Wspomnienie wakacyjnej weekendowej wycieczki po Sudetach Środkowych.
Zdjęcia z wycieczki tutaj A mapa trasy tutaj Początek w Międzylesiu na stacji kolejowej, potem w górę do granicy nad Dziką Orlicę. Na turystyczne przejście graniczne w Niemojowie. Potem raz z górki raz pod górkę, ale więcej pod górkę na obiad do urokliwego miasteczka Rokytnice v Orlickych Horach, w którym bywaliśmy już z buta z plecakami i zawsze nam się chciało wrócić tam na rowerach. W restauracji na rynku serwują bardzo dobre lane (!) czyli toczene piwo bezalkoholowe w sam raz dla rowerzystów. Zapomniałam niestety nazwy, ale na pewno nie był to popularny Primator nealko, który wg mnie nie jest tak dobry.
Potem na trasie były jeszcze inne ładne miasteczka: Nove Mesto nad Metują, na rynek którego mocno trzeba się wspiąć, Upice, które też mają fajny rynek ale całkowicie wyludniony, co przypomina bardziej polskie małe miasteczka niż czeskie no i piękny Trutnov pod Karkonoszami.
Chodząc wcześniej wielokrotnie po Czechach z plecakiem po górach, jakoś nie zauważyłam, że tam są tak rzadko sklepy. Może dlatego, że zawsze się miało jakiś zapas żarcia właśnie dlatego, że do sklepu na piechotę daleko. A no rowerze co rusz się jest w kolejnej wiosce, a u nas z wyjątkiem niektórych regionów ze sklepami na wioskach problemu nie ma. No w każdym razie zakupienie pieczywa okazało się wcale nie takie proste. Dobrze, że tam mają dużo obiektów gastronomicznych.
Powrót do Polski przez turystyczne przejście Petrokovice-Okrzeszyn w stronę Chełmska Śląskiego z pięknymi widokami dookoła. W Chełmsku słynnym z domów tkaczy też przydałby się jakiś bar
Większość trasy przebyta asfaltem, ale były też spore odcinki gruntowe - najdłuższy przyjemnym szlakiem wzdłuż Upy z odbiciem w las po górkach do Upic.
Spaliśmy na kwaterze w Zdobnicach oraz na kempingu tuż za Upicami.