Pomysł tematu zrodził się na ostatniej wyprawce slajdowej po opowieści o spotkaniu z rozjuszonym bykiem.
W czasie dość długiego podjazdu, na nieco łagodniejszym fragmencie drogi otoczonej pastwiskami, minęliśmy z Marysią kilka cielaczków, mijaliśmy je dość wolno, co wzbudziło zainteresowanie szefa okolicznych krów, potężnego byka. Przytruchtał w pobliże, zablokował cielskiem drogę i zaczął się robić szoł: pocierał kopytami o drogę, sapał, muczał, groźnie spoglądał. Niezręczna sytuacja trwała kilka minut, staliśmy bez ruchu zasłonięci rowerami, trochę osłupiali. Marysia zasłaniała czerwony worek z bagażem, ja rozglądałem się po okolicy. Ucieczka była bez szans, nie było się za czym schować, nie było kogo zawezwać, żeby byka odwołał.
Szczęśliwie po kilku minutach, które wlekły się niemiłosiernie, byk osrał się, rozmazał to po sobie ogonem i poszedł na pastwisko.
Z programu telewizji edukacyjnej (pamiętam te rzeczy
) wiem, że byki nie reagują na czerwony jako taki, ale ruchy muletą, więc zasłanianie czerwieni nie ma sensu, w tej sytuacji w grę mogła wchodzić szybka ucieczka po wyboistej drodze w dół, czy ktoś ma jakieś inne pomysły/ doświadczenia na to, jak zachować się przy spotkaniu z narwanym stworem tej wielkości?