Do bazy dojechaliśmy jak zwykle z Jackiem. Wieczorem krótkie pogaduchy i spać.
Rano skonsumowałem pół przygotowanej w domu piersi kurczaka. Drugą połowę spakowałem do plecaka wraz z czterema batonikami i bułką. To był eksperyment bo miałem już dość zapychania się batonami. Postanowiłem urozmaicić dietę Ustawiłem jeszcze w ostatniej chwili licznik.
Przed startem krótki rzut oka na mapę (może zbyt krótki) i wybór trasy.
Ruszam w małej grupce i po kilku minutach jestem na
PK4 – zakręt rowu
Swoją drogą to punkty zarówno nazywane jak i umiejscowione były na całej trasie bez większego polotu…
Na punkcie kolejka do odbicia karty. Nie lubię tłoku. Mam nadzieję że nie za jakiś czas się rozrzedzi.
Do trójki podjeżdżam od południowego wschodu (większość robi to od północy). Zostawiam rower przy innych rowerach na drodze i podbijam biegusiem
PK3 – mulda
Z punktu wracam drogą którą nań dotarłem i na skrzyżowaniu pojawiam się przed większością zawodników którzy podbili go przede mną. Stamtąd szybki przelot w grupie do
PK2 – skraj lasu
Na punkcie znów dużo ludzi, choć już mniej niż na poprzednich (uff). Odjeżdżam w małej grupce która po kilkuset metrach zaczyna się rwać. Jedni wyprzedzają mnie, inni zostają z tyłu. W Wierzenicy wjeżdżam na asfalt do Wierzonki. Przed Wierzonką doganiam dwójkę zawodników a mnie wyprzedza trójka Koniec końców przy zjeździe z asfaltu „trójka” staje i zastanawia się jak jechać a ja bez zastanowienia zjeżdżam w bok i skręcam tuż za stawem w prawo. Po kilkuset metrach skręcam w przecinkę a towarzysząca mi dwójka, nie wiem dlaczego, jedzie dalej. Wpadam na punkt przed całą piątką ale za stadem dziesięciu jeleni które musiałem przepuścić żeby mnie nie staranowały Podbijam
PK20 - na ścieżce
Po mnie podbija cała piątka i dziewczyny z Lipki. Odjeżdżam kierując się wprost na piętnastkę bardzo wygodną twardą leśną drogą. Skręcam w przecinkę w stronę jeziora, omijam leśników którzy właśnie ścinali sosenki i podbijam
PK15 –
Wróciwszy na drogę spotykam całą resztę i jadę tą samą drogą którą tu przybyłem do Wierzenicy. Po drodze zastanawiam się co miał na celu Organizator, robiąc punkty z tak banalnym dojazdem. I orientuję się że to przecież sprint na orientację jest!! Z tak długim limitem czasu (15 godzin/150km) i tak łatwymi punktami, nie ma bata żeby ktoś(nie mówiąc o czołówce) miał większy problem ze zdobyciem kompletu bez jakiejś poważnej awarii. Więc chodzi o to „kto pierwszy”.. Na odprawie jasno powiedział że brak jednego punktu to 4 godziny kary. No nic. Przez pola lecę do Kicikicikicina a stamtąd żółtym szlakiem który jest zaznaczony na mapie jak po sznurku do
PK1 – zakręt suchego rowu
Zostawiam rower przy drodze i idę wzdłuż rowu szukając zakrętu. Znajduję, podbijam i żałuję że nie podjechałem wzdłuż rowu rowerem. Z jedynki kilka zakrętów, skrzyżowań w pięknym lesie (wszystko oznaczone szlakiem) i szybciutko po dokładnym odmierzeniu i przeanalizowaniu ukształtowania terenu ruszam pieszo tam gdzie teren się obniża czyli do
PK 11 – obniżenie
Nie wiem po co było powiększenie na mapie tego punktu. Zauważyłem to dopiero jak przekładałem mapę na kolejnym punkcie. Z jedenastki znów szlakiem czerwonym, żółtym, niebieskim (do wyboru do koloru) przez las bez piachów, jedynie z małymi hopkami. Na odpowiednią przecinkę trafiam bez pudła (zapomniałem powiedzieć że po raz pierwszy licznik tak fajnie, precyzyjnie pokazywał mi odległości) jednak mam wątpliwości co do sposobu oznakowania punktu numer
8 - mulda
Sędzia wyraźnie mówił że punkty oznakowane będą tylko i wyłącznie lampionami z logo imprezy i żebyśmy nie sugerowali się innymi bo wiele imprez tu jest raz na jakiś czas rozgrywanych. A tu lampion stojący , bez logo, jak tysiąc innych. Chciałem zadzwonić do organizatora i zapytać czy tak ma być bo punktu byłem pewien ale na chęciach się skończyło, bo niestety na mapie nie odnalazłem żadnego numeru telefonu. Podbijam, spotykam dwóch zawodników szukających zgubionych okularów. Robię sobie krótką przerwę na przeanalizowanie i ułożenie mapy i dalszej trasy. Dalej znów szlakiem (najkrótszą drogą) do
PK12 – skrzyżowanie dróg
Podbijam i wracam paręset metrów żeby skręcić za chwilę na północ w przecinkę. Docieram do drogi i już nie tak szybko ale w dobrym nastroju spotykam się z zielonym szlakiem. Stamtąd po kilku skrętach i zakrętach łapię
PK19 – koniec rowu
Rów – nie rów ale punkt jest. Całkiem fajnie się do niego podjeżdżało bo przynajmniej trzeba było trochę pomyśleć. Odbijam kartę, odjeżdżając zjadam dwa batoniki, znów przekładam mapę i w drogę. Kieruję się w stronę Zielonki i po drodze zastanawiam się czy najpierw piątka czy siódemka..Stawiam na piątkę. Na głównej drodze jeszcze w lesie trafiam na TRZY ŻUKI i ich właścicieli. Zarówno Żuki jak i właściciele w stanie spoczynku (odpoczynku). Jeden Żuk zwrócił moją uwagę terenowymi oponami(MT) i delikatnym liftem. Jeden właściciel (już mniejszą uwagę) sikaniem za drugim Żukiem
Dojeżdżam do Zielonki gdzie okazuje się że nie mam wody w butelce w koszyku. Proszę gospodarza o napełnienie, ten po kilku minutach przynosi moją butelkę pełną wody ale stwierdza w niej przeciek. Już teraz wiem dlaczego tak szybko mi jej zabrakło. Znajduję na stercie śmieci jakąś pustą butelkę po żywcu i proszę o ponowne napełnienie Straciłem na tą operację dobrych parę minut. Z Zielonki wyjeżdżam czerwonym szlakiem z którego po chwili odbijam i znajduję się w okolicy
PK5 – zakręt rowu
W okolicach punktu spotykam dwójkę rowerzystów. Razem odnajdujemy punkt po kilku minutach. To był jedyny punkt którego szukałem. Rowu nie widziałem, zakrętu tym bardziej. Gdyby nie z daleka widoczny lampion to pewnie spędził bym tam więcej czasu. Podbiliśmy, chłopaki pojechali w swoją stronę, ja w swoją. Na skrzyżowaniu za punktem trochę się zamotałem i straciłem parę minut. Przed Głęboczkiem postanowiłem zrobić sobie dłuższą (10 minut) przerwę żeby ogarnąć mapę i zjeść marsa. Potem stromy podjazd brukiem i bez historii jestem na
PK7 – skrzyżowanie dróg
Stamtąd najkrótszą drogą docieram do Głębocka skąd czeka mnie dość długi przelot do Sławy Wielkopolskiej. Przed samą sławą wyprzedzają mnie Trolle ale na punkt docieramy równocześnie. Źle przeczytałem opis ale po minucie cała nasza trójka podbija karty na
PK16 – skrzyżowanie drogi z rzeką.Pod mostem
Ruszamy razem. Na pierwszym skrzyżowaniu Panowie skręcają a ja jadę prosto. Dojeżdżając na
PK17 – skrzyżowanie drogi i strumienia
Spotykam ich jak odbijają karty. Byli szybsi a myślałem że mój wariant będzie wygodniejszy. Na punkcie spotykam jeszcze Darka(chyba) i ewakuuję się stamtąd miedzą. Trolli spotykam jeszcze na skrzyżowaniu, nawet doganiam ich jak zastanawiają się nad mapą ale ruszają. Ruszam za Nimi ale już ich nie doganiam. Do Budziszewic dość szybki (jak na moje możliwości)przelot fajnym asfaltem i na prostej alei w lesie przed PK18 robię sobie przerwę na zjedzenie drugiej połówki kurczaka Za słony. Zjadam tylko połowę z połówki z bułką i się zbieram bo przemknął mi skądś znajomy kolega. Doganiam Go, chwilę jedziemy razem ale Kolega skręca za wcześnie i spotykamy się dopiero po tym jak ja już wracam z osiemnastki a On na nią dopiero jedzie. Osiemnastkę czyli
PK18 – skrzyżowanie dróg ( a jakże by inaczej)
Podbijam i jadę szybko przez Nieszawkę , Nieszawę, Białęzyn do Kątów skąd na
PK10 – (pewnie znów skrzyżowanie dróg)
Z dziesiątki jadę przez pola do krajówki którą przecinam i przez Murowaną Goślinę na południe do Bolechowa. Jadę północną stroną jeziora, przed samym punktem trochę podprowadzam. Wolno bo wolno ale kolejny punkt jest mój.
PK13 – skrzyżowanie dróg
Wracam tą samą drogą do skrzyżowania, trochę na północ i muszę przenieść rower przez tory żeby znaleźć się w Promnicach. Osiedlową drogą (tarka) dojeżdżam w okolice stawów. Jestem pewien że skręcam za wcześnie więc szukam stawu po lewej. Jest. Trochę krzaków i jestem przy odpowiednim stawie.. Spotykam tam kolegę który biedak musi jeszcze 6 punktów zaliczyć ( a jest ).Podbijam
PK6 – brzeg stawu- wschodnia strona
No i jadę na południe po czternastkę. Tą samą drogą ale tym razem już nie po tarce tylko po chodniku Wygodniej. Przekraczam Wartę w Biedrusku i w Radojewie zjeżdżam za daleko więc jestem zmuszony wziąć dziewiątkę od zachodu i szlakiem rowerowym wzdłuż rzeki dotrzeć do miasta. To był błąd który kosztował mnie najwięcej czasu.
Podsumowując:
6 nowych gmin
149 kilometrów (wg licznika 156)
Komplet punktów
Średnia prędkość 17,9
Czas od startu do mety 10h trzydzieści kilka minut.
Zanim Turysta nie będzie tak miły i nie nałoży mojej trasy na mapę to trasa taka:
http://http://ridewithgps.com/trips/4303493