Pewnie, że często wiąże się to z tłumami wycieczek czy plastikowym jarmarkiem pamiątek, ale tak nie zobaczyć Koloseum czy Wieży Eiffle'a?
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Co tu takiego trudnego do zrozumienia? Zabytki można sobie zobaczyc w albumie, na pocztówkach itp a mnie interesuje życie wkoło i przyroda
Ja nie wyobrażam sobie abym wybrał się rowerem na wyprawę do Włoch i zwiedzał Rzym, odwiedzał wspomniane Koloseum. Miałbym poczucie straconego czasu. Wolałbym pojechać np w Dolomity.
Odwiedzając Włochy nie wyobrażam sobie żeby nie podjechać pod Koloseum będąc w Rzymie.Forum jest o podróżach rowerowych, a nie wyścigach. Okoliczności przyrody, uwielbiam ! ale one oprawą tego co dany Kraj prezentuje. Są tacy którzy rowerowe wyprawy traktują na zasadzie "wyżej, dalej, mocniej" i szanuję to, ale niejednokrotni zbaczałem z drogi żeby zobaczyć coś czego nie miałem w planach "zwiedzać" i do dziś wspominam te miejsca.
Nie kumam dlaczego jednak znowu jakiś tam sposób podróżowania ma być lepszy (krajobrazy + zabytki lepsze niż krajobrazy bez zabytków + coś tam innego)
Źle się czuję na rowerze w dużym, obcym mieście, źle się czuję w tłumie, wśród turystów i sprzedawców gadżetów, źle się czuję w upale [czyli norma w Rzymie w okresie letnim]. Jakby to wszystko złożyć do kupy -> mam jechać zobaczyć to cholerne Koloseum, pomimo że będą towarzyszyć mi same negatywne emocje? Sorry, po co? Dlatego, że wypada? Na tej zasadzie przeleciałem [bez roweru] przez Wenecję, sensu to nie miało żadnego.
Paryż nawet bym tak przeleciał.
Co do negatywnych emocji, to uważam, że nie ma sensu ich eliminować. Pewnie, że lepiej jest zdobywać same pozytywy, ale w podróży trzeba się spodziewać wszystkiego:) i nie ma co narzekać.