Odkopię temat, bo pora jesienno zimowa to żywioł dla takich "wozideł".
GT Arette rocznik 94 od 5 lat wozi mnie do pracy i po mieście, zimą i latem. Rama stalowa, rurki Tange. Pierwsze 4 lata to totalna nuda, korba na kwadrat, napęd singlespeed zrobiony na środkowej tarczy starej korby 40z i zębatki 14z oraz napinacz ze starej przerzutki. Rower dostał tylko nowe koła, miały być tanie i proste w serwisie, obręcze to Accent Trailflyer, piasty Novatec F062sb, 36 szprych, 36 bo akurat takie były sporo tańsze niż 32, obręcze takie bo akurat były w wyprzedaży.
Przez ten czas kompletnie nic się nie działo, wymieniałem tylko klocki. Hamulce tył ubrake (oryginał) przód vbrake LX, klamki nexave z regulacją ciągu linki.
Raz do roku zaglądam do bębenka żeby zobaczyć czy jest ok i do tej pory jest ok. Koła na tanich obręczach po 40pln nie wymagały przez ten czas centrowania, łożyska nadal ok, szprychy nierdzewne 2mm, nawet nie wiem jakiej firmy, żadna nie pękła, jak to możliwe, przecież z forum wiemy, że tylko jedna firma robi dobre szprychy
W tym roku rower dostał 7 letni napęd 9rz XT m770 z mojego Inbreda, z korbą deore m590 48/36/26, reszta bez zmian. Po tym sezonie zimowym prawdopodobnie do wymiany będą stery. Na oponach Schwalbe Supreme (35mm), które mają już ponad 6 lat zaczynają pojawiać się pęknięcia, pewnie dlatego, że rower latem często stoi w słońcu, możliwe że to ich ostatni sezon, nigdy nie złapałem na nich gumy.
Ogólnie rzecz biorąc sprzęt prosty, niezawodny, bardzo wygodny i kompletnie niemodny.