Hmhm, 2500 km / 5 dni =dużo, a nawet bardzo dużo.Niestety, a może jednak stety, kiedy łyda zgrubnie, ale w sposób właściwy, tzw. 'wyzwania' zaczynają być odbierane inaczej, spokojniejszym tętnem, miarowym oddechem i dużo krótszym czasem . Co powoduje, że są wydają się nieco przereklamowane. I trzeba wówczas mieć elastyczne podejście do jazdy aby radość czerpać w sposób ciągły i nieprzerwany./.../
Ładnie. Zwłaszcza po ponownym nastrojeniu na łatoślętkowy styl Co zajmuje jednak tylko pierwszy akapit i potem można już cieszyć się relacją.Marek
Klasa galeria i opis też klasa! Przypomniałeś mi, dlaczego mi się Norwegia podobała. Chyba dobrą pogodę trafiłeś? Jechałeś może przez gamle strynefjellsvegen? Ta droga mi się podobała bardzo. Na rallarvegen nie skręciłam, za dużo śniegu było.
Bardzo dziękuję.Fotki strzelałem zwykłym lumixem, pokrętło w pozycji 'A' ; kupując go -chyba w zeszłym roku- patrzyłem na wagę i zoom. Tam po prostu jest ładnie, właściwie - przeuroczo.
Wieczorem muszę być uwalony jak -kiedyś- rolnik podczas żniw.
łatoś, opis i foty znakomite - czytałem, oglądałem, sprzedałem w linkach znajomym, bo opowieść o napierdalaniu jest niezwykła. Tak słowem, jak i obrazem
Bo to nie aparat robi zdjęcia, a fotograf (choć oczywiście czasami sprzęt pomaga )
Wyrwane z kontekstu (jak to jest w modzie ostatnio tu i ówdzie) brzmi ... groźnie
Mój konkretny kontekst: mam syndrom ‚łańcuchowego psa’: Kiedy się w końcu zerwę, - frywolę -kręcąc- do późnej nocy, w ten sposób dzień spędzając zbożnie. Tak, wiedząc, że czas, tj. życie, migiem (prze)mija, pan(i) (pozostaję w związku małżeńskim) kołkiem zaraz do budy zagoni, łańcuch skróci, obrożę mocniej zaciągnie, miskę z wodą kopnie, kości z kaszą na czas nie da (zwana emancypancja k*wa jego mać).