni deszczoej pogody i jest git :lol:
-
Tak z ciekawosci, licze na prawdziwe odpowiedzi w ankiecie.
Ile Was kosztuje srednio dzien wyprawy? W calym koszcie wyprawy prosze o pominiecie przejazdow/przelotow. Same koszty zwiazane z 'życiem', tj: jedzenie, spanie, części zapasowe (a nóż braknie), pamiątki ( :mrgreen: ) itp itd.
To zależy od kierunku wyprawy i tego co się na niej je.
Moje ostatnie wyprawy na wschód (Ukraina, Mołdawia) to około 10 zł dziennie na jedzenie.
Szwajcaria dwa lata temu to około 15 zł dziennie.
Włochy 7 lat temu to już ponad 20 zł dziennie (drogie Euro i dobre jedzenie).
Ogólnie utrzymanie na wyprawie kosztuje mnie dużo mniej niż wtedy jak siedzę w domu :)
Typowe jedzenie za 10 zł dziennie:
- śniadanie to kanapki (wędlina + ser lub dżem / nutella) lub jogurt z musli
- obiad to makaron z sosem lub tuńczykiem w oleju
- kolacja to znów kanapki lub chińskie zupki.
Pozdrawiam, JG
-
Zgadzam się z Waxmundem co do zupek tzw. "chińskich". W większości z nich nie ma nic naprawdę podejrzanego. Smakiem może nie grzeszą, ale na wyprawie przecież smakuje wszystko :D , dlatego jako ciepły dodatek do śniadania są dla mnie jak znalazł. A nawet gdyby nie były jakieś super zdrowe, to co? Przez te 3-4 tygodnie w roku jak się zje kilkanaście zupek to przecież nic się nie stanie. Na codzień jemy dużo więcej różnych "świństw", często nie zdając sobie sprawy, co w nich się zawiera. I konia z rzędem temu, kto w dzisiejszych czasach naprawdę "naturalnie" się odżywia!
Moje menu chyba jest dość standardowe. Rano kanapki (ale raczej na słono niż słodko) i ewentualnie owa zupka. W drodze słodycze, moje ukochane banany, inne owoce, lody, itp. W połowie etapu coś konkretniejszego - jakaś kanapka, jogurcik, ale bez przesady. Nie lubię się opychać w trasie, potem ciężko mi się jedzie. :) Zaległości kaloryczne nadrabiam na kolację. I zwykle to jest makaron, na którym pasę się już od 15 lat i który wprost uwielbiam. Najlepiej z jakimś sosem i kawałkiem sera. Picie to woda, soki i herbata. Jestem przeciwnikiem histerycznych zaleceń dietetyków, by nie pić napojów gazowanych. Woda szybko się nudzi, a kiedy w bidonie jest coś smaczniejszego, chętniej się po to sięga, w efekcie pije się odpowiednio dużo.
No ale najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że można jeść "ile wlezie", bez troski o linię, a do tego wszystko smakuje! :D
-
Widzę, ze ze wszystkich przedstawionych tutaj diet ta od Bolo Pereza jest najbliższa moim upodobaniom. Już wiadomo, z kim można by jechać na wyprawę ;)
-
Witajcie. Mam już za sobą wszelkie diety rowerowe, tzn. od diety nic (chleb + dżem + woda) w roku 1994 przez 12 dni - schudłem do kości, do diety opartej na obiadkach w barach - nie schudłem ani trochę. Zmienili mi się też towarzysze wypraw i obecni są bardzo wyczuleni na zdrową żywność. Nauczyłem się, że wyprawa rowerowa jest idealnym sposobem na oczyszczenie się organizmu. Nie należy go więc zaśmiecać różnymi chemikaliami, a należy celować w zdrową, naturalną i nieprzetworzoną żywność i unikać gotowców. Jadąc przez wsie można zdobywać dobre jedzenie - jajka od chodzących kur (nie nr 3 ze sklepu), mleko od krowy (nie z kartonu), można kupować za grosze marchew, pietruszkę, owoce, nawet kurczaka można dostać jak się trochę czasu poświęci.
Koszt takiej wyprawy zapewne przewyższy 30zł/dzień. Sama spirulina 250g kosztuje coś około 100zł. Ale może warto? Może też warto poświęcić więcej czasu na takie samo dobre przygotowanie się do żywienia, jak i do jazdy? Jedzenie jest najważniejsze dla życia bo najbliższe zdrowiu ;-) Rower łączy jedno z drugim.
-
No bez jaj, że na wyprawach kupujesz jajka i mleko od chłopków ze wsi :)
I kurczaki. Ale wypatroszone przynajmniej?
-
już widzę rower na którym wiszą kurczaki z piórami... :D na sakwach oczywiście
normlanie się uśmiałem jak sobie to wyobraziłem...
-
No bez jaj, że na wyprawach kupujesz jajka i mleko od chłopków ze wsi :)
I kurczaki. Ale wypatroszone przynajmniej?
Wypatroszone są bez sensu.
Żywych nie trzeba wozić tylko na smycz i za rowerem na nogach zasuwają.
:D
-
Borat woził w walizce, to można ekspanderem przyczepić do sakw.
-
mleko od chłopków ze wsi
chłopków? :wink: to jakis taki pogardliwy termin czy literówka, Furmanie? ;D
A czemu by nie kupować jajek na jajecznicę i mleka od gospodarza. Co w tym niby dziwnego? Bliżej często niż do sklepu i smaczniejsze.
I łatwiej niż nałapać ryb w Norwegii na wędkę (pamiętam z relacji fotograficznej kogoś z forum, zresztą bardzo fajnej)
Na Ukrainie kupowałam i śmietanę domową i sało. Super smak!
-
Chłopków - raczej żartobliwie, nie pogardliwie.
Co do kupowania to oczywiście każdy je co mu pasuje. Mnie osobiście nigdy do głowy nie przyszło żeby po gospodarzach chodzić i kupować produkty bo to z deka kłopotliwe mi się wydaje. Wytłumacz mu co chcesz, ile chcesz, jaka cena, czy weźmie kasę bo to może być kłopotliwa sytuacja dla niego. No ile mogą kosztować 4 jajka i odrobina masła do ich usmażenia. Być może taki sposób żywienia się można potraktować jako jednodniową ciekawostkę ale traktowanie jej jako poważnej opcji żywienia się na wyprawach to chyba nie bardzo :)
-
Zapraszam do mnie na wieś, jajka,masło, śmietane kupicie w jednym miejscu... sklepie. Kur ani krów u nas nie uświadczy, no może kilka osób jeszcze kury trzyma, ale krowy napewno nie ma żadnej :P