Autor Wątek: Nieznośna lekkość jazdy  (Przeczytany 2148 razy)

Offline Mężczyzna RODDOS

  • Odwiedzone miejscowości: 15 441
  • Wiadomości: 701
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 25.02.2013
Nieznośna lekkość jazdy
« 18 Lut 2014, 19:02 »
W połowie zeszłego tygodnia wyłoniła się dla mnie perspektywa zaliczenia weekendowej dwudniowej trasy rowerowej. Warunkiem koniecznym był wolny czas, który udało mi się zorganizować. Okolicznością przychylną byłaby także dobra pogoda, a prognozy były optymistyczne. Nie pozostało mi nic innego jak obmyślenie trasy.

Z reguły swoje dwudniowe wypady organizuję tak, by w pierwszy dzień dotrzeć do jakiegoś punktu, a w drugi także rowerem wrócić do domu. Metoda dobra, lecz ograniczająca obszar peregrynacji. Postanowiłem zatem tym razem nieco inaczej przygotować trasę. Umyśliłem sobie wyruszyć cięgiem do przodu, a w niedzielę popołudniem i wieczorem  wrócić do domu pociągiem. Po krótkim studiowaniu mapy, na cel jazdy wybrałem Sieradz. Odległość w sam raz na dwa dni jazdy przy mojej kiepskiej jeszcze dość formie, bo dystans który zamierzałem przebyć mieścił się w granicach 250-300 km. Jako miasto noclegowe kończące pierwszy etap wybrałem Namysłów. Zbadałem rozkład jazdy pociągów i kupiłem bilet dla siebie i roweru na trasie Sieradz-Wrocław. Pewnikiem było, że na dworcu w Sieradzu muszę stawić się nie później niż o godz. 16:55.

Wyjechałem w sobotę po godzinie dziewiątej. Już zdążyłem przyzwyczaić się do zimowego słońca i ładnej pogody. I tym razem krajobraz nie przypominał lutego, lecz raczej koniec marca. Drogi suche, na polach zieleń wschodzących ozimin, brak śladów śniegu. Dodatkowym korzystnym czynnikiem był sprzyjający wiatr, który lekko pchał mnie do przodu. Przez całe dwa dnie jazdy był raczej moim sprzymierzeńcem, co ostatnio rzadko się zdarzało. Do Namysłowa postanowiłem jechać nie najkrótszą trasą. Na mapie wcześniej wypatrzyłem niezdobytą gminę Domaszowice i ona to właśnie determinowała kierunek mej sobotniej jazdy. Przez to musiałem odbić mocno na wschód. Początkowe 90 kilometrów (nieco za Brzeg) przebrnąłem szybko nie podniecając się za bardzo dobrze znanymi mi obrazkami. Barierą w swobodnej jeździe w tych okolicach jest Odra. Na odcinku sporo ponad 100 kilometrów (między Wrocławiem i Opolem) są tylko dwa mosty drogowe – w Oławie i Brzegu. Chcąc zatem przedostać się na drugą stronę rzeki, trzeba zahaczyć o jedną z tych miejscowości. Przez to trasy nie są zbyt urozmaicone. W trakcie jazdy stwierdziłem, że jednak siodełko nie współpracuje odpowiednio z moim naturalnym siedziskiem na cztery litery. W rowerze wymieniłem niedawno między innymi sztycę podsiodełkową i widocznie ustawiono mi ją niezbyt dobrze w stosunku do mojej anatomii. Tak na marginesie, moja anatomia w tym przypadku domaga się, by dzióbek siodełka był leciutko skierowany w dół. Korzystając z postoju pod sklepem, szybko doprowadziłem dzióbek do odpowiedniego położenia. No teraz to można jechać!

Za Brzegiem szybko uciekłem z drogi krajowej i zagłębiłem się w okolice Stobrawskiego Parku Krajobrazowego. Przez 40 kilometrów jechałem bocznymi spokojnymi dróżkami, patrząc z zaciekawieniem na „dziewicze” miejscowości. W tych rejonach już jeździłem kilkakrotnie, ale tym razem jednak pociągnąłem ciut inaczej. Trasa była płaska, wiatr wiał w plecy. Nieznośna lekkość jazdy. No, to taki żarcik. Pożywiłem się dwoma batonikami wśród leśnych ostępów. W Domaszowicach byłem po piętnastej. Pozostał mi jeszcze krótki odcinek do Namysłowa, ale już drogą krajową. Nocleg miałem zarezerwowany w Willi Mario na peryferiach miasta. Okazało się, że miejsce to jest całkiem sympatyczne, a koszt noclegu wyniósł 50 zł. Namysłów znam dobrze. Na rowerze odwiedzałem go kilkakrotnie, w tym dwa razu tu nocowałem. Zatem po zameldowaniu się na miejscu nie chciało mi się nigdzie ruszać. Na obiadokolację zamówiłem sobie pizzę z dowozem, zrobiłem małe zakupy na śniadanie w pobliskim sklepie. Spokojnie mogłem zasiąść przez telewizorem, by obejrzeć jak Kamil Stoch zdobywa swój drugi złoty medal. Wieczorem przeanalizowałem jeszcze raz pogodę. Zapowiadano nocne opady deszczu, ale dzień miał być bez opadów. Rower zamelinowałem w swoim pokoju, bo lepiej mieć na oku swój pojazd, jeśli jest taka możliwość.

Rano zaraz jak wstałem wyjrzałem przez okno. Faktycznie było mokro, lecz niebo się przecierało. Śniadanie zjadłem szybko, by nie tracić czasu. Nie lubię spieszyć się na pociąg i być w niedoczasie. Gdy pakowałem się, uwagę moją zwróciło dziwne położenie mego sidełka. Było przekrzywione. Najpierw pomyślałem, że jest to wynikiem mojego wczorajszego gmerania przy przestawieniu jego położenia. Po sekundzie jednak do mnie dotarło, że przyczyna była inna. Pękł pierścień mocujący. Szpara przebiegała wzdłuż całej jego wysokości. Na szmelc. Była niedziela, a zatem wszystkie sklepy rowerowe pozamykane. Trochę zmroziła mnie myśl, że cały dzień będą siedział na bujającym się siodełku maksymalnie opuszczonym w dół. Ta ostatnia sprawa była dla mnie mniej uciążliwa, bo normalne położenie siodełka nie jest zbyt wysokie. Czasem warto być napoleońskiego wzrostu… W trasę wyruszyłem po zrobieniu sobie fotki z miejscem swego noclegu. To taka moja mała tradycja. Siodełko jednak doskwierało. Kręciło się w kółeczko, a jeśli chodzi o jego wysunięcie, było daleko od komfortu. No ale nie miałem wyjścia. Było znacznie chłodniej, założyłem nawet swój pomarańczowy kaftanik, który wożę na niepogodę. Co prawda nie padało, ale wilgoć pryskała spod kół, a i wiaterek też nie próżnował. Tym razem jednak podwiewało głównie z boku.

Pierwsza część trasy wiodła krajówką w stronę Kluczborka, tą samą, która odwrotną stronę jechałem poprzedniego dnia. Zaraz jednak skręciłem w boczne drogi ku nowym  wioskom… Teren stał się lekko pagórkowaty, lecz podjazdy były skromniutkie. Najpierw wjechałem do Wielkopolski, by za chwilę ponownie wskoczyć na Opolszczyznę, a następnie znowu do Wielkopolski. Ostatecznie przed Wieruszowem wdarłem się na teren województwa łódzkiego. O tych wszystkich zmianach administracyjnych informowały niebieskie tablice umieszczone nawet na drogach lokalnych. Oczywiście przy każdej takiej tablicy było obowiązkowe zdjęcie. Za statyw służył mi wyjęty bidon z odkręconą końcówką…

Po krótkim czasie od rozpoczęcia jazdy poczułem ciężkość na żołądku. Zaczęła mi się odbijać zjedzona na śniadanie zawartość puszki. Była to jakaś nieświeża pewnie chabanina. Co gorzej, narastać począł ból głowy. Jazda przestała dawać frajdę. Przed Lututowem postanowiłem nieco zmodyfikować trasę, niestety zmiana poszła w kierunku jej skrócenia. Od wspomnianej miejscowości do samego Sieradza jechałem już drogą krajową. Mimo niedzieli ruch był spory, zwłaszcza przed samym celem mej podróży. W Sieradzu na Orlenie wypiłem kawę i bez apetytu przełknąłem hot doga. Myślałem że mi na ból głowy pomoże ta kawa, ale podziałała odwrotnie. Na dworcu w Sieradzu zameldowałem się na półtorej godziny przed swoim pociągiem. Polskie koleje okazały się punktualne. We Wrocławiu czekałem jeszcze ponad godzinkę na swój szynobus do Świdnicy. W domu byłem przez jedenastą.

Mimo przygód z siodełkiem i bolącym czerepem wyjazd uważam za udany. Zrobiłem razem 280,7 km, zaliczyłem cztery województwa, jeden nowy powiat (sieradzki), jedenaście nowych gmin i 64 „dziewicze” miejscowości. Warto wspomnieć, że nazwy niektórych wiosek były bardzo oryginalne (Złotówka, Włochy, Aniołka-Parcele, Rybka, Wandalin i słynny Tumidaj), część z nich uwieczniłem na zdjęciach.

W trakcie jazdy pociągiem już wymyśliłem kolejny cel…

Parę fotek - dla miłośników tabic:
https://picasaweb.google.com/102288579913784363005/PrzelotDoSieradza1516022014#
« Ostatnia zmiana: 18 Lut 2014, 19:37 RODDOS »



Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Nieznośna lekkość jazdy
« 19 Lut 2014, 07:27 »
Jakie ci dokładnie przebiegi wyszły dzienne? Podasz?
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna RODDOS

  • Odwiedzone miejscowości: 15 441
  • Wiadomości: 701
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 25.02.2013
Odp: Nieznośna lekkość jazdy
« 19 Lut 2014, 16:46 »
W sobotę 146,3 km, a w niedzielę 134,4 km. Układ zrównoważony...



Offline Mężczyzna laxigen

  • Wiadomości: 866
  • Miasto: Bielsko-Biała
  • Na forum od: 23.04.2012
Odp: Nieznośna lekkość jazdy
« 19 Lut 2014, 18:57 »
Jakbyś jeszcze mapkę wrzucił byłoby perfekt. Ale i tak jest ok.

Ładny dworzec w tym Sieradzu. Cieszy, że sporo się ich ostatnio odnawia.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum