Autor Wątek: Maraton Rowerowy Dookoła Polski - przygotowania transatlantyka.  (Przeczytany 5963 razy)

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Bardzo proszę, aby w tym wątku nie komentować. Wszelkie komentarze i uwagi proszę zamieszczać w dowolnych, innych wątkach. Konstruktywna krytyka mile widziana

Namówił mnie jeden z użytkowników forum, żebym założył wątek o przygotowaniach do MRDP. Odmówiłem w pierwszej chwili, nie chcę się tu na gwiazdę kreować, ale użył dość
Sprytnej argumentacji:

Nie sztuka napisać relację "jak wszystko pójdzie dobrze". Oczywiście trzymam kciuki za powodzenie Twojej wyprawy, ale pisanie o sukcesach to łatwa sprawa.
Do wyjazdu jeszcze ponad dwa tygodnie, na pewno nie jesteś jeszcze do niego gotowy na 100%, a mnie chodziło o rodzaj relacji live z przygotowań do tego wyzwania.


Wchodzę więc w temat, niech będzie. Na początek – historia.
« Ostatnia zmiana: 1 Sie 2013, 14:39 transatlantyk »


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Maraton Rowerowy Dookoła Polski – pierwsza myśl o zmierzeniu się z tym wyzwaniem zakiełkowała w głowie jesienią 2010 roku. Rozmawiałem już wtedy o tym na forumowym spotkaniu w „Starym Porcie” gdy Waxmundowi złotą szpachelkę wręczaliśmy. Miałem już za sobą pierwszy przejazd na trasie BBTouru, który okazał się wymagający, ale nie taki znowu straszny. Naturalną jak dla mnie koleją rzeczy był jakiś dalszy krok. „Szybciej, wyżej, dalej” – tak mam od dziecka.
Natychmiast powstał w głowie szkic przygotowań. Przede wszystkim :  jeździć, jeździć, jeździć. Nie do końca profesjonalny trening (bez pulsometru), ale z doświadczenia wiem, że kilometry asfaltu nawinięte na koła procentują później u mnie dobrą formą. W Internecie dużo jest porad treningowych dla kolarzy – dla supermaratończyków nie ma nic. Można wynająć sobie trenera i z fachowcem się przygotowywać, ale trochę mnie na to nie stać, nie wiem też czy są „na rynku” trenerzy z podspecjalnością : geriatria.
Do tych wyjeżdżonych kilometrów jeszcze  zimą trenażer, basen, trochę ćwiczeń ogólnorozwojowych – nie za dużo tego, żeby się nie dorżnąć i samounicestwienia uniknąć. Minęły trzy lata od tamtego czasu. Nie wszystko w przygotowaniach poszło tak jak bym tego sobie życzył. Sporo namieszał mi w planach wypadek z 2012 roku i w jego efekcie dwa miesiące bez roweru, potem długie dochodzenie do poprzedniego stanu, do wcześniejszej wydolności. Moje wyczucie mówi mi, ze nie wszystko wróciło do normy i pewnie już nie wróci. Co robić? Karawana jedzie dalej…
Z myślą o starcie w tym i innych supermaratonach kupiłem jesienią 2010 roku rower szosowy – Focus Variado. Dobra maszyna, choć delikatna. Trochę droga w eksploatacji, ale wiadomo przecież, że przyjemności kosztują. Przejechałem na nim około 15.000 km i dopiero teraz czuję tę jedność z rowerem. Zaczynam się z nim zrastać.
Przeczytałem wszystkie dostępne mi relacje uczestników poprzednich maratonów. Zawsze to lepiej uczyć się na czyichś błędach. Długo przemyśliwałem jak się wyposażyć, co ze sobą zabrać. Postanowiłem ograniczyć bagaż do minimum. Za wszelką cenę, nawet trochę na siłę. Jedynie torba podsiodłowa i w niej niezbędne rzeczy, oraz sporo wolnego miejsca na ewentualny zapas jedzenia w drodze. Jeszcze pewnie trójkątną torebkę narzędziową przypinaną do ramy zabiorę, a w niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy, które mają być łatwo dostępne. Telefon na przykład. Telefon – ostrzegłem znajomych, przyjaciół, rodzinę, że mogę nie odpowiadać na telefony . Będę jednak trochę zajęty.
Jeszcze drobne szczegóły z przygotowań : „wyczyściłem” sobie sprawy stomatologiczne, a trzy dni przed wyjazdem idę do fryzjera. Krótkie włosy to mniej potu w razie upału i trochę mniej problemów z higieną. Najlepiej byłoby obciąć się na łyso, ale nie lubię.
A z higieną problemy będą i są to problemy istotne na dziesięciodniowej trasie gdzie trzeba jechać, jechać, jechać i na wszystko będzie brakować czasu. Limit 10 dni to nie przelewki.
« Ostatnia zmiana: 1 Sie 2013, 14:41 transatlantyk »


Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6706
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
To ja mam, jeśli można pytanie do mistrza :). Czy i jak zabezpieczasz się przed kontuzjami, wszak wielu młodszych od Ciebie maratończyków narzeka na kolana. Czy na przykład się rozciągasz?

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Pytanie do mistrza. No, ładnie...
Niestety, nie rozciągam się. Nie lubię tego. Bardzo to nieprofesjonalne - wiem :)
Często robię jeszcze w domu rozgrzewkę, gdy np. w weekend wyjeżdżam na długą trasę z rana. Zaczynam od rozmasowania ścięgien Achillesa i kolan, potem trochę biegu w miejscu, przysiady i umiarkowane tempo przez pierwsze kilometry jazdy.
Stosowałem ćwiczenia rozciągające gdy biegałem długie dystanse. Jakoś się mobilizowałem jeszcze wtedy.
Dotychczas kontuzje mnie omijały. Myślę, że mam nieźle przygotowany organizm. Sport od dziecka. Ale...wszystko ma swój kres.     Z listopadowej wyprawki NO LOGO miałem wracać rowerem, lecz  po 100 km zrezygnowałem. Wcześniej siadły mi ścięgna Achillesa, a gdy doszedł do tego ból w kolanach - wsiadłem w pociąg.
Boję się o te Achillesy. Mam nadzieję, że wytrzymają jeszcze 3150 km :)


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Przygotowania - c.d.
Luty, marzec – dość intensywne zajęcia na siłowni – 4 do 5 razy w tygodniu, do tego raz w tygodniu basen. Siłownia to przede wszystkim rower stacjonarny, bieżnia i jakieś takie ustrojstwo gdzie depcze się pedały o oporze programowanym wcześniej. Roweru najwięcej, ale to katorga i nie wytrzymuję dłużej niż godzinę. Po tych ćwiczeniach trochę sztangi, i co dla mnie ważne – ćwiczenia ze sztangielkami poszerzające zakres ruchów lewej ręki (to jeszcze pozostałości powypadkowe, ćwiczenia dużo mi pomogły). Sporo też ćwiczeń na mięśnie proste brzucha. Nadwagi specjalnej nie miałem, a brzuch sterczał – słabe mięśnie.
Na basenie – do wody i klasyk: 600, 800, 1000 metrów, tak zwiększałem dystans w miarę upływu czasu. No i trochę kraula – nie za dużo, bo mam nie skoordynowany oddech z pozostałymi ruchami i dość ciężko mi to idzie. Dla mnie sukcesem był jednak sam fakt pływania kraulem. W piotrkowskim szpitalu ortopeda powiedział mi : o, panie – z tą łopatką to już pan kraulem w życiu nie popłynie! A to nieuk :)

Zima długa była w tym roku. W połowie kwietnia można było dopiero normalnie na rowerze jeździć. No i przyszedł maj i zlot naszego forum.  FOLWARK ŁĘKUK.  Czterysta czterdzieści i coś kilometrów z Ostrowca. Oczywiście jadę rowerem od początku do końca, będzie dobra próba.
 Dzień pierwszy - wyjechałem o dziesiątej rano, dojechałem do Łękuka po 25 godzinach. W dzień szło dobrze. Noc jak zwykle ciężka i ziewająca. Gdzieś tak od szóstej rano już zmęczenie, spadek motywacji, częste postoje pod sklepami – a to lody, a to pić.
Dzień drugi -  zlotowa sobota. Mało roweru, dużo zlotu – piękny dzień.
Dzień trzeci – powrót, jazda do Zambrowa, 183 km i nocleg w hotelu. Dość dobre tempo, piękna, kwiecista i soczyście zielona wiosna po drodze. Wspaniałe wrażenia.
Dzień trzeci – z Zambrowa do Ostrowca. 302 km. Ciężko, sporo pod wiatr i jakoś po prostu nie szło. Dodatkowo ciągle byłem głodny, mnożyły się postoje pod sklepami, w knajpach – dwa obiady. Mimo wyjazdu przed siódmą rano w domu byłem dopiero o północy.
Fajny, atrakcyjny wyjazd, ale z punktu widzenia przyszłego mrdp – PORAŻKA!
Nie jadę. Z czym? Nie ma szans.
« Ostatnia zmiana: 1 Sie 2013, 21:49 transatlantyk »


