Kot domaga się dokumentacji co robiłem w weekend, więc macie
To była nowość. Po raz pierwszy wziąłem udział w imprezie na własne konto – bez Marzeny.
Niewątpliwa szansa zobaczyć co naprawdę jestem wart. Nie aż tak wiele niestety.
Dojazd do Bornego Sulinowa koleją, z ostatniej stacji przed Szczecinkiem – Turowem, na miejsce przewidziałem skrótem przez las. Pierwsze zaskoczenie: leśna droga dość kręta, z licznymi zielonkawymi bajorami rozlewającymi się na całą szerokość drogi. Widać nawierzchnia lekko gliniasta, a opady były spore. Spodziewałem się piachów na wrzosowiskach, a tu niespodzianka. Pierwszy kontakt ze zwierzyną, sarna z dużym jeleniem.
Na mapniku czarno-biały wydruk mapy 1:50.000, pełen komfort – wszystko się zgadza, choć już widać że drogi pożarowe są ulepszone i niekoniecznie zgadzają się głównością dróg na mapie. Doświadczony licznymi imprezami jadę zawsze zgodnie z mapą, a nie główniejszą drogą. W samym mieście (wiem to już z wizji na SV) na głównej ulicy zakaz dla rowerów i jednokierunkowe DDR-y po bokach. Docieram przed 19-tą, organizatorzy jeszcze się rozkładają więc jadę na zakupy do Biedronki. Znajduję nowe całkiem smaczne piwo butelkowane, ale okazuje się że w bazie jest kategoryczny zakaz spożywania, o czym dowiaduję się nieco po fakcie. Możne to skutkować usunięciem z bazy i wykluczeniem z imprezy! Groźnie.
Ranek wita słońcem, jest około 10 stopni, ale decyduję się na długie spodnie. Około południa nieco się grzeję, ale wieczorem jestem zadowolony.
PK 6
Już wlot w pierwszą dokładnie odmierzoną przecinkę jest porażką, dość podrzędna, rozmywa się w lesie. Wracam na szosę i szukam kolejnej, jest nieco za daleko ale ubita i są liczne ślady. Z punktu już wracają Turyści – to pierwsze spotkanie. Punkt nieoczywisty, ale są ludzie.
PK 13
Punkt prosty. Wybieram go jako drugi, by dolot na kolejny był główniejszą drogą. Niby-asfalt niestety nie bardzo przyspiesza jazdę.
PK 17
Lokalizację kojarzę z wczorajszego dojazdu, a kilometr przed punktem już wracają z niego Turyści. Mina mi nieco rzednie, bo muszą cisnąć lepiej ode mnie. Potem ze śladu wyjdzie że na 17-tke jechali jako drugi punkt.
PK 20 (narożnik płotu) niezaliczony
Czesanie w okolicy punktu nic nie daje, bo liczne sekcje są ogrodzone i nie znajduję właściwego narożnika, kilka osób też krąży. Pierwszy raz spotykam gościa na przełajówce Surly z lemondką.
PK 2
Natychmiast po przerwaniu szukania wszystkie drogi się zgadzają
Na dolocie wyprzedza mnie Surly – znalazł właściwy narożnik płotu. Punkt 2 chyba nie do końca dokładnie umiejscowiony, szukamy z Surlym. Znajduje się na moje oko 100-150 m od teoretycznej lokalizacji. Przed punktem spotykam Kamilę z koleżanką – dziewczyny też tasują się ze mną.
PK 19 (złamane drzewo)
Nie zauważam że środek kółka to aż 2 mm przesunięcia od drogi i zaczynam czesanie za wcześnie. Bartłomiej „Budowniczy” Bober przywołuje mnie do siebie i zwraca uwagę żeby perforator odłożyć tak żeby nie był widoczny z drogi
PK 23
Dojazd nieco zarośnięta drogą spod której wystają kamienie.
PK 18
Ścieżka leśna niby oczywista, ale po wylocie z lasu widzę tablicę Okonek i nieco głupieję. Sprawdzam kompas, wyrzuciło mnie ponad kilometr wcześniej niż myślałem.
Opis dosyć szczegółowy, ale trafiam chyba na inną bramę. Zgodnie z wytycznymi - wzdłuż ogrodzenia trafiam na właściwą, potem znowu wzdłuż ogrodzenia i jestem już pod elektrownią wodną.
PK 16 (brzoza przy suchym bajorku) nieznaleziony
Przelot do 16-tki wybieram szosami przez Okonek od zachodu. Wprawdzie widać dogodny dojazd w okolice punktu krajówką od wschodu, ale trzeba wyjechać poza mapę, a dojazd poza mapą jest terenowy. Turyści wybierają tą wersję.
Od zachodniej strony już 500 m przed punktem zaczyna się zaburzanie mapy przez nową drogę pożarową, a drogi z mapy giną. Punktu szukają Rude Koty oraz turyści, na chwilę dołączam do nich, ale odłączam i postanawiam się ponownie namierzyć od znanego punktu; nic to nie daje, a tylko gubię towarzystwo. Rezygnuję, przedzierając się polem przez zaoraną drogę, spotykam Kamilę a potem Surlego.
PK15 (zapora na Gwdzie)
Dolot nieco dziką leśną przecinką ale twardo tnę zgodnie z kierunkiem.
PK14
Przez chwilę rozważam dojazd asfaltami, ale odstrasza mnie odcinek połączonych dróg 11 i 22. Zamiast tego jadę znanym mi zielonym szlakiem TTR-N, który wiem że wiedzie dokładnie na punkt. I bliżej i ładniej. Pamiętam odcinek z korzeniami i piachem, ale szczęśliwie jest bliżej Okonka, a bliżej Jastrowia są wygodne równe dukty. W zasadzie prędkość jak na asfalcie. Spod zawalonego mostu wracają Rude Koty.
PK11
Dojazdu 11+22 nie daje się uniknąć od Jastrowia, ale nie jest długi. W mieście widzi mnie Michał. Co dziwne: z grupą, a ja przecież jadę sam. Za Jastrowiem wyprzedzam Stanków, ale co z tego – tutaj szybkość to tylko połowa sukcesu.
PK22 (drzewo na brzegu oczka wodnego)
Oczko zarośnięte i dodatkowo całe je okrążam przez krzaki, bo zacząłem tuż obok punktu.
PK10 (kładka wędkarska)
Wyjazd z opuszczonej osady po płytach betonowych – coś ważnego tam musiało być kiedyś. Po zakończeniu płyt krótki odcinek z sypnym piachem, w zasadzie jedynym na trasie.
Przelot robię szosowy, podobnie jak turyści, choć szosa w połowie gładka, w połowie dziury.
Na punkcie spotykam gościa który okrążył oczko wodne i żadnej kładki nie widział. Po dokładnym ustaleniu z której strony jeziora winna być, okazuje się że nie ma co wypatrywać elementów nad powierzchnią wody, bo kładka jest ale zapadnięta i przypomina dwie zwalone kłody ginące w trzcinie.
PK9 (silos atomowy)
Robi się szarówka. Przed Sypniewem spotykam na długiej szutrowej prostej dwóch myśliwych (pełne wyposażenie, strzelba, lornetka) idą po lewej i prawej stronie drogi jakby czesali las. Myślę - w tej okolicy punktów już nie będzie, a polowanie zacznie się pewnie po zmroku. Mam ich za sobą, a tu 100m przede mną wychodzi na drogę wielki metrowy dzik. Zatrzymuje się, patrzy w moją stronę. Myśli przelatują szybko, jak nie ustąpi to zaraz po klamkach. Druga – żeby tylko tych z tyłu nie świerzbiały palce ma spuście. Szczęściem dzik czmycha i jadę dalej.
Punkt znam z wcześniejszych wakacji, choć umiejscowienie na szczycie nasypu bunkra lekko zaskakuje.
PK8 (Pozostałości mostu, wschodni brzeg)
Robi się ciemno, wygodna droga odbijająca pod kątem kusi ale twardo jadę prosto i trafiam na punkt. Perforator dość perfidnie wisi za krawędzią kładki.
PK5 (Grupa 5-ciu olsz czarnych, w środku) niezaliczony
Od Nadarzyc zaczyna się nocna porażka, dwa nieznalezione punkty i dodatkowych kilkadziesiąt kilometrów.
Staję nieco wcześniej, ale to nie ten zjazd, w odmierzonej odległości zjazdu nie ma. Wracam i czeszę w ciemności nad brzegiem rzeczki mocząc nieco buty, wydaje się że jestem blisko, ale po fakcie - byłem daleko.
PK21 (Były plac apelowy, pd-wsch kraniec)
Zaczynają się bezsensowne przeloty: powrót do Nadarzyc, do Kłomina, powrót do Nadarzyc. Wariant rozpatrzyłem tylko do Kłomina i okazało się po dalszym pomyślunku, że trzeba się cofnąć. W samym opuszczonym mieście (?) plątanina dróżek jest nieco myląca i wylatuję na miejsce magazynowania gruzu, które wiedziałem że jest już na skraju Kłomina. Po wjechaniu między opuszczone bloki pojawia się asfalt i dawne skojarzenie z wojska, w takich miejscach są właśnie place apelowe. Faktycznie bez pudła.
PK12 (Schody do wody, wschodni brzeg)
Odbicie z asfaltu minimalnie za wcześnie, ale nie sądzę żeby coś innego było i faktycznie. Atrakcyjny dojazd dróżką z licznymi dużymi garbami, gdzie każdy dołek podświetlony silną lampką wygląda jak kałuża.
PK 3
Za dwunastką mój wariant rozminął się z Turystą. Ze Starowic do Jeziornej nieco szukam ścieżki, ale wychodzący pieszy potwierdza że idzie od zachodu. Jedyny punkt trywialny, drzewo obok śmietnika przy drodze.
PK24 (skraj polany) niezaliczony
Za punktem jadę niby dokładnie w kierunku i ku memu zdziwieniu wylatuję w Ostrorogu. Dodatkowe kilometry. Poznaję miejscowość i powykręcane drzewa przy drodze, kiedyś tu byłem. Na punkt prowadzi wygodna pożarówka, ale w oznaczonym miejscy polany brak. Czesanie nic nie daje, a jest już po 23. Dodatkowo płoszę dzika, nic dziwnego – nieznaleziona polana była podobno cała zryta, z wysypanymi ziemniakami. Włażenie nocą do stołówki dla dzików - to sport nieco ekstremalny.
PK1 (wschodni skraj mostu)
Pętla byłą ustawiona żeby zaliczyć jeszcze PK7, ale po pierwsze nie wiem gdzie dokładnie wyrzuciła mnie pożarówka, bo oczywiście po drodze skręcała, a po drugie spóźnienie opłacałoby się tylko przy bezbłędnym trafieniu. Może w dzień. Odpuszczam drugi punkt (wcześniej świadomie odpuściłem też punkt za poligonem). Wprawdzie punkt jest na wschodnim skraju mostu, ale od zachodu jest dojazd. Dochodzi północ, podnoszą się mgły, a tutaj trzeba kilka metrów nad rzeką iść albo środkiem po omszałych podkładach albo przy poręczy po kilkucentymetrowym kątowniku. Trzymam się kurczowo poręczy i przesuwam ostrożnie stopy opierające się jedynie połową buta na kątowniku. Podbijam, wracam tą samą drogą i szpula do mety. 8 km czasówki kończę 2 minuty przed limitem czasu jako ostatnia niespóźniona osoba.
Mój rekordowy w MTBO dystans 230 km (!), tyle co Daniel Śmieja z kompletem punktów, dwa punkty pominięte, cztery nie znalezione. Zawiodła psychika, bo na punktach nie byłem wystarczająco zdeterminowany, nie ścigając się w żadnych klasyfikacjach po prostu odpuszczałem i jechałem na następny. Faktem jest, że nie bardzo nadaję się do czesania lasu z uwagi na uszkodzoną kostkę.