więc Martwa kwitowanie tego, ze przykro czytać o strachu o własny tyłek - mi nie przykro.
Po tragedii na Evereście przestał się wspinać, wszedł jeszcze tylko na Annapurnę, z wyprawą z okazji tysiąclecia Gdańska. W 1990 r. ożenił się, dwa lata później urodził mu się syn. Firma budowlana Andrzeja nieźle prosperowała. To było dobre 20 lat.– Nie wspinał się, bo mu zabroniłam. Nie znosiłam tego, po Evereście znienawidziłam góry. Zawsze czułam, że coś złego może się zdarzyć. Powiedziałam mu: jeśli pójdziesz w góry, wystawię ci walizki! – wspomina Agnieszka Marciniak. Powoli zaczął jednak wracać w Tatry. Ze starymi kolegami, rekreacyjnie.
Cytat: bob71 w 30 Lip 2014, 13:23Cóż, nie jestem podróżnikiem przez duże P. Ale co roku wyruszam na ok. 2 tygodnie na małe "wyprawki". 2 tygodnie do roku to nie jest podróżowanie, tylko zwykły urlop, który z życiem rodzinnym wielce nie koliduje. A rozmowa dotyczy podróżowania, które jest dla nas sposobem na życie i absorbuje w stopniu o wiele większym.
Cóż, nie jestem podróżnikiem przez duże P. Ale co roku wyruszam na ok. 2 tygodnie na małe "wyprawki".
Cytat: magfa w 30 Lip 2014, 12:53więc Martwa kwitowanie tego, ze przykro czytać o strachu o własny tyłek - mi nie przykro.Noł, chodziło mi o to, że przykro czytać o zwykłym strachu o własny tyłek jako o wielkim wyborze drogi życiowej, gdzie nie ma w dodatku opcji pośrednich, bo jest tylko albo kariera medialnego podróżnika, ktory aktualnie jest na topie (nic do tego nie mam i tu ironii nie ma - podróże które są pracą i komercją - dlaczego nie) albo POŚWIĘCENIE. Dla mnie w tym wywiadzie są dyrdymały. Tych nieszczęśliwych dzieci jeszcze nie ma, zona jeszcze nie odeszła, a pan na razie jeszcze nie jest wielkim odkrywcą ani wyczynowcem (zresztą chyba wcale nie aspiruje ani z siebie takiego nie robi jak nasz niesłychany MG;)) - tylko sprawnym organizatorem, podróżnikiem, który dobrze sprzedaje swoją pasję i ma na koncie głośne, pozytywne akcje ekologiczne. Jest ładny, młody i pewnie całkiem sympatyczny. Nad czym tu się pochylać z troską i współczuciem?
nie należy wiązać się z himalaistami, bo oni muszą, prędzej czy później, zabić się w górach – powtarza swoją znaną w środowisku górskim maksymę Lwow. – To tylko kwestia czasu i wytrwałości w dążeniu do celu”.