Ja jestem w drugiej grupie, jak kogoś to w jakikolwiek sposób ustawi to mogę oddać swoje miejsce. Zależy mi na przejechaniu 450 i zmieszczeniu się w limicie. Grupa nie ma dla mnie znaczenia.
Jakieś 5km przed metą dołącza się do nas jakiś gość z poza maratonu (tzn jadący jedynie 150km, które miało wystartować lada chwila). Kręci się trochę z tyłu i z boku. Regulamin jasno mówi, że nie można jechać za ‚zającem’ co było zresztą podkreślane dodatkowo na odprawie technicznej.Do mety 2km, na liczniku >40km/h. Wyprzedza mnie w tym momencie Stanisław G. a wraz z nim ‚zając’, któremu po chwili S.G. siada na koło. Oj, tak to się nie będziemy bawić. Cisnę ile wlezie, ale za późno wystartowałem i bez zająca ciężko dogonić. Tak czy inaczej skracam coraz bardziej dystans a w głowie mi buzują zającowe nerwy.Już w samym Radlinie wpadam na skrzyżowanie 200m przed metą wymuszając chamsko pierwszeństwo. ‚Zając’ został z tyłu, a S.G. finiszuje samotnie jadąc 50m przede mną. Oj, będzie awantura o tego zająca…
A tutaj nie była to żadna zorganizowana pomoc, nie był to zorganizowany zając (bo o tym była mowa na odprawie) - tylko przypadkowy kolarz na trasie.
Dziwię Ci się Wax, że nie zrobiłeś awantury.
I tak samo za ciężarówkami też się zdarza ludziom pojechać, a swego czasu Waxmund na BBTourze zrobił to pod Piłą na oczach całej naszej grupki, choć tam regulamin tego jasno zakazywał.
Za to koleś który wygrał 150, zapierniczał przez Godów z dobre 50km/h- 70km/h za PICUPEM - tylko smignoł obok mnie, na punkcie w Tworkowie problemu nie wiedzieli... a dobrze wiedzieli że na punkt podjechał razem z kierowcą. Czyste frajestwo!
choć tam regulamin tego jasno zakazywał.