Siemka,
Zajęło mi ponad tydzień aby uporać się z wszelkimi zaległościami w różnych sferach życia, spowodowanymi przez przygotowania i jazdę w BBT
W końcu mam czas poczytać forum i relacje (chłopaków z randonneurs przeczytałem już dzisiaj w pracy;) oraz dodać coś od siebie.
Wczoraj przejrzałem gpx z maratonu i poczyniłem kilka notatek, żeby móc wrócić za 2 lata.
Krótka relacja i refleksje poniżej
BBT2014 w 3 etapach:Świnoujście - BydgoszczJedziemy z Hipkami i Góralem - jazda rewelacyjna, dobre tempo równe zmiany.
Reżim na postojach daje zysk czasowy , jednak doceniłem to po fakcie a nie w czasie maratonu
Przed Piłą zaczęło uchodzić mi powietrze z tyłu. Dopompowałem i dociągnąłem do Bydgoszczy, gdzie postanowiłem wymienić dętką i usunąć mały kolec z opony. Prawie mi się udało
Hipki i Góral pojechali w międzyczasie i już ich nie dogoniłem...
Bydgoszcz - Ostrowiec ŚwZ Bydgoszczy ruszam sam i jakoś mi się jedzie. Wyprzedzam Powolny Peleton, po czym gasnę na chwilę a ten sam peleton mnie dochodzi tuż przed PK Toruń. Deprymujące.
Do Sochaczewa jadę ze wspomnianym peletonem, jednak nie pamiętam imion, numerów (ot taka moja uroda). Noc, tempo spokojne, okresowe zamulenie leczymy na Orlenie (tradycyjna drzemka pod stojakiem z płynem do spryskiwaczy dobrze mi robi)
Włocławek, Gąbin, Żyrardów - bardzo sympatyczne punkty, spędzamy tam po około 30 minut (wiem, wiem...)
Z tej grupowej jazdy nad ranem robi się bardziej wycieczka krajoznawcza niż maraton, więc od Sochaczewa jadę sam.
W Białobrzegach spotykam Transatlantyka i kręcimy razem przez Iłżę do Ostrowca.
Kimam w motelu a o 22:00 ruszamy dalej razem.
Ostrowiec - Ustrzyki GPo godzinie zatrzymuję się by ubrać bluzę
- Marek, jedź zaraz Cię dogonię - mówię
Ruszam ubrany i słyszę sssssyk.
Przód, szkło, widać rozcięcie. Łatka na dętkę i podklejenie opony, po 15 minutach jadę dalej. Dogonie go
Za chwilę kolejny kapeć z tyłu - ta szpilka z Bydgoszczy co ją niby wyciągnąłem
Zmiana dętki i opony i ruszam dalej. Za chwilę znowu stop żeby jeszcze raz ułożyć oponę na obręczy... Klnę jak szewc i nie pod nosem.
W międzyczasie spotkałem Memorka i lecimy razem na Nową Dębę. Dalej już sam przez Rzeszów do Brzozowa. Z Brzozowa wyjeżdżamy z Atlochowskim. Do Sanoka jakoś leci jednak Największe Zamulenie Wyścigu dopada mnie w Lesku i zostaję z tyłu.
Tu gdzieś objawia mi się Rafał Majka, który mówi w wywiadzie "
(...) wiem, że jak mnie boli to ich też boli (...)". Jako prawdziwy Polak dostaję kopa wiedząc, że inni mają tak samo źle
Świadomość, że być może mają gorzej, dodaje skrzydeł. Przez PK w Ustrzykach przelatuję szybko i ruszam na ostatnie podjazdy, bo robi się ciekawie
Na szczycie przed Lutowiskami fotka i jazda na metę. Naprawdę te ostatnie 50 km mi się podobało
Wnioski:
- nie odpuszczać dobrej grupy (kapeć w Bydgoszczy)
- lepiej jechać powoli samemu niż powoli w grupie (Powolny Peleton)
- w sumie na kapcie straciłem w tym maratonie około 2 godzin - trzeba by pomyśleć nad jakimś mleczkiem czy coś tam...
- pilnować czasów na PK
- nie czułem się na mecie bardzo zmęczony co by znaczyło że nie dałem z siebie wszystkiego
Na koniec "big senkju" dla:- Hipków za rewelacyjną wspólną jazdę na pierwszych 300km
- Góralowi Nizinnemu za wspólną jazdę do BYD
- Transatlantyka za radomski odcinek i wspólny start z Ostrowca
- wszystkich, których po drodze spotkałem i jechaliśmy razem...