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Pierwsza połowa czerwca to jakaś stagnacja. Kiepska pogoda, natłok roboty w pracy – nie sprzyjało to intensywnym jazdom. Przyszła wreszcie poprawa sytuacji i wybrałem się w trasę prawie 400 km

http://transatlantyk.bikestats.pl/953107,Wohyn.html

Tym razem powiało optymizmem. Niezła średnia,  czas brutto już taki bardziej do przyjęcia ( ok. 21 godzin). Ten czas brutto można było skrócić, ale położyłem się w nocy na ławce na stacji benzynowej pod Dęblinem, obudziło mnie niebawem jakieś rozbawione towarzystwo i chyba ze dwie godziny ani nie spałem, ani nie jechałem. Marazm taki.
Jednak błysnęła nadzieja, widać było światełko w tunelu – trzeba się mobilizować! Jeszcze dwa miesiące. Nie tak dużo, ale można coś zdziałać.
Boleśnie zdobyte doświadczenie : w niedzielę rano nie kupisz nic do jedzenia. Sklepy, knajpy – wsio pozamykane. Rautują stacje benzynowe, ale na zadupiach też może być z tym problem.


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Trenuję dalej, lub jak mawia Wilk – po prostu jeżdżę. W tygodniu od 50 do 100 km w dość mocnym tempie. Nie codziennie. Każdego tygodnia 1 lub 2 dni przerwy. Nie chcę się dorżnąć, ani kontuzji nabawić. Chcę też uniknąć katorgi. Ma pozostać coś z radości jeżdżenia.
Na najbliższy weekend (21, 22, 23.06)przesiadam się na Authora, pakuję sakwy, namiot – jadę zdobywać gminy. Kierunek : Lubelszczyzna, Podlasie.

http://transatlantyk.bikestats.pl/960199

W piątek pod wieczór nieźle zmokłem. Dopadły mnie czarne chmury w centrum Lublina.
Pędzę z całych sił, żeby wyjechać z miasta i namiot rozbić. Znalazłem jeszcze w granicach miasta jakieś zarośla wysokie do pasa. Udeptałem kawałek tego zielska, biegusiem namiot rozkładam – gdzie tam… W połowie dopadła mnie ulewa. Gdy podniosłem namiot w środku była już woda. Poświęciłem bawełniany T-shirt na ścierkę do podłogi, wytarłem. Na zewnątrz – piekło. Dobrze, że wcześniej się z robotą uwinąłem. Lało i grzmociło jeszcze ponad godzinę. Nawet herbaty nie gotowałem, coś tam przełknąłem, poszedłem spać.
Ranek przywitał mnie pięknym słońcem i wiatrem od czoła :)
W ten weekend przejechałem około 550 km. Dość ciężko – sakwy, wiatry, deszcze – włożony wysiłek zaprocentuje na maratonie.


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Kolejny weekend. (28.06 – 01.07.2013 ) Kolejny dalszy wyjazd. Tym razem Fokus i spakowana na full torba podsiodłowa ,  rękodzieło naszego forumowicza RafalB.  Jadę do Jarosławek pod Śremem na urodziny koleżanki. Łączę przyjemne z pożytecznym.
-  do Jarosławek jadę jednym kursem. Wyruszam o 14.00 w piątek po pracy i przez Piotrków, Kalisz tnę do celu. W Wielkopolsce trochę kluczę – wiadomo, gminy :). Noc znoszę nieźle jak na moje zwyczaje, senność nie przeszkadza zanadto w jeździe. Rano jak zwykle trochę marudzenia – tu sklep, tam sklep, kawa na stacji benzynowej. Na miejscu byłem o dziewiątej rano. Godzinę później niż planowałem – nie bądźmy jednak drobiazgowi. Tempo było niezłe,
Trasa około 370 km.
- sobota – luzik. Kąpiel w jeziorze, wieczorem impreza urodzinowa w plenerze. Ludziów jak mrówków, koncert zespołu muzycznego,  24 godziny bez roweru  - bosko. Przez chwilę za gwiazdę i dziwowisko tam robiłem. Palcami mnie pokazywali – o, to ten co rowerem przyjechał :)
- niedziela – wyjeżdżam w samo południe. Upał, ale wiatr sprzyja.  Po jakichś 40 km dochodzi mnie grupa pięciu kolarzy. Forpoczta jakiejś pielgrzymki. Siadam im na koło. Pędzimy przez godzinę około 36km/godz. Wychodzę nawet na zmiany. Pod jakąś górkę próbowałem ich urwać, ale puścili mnie tylko na kilka metrów i za szczytem dopadli znowu. Nie dali się :) Wspólna jazda ożywiła mnie trochę, do wieczora trzymam dobre tempo.
Dojeżdżam do Złoczewa. Nocuję w Domu Weselnym GRAŻKA, przy drodze wylotowej na Burzenin. Tanio, komfortowo, serdecznie. Polecam.
- poniedziałek – cały czas piękna pogoda i sprzyjający lub neutralny wiatr. Można jechać dość żwawo. Trochę kluczę za gminami.
Podsumowując – super wyjazd. Długie trasy, dobre tempo, dobre samopoczucie następnego dnia po powrocie. Łącznie cały wyjazd - około 850 km.
No i super urodziny. Dzięki Małgorzato :)
« Ostatnia zmiana: 4 Sie 2013, 13:24 transatlantyk »


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Kolejny tydzień. (02.07 – 07.07.2013 ). W środku tygodnia trudniej trening zorganizować. Do 14.00 w pracy, potem jakieś zakupy, coś do jedzenia zrobić, przetrawić chwilę. Coraz częściej stołuję się w pobliskim barze zamiast jak dotychczas samemu gotować. Bar bez rewelacji, ale zjeść można.
Czasem jeszcze coś przy rowerach dłubnąć należy, zmienić łańcuch, nasmarować, wyczyścić.
Czas, czas, czas…
W sobotę trochę dłuższa, dobrze znana mi trasa. Tam istnieje możliwość modyfikacji trasy :
W miejscowości Borów odbijam czasem na Zaklików i dopiero stamtąd do Radomyśla i dalej tak jak na mapie. Momentami jest kiepska nawierzchnia, ale jazda wśród pięknych lasów wynagradza tę niewygodę.

http://www.bikemap.net/en/route/2216261-radomysl/#/z13/50.77598,21.95875/mapquest

W niedzielę tylko stóweczka dookoła Ostrowca, za to więcej górek na trasie. Ech, jak brakuje mi Nowego Sącza :)


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Sprawdzian. Mam na twardym dysku swojego komputera w rozbudowanym pliku Excela całą historię ostatnich kilku lat jeżdżenia. Mam tam trasy, które powtarzam dość dokładnie co jakiś czas – dla porównania, zorientowania się co w trawie piszczy i dla zaspokojenia żądzy statystycznej :) Jedna z takich tras to Ostrowiec-Skaryszew i powrót. Jadę krajową „9”, jest troszkę wzniesień po drodze, potrafią wybić z rytmu, nie ma letko. Trochę ponad 100 km – zależy gdzie w Skaryszewie jeszcze przed centrum zrobię nawrót. Do porównania wyników biorę średnią prędkość, więc dystansu nie muszę odmierzać z zegarmistrzowską precyzją.
Drobne odchylenia w dystansie nie mają istotnego wpływu na średnią.
Tego dnia  ( 09.07.2013) wiało z północy. Nie bardzo mocno, poniżej 5 m/s. Wyruszam więc pod wiatr, wracał będę z wiatrem w plecy.
Tempo mocne, na liczniku najczęściej widać liczby 33, 35 km/h. Już przed Skaryszewem
czuję watę w nogach. Początki takie. Ale – nic to, niedługo nawrót, więc z wiatrem to dopiero polecę….
No i lecę z tym wiatrem. Uczucie waty w nogach nie chce przeminąć. Prędkość nieznacznie wzrosła. Wiatr pomaga, zmęczenie przeszkadza.
Zbliżam się do Iłży. Zaczynają się pagórki. To potrwa mniej niż 20 km. Potem zjazd do Brodów i już do samego Ostrowca około 20 km prawie płaskiej drogi.
Mobilizacja, mobilizacja…jest bardzo ciężko, ale wynik będzie dobry. Tylko wytrzymać…
Miejscowość Boksycka…5 km do mety, mały podjeździk, około 20 m w pionie…jasna cholera, nie mieli gdzie tego zrobić?....ale później już do końca lekko z górki i płasko…
na tym „z górki” wyciągam 50 km/h….jedyne światła na trasie…jest zielone….hura!!!

Meta. Średnia 32,24 km/godz. Jak na mnie – rewelacja. Poprzedni rekord poprawiony o ponad 1 km/godz. Trzy godziny i osiem minut na maksa! Było bardzo ciężko!
« Ostatnia zmiana: 4 Sie 2013, 13:39 transatlantyk »


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Góry, góry, góry – sól i kwintesencja kolarstwa. „Góry uczą pokory” – kto z naszych ma to w podpisie? :)
Zawsze czułem się dobrze na podjazdach. Znacznie lepiej niż na zjazdach :)
W tym roku jednak jakoś nie mogę się pod górę rozkręcić.
19.07.  -  umawiam się z martinkiem . Wspólny wyjazd na Św. Krzyż. Poprowadził nową dla mnie trasą. Opłotkami, zadupiami, pagórkami – super. Przed ostatecznym podjazdem mam już trochę dość, zostaję z tyłu, spotykamy się na szczycie i…powrót. Odzyskuję trochę wigoru, wracamy szybko, sprawnie, aż miło :)
20.07.  -  wrócił Wax z Syberii. Jest w Starachowicach. Umawiamy się na wspólny wypad.
Cel? Święty Krzyż. Jedziemy, gadamy – fajnie. Na docelowym podjeździe próbuję bić swój rekord. Niestety – trochę brakło. Wax poszalał. Jechał coś ze trzy minuty krócej niż ja.
21.07. -  Nie! To tak nie może zostać!  Jadę na Święty Krzyż. Na dole zeruję licznik, czas, start!  Tym razem poszło. Poprzedni rekord pobity o 3 sekundy  :)

Dystans – 6,35 km
Przewyższenie – 273 m
Najwyższe obserwowane nachylenie  - 11% (licznik Cyklomaster  CM 4.33)
Czas  -  20 minut  12 sekund
Średnia  -  18,86 km/h

31.07   -   Jeszcze raz.
Czas   -   19 minut  45 sekund
Średnia prędkość  -  19,29  km/h

Tak z kilometr przed metą obiecałem sobie solennie, że następna próba bicia rekordu, to już nieprędko, o nie :)
Wyjazd na Święty Krzyż to około 85 km jazdy w jedną i drugą stronę  z Ostrowca, po drodze teren mocno pofałdowany, więc wartość treningowa takiego wyjazdu jest spora. Czasem po zjeździe z Łysej Góry jadę jeszcze do Górna, stamtąd  pod górkę do Św. Katarzyny i dopiero powrót. Wtedy wychodzi ponad 1000 m przewyższeń na trasie.

Oto trasa na której odmierzam czas :

http://www.bikemap.net/en/route/1699050-swkrzyz/#/z14/50.85337,21.01487/mapquest

Start na skrzyżowaniu, na przejściu dla pieszych. Meta dokładnie pod przekaźnikiem.
« Ostatnia zmiana: 4 Sie 2013, 16:50 transatlantyk »


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Kolejny weekend, kolejny sprawdzian, może test bardziej. Przy okazji mocny trening. Żeby nie jechać „na darmo” trzy gminy do zaliczenia : Wilga, Łaskarzew wieś, Łaskarzew miasto.
Mapka na moim BS z 27.07.
Wyruszyłem mocno. Kierunek wiatru – różny, ale najczęściej przeszkadzający. Po blisko 80 km w miejscowości Garbatka Letnisko postój pod sklepem i trzy drożdżówki z jagodami,
litr soku jabłkowego w siebie, litr w bidony i dalej w drogę i w upał….
Już w gminie Wilga (jakiś 150 km) nawrót. Daje się odczuć wspomaganie wiatru. Przyspieszam. W  Maciejowicach postój pod sklepem. Dwa banany, sporo arbuza, picie w bidony i w siebie. Upał. Przed Dęblinem „stuka” 200 km. Dojeżdżam ponownie do Garbatki. Jestem na jakimś 220 km. OBIAD. Rosół z makaronem plus pieczywo, pierogi ruskie. Smacznie i tanio.

I to było wszystko co było super tamtego dnia :)

Od tego momentu zaczęły się schody. Osłabłem trochę. Początkowe tempo jednak było bardzo silne. Zwalniam. Może nie tyle ja zwalniam, co moje nogi zwalniają.
Dobry test. Pokazuje granice możliwości, uczy pokory
Poniższa tabela dobrze obrazuje ten wyjazd.

   trasa 300 km z dn. 27.07.2013   
   rower : Focus Variado         
                  
   Dystans       Czas                 Czas         Prędkość
    km                      H   Min Sek     Godz    km/godz
po 100 km   100      3   30   0     3,50    28,57
po 200 km   200      6   56   30     6,94    28,81
po 300 km   300     10   44   0   10,73    27,95
                       
                       
pierwsze 100 km   100      3   30    0   3,50         28,57
drugie 100 km           100      3   26   30   3,44         29,06
trzecie 100 km           100      3   47   30   3,79         26,37
   suma pdjazdów 446 m         

Coś kiepsko mi tu idzie wklejanie fragmentu pliku Excela  :icon_redface:
Ktoś da dobrą radę?
« Ostatnia zmiana: 4 Sie 2013, 12:14 transatlantyk »


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Dzień wczorajszy. Wreszcie będę na bieżąco :)

Upał, więc trasa dość długa, ale nie masakryczna. Jadę po gminę Magnuszew. Jakieś 115 km w jedną stronę. Znów wiatr z północy, znów wyruszam pod wiatr. Wyjazd w zasadzie bez historii, ale...wróciłem bardziej zmęczony niż po trasie 300 km z zeszłego tygodnia. Jednak trzy miesiące dość intensywnej jazdy swoje robią

Wyluzowujemy

Za trzynaście dni start maratonu. Pora zbierać siły, akumulować energię. Oczywiście jeździć trzeba, ale już nie tak intensywnie.


Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
uzyskiwanie dużych średnich wymaga jazdy na poziomie bliskim "wyprucia", a to mnie nie kręci
Tak, pamiętam naszą rozmowę z Wilkiem przed naszym pierwszym BBTourem, kiedy jeszcze w pokoju hotelowym o szóstej rano twierdził, że on tak turystycznie tylko, zdjęcia będzie pstrykał, itd... po czym jak wypruł na starcie, to do Bydgoszczy z czołówką jechał osiągając średnią grubo ponad 30 km/h :)
Wiadomo, że nie da się MRDP przejechać żyłując na maksa. Rozsądek, rozłożenie sił - to będą jedne z decydujących czynników.
A że mnie kręci śrubowanie wyników, bicie własnych rekordów - to już całkiem inna bajka. Inny człowiek - inna natura. Dlatego też w "osiągnięciach" podałem i wyniki z lekkoatletyki, i z kajakarstwa, i z kolarstwa.

Wracając do moich obecnych przygotowań: wczoraj już luźniej - 56 km w tempie 26,6 km/godz. Przyjemna wieczorna przejażdżka.
Dzisiaj roweru tyle co do pracy i z powrotem. Poza tym dzień sprzętowy. Zmienię opony w Focusie. Wystartuję na nowych, ale trzeba je z tydzień przetestować, żeby niespodzianek nie było. Zapasowe dętki też muszę napompować i sprawdzić ich szczelność, bo dawno ich nie wyjmowałem z sakwy.


Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6706
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Zapasowe dętki też muszę napompować i sprawdzić ich szczelność, bo dawno ich nie wyjmowałem z sakwy.
Ja bym zainwestował tutaj w nowe, chyba każda dętka jaką woziłem długo w sakwie szybko puszczała po założeniu.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum