Autor Wątek: Boskie Włochy!  (Przeczytany 1787 razy)

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 13:44 »
Stół wigilijny udekorowaliśmy w tym roku wielkimi szyszkami, pomalowanymi na złoto. Przywieźliśmy je z jednego z nadadriatyckich kampingów, które odwiedziliśmy podczas naszej trzeciej rodzinnej wyprawy rowerowej za granicę, w sierpniu tego roku. Ten wyjazd był dla nas bardzo ważny, po raz pierwszy bowiem nasza 9-letnia córka Marysia jechała sama, na swoim własnym rowerze. Tej okoliczności podporządkowaliśmy trasę tak, aby była jak najbardziej atrakcyjna turystycznie, aby była szansa na kąpiel w morzu, zwiedzenie miejsc historycznych, smakowanie prawdziwej włoskiej kuchni. Próbowaliśmy ominąć drogi główne, niestetyy jednak, nie zawsze nam się to udawało. Po tej wyprawie jesteśmy bogatsi o przykre doświadczenia jazdy poboczem ruchliwych dróg, z samochodami zmiatajacymi nam piasek w oczy. Uciekaliśmy kiedy tylko się dało, odcinki ruchliwe nigdy nie były dłuższe niż 5 km, mimo to bardzo dawały po nerwach. Korzystaliśmy z map zakupionych na miejscu, na których wynajdywaliśmy cienkie nitki, co pozwoiło nam rozkoszować sie również jazdą po offroadach, groblach, przez małe miasteczka na szczytach wzgórz, przez gaje oliwne, szlakami pielgrzymkowymi.
Logistykę przygotowań mieliśmy w tym roku o tyle utrudnioną, że do Włoch lecieliśmy z dwóch róznych krajów. Ja miałam ze sobą dwa kartony z 3 rowerami i sprzętem biwakowym oraz Marysię. Arek leciał na lekko i czekał na nas uśmiechnięty na lotnisku w Treviso, kiedy obładowane tobołami, sakwami, pchając w pocie czoła wózek z kartonami wysiadłyśmy wieczorem z samolotu. Nieciekawą przygodę przeżyłam na lotnisku we Wrocławiu, kieyd wezwano mnie imiennie i bardzo naglącym tonem do sprawdzenia bagażu. Celnik zrobił mi wykład o zakazie przewożenia butli gazowych (!!!), po czym kiedy otworzyłam sakwę, okazało się, że mówimy o garnku, w dodatku jeszcze osmalonym i oblepionym jakąś starą trawą po obozie harcerskim. Ot, niedoskonała technika przeswietlania bagażu, celnik nie poczuł się do odpowiedzialności za moje nerwy i nawet nie przeprosił. Ale co tam.
Arek wylądował w Treviso rano i trochę sobie pospacerował po miasteczku, wieczorem mógł nam więc zdradzić wszystkie sekrety włoskiej kuchni, historii, stylu, języka :) Wynajęliśmy pokój w skromnym hoteliku naprzeciwko lotniska, co miało między innymi ten plus, że z płyty do drzwi hotelowych wieźliśmy bagaze na wózku lotniskowym, bez konieczności taszczenia ich. Noc spędziliśmy na rozmowach przy otwartym oknie, z widokiem na mikroskopijny terminal oraz na skłądaniu rowerów. Ku własnemu przerażeniu odkryliśmy, że komuś "po drodze" (wiemy gdzie, ale to już zbyt skomplikowane, aby opisywać...) spodobał się nasz namiot. Wiedzieliśmy w związku z tym, że będziemy musieli odwiedzić jakiś sklep outdoorowy, czego nie mieliśmy w planach. Niestety, złodziej oprócz namiotu zabrał również nowy zestaw "Light my fire" naszej córki, za co niech sie smaży w czerwonym kotle  :-[.
Z Treviso bocznymi drogami, z przystankiem na kawę i lody w przypadkowo mijanym miasteczku, dojechaliśmy do Wenecji. Był 15 sierpnia i - podobnie jak w Polsce - dzień wolny od pracy. Cudem udało nam się znależć niewielki bar z napojami. Wenecja przywitała nas milionem much, jakaś szarańcza po prostu, na moście wiodacym na wyspę. Ucieczki nie było, droga przez mękę. Marysia cały czas płakała, bo nie dość, że muchy właziły w oczy, pod koszulki, do uszu, to jeszcze tuż przed mostem Marysia nadziała się na jakiś wystający znikąd drut, który rozorał jej kolano. Kiedy Arek chciał opatrzyć ranę, zdezynfekowac i nakleić plaster, muchy wykorzystywały moment bezruchu i atakowały w zmasowanym szyku. Trzeba było jechać. Ponad 4 km mostu ciągnęły się w nieskończoność i kiedy w końcu zobaczyliśmy najbardziej atrakcyjna część Wenecji, nie chciało nam się nic, tylko usiąść i odpocząć. Posliliśmy się włoskimi lazaniami, pizzą, lodami i kawą i dopiero wówczas bylismy gotowi na zwiedzanie. Po Wenecji nie można jeździć rowerami, dlatego zaparkowaliśmy je z całym bagażem w jednym z płatnym miejsc, na których można zostawic motocykle i poszliśmy 'na miasto". Zafundowaliśmy sobie wycieczkę gondolą, przeszliśmy malowniczymi uliczkami do Placu Świetego Marka, a kiedy zobaczyliśmy zachód słońca, postanowiliśmy wracać i szukać noclegu. Wenecja nas zachwyciła. Piękne miejsce.
Nie mieliśmy namiotu, dlatego trochę poplątaliśmy sie po Mestre w poszukiwaniu jakichś cywilizowanych noclegów, a koło 1 w nocy dotarliśmy do kampingu Rialto, na którym wcześniej sobie przezornie zarezerwowaliśmy miejsce. Nasz domek był bardzo wygodny, gotowy na rodzinkę, która miałaby ochote zostac tam kilka dni. My jednak rano wyruszyliśmy dalej, wypoczęci i wykąpani. Pierwsza część trasy miała być bardzo turystyczna. Odwiedziliśmy więc miejscowość Chioggia, potem Lido di Pomposi, popluskaliśmy się w Adriatyku, a także w basenach, bo włoskie pola kampingowe w tych rejonach to nie tylko miejsce pod namiot czy przyczepę. Na miejscu można skorzystać z pola golfowego, iść do kina, restauracji, pizzerii, skorzystać z prywatnej plaży. Ceny raczej koszmarne, dlatego postanowiliśmy ich nie pamiętać ;) Po opuszczeniu najgorętszych rejonów turystycznych, wjechalismy w deltę rzeki Po, oazę ciszy i spokoju. Pełno ptactwa, całkowity brak samochodów, pola kukurydzy. Jedynym minusem tego etapu był fakt, że jechało się jak na patelni, drzewa rosną tam rzadko i nie dają rowerzyście cienia. Pogodę mieliśmy cudowną, gorąco, ale jednocześnie cały czas owiewała nas nadmorska bryza, przez co nie traciliśmy oddechu,  a jazda była prawdziwą przyjemnością. Ten odcinek, z Treviso, mniej wiecej wzdłuż wybrzeża, aż do Ravenny to płaska droga. Dało to Marysi szansę rozkręcenia się i  trochę przygotowało do drugiego etapu, bardziej górzystej Umbrii.  Z Ravenny do Ankony, a potem Asyżu, przejechaliśmy pociągiem. Taki był plan od samego poczatku, bo w tym roku urlop Arka był niestety krótszy niż w ubiegłych latach, a trzeba było go podzielić uczciwie między obozowanie z harcerzami a rowery. Stacja w Asyżu połozona jest u stóp stromej góry, na której zbudowano miasto - dla nas najpiękniejsze miejsce, jakie odwiedziliśmy we Włoszech. Architektura, wąskie uliczki bezlitośnie pnące się pod górę, place, bazyliki świętego Franciszka i Klary, prawdziwe relikwie, grób świetego, a także spotkania z Franciszkanami - to był nasz punkt kulminacyjny wyjazdu. Do Asyżu przybyliśmy o 6 rano, po całej nocy spędzonej w pociagach z przesiadkami (3 godziny spałam z córką na podłodze dworcowej w Ankonie i nigdy nie zpaomnimy uczucia, kiedy człowiek zasypia, a tu nagle pociag wjeżdża mu w środek głowy... Arek w tym czasie integrował sie z jakimś włoskiem sakwiarzem, który oprócz sprzętu biwakowgo wiózł ze sobą parasolkę. Ponad 20 lat doświadczenia sakwiarskiego i taka zwykła parasolka w sakwie, bo przecież może padać :D). Podjazd do centrum Asyżu jest nie lada wyzwaniem. Tradycyjnie w takich wypadkach - Arek wjechał, my systemem mieszanym dotarłyśmy w końcu do szczytu wzgórza. Wynajęliśmy pokój w jednym z hotelików, wciśniętych między inne domki i cały dzień poświęciliśmy na zwiedzanie miasta i podziwianie krajobrazów Umbrii, które z murów Asyżu są naprawdę imponujące. Nastęþnego dnia wjechaliśmy w sam środek Umbrii. Trafiło nam się kilka mocnych podjazdów (drogi na skróty) oraz łagodniejszych wzniesień (drogi główne). Przejeżdzaliśmy przez gaje oliwne i winnice, pola słonecznikowe i z kukurydzą. Zaliczyliśmy niewzykle przyjemny nocleg na gospodarza oraz zupełnie przypadkowo odkryliśmy przepiękne miasteczko Montecchio. Marco Polo została Marysia, której pusty brzuch kazał skręcić w drogę wiodącą stromo w górę. Protestowałam, bo wolałam jechać głodna, niż wspinac się z rowerem w boczne drogi, jednak Arek z Marysia koniecznie chcieli odwiedzić sklep. Tym sposobem trafiliśmy do niezwykłego miejsca. Montecchio to miasteczko maleńkie, o waskich uliczkach, jak ze starych filmów. Na uliczkach, przez które ledwo przecisną się dwie osoby, siedzą ludzie na krzesłach, wystawionych z domu, czytają gazety, piją parujące kawy i pozdrawiaja nas jak starych znajomych.
(Ależ się tęskni do takich momentów po wakacjach, kiedy za oknem szaro i buro :(( )
Naszą rodzinną wyprawę zakończylismy w Rzymie, gdzie odwiedziliśmy to co "must see": Koloseum, Watykan, Fontannę di Trevi. Polecamy przy okazji hotel Aquarium, blisko wszystkich najważniejszych atrakcji turystycznych, z przyjazną obsługą (częściowo polską) i niewygórowanymi jak na Rzym cenami.

W sumie na rowerze zrobiliśmy prawie 600 km, co uważamy za bardzo dobry wynik. Do tego trochę pociągiem i samolotem z Polski oraz Irlandii do Włoch, a potem z Rzymu do Dublina. Wspaniały czas spędzony rodzinnie, masa przygód, o których najlepiej opowiada się przy winie i pizzy, no i oczywiście chęć na więcej. Już mamy pewne plany na 2014, ale nic nie mogę powiedziec, bo klątwa góry Liwocz to nieustające fatum, z którym nie zamierzam igrać...

Nasza galeria:

https://picasaweb.google.com/110987438138746856764/BoskieWOchy?authuser=0&authkey=Gv1sRgCLa-xZuC-56G4AE&feat=directlink

A trasę zrobię w najbliższym czasie. Nie zapisujemy naszych przejazdów GPS-em dlatego będę musiała sobie porysować na jakiejś stronce.
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Mężczyzna butcher1959

  • Wiadomości: 9
  • Miasto: Biskupiec / Grudusk
  • Na forum od: 05.07.2013
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 17:33 »
Fajne fotki, fajna rodzinka, Marysia-gwiazda.,Sum. piękna senatorska broda. Wesołych i zdrowych Świąt... ;D

Offline m+k

  • Wiadomości: 847
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 06.09.2011
    • www.wyprawyrowerowe.zgora.pl
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 17:40 »
Miły prezent taka galeria na Święta. Dzięki niej choć na chwilę można cofnąć się w czasie do letniego słońca i klimatu wyprawy. Fajna wakacyjna galeria. Zaskoczyła mnie ta chmara owadów, która Was tak napadła na moście przed Wenecją. Podobną sytuację mieliśmy w Norwegii podczas dojazdu na parking Preikestolen. Wiem co przeszliście - masakra. A co do tego sakwiarza z parasolką, to widzę, że Marysia też zaszalała (zauważyłam na kilku fotkach, piękną koronkową białą parasolkę podczas jazdy gondolą);). Pozdrawiamy serdecznie.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19870
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Boskie Włochy!
« 20 Lut 2017, 12:04 »
Wiadomość usunięta.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 21:08 »
Sum. piękna senatorska broda
Zgolił :(

m+k, nie mam pojęcia o co chodziło z tymi muszkami. Kiedy wracaliśmy wieczorem do Mestre było już ciemno i trochę chłodniej, rój zdecydowanie się przerzedził i można było wytrzymać. A parasolka była ruchomą częścią wyposażenia gondoli, choć rzeczywiście bardzo się Marysi podobała :)

Wilku, dojechaliśmy tylko do stacji Narni Amelia. W samym Rzymie też pierwszy dzień głównie chodziliśmy pieszo, podążając za radami znajomych, ze po pierwsze strasznie tam kradną (obok Koloseum rzeczywiście nie było gdzie bezpiecznie zostawić sprzętu, nie mówiąc o Watykanie, gdzie trzeba byc desperatem aby próbować wjechać jednośladem), a po drugie kierowcy to wariaci. W drugi dzień, który był też porą odlotu, popedałowaliśmy sobie po mieście i mamy np fajne, pamiatkowe zdjęcie sakwiarskie z fontanną di Trevi.
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Kobieta suchyy

  • trolololo
  • Wiadomości: 1479
  • Miasto: Amsterdam
  • Na forum od: 24.07.2006
    • www
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 21:19 »
nie mówiąc o Watykanie, gdzie trzeba byc desperatem aby próbować wjechać jednośladem

No masz, nie wiedziałem, to wjechałem  :P



Prawdziwa desperacja to zwiedzanie samej Wenecji z sakwami, nie polecam:

Offline Kobieta Kot

  • Wiadomości: 804
  • Miasto: Blisko Poznania
  • Na forum od: 29.08.2013
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 21:28 »
Miło przenieść się w wakacyjne klimaty. Ja w tych rejonach kręciłam się z sakwami w zeszłym roku. Udało Wam się wejść do Bazyliki Santa Maria degli Angeli? My dotarliśmy tam wieczorem i niestety było już zamknięte. W galerii zakradł się drobny błąd - na fotce nr 164 jest Bazylika św. Klary.
Ég hjóla oftast nær í vinnua.
www.kot.bikestats.pl

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 21:37 »
Suchy, dla nas Watykan to nie tylko zewnętrzny dziedziniec. W środku bazyliki spędziliśmy kilka godzin i to było dla nas sedno sprawy. A tam nie pojeździsz na rowerze, no chyba, że ktoś koniecznie chce udowodnić, że zrobi to czego nikomu się nie udało ;) My takiej potrzeby akurat w tym miejscu nie odczuwaliśmy.
Co do Wenecji to bardzo podobnie, jak w Watykanie. Ani przez chwilę nie przeszło nam przez myśl, aby wsadzić trzy załadowane po brzegi rowery do gondoli, a taką przyjemność postanwoiliśmy sobie zafundować jeszcze zanim wylądowaliśmy we Włoszech. Miejscowi powiedzieli nam poza tym, że nie wolno. Posłuchaliśmy, bo jazda z kumplami rówieśnikami a wyjazd z dzieckiem to zupełnie inne sprawy, inna chęć szarpania się (lub nie) z miejscowymi zwyczajami czy obowiązującym prawem.
Przed wyjazdem szukałam jakiejś relacji z Włoch na forum, ale nie pamiętam Twoich zdjęć. W Wenecji miałeś większe luzy na placu, my ledwo przeciskaliśmy się między turystami  :-[

Kot, nie, nie weszliśmy do tej Bazyliki, choć dla Franciszkanizmu ma wielkie znaczenie. Skracał nam się coraz bardziej czas i musieliśmy część rzeczy odpuścić. Błąd poprawiłam, dzięki (blond moment).
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

rdklstr

  • Gość
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 21:49 »
Suchy, dla nas Watykan to nie tylko zewnętrzny dziedziniec.

Patrząc kątem Zaliczgmine ver. państwa to już wystarcza :D No, ale po prawdzie, bez wejścia do środka budowli, to ciężko mówić o jakimkolwiek poznaniu tego miejsca ;) My w czasie swojej podróży rankiem odwiedziliśmy muzeum, a wieczorem, tuż przed zamknięciem - katedrę (chcieliśmy zaraz po muzeum, ale były potworne kolejki, a przed zamknięciem był spokój i można było wchodzić normalnie)

Co do Wenecji stwierdziłem, że próbując tachać rowery po mostach, stracilibyśmy mnóstwo czasu, a i tak potwornie nas to miasto wymęczyło.
« Ostatnia zmiana: 25 Gru 2013, 21:54 rdklstr »

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 21:55 »
Patrząc kątem Zaliczgmine ver. państwa to już wystarcza

My w czasie pierwszej wyprawy pojechaliśmy z Arkiem na Białoruś i Ukrainę. Zaliczylismy dwa pańśtwa.  W kolejnym roku postanowiliśmy utrzymać liczbę mnogą i zrobiliśmy Rumunię, a potem w planie były Węgry, ale w rumuńskim mieście Deva wsiedliśmy w pociąg do Budapesztu. W stolicy Węgier objechaliśmy dworzec dokoła, żeby sobie państwo zaliczyć. Oczywiście, w tym roku jednoznacznie: Włochy i Watykan :D
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Kobieta suchyy

  • trolololo
  • Wiadomości: 1479
  • Miasto: Amsterdam
  • Na forum od: 24.07.2006
    • www
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 23:12 »
@hindiana
Ja byłem tylko w bazylice, nawet nie wiedziałem, że można "głębiej" zwiedzać Watykan. A jeśli bym wiedział i chciał zwiedzać to też nie pchałbym się tam z rowerem ;-)

Co do Wenecji to zdecydowanie nie był dobry pomysł, cały dzień męki i w nagrodę odciski na koniec. Tak tylko pokazałem, jako ciekawostkę. Byłem dwa lata później w Wenecji drugi raz rowerem z innym kolegą i zostawiliśmy rowery w przechowalni bagażu ;-)

Offline Mężczyzna RODDOS

  • Odwiedzone miejscowości: 15 441
  • Wiadomości: 701
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 25.02.2013
Odp: Boskie Włochy!
« 25 Gru 2013, 23:35 »
Piękny rodzinny wyjazd. Zdjęcia super!



Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Boskie Włochy!
« 26 Gru 2013, 09:47 »
Jak ja atakowałem Wenecję to nie było tylu owadów;D Piękne Włochy zaczynają się bardziej na południe - trzeba tam kiedyś znów polecieć! Koniecznie!
« Ostatnia zmiana: 26 Gru 2013, 10:01 Księgowy »
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19870
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Boskie Włochy!
« 20 Lut 2017, 12:04 »
Wiadomość usunięta.

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Boskie Włochy!
« 26 Gru 2013, 16:03 »
Ano tak to już jest, że na wyjeździe rowerowym z wielu rejonów czy atrakcji turystycznych trzeba zrezygnować. Niestety, Arek nie ma luksusu wakacji nauczycielskich i tak łatamy co się da z jego urlopem. Mimo to uważam, że Umbria jest przepiękna, sielska, rozłożysta, oferująca piękne, panoramiczne widoki. Zachód słońca nad gajem oliwnym... to się długo pamięta.
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Tagi: włochy 
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum