Autor Wątek: Nigdzie nie pojedziesz ! i tak pojade = o sztuce perswazji:)  (Przeczytany 12762 razy)

Offline urubu

  • Wiadomości: 26
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 11.05.2009
Ciekawi mnie jak wy radzicie sobie z przekonywaniem rodziców,współmałżonków,dziewczyn/chłopaków na swoje samotne wycieczki :)pewnie większość osób jest już w zaawansowanym stadium rozwoju ale jak zaczynaliście musieliście się spotkać z różnymi sprzeciwami.

Mam jeszcze jedno pytanie czy jest może jakiś program,lub jak obliczać orientacyjnie odległości miedzy punktami. np:Kraków-Kazimierz Dolny.

A tu wątek bliźniaczy: http://www.podrozerowerowe.info/viewtopic.php?t=1061&highlight=cykloza
Nie scalam ich, bo tamten właściwie jest zakonczony, no i jednak temat jest tylko bardzo podobny, a nie identyczny.
Miki

Offline Mężczyzna rafalb

  • Wiadomości: 1998
  • Miasto: Łuków/ Gdynia
  • Na forum od: 26.03.2008
    • Wciąż w drodze...
Co do odległości to polecam google earth- świetny program. Jak nie chcesz nic instalować na kompie to spójrz na mapgo.pl Całkiem dobrze liczy.
Co do przekonywania w moim przypadku rodziców, bo dziewczyny akurat nie mam. Chyba się powoli przekonują. Jednak na kilka dni samego mnie nie puszczą i wiem że nawet nie mam co dyskutować. Co do jazd weekendowych- jednodniowych to wybijam z domu zanim się obudzą i wracam ok 10-11 tak żeby móc jeszcze coś pomóc w domu lub się pouczyć. Jak umawiam się z kimś na wspólną jazdę to po prostu stawiam przed faktem dokonanym. Skutkuje.

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Problemy związane z cyklozą były tu już dyskutowane. Problem niewątpliwie istnieje.
W pierwszą moją samotną "wyprawę" wyruszyłem w wieku 16 lat. Miałem jednego dnia przejechać 250 km ( Łowicz - Sandomierz). Dostałem zgodę od Taty i pojechałem. Do dziś podziwiam go za to. Chyba bardziej niż siebie za ten "wyczyn" :D . Przekonałem go wcześniej, że fizycznie podołam. No i najwyraźniej miał zaufanie do jakiejś tam mojej "dorosłości".
Problem komplikuje się, gdy założysz rodzinę. Rodzina oczekuje od Ciebie Twojego czasu i tu trzeba być konsekwentnym. Nie ma wyjścia. Szczególnie dotyczy to dzieci,
które potrzebują ojca i matki. Samotne urlopy są wtedy praktycznie niewykonalne, a niewielu tylko ma takie rodziny, które zdecydują się dzielić pasję z cyklomaniakiem.
Rodzinę jednak tworzy się samemu, a nie dostaje się jej od krasnoludków czy Mikołaja
(nie ubliżając nikomu :D ) i tutaj jest szansa. Trochę łatwiej jest, gdy dzieci już dorosną i jakoś nie palą się do wspólnych wakacji z tatusiem. Wtedy już pozostaje
tylko problem z żoną, partnerką, czy co tam kto ma. Też delikatna materia, ale do "pokonania", oczywiście przy jakimś tam kompromisie. :D . Polecam lekturę i przemyślenie takiego forum :

http://forum.bikestats.pl/discussion/183/2/rower-ponad-wszystko/#Item_17


Offline Mężczyzna Waxmund

  • Moderator Globalny
  • Ironman
  • Wiadomości: 11154
  • Miasto: Baszowice k/Kielc
  • Na forum od: 07.06.2007
    • www.waxmund.pl
heh, ja na swój pierwszy wyjazd (~200km) musiałem dość długo przekonywać, że podołam, że jakby co będę dzwonić itp...
na 'wyprawę' (bielsko - wieden - praga) pojechałem mówiąc że jadę w bieszczady (żeby nie dzwonili - tam i tak nie ma zasięgu)..... powiedziałem tylko siostrze, żeby jakby co ktoś wiedział.... oczywiście się wkurzyli, ale uświadomili sobie również, że w wolnym czasie nie będę 'siedział' z rodzicami.... i na kolejną wyprawę już bez problemu puścili :) tylko dostawałem w trakcie jazdy telefony, z informacjami, że np tu i tu są powodzie, pożary itp  :roll:
Czasami na drodze spotykam prawdziwych rowerowych szaleńców, pędzą na złamanie karku i wbrew rozsądkowi... naprawdę... aż ciężko ich czasem wyprzedzić...

www.waxmund.pl

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
He,he - ładnie. Gdy ja jechałem na opisany wcześniej wyjazd, był rok 1969 i nawet w domu nie było telefonu stacjonarnego :D Poczta natomiast przyjmowała telegramy i była też usługa telefoniczna : "rozmowa z przywołaniem". Polegało to na tym, że przynosił listonosz wiadomość, że jutro o godzinie dajmy na to 16.00 masz być na poczcie, bo będzie do Ciebie dzwonił wujek z Kutna. :D. To działało !


Offline urubu

  • Wiadomości: 26
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 11.05.2009
hmm niezły patent:) Waxmund czyli powrót był pociągiem czy znowu rowerem. Jak wy traktujecie wyprawę rowerową , bo ja tak to rozumiem , żeby jechać i wrócić na rowerze, a nie tylko zdobyć a później spokojnie pociągiem do domku,pociąg w ostateczności :)

Offline Kobieta Natalia

  • Wiadomości: 1073
  • Miasto: Amsterdam
  • Na forum od: 27.01.2008
    • http://www.na-azymut.pl
Hmmm jeśli o mnie chodzi pierwsze rowerowe wypady np tydzień nad morzem, czy tydzień na Bornholmie - nie było większych problemów z tego co pamiętam. Rodzice byli chyba już od jakiegoś czasu przyzwyczajeni, ze w wakacje w domu mnie nie ma, a to jakieś kolonie, albo inne wyjazdy, jeszcze nie rowerowe, organizowane na własną rękę. W sumie od jakiegoś czasu wakacje w domu polegały na kilku dniach przepierki i dalszym wyjeździe, gdziekolwiek, choćby do dziadków. Ważnym krokiem była jednak pierwsