Cytat: Wilk w 2 Wrz 2014, 17:19Jak można się było kłaść na parugodzinny sen w Iłży licząc że ostatnie górskie 300km pokona się w 24h, skoro pierwsze 700km zajęło mu aż 41h?Ja do Iłzy dojechałem godzinę przed nim, zajęło mi to w sumie 39 godzin. Też się na długo położyłem spać, z tą różnicą, że w wygodnym łóżku i po 6 ruszyłem w drogę. W sytuacji gdy po 11 byłem już w Nowej Dębie i zostało do mety tylko 200 km i 20 godzin czasu to sytuacja była już bardzo komfortowa.
Jak można się było kłaść na parugodzinny sen w Iłży licząc że ostatnie górskie 300km pokona się w 24h, skoro pierwsze 700km zajęło mu aż 41h?
Cytat: Kot w 2 Wrz 2014, 19:34Serdecznie mu współczuję walki z sennością i fatalną kontuzją pod koniec trasy.Subiektywnie współczuć można, ale oceniając obiektywnie - to jest klasyczne wymięknięcie. Facet spał naprawdę dużo w stosunku do innych uczestników, więc jeśli po tym dalej musiał walczyć z sennością - to sorry Gregory - ale na takie zawody się nie bardzo nadaje, tu trzeba mieć odporność na brak snu. A i z taką kontuzją da się dużo dłużej jechać, Marecki na MRDP miał to samo i ponad 500km z tym przejechał zanim się wycofał, a z usztywnieniem karku ludzie połowę RAAM-u z tym przejeżdżali. Wycofanie Mareckiego było w pełni zrozumiałe - on miał 1500km do mety, ale wycofać się z tym 100km do mety - to jest klasyczne mięczactwo, nie z takimi problemami ludzie dojeżdżali Spotkałem go na mecie - i jakoś nie było widać, żeby wielkie problemy z ruszaniem głową miał, ta kontuzja to IMO ładnie brzmiący powód do wytłumaczenia porażki, bo i tak w limicie by nie dojechał.Nie ma się co oszukiwać - to są zawody dla twardzieli i jak się człowiek nie umie wziąć w garść - to tak się to kończy. Ja też po takich awariach jakie miałem mogłem się spokojnie wycofać, ale jednak walczyłem do końca, mordowałem się na obręczy, mordowałem bez światła, wyszedłem bez snu z domu, nie oglądając się na ciepłe łóżko, by powrócić na ponad 500km w zimnie i deszczu.
Serdecznie mu współczuję walki z sennością i fatalną kontuzją pod koniec trasy.
A współczucia nie potrzebuję. Chyba tylko z powodu nieosiągnięcia celu. Ale w sumie też niekoniecznie - za dwa lata na pewno będę próbował jeszcze raz i zrobię wszystko żeby wtedy się udało niezależnie od tego czy ktoś uważa mnie za mięczaka czy nie.
A na tegorocznej trasie były i poważniejsze wypadki, jeden zawodnik złamał kość biodrową, inny zasłabł na zjeździe.
Bo tak naprawdę przegrałeś ten maraton właśnie na postojach, tempo jazdy miałeś zupełnie wystarczające na ukończenie trasy, ale przez brak dyscypliny na postojach i bardzo kiepską organizację odpoczynków - straciłeś mnóstwo czasu.[...]Nie od dziś wiadomo, że najskuteczniej uczymy się na własnych błędach - Ty popełniłeś ich sporo, pewnie jakbyś startował dziś - to byś wyścig ukończył. Dlatego ważne żeby się nie zniechęcać i dalej próbować, bo wymiękanie - to jest też nieodłączna cecha takich imprez, ale porażki też hartują i wiele uczą, dają nam dużo doświadczenia. [...]Tak więc uszy do góry - w 2016 będziesz wiedział jakich błędów unikać i Twoje szanse na ukończenie trasy znacznie wzrosną.
...maraton rowerowy na 1000km już z zasady nie jest ani rozsądny, ani bezpieczny, ani dobry dla zdrowia. A przejechanie trasy niemal zawsze trzeba okupić kontuzjami takimi czy innymi oraz nieodłącznym bólem.
Są ludzie, którzy najchętniej spędzają czas odpoczywając przed telewizorem lub przy grillu. Są też tacy, którzy lubią się katować wbrew rozsądkowi. Najwyraźniej różnej maści maratończycy należą do tej drugiej grupy.
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Jadąc w środku nocy samotnie przez lasy między Bydgoszczą o Toruniem zastanawiałem się co ja tutaj robię
Święte słowa. Jadąc w środku nocy samotnie przez lasy między Bydgoszczą o Toruniem zastanawiałem się co ja tutaj robię i czy w następnej edycji BBT będę startował. Dzisiaj kombinuję jak zagospodarować najbliższe dwa lata tak, aby jak najszybciej przejechać trasę przy piątej już mojej próbie.Są ludzie, którzy najchętniej spędzają czas odpoczywając przed telewizorem lub przy grillu. Są też tacy, którzy lubią się katować wbrew rozsądkowi. Najwyraźniej różnej maści maratończycy należą do tej drugiej grupy.
Przy czym Ci drudzy dla niepoznaki na co dzień niczym się nie wyróżniają od tych pierwszych To taka moja refleksja po BBTour. W opinii ogólnej sportowcy to te pojawiające się w mediach gwiazdy, które nie osiągając sukcesów wożą się super samochodami, ubierają się u kreatorów mody, ciągle zmieniają fryzury, ciągle obracają się w towarzystwie nowych panienek. Na mecie BBTouru tak sobie z boku popatrzyłem po ludziach - tu siedzi facet koło pięćdziesiątki w zwykłych dżinsach i flanelce, tam inny z niemodnym w powszechnej opinii wąsem pod nosem. Na dobrą sprawę, to pomijając szczupłe sylwetki niczym ci ludzie na zewnątrz nie różnią się od moich sąsiadów, których widuję na co dzień. A potem się okazuje, że to jednak wybitne dusze, które wielokrotnie kończą BBTour, osiągają fantastyczne wyniki. To też motywuje, bo skoro tacy zwykli goście mogą, to jest to też w zasięgu możliwości innych
Jak dla mnie start w BBT pozwolił na przewartościowanie wielu rzeczy, przestawiły mi się priorytety, do pewnych kwestii nabrałem dystansu. Z ukończenia tego maratonu czerpię niesamoiwtą siłę.Trochę to jak w filmie drogi, gdzie bohater na końcu filmu jest kimś innym niż był na początku podróży.
Cytat: Wilk w 5 Wrz 2014, 19:01...maraton rowerowy na 1000km już z zasady nie jest ani rozsądny, ani bezpieczny, ani dobry dla zdrowia. A przejechanie trasy niemal zawsze trzeba okupić kontuzjami takimi czy innymi oraz nieodłącznym bólem.Święte słowa. Jadąc w środku nocy samotnie przez lasy między Bydgoszczą o Toruniem zastanawiałem się co ja tutaj robię /.../
/.../ zastanawiałem się co ja tutaj robię /.../