Hej!
Planujemy wycieczkę rowerową
na Bałkany gdzieś w okresie letnim, prawdopodobnie od połowy lipca do sierpnia (termin raczej luźny i elastyczny). Jesteśmy dwiema studentkami, z dosyć sporym doświadczeniem rowerowym. Byłyśmy wspólnie na Krymie (2011) w większej grupie rowerowej, a zorganizowałysmy się samodzielnie na wyprawę do Marsylii (2013). Preferujemy ciekawe i dzikie rejony, podjazdy i zjazdy, pot i łzy.
Adres mail: jankacezar@op.pl
Zaczynamy we Wrocławiu: Wrocław ->Czechy->Słowacja->Węgry->Serbia->Czarnogóra->Albania->Grecja. Trasa wyprawy jest w trakcie opracowywania, nie planujemy jechać wybrzeżem - pewnie o nie zaczepimy ze trzy razy, ale z doświadczenia wiem że dużo lepsze trasy można znaleźć w głębi lądu. Oczywiście chętnie przystamy na różne sugestie:) Raczej rzadko trzymamy się sztywnego planu wyprawy, jest on często modyfikowany, często z dnia na dzień. Jeśli chodzi o powrót to w planie jest autostop (w którym mamy spore doświadczenie).
Średni dystans dzienny to od 90-130 km w zależności od terenu i upału (bo ten na pewno da nam w kość).
Całkowity dystans wyprawy koło 2100 km.
Noclegi: na dziko w większości, chyba że w planie będzie jakieś miasto do ukulturalnienia się, wtedy korzystamy z couchsurfingu, wyzyskujemy miłych ludzi lub w ostateczności płacimy za kemping, lub w zupełnej ostateczności, jak nas przypiera do ściany nocujemy w hostelu. Zazwyczaj starałysmy się żeby co jakieś 4 dni mieć jakiś umówiony nocleg, tak żeby można było się oprać i doprowadzić do względnego porządku.
Wyżywienie: we własnym zakresie - posiadam kuchenkę benzynową na której można coś ugotować. Makaron z kaszą, ewentualnie ryż z kaszą, jak kto lubi.
Budżet: koło 2000 zł myślę, że warto by mieć ze sobą. Ale ogólnie kierujemy się zasadą że im taniej tym lepiej, a jak można się bez czegoś obejść to oznacza że jest totalnie zbyteczne. Myślę że zamkniemy się na 1500 zł, no ale jakiś zapas trzeba mieć.
Priorytety: Ogólnie jest tak, że lubimy jeździć na rowerze (chociaż ja pod górkę marudzę, ale podobno jest to znośne). Od czasu do czasu czyli najczęściej po 3 dniach jazdy robimy gdzieś dzień wolny, jest to czas na ratowanie rowerów, poznawanie miejsca gdzie się znajdujemy, pranie i odpoczynek. Dni wolne wybieramy w miejscach dla nas atrakcyjnych. Chcemy coś zobaczyć, nie wiemy konkretnie co, ale raczej nie jest to zwiedzanie tysiąca zabytków. Np. Jeśli jestem już w jakimś mieście to chcę poczuc jego klimat i charakter i raczej omijam muzea, setki kościołów i inne tego typu rzeczy. Ale bardzo długi spacer po mieście jest niezbędny, zajrzenie do lokalnego baru, czy siedzenie w porcie nad rzeką. Couchsurfing jest na tyle fajną sprawą, że pozwala także na nawiązanie kontaktu z mieszkańcami tych rejonów i poznanie ich kultury.
Podejście do deszczu: Zazwyczaj jedziemy, no chyba, że jest to monsun który probuje nas zmieść z powierzchni ziemi, wtedy siedzimy pod wiatą i czekamy.
Preferowane drogi: lokalne, im mniej samochodów tym lepiej.
Kogo szukamy: Miłego towarzystwa lubiącego błoto, makaron z ryżem i bolący tyłek od siodełka. Dobrze by było gdyby był to osobnik płci odmiennej od naszej (ale nie jest to warunek konieczny), najlepiej do 35 lat - myślę, że się łatwiej wtedy dogadamy. I osoby elastycznej co do zmiany planów. Ilość towarzystwa poszukiwanego do 3 szt.
I to by było chyba na tyle.