Autor Wątek: Wyprawa do Rzymu i przez Alpy 2011  (Przeczytany 4653 razy)

rdklstr

  • Gość
Wyprawa do Rzymu i przez Alpy 2011
« 26 Sty 2014, 07:40 »
Wiem że trochę odgrzewany temat, ale do tej pory sam jeszcze nie opisywałem wcześniej tej wyprawy (poza opisami zdjęć i kilku próbach do skomponowania tekstu). Myślę, że będzie w sam raz na tę zimową porę:)

Wątek będę stopniowo aktualizował, wraz z postępami nad opisem.

Wpierw informacje podstawowe:

Na wyprawę wybraliśmy się na początku lipca 2011 wraz z nodame89.
Ruszyliśmy 5 dni po Księgowych, którzy zmierzali w ten sam region, lecz inną trasą.

Podróż zajęła nam w przybliżeniu 40 dni pomiędzy 07.05 i 08.14 i wyniosła 4000km.
Trasa ogólna w załączniku Szczegółowa dla poszczególnych odcinków, przy odpowiednich wpisach.

Dla zainteresowanych w załączniku również diagram, obrazujący ile i w jakich godzinach podróżowaliśmy (Niebieski - jazda, Pomarańczowy - odpoczynek noclegowy, czarny - sen)

Relacja z wyprawy

2011.07.06 Na Słowację
2011.07.07 Dolina Wagu
2011.07.08 Ze Słowacji, do Węgier, przez Austrię
2011.07.09 Węgry
2011.07.10 Chorwacja
2011.07.11 Słowenia
2011.07.12 Lublana

2011.07.13 Akwilea
2011.07.14 Wenecja
2011.07.15 Nizina Padańska
2011.07.16 Rawenna
2011.07.17 San Marino
2011.07.18 Perugia
2011.07.19 Umbria

2011.07.20 Do Rzymu
2011.07.21 Watykan
2011.07.22 Lazio
2011.07.23 Provincia di Grosseto
2011.07.24 Piza
2011.07.25 Versilia
2011.07.26 Riviera di Levante

2011.07.27 Riviera di Ponente (Riviera delle Palme)
2011.07.28 Riviera di Ponente (Riviera dei Fiori)
2011.07.29 Préalpes de Nice
2011.07.30 Massif du Mercantour/Argentera
2011.07.31 Turyn
2011.08.01 Dolina Aosty
2011.08.02 Przelęcz Św. Bernarda

2011.08.03 Kanton Valais
2011.08.04 Furkapass
2011.08.05 Kanton Graubünden
2011.08.06 Liechtenstein
2011.08.07 Przez Allgäu
2011.08.08 Oberbayern
2011.08.09 Niederbayern

2011.08.10 Las Bawarski (Szumawa)
2011.08.11 Wyżyna Berounki
2011.08.12 Do Polski
2011.08.13 Bogatynia i koniec
« Ostatnia zmiana: 5 Lip 2019, 19:07 erdeka »

Offline Mężczyzna Pustelnik

  • Wiadomości: 1507
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 13.03.2010
Czy masz może wszystkie fotki razem np w picasie. Chętnie bym obejrzał.
Ach, każdy rowerzysta zwykł, o grację dbać i styl. I aby linię mieć i szyk, przemierza setki gmin.
Rozkoszny życia jego tryb i piękny szprychy błysk. A kiedy wita długi zjazd, rozjaśnia mu się pysk.


RDK

  • Gość
Po ponad roku od założenia wątku, wreszcie udało mi się opisać i opatrzyć zdjęciami całą wyprawę  ;)

Offline Mężczyzna aurumcantus

  • Wiadomości: 32
  • Miasto: Sochaczew
  • Na forum od: 22.10.2011
Przebrnąłem przez całość  :)

Offline Mężczyzna dario

  • Wiadomości: 49
  • Miasto: Sopot
  • Na forum od: 23.03.2014
Ja jeszcze nie przebrnąłem, ale fajna relacja, szczególnie cenię ją sobie za dołączenie porządnych map.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Mężczyzna Waldemar

  • Wiadomości: 1898
  • Miasto: Reszel
  • Na forum od: 20.01.2010
Ciekawie się czyta :), tylko ta mała... czcionka. :(
   Nie ocze­kuj wzlotów, lecz tre­nuj upadki !

RDK

  • Gość
Mieliśmy jechać na Sycylię, a przynajmniej w tamten rejon, ale włoskie poszukiwanie dzikich  noclegów nas zmogło. W Rzymie zmieniliśmy kierunek i stwierdziliśmy, że dotrzemy do Monako i potem będziemy wracać. Nie tyle jechaliśmy w Alpy, ile stały nam na drodze do domu  ;)

Co do podjazdów. Mogliśmy próbować podjazdów. Było to jednak w gruncie rzeczy dla naszej dwójki nierealne. Opiszę to w ten sposób:

Wyruszając w podróż Kasia miała wyjeżdżone:
- do 1000 km do roku 2009 z całego życia, głównie odcinki 3 km, 2-3 raz ~50km, zero podjazdów większych niż mazowieckie ;P
- około 1000 km w 2010 (z domu przez Świętokrzyskie, Pieniny, Kraków). Większość podjazdów w stylu "chodzonego"
- około 500km w 2011 przed wyprawą
- traumatyczny wypadek na zjeździe koło Żywca w 2011.05
- doświadczeniu i kondycja podjazdowa wynika z powyższego.

Z mojej strony:
- W 2009, miesiąc po powrocie ze Skandynawii, miałem awarię kolana. Doszedłem do siebie po ponad pół roku.
- W 2010 miałem słaby sezon. Wyjechałem raptem dwa razy w góry - przepychanka koło Rabki i Nowego Sącza oraz przez Świętokrzyskie, Kamienica do Krościenka. Rejon Świętokrzyski przerabiałem bez problemu. W sierpniu, mimo obaw o kolano zmusiłem się psychicznie, by wjechać na Przełęcz Ostra-Cichoń. Zabrakło 70m wzwyż do szczytu ze względu na kapcia :)
- Na wszystkich wyjazdach 2009.09 - 2011.06 obserwowałem jak się czuje kolano i widziałem poprawę do pewnego momentu. Gdy zaczynała się typowa jazda siłowa, zaczynały się dokuczliwości, wiec zrezygnowałem z tego rodzaju wysiłku, poza krótkimi odcinkami. Kilka minut bardzo szybkiej jazdy co pewien czas, kilka-naście minut intensywnych podjazdów nie męczyły mi kolana.
- W 2011 przed wyprawą, w gruncie rzeczy byłem tylko na 4dniowej wyprawce do Sopotu i z powrotem. Wszystko inne w moich (promień ~70km) okolicach, głównie do Warszawy i z powrotem. Za mało by przygotować się fizycznie na podjazdy ;)
- Kondycję i sposób podjeżdżania pasujący do mnie i moich kolan wyprawowałem dopiero w roku następnym.
- Obawa o nadwyrężenie sprzętu na podjazdach, gdzie łatwiej skatować napęd. Najmniejszy z powodów, prawie wcale się nie przewijał przez myśli.

Więc tak to wyglądało.

Offline Mężczyzna sinuche

  • Wiadomości: 2808
  • Miasto: Beskid
  • Na forum od: 17.04.2009
Jeżeli już tak na wspominki starych czasów się zebrało, to nadmienię, że w czasie powrotu z wyprawy do Turcji, dnia 12.07.2011r. nocowałem na polu namiotowym w Ajdowścinie, w Słowenii.
Pamiętam, że upał był niemiłosierny, zobaczyłem znak drogowskaz do basenu miejskiego, wiec zafundowałem sobie kąpiel, a że obok było pole namiotowe, to i na nim zostałem.
A wy, jak czytam, "w krzakach" ;)

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Gdy zaczynała się typowa jazda siłowa, zaczynały się dokuczliwości, wiec zrezygnowałem z tego rodzaju wysiłku, poza krótkimi odcinkami. Kilka minut bardzo szybkiej jazdy co pewien czas, kilka-naście minut intensywnych podjazdów nie męczyły mi kolana.


Ja widziałem, jak pedałujesz pod górkę. Nie umiesz jechać podjazdów. Jedziesz bardzo twardo!!! Po to masz biegi, żeby z nich korzystać. Dlatego ci kolano siadło. Ty uważasz, że nie lubisz "mielić w miejscu" no ale tak się takie podjazdy robi... Kwestia po prostu umiejętnego korzystania z biegów. Moim zdaniem wyjazdy 2009 nie miał tu nic do rzeczy. Jest podjazd, nie robisz redukcji wcześniej, robi się"sztywno pod górę" zsiadasz bo nie zredukowałeś...:)

Zresztą, wszedł wjechał... dotarł:) To najważniejsze...:D Dopóki nie robicie zjazdów na pieszo to jest wam wybaczone;)
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

RDK

  • Gość
W moim przypadku tak było, że zaczynałem od ciężkiego kręcenia na podjazdach, jednak to nie one mi kolano załatwiły. Pierwsze uszkodzenie miałem w czasie pieszej wyprawy ~13km. Od tamtej pory "poprawiałem" to sztywną jazdą, ale niezbyt odczuwalnie albo wcale. Po Skandynawii zrobiłem ~330 km z czego 290 z bólem kolana, bo się nie wycofałem, ani nie zrobiłem dłuższego postoju na 40km. Po tym przez pół roku ledwo chodziłem po schodach, choć po płaskim bez większych problemów, co najwyżej z uciążliwościami.

Księgowy - pamiętaj, że twoja obserwacja opiera się głownie o lata 2007-2010 ;D Wtedy "uczyłem się" jeździć z bagażem i na wyprawy  ;) W tym wypadku twoja wypowiedź powinna mieć formę przeszłą a nie teraźniejszą   ;)

No i:

Jest podjazd, nie robisz redukcji wcześniej, robi się"sztywno pod górę" zsiadasz bo nie zredukowałeś...:)

Nie dotyczy, bo była redukcja (czasem opóźniona), ale nie na najodpowiedniejszy bieg. Zamiast zsiadać, to cisnąłem stając na pedały i wtedy najbardziej katowałem kolana. Przy niewielkich, krótkich podjazdach faktycznie nie zrzucałem biegu robiąc je z tzw. rozpędu (czasem dociskając pod koniec).  No był człowiek głupi ;)

Generalnie po 2009 poszedłem po rozum do głowy, w kwestii stylu jeżdżenia i teraz rzadko używam 3 z przodu. No i na pewno nie jeżdżę teraz na sztywno, na podjazdach ;)

Co do ilości kilometrów. W moim przypadku, te 2000 spokojnie wystarczyły, bym mógł spróbować podjeżdżać (były takie momenty, gdy miałem na to ochotę np. w Gletsch przed Furka i tam podjechałem z kilometr). Kasi nie. Nie miała wystarczającej kondycji podjazdowej. (dopiero z bieżącą kondycją byłaby w stanie przejechać 1/4 - 1/2 wysokości tamtych podjazdów, lecz z dużym wysiłkiem) Ja miałem już solidna bazę wyjeżdżonych kilometrów oraz wyczucie roweru (teraz pewnie wjechałbym albo na całe albo przynajmniej 3/4 wysokości). Kasia na swój sposób wciąż uczyła się panować nad rowerem, nawet jeśli to aż 2k km (no i jej rower był nowy, zupełnie inny)  Dodając "troskę" o stan moich kolan, niechęć do pozostawienia zbyt dużego dystansu miedzy nami, już lepiej było wspólnie znosić trud chodzonego.

Co do noclegów. Wyszukując miejsca na nocleg, staraliśmy się szukać miejsca jak najbardziej dzikiego, niewidocznego. W miejscach, gdzie zastawała nas noc/wieczór jeździliśmy 1-2 godziny nim się rozbijaliśmy. Do Rzymu mieliśmy w miarę ludzki, wystarczająco dziki nocleg na krawędzi pola. Dwa razu u ludzi (nie znaleźliśmy dzikiego noclegu), ale nie jesteśmy typem podróżnika, który lubi ten typ nocowania. Za dużo problemów z szukaniem, porozumiewaniem, traceniem czasu w razie odmowy. 3 noclegi były kiepskie, bez namiotu, a jeden z namiotem zalany ledwo znaleziony.

W sumie tylko raz na dzikim noclegu się wyspaliśmy  ;) Wyciągnęliśmy średnią i woleliśmy zmienić plan. Dodatkowym argumentem była dla nas możliwość obejrzenia Alp. Dla samego obejrzenia ;)

Jeszcze wspomnę jedną rzecz. Bagażu standardowego faktycznie nie mieliśmy dużo. Konserwy wyczerpały się do okolic Rzymu. Makaron wyczerpaliśmy w 80%. Woziliśmy za to ze sobą BARDZO dużo butelek wody, których przybywało w trakcie. Nie pytajcie dlaczego, ani ile.  ;)
« Ostatnia zmiana: 7 Mar 2015, 21:27 RDK »

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum