To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Ja się na tym kompletnie nie znam, jestem mało techniczny, ale wątek mi się bardzo podoba. Lubię jak ludzie pełni wiary kombinują jakby tu odkryć za 10 zł cudowny sposób na problemy z niedoborem energii na wyjazdach.
Ja w codziennym użytku stosuję właśnie takie rozwiązanie. To samo urządzenie służy do ładowania ogniw i jako źródło energii - czyli de facto jest to taki "powerbank", ale z możliwością wymiany akumulatora.
Samowystarczalność jest utopijna. Pojedziesz na wyprawę to zobaczysz jak wszystko wygląda w praktyce. Podładowanie telefonu może być dobrym pretekstem do nawiązania kontaktu z lokalną ludnością W teorii możesz się uniezależnić, a w rzeczywistości samowystarczalny nigdy nie będziesz, zawsze może Ci się zepsuć prądnica, urwać kabelek itp.Powerbank ma o tyle sens, że ze względu na większą pojemność możesz ładować proporcjonalnie większą wartością natężenia prądu - szybciej. Mój telefon w miarę intensywnie używany (pisałem maile i czytałem wiadomości gdy miałem dostęp do wifi) rozładował się po około tygodniu (bateria 1500 mAh). W Twoim wypadku powinno starczyć na minimum dwa tygodnie, to rzeczywiście mało? Czas (zdrowego) ładowania do pełna to dwie godziny.Tani układ do ładowania ma sens, bo jest tani i można się pobawić przy budowie. Wywalanie grubej kasy żeby być niezależnym energetycznie na wyprawie po Europie nie ma sensu.