Autor Wątek: Norwegia 2013 przejazd - z Bodø w dół, Szwecja - zjazd.  (Przeczytany 3933 razy)

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Norwegia 2013 przejazd - z Bodø w dół, Szwecja - zjazd.

Pomysł wydawał się być prosty:  W pięć dni kręcę 2.500 km, szóstego odpoczywam, siódmego zaś  na podrozerowerowe.info inicjuję przewrót. Do Sztabu z automatu wchodzą użytkownicy Rohloffa, wegetarianie i kilka dziewczyn. Regulamin zmieniamy tak dalece, iż za wyzywanie od‚niewierzących’ należą się długie godziny prac społecznych w miejscowym Automobilklubie.

Plan nie wypalił. Zamysł przewrotu już w kilka dni po powrocie skończył się dotkliwą przewrotką (‚niewykorzystane możliwości/niezrealizowane zamierzenia obracają się przeciw nam’).

Ponieważ innego planu nie było, nie pozostało mi nic innego, jak tylko jechać, sypiać i jadać. Ponieważ się przemieszczałem, posiadam obywatelstwo RP, - również i ten projekt jak najbardziej był pielgrzymką - w tym konkretnym przypadku formatu i stopnia trudności noweli tv ‚Barwy szczęścia’. Słusznie zakładałem, iż węże mnie nie oblazą, rozbójnicy nie napadną. Było zarówno bezpiecznie, czysto, jak i ładnie. Słowo ‚challange’ byłoby nadużyciem. Krótko mówiąc - powód do wstydu plus dwa rozczarowania.

Pierwsze to Trollstigen, Drabina Trolli. Jadąc od północy, wprawdzie się wspinałem, jednak było to śmiesznie łatwe i żałośnie krótkie. W wieczór poprzedzający ‚atak’ czyniłem przygotowania w postaci zakupu zapasów jedzenia, regulowałem oddech, ogniskowałem się na ‚wyzwaniu’. Przykładem bokserów, w aptece chciałem nabyć coś do powąchania dla celu podniesienia stanu koncentracji (zupełnie nic -prócz nazwy- o Drabinie Trolli nie wiedziałem). Wszystko niepotrzebnie! Zanim się dobrze zaczęło, już było po (właściwie ‚nie doszedłem’). Specjalnie tam nie warto. Należy zauważyć, iż znak, informujący o występowaniu trolli na odcinku tych kilku kilometrów, ustawiony jest tylko z jednej strony, tj. tej kierunku podjazdu. Robiąc se fotkę zjeżdżając do niego z górki, dopuszczamy się pewnej manipulacji.

Kolejnym rozczarowaniem było Rallarvegen. I tym razem podjeżdżałem. Początek zygzaków po szutrze odebrałem jako zapowiedź ciekawego wyzwania. Wjechawszy na pierwszą stację (Myrdal) i trochę dalej, pojąłem, iż to już koniec. I tym razem szczęśliwie jechałem z dobrej strony, tj. cały czas pod górkę. Przez dwa dni osób takich widziałem ledwie kilka (w stosunku do setek przemierzających ten szlak od strony przeciwnej). W żadną stronę specjalnie nie warto.

Droga Orłów i okolice miasteczka Stryn -dla mnie- były najciekawszym etapem trasy (trud+urokliwość).


Informacje ogólne dot. przebiegu trasy:  Wiedziałem, że z Bodø w dół zachodnim wybrzeżem. Nie posiadałem informacji ani o ilości promów, godzinach ich odpływu, dokładnej trasie mego przejazdu. Chciałem zjechać, zmierzyć się z Trollstigen, Rallarvegen i Drogą Orłów. Z żonką najpierw miałem się spotkać w Sztokholmie, potem gdzieś w Karlskronie, Ystad ...  wyszło Sassnitz.


Napotkani w drodze:
1) rodzina z Poczdamu - pani zagadała mnie rano, trochę pogadaliśmy, zrobiło się sympatycznie; poprzedniego, późnego wieczora silnie rozglądałem się za przydrożnym noclegiem; pojawił się znak 10% przez 3 km; potem był długi tunel, potem jeszcze z 2,5 godziny pod górę i silny wiatr; dętka byłem już na dole, więc kiedy już w końcu wjechałem na sam szczyt, - tam prawie mnie do morza zwiało; przykucnięty wyfilowałem trochę miejsca za skałą, osłaniającą przed kąśliwymi porywami wiatru; chwilkę tam posiedziałem, aby wysondować, czy mnie z namiotem nie zwieje (kilka metrów dalej była przepaść i najświętsze morze); rano zagadała mnie pani z Poczdamu

2) uczennica (Norweżka) z Bindal /<- ed. błędna nazwa/ Kommune - za wynagrodzenie łapała turystów oczekujących na prom, zachęcając do częstszego korzystania z usług gastronomicznych i zwiedzania muzeów; chce zostać pisarką; nie wyobraża sobie życia w miejscu innym od swej kommune; po tym, jak ustaliliśmy, iż oboje nie cieszymy się na widok wieloryba, łososia lub renifera na talerzu, szybko zgodziliśmy się również i co do tego, iż atrakcyjność Norwegii nie leży w zbiorach muzealnych lecz przyrodzie - na północ jedzie się po coś zgoła innego; zrobiła mi zdjęcie, więc ja jej


3) norwescy kierowcy - kiedy dojeżdżałem, boleli nad tym, iż w Norwegii prawie już nie ma produkcji; swymi ciężarówkami zazwyczaj wożą drewniane, prefabrykowane elementy przyszłych domów; w Norwegii przyrost drewna jest wolniejszy, niż w Szwecji; jakościowo lepsze pozyskuje się z drzew rosnących wolniej, - tak więc norweskie drewno na domy, szwedzkie na tarasy, meble ogrodowe;  siedzieliśmy więc na ławkach i przy stole z drewna szwedzkiego, zostałem poczęstowany kawą!, szczerze się strapili, gdy odmówiłem przyjęcia norweskiej tuszonki jako wkładki do zupy - ‚musisz mieć siły - droga przecież ciężka’; turyści -ogólnie- nie są im potrzebni, zwłaszcza ci w kemperach (szczególnie Niemcy); wszystko przywożą ze sobą, zostawiają tylko ‚shit i waste’; ja - to co innego: na rowerku, codziennie muszę się zaopatrywać, w ten sposób rzeczywiście nurzam się w przyrodzie; mam jednak uważać na ‚buffalo’ - jak zobaczę, natychmiast mam spierniczać; lepiej dla mnie, abym omijał główne drogi; renifery obserwowane powyżej Bodø zostały tam przewiezione; tych ‚naturalnych’ jest tak mało, iż pewnie ich nie zobaczę; w Norwegii sytuacja ma być taka, iż cały czas trzeba zapieprzać, aby móc opłacić rachunki - oni też już muszą jechać


4) nadwołżańskie wiełosipedki do Norwegii przyleciały na coś dwa tygodnie; rowerowały już ‚prawie wszędzie’, w ‚Polszy toże’; czekaliśmy na prom; zachowywały dystans; pani na pierwszym planie była jakby szefową - ‚Putin - kanieszno xaroszyj’, pani z prawej miała bumażkę z rozpiską trasy, również kartę płatniczą; kiedy pojawił się sprzedawca biletów, podeszła do niego, panie i siebie palcem wskazując, policzyła ‚odin, dwa, tri, czietyrie’, przekazując ją dodała ‚pażałusta’, potem ‚spasiba’; wszystkie cztery szybciutko oglądały wydruk rachunku; właściwie ‚zrzedły im miny’; na statku jako prawie jedyne cały czas przesiedziały na górnym pokładzie okutane karimatami -chłonęły; po dopłynięciu pożyczyliśmy sobie ‚szcziaśliwa’


5) Norweg z 2 paczkami kawy w dłoni - ‚my, Norwedzy, nawet znaki stawiamy w sposób raczej powściągliwy’; ‚ale te znaki przecież nie dla Was, lecz dla turystów’ ‚ale po co nam to?! - kiedyś był tu spokój, szkoła, dzieci; teraz została jedna rodzina, która próbuje żyć z turystów, wynajmując pokoje, quady, jednak zupełnie im to nie wychodzi; pięknie? - taki nasz kraj, my nie znamy inaczej’; podczas innej wymiany zdań, zarówno Norweg, jak i Szwed, którzy osobno mnie byli zagadnęli, używali zwrotów ‚u was w Europie’; nie wypowiadali jednak przy tym opinii, aby Polska była pełnoprawnym członkiem UE, przynależała do kulturowego kręgu krajów tworzących Europę, lecz właśnie, iż oni - Norwegowie, Szwedzi - w niej (na szczęście)właściwie nie są - oddziela ich morze, odróżnia klimat, położenie geograficzne, stan umysłu, poziom życia; o Europie - zaniepokojeni sytuacją w niej - mówili tak, jak Amerykanie o Meksyku lub Nikaragui 


6) Flamand - 31 lat w Norwegii; przyjechał za żoną (rozwiedli się); najpierw był rolnikiem, jednak zbankrutował, potem łapał się wszystkiego, m.in. prowadził hostele w Odessie i Tbilisi; później miał wylew czy udar - ledwie go odratowali; od tego czasu ma trudność z utrzymaniem równowagi; otrzymuje 1/2 części najniższego świadczenia Norwega; dorabia latając do Szwecji (przystanek autobusu ma kilkaset metrów od ‚domu’, lotnisko - dwadzieścia minut dalej), z której szmugluje tytoń i alkohol; pomieszkuje jakby w domku/szopie u jakby hipisa organizującego raftingi, który quadem dowozi go do stolika (na zdjęciu), ustawionego tuż przy sklepie jakby GS (sieć ‚Joker’), przy którym przesiaduje do czasu, kiedy hipis go odbierze; bardzo sympatyczny, pozytywny człowiek, cieszy się każdym dniem (i piwem)


7) Sunnyboy - strasznie się spieszyłem z zakończeniem podróży (żona miała 6 dni urlopu, wliczając czas dojazdu), chciałem więc jak najszybciej dociągnąć do Trelleborg/SE; wobec stałej rozbudowy infrastruktury drogowej, oddawanych jest coraz więcej tuneli, skutkiem czego likwidowane są połączenia promowe; kilka razy już tak miałem; tym razem było podobnie, choć znacznie gorzej: miał być prom, - był zakaz dla pieszych i rowerów; kombinowałem, szukając innych dróg; sympatyczny Norweg dowiedział się -dzwoniąc na informację-, iż realną szansę przebicia się rowerem na drugi brzeg (kilka km tunelu) mam ok. 90 km niżej, tą samą drogą najpierw muszę więc wracać, potem w dół; trzy dni z Aśką mieliśmy spędzić w Berlinie, jeśli miałbym wracać, zostałyby dwa; po raz kolejny zamknąłem oczy, zignorowałem wszystkie zakazy, dojechałem do tunelu i - się przeraziłem ‚ja-cię-nie-pierniczę-nie-dam-rady’ - przez myśl mi przeszło; zdesperowany, bojowo zacząłem machać ręką; zatrzymał się Sunnyboy; na drugą stronę jednak jakby nie chciał mnie zabrać, podnosząc, iż rower z sakwami nie zmieści się w VW Caddy, nie uszkadzając go przy tym; w trzy sekundy wszystko było w środku, sam siedziałem już zapięty - jak zdesperowany pies przed długo oczekiwanym spacerem; w drodze było już lepiej - wjeżdżając do tunelu, wjeżdżałem do nieba (plan miałem taki, aby z przeskoczeniem na drugi brzeg czekać do 2-giej w nocy, jednak obawiałem się, iż zgarnie mnie policja, nałoży mandat) -  najpierw ostro w dół, później ostrzej i dłużej pod górę, strasznie duży, strasznie szybki ruch, jezdnia (chyba) bez pasa awaryjnego; jego brat w Slovensko studiuje medycynę; na dowód głębokiej integracji kulturowej, cały czas powtarzał ‚dobre dobre’; po drugiej stronie wysadził mnie w dziwnie odległym miejscu; dziwił się rowerzystom przyjeżdżającym do Norwegii; sam rowerowe wakacje spędzał w Danii lub Niemczech - tak również w kontekście bezpieczeństwa na drogach, jak i nieprzejezdności tuneli


7,5) Wołodia - wypatrzyłem go prawie nocą; s(z)prychy rozwaliły mu felgę, uszkodziły dętkę; szkodę próbował naprawiać narzędziami, jakie 60 lat temu w Sojuzie wozili ze sobą czołgiści; Wołodia powiedział, że jest Łotyszem; zapytałem go ‚jaki z Ciebie Łotysz, skoro na imię masz ‚Wołodia’’ - odrzekł, iż ojciec z Kazachstanu, matka z Ukrainy (lub odwrotnie), u nich takich Łotyszy jest ‚mnogo’; promem przeprawił się do Sztokholmu, Szwecję przejechał w poprzek, zajechał do Norwegii, teraz myśli wracać; w komórce miał zapisaną sieć dróg; wielka pompka nie działała; pomocy jednak nie potrzebował - wskazując na CPN uśmiechnął się tajemniczo, z namaszczeniem wyjął mosiężną przejściówkę pod kompresor


9) dziewczyna z Bośni-Hercegowiny na kolarce - trochę mnie podprowadziła w okolicach Göteborga, na odległych przedmieściach którego od pięciu lat mieszka; od czasu pobytu w Szwecji ‚szczęśliwa jest jak nigdy przedtem’; kilkakrotnie mówiła mi ‚jaki masz wolny rower’


Uwagi ogólne:
Zwraca uwagę niezainteresowanie, niekompetencja punktów tourist information w kontekście pytań rowerujących. W moim przypadku, kilkakrotne zapytania o rowerową przejezdność nawet najbliższych tuneli, położonych na obszarze danej gminy, za każdym razem pozostawały bez trafnej lub zupełnie żadnej odpowiedzi - nikt nie był mi w stanie udzielić informacji o możliwości przejazdu bez konieczności łamania prawa. Przez kilka z nich przejechałem pomimo zakazu. Wspomnienia -wobec natężenia ruchu, stopnia nachylenia podjazdu i długości tuneli- mam czysto traumatyczne. Rowerująca Norweżka opowiadała mi o sytuacji, w przypadku której na rowerzystę wkurzony (lub o los jego w tunelu zatroskany) Norweg poinformował policję. Ta dojazd do tunelu z obu stron miała zablokować dla ruchu do czasu, kiedy rowerowy turysta tunel bezpiecznie opuścił. Później miał zostać zabrany na posterunek, przesłuchany w charakterze podejrzanego, obciążony kosztami akcji, finansowo ukarany. Właśnie ta informacja powstrzymała mnie przed próbą przedarcia się przez dwa tunele o łącznej długości ledwie kilku kilometrów (jednak na bardzo licznie uczęszczanej trasie). Żeby osiągnąć drugi brzeg, następnego dnia dwoma promami płynąłem od samego rana do chyba piętnastej lub później. Bilety na te dwa promy kosztowały mnie coś koło 700 Kr.


Lokalność jest tuzem. Pytając w sklepie o lokalizację następnego, godziny jego otwarcia, nigdy się tego nie dowiedziałem. Odległości podawane są zazwyczaj w godzinach jazdy autem, np. za ok. 0,40 godziny. W najlepszym przypadku w milach (1 ichnia mila odpowiada ok. 10 km). Zdarzały się odcinki, na których odległości między sklepami spożywczymi wynosiły ponad 80 km, sklepy czynne były do godz. 15-stej.


Nr-y dróg: 17, 770, 720, 715, 707, 65, 701, 700, E136, 63, 15, 60/E39, 13, 5, 7, 40, 35, 319/35, 281, 118 (lub) 119, 104, 21/22 + Szwecja wzdłuż zachodniego wybrzeża.


Refleksja: szkoda, że tak musiałem gonić. Przynajmniej w kilku miejscach winienem był się zatrzymać, wyciszyć, namyśleć.

https://plus.google.com/photos/115248983851357637987/albums/5972518952090194145?authkey=CK6Kz576wJ3chwE

« Ostatnia zmiana: 4 Lut 2014, 10:46 łatośłętka »
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Giovanni

  • Wiadomości: 2685
  • Miasto: Gdynia
  • Na forum od: 06.06.2008
    • bikestats
Hola, hola.
Poproszę właściwy link do zdjęć!
pzdr


"Za dobrych czasów liczyłem wakacje według ilości ognisk, liczyłem wakacje według ilości nocy przespanych pod namiotem."
https://www.strava.com/athletes/27761512

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013

Żona ponownie sprawdziła - po kliknięciu na link, ukazują się fotki (na stacjonarnym). Jakby więc działa.
Na tablecie (z którego teraz piszę) należy poczynić jakiechś ustawienia. W przeciwnym razie pojawia się komunikat błędu.

tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna Turysta

  • Wiadomości: 5719
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 15.06.2011
Tobie działa, mi mówi "Nie masz zezwolenia na wyświetlanie tego albumu."

Offline Mężczyzna yoshko

  • Administrator
  • Kto smaruje ten jedzie.
  • Wiadomości: 15533
  • Miasto: Strzelce Opolskie - Biała Podlaska
  • Na forum od: 11.06.2009
    • Blog Yoshkowy
Raczej tutaj chodzi o to, że album nie jest publiczny a żona (zapewne) jest wśród znajomych, więc widzi ten album.

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013

Żona się zaklina, że oklikała już wszystko, co mogła. Może więc już poszło.
A teraz mi mówi, że wejdzie i wymieni link do fotek na inny.

Przepraszam.  :icon_redface:

tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3448
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
Hmhm, 2500 km / 5 dni =dużo, a nawet bardzo dużo.

Niestety, a może jednak stety, kiedy łyda zgrubnie, ale w sposób właściwy, tzw. 'wyzwania' zaczynają być odbierane inaczej, spokojniejszym tętnem, miarowym oddechem i dużo krótszym czasem . Co powoduje, że są wydają się nieco przereklamowane. I trzeba wówczas mieć elastyczne podejście do jazdy aby radość czerpać w sposób ciągły i nieprzerwany.

Na szczęście konwersacja pozostawia więcej niźli tylko 'shit & waste'. Ubogaca, a przekazana dalej rozszerza spojrzenie.

Pięknie.
« Ostatnia zmiana: 24 Sty 2014, 23:27 Iwo »

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3335
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
Klasa galeria i opis też klasa! Przypomniałeś mi, dlaczego mi się Norwegia podobała. Chyba dobrą pogodę trafiłeś? Jechałeś może przez gamle strynefjellsvegen? Ta droga mi się podobała bardzo. Na rallarvegen nie skręciłam, za dużo śniegu było.


Offline Mężczyzna memorek

  • Wiadomości: 2682
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 12.05.2007
Ładnie. Zwłaszcza po ponownym nastrojeniu na łatoślętkowy styl ;D Co zajmuje jednak tylko pierwszy akapit i potem można już cieszyć się relacją.

Marek

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Hmhm, 2500 km / 5 dni =dużo, a nawet bardzo dużo.

Niestety, a może jednak stety, kiedy łyda zgrubnie, ale w sposób właściwy, tzw. 'wyzwania' zaczynają być odbierane inaczej, spokojniejszym tętnem, miarowym oddechem i dużo krótszym czasem . Co powoduje, że są wydają się nieco przereklamowane. I trzeba wówczas mieć elastyczne podejście do jazdy aby radość czerpać w sposób ciągły i nieprzerwany.
/.../

Dziękuję.
Pierwszy akapit jest fikcją - ani planów, ani też zamiarów takich nie miałem (możliwości -oczywiście- również). Wliczając dzień dolotu, projekt długości dwa pięćset coś trwał 24 dni. Rytmikę przejazdu zaburzały liczne transfery promowe. Kilkakrotnie najbliższy odpływał rankiem dnia następnego. Jednego dnia płynąłem trzema statkami, dobrych kilka razy dwoma, jednym.

Ładnie. Zwłaszcza po ponownym nastrojeniu na łatoślętkowy styl ;D Co zajmuje jednak tylko pierwszy akapit i potem można już cieszyć się relacją.

Marek

Dziękuję.
Pierwszy akapit nawiązuje do wydarzeń Forum roku ubiegłego: w zwykły dzień 500 km Turysty (pomyślałem se wówczas: Afryka jest blisko - ledwie 6 dni rowerem), Rohloffowa jatka, wpisy w kontekście projektu Niniwy.

Klasa galeria i opis też klasa! Przypomniałeś mi, dlaczego mi się Norwegia podobała. Chyba dobrą pogodę trafiłeś? Jechałeś może przez gamle strynefjellsvegen? Ta droga mi się podobała bardzo. Na rallarvegen nie skręciłam, za dużo śniegu było.

Bardzo dziękuję.
Pogoda -dla mnie- była zbyt dobra - słońce jak Toskanii przez 20 dni. W okolicach Strynu trochę się kręciłem, może więc jechałem, jednak już nie wiem. Właściwie to tylko jechałem, albo czekałem na promy. Norwegia i dla mnie jest super super.
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
Twój styl opisu podoba mi się. Podobają mi się również zdjęcia. Gratuluję i  podziwiam ten pęd, bo wynika że trochę się spinałeś.

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013

Bardzo dziękuję.

Fotki strzelałem zwykłym lumixem, pokrętło w pozycji 'A' :'( ; kupując go -chyba w zeszłym roku- patrzyłem na wagę i zoom. Tam po prostu jest ładnie, właściwie - przeuroczo.

Kiedy jadę - nie wiem czy (prawie) z całych sił gonię, czy też uciekam; odczuwam niepokój jak 'kamieniaki' zapinane w zaprzęg - prosto prę. Właściwie to (na swoją miarę) napierniczam. Wieczorem muszę być uwalony jak -kiedyś- rolnik podczas żniw. Musi więc boleć i być trudno (ból+trud = satysfakcja).

Druga strona - to prąd. Zamysł był na ok. 2 litrach benzyny ok. 2,5 tys. km przejechać bez wspomagania (z wyjątkiem kawy, makaronu, sosu, masła, wody + trochę bananos). Dla komórki, gpsu, aparatu i efajki musiałem nakręcić prąd. Od ok. 110-120 km/dzień prąd miałem w zapasie, z tym, że gps używałem rzadko (zazwyczaj kompas).

Nie chciałem też żonce urwać tych ledwie kilku dni wolnego, na sam dół było daleko, promy, statki, statki, promy, do tego nie miałem zaplanowanej trasy, rozpisanych etapów.
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6060
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
łatoś, opis i foty znakomite - czytałem, oglądałem, sprzedałem w linkach znajomym, bo opowieść o napierdalaniu jest niezwykła. Tak słowem, jak i obrazem :D


Bardzo dziękuję.

Fotki strzelałem zwykłym lumixem, pokrętło w pozycji 'A' :'( ; kupując go -chyba w zeszłym roku- patrzyłem na wagę i zoom. Tam po prostu jest ładnie, właściwie - przeuroczo.


Bo to nie aparat robi zdjęcia, a fotograf :D (choć oczywiście czasami sprzęt pomaga :D)

Wieczorem muszę być uwalony jak -kiedyś- rolnik podczas żniw.

Wyrwane z kontekstu (jak to jest w modzie ostatnio tu i ówdzie) brzmi ... groźnie :D
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
łatoś, opis i foty znakomite - czytałem, oglądałem, sprzedałem w linkach znajomym, bo opowieść o napierdalaniu jest niezwykła. Tak słowem, jak i obrazem :D


Bardzo dziękuję.  :D
Właśnie stałeś się mym największym Przyjacielem. 
Nie byłbym twardym draniem-mężczyzną, napisałbym Ci, iż przyjemnie łechtasz (łechczesz/łechtoczysz/-aczysz?), że tego łaknę i - żebyś -pod żadnym pozorem- nie przestawał! 
Po męsku: bardzo dziękuję za miłe słowa.


Bo to nie aparat robi zdjęcia, a fotograf :D (choć oczywiście czasami sprzęt pomaga :D)


Aj low ju!  :D

Wyrwane z kontekstu (jak to jest w modzie ostatnio tu i ówdzie) brzmi ... groźnie :D

Mój konkretny kontekst: mam syndrom ‚łańcuchowego psa’:  Kiedy się w końcu zerwę, - frywolę -kręcąc- do późnej nocy, w ten sposób dzień spędzając zbożnie. Tak, wiedząc, że czas, tj. życie, migiem (prze)mija, pan(i) (pozostaję w związku małżeńskim) kołkiem zaraz do budy zagoni, łańcuch skróci, obrożę mocniej zaciągnie, miskę z wodą kopnie, kości z kaszą na czas nie da (zwana emancypancja k*wa jego mać).
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
Mój konkretny kontekst: mam syndrom ‚łańcuchowego psa’:  Kiedy się w końcu zerwę, - frywolę -kręcąc- do późnej nocy, w ten sposób dzień spędzając zbożnie. Tak, wiedząc, że czas, tj. życie, migiem (prze)mija, pan(i) (pozostaję w związku małżeńskim) kołkiem zaraz do budy zagoni, łańcuch skróci, obrożę mocniej zaciągnie, miskę z wodą kopnie, kości z kaszą na czas nie da (zwana emancypancja k*wa jego mać).

Niezłe,  ;)
« Ostatnia zmiana: 30 Sty 2014, 12:53 yoshko »

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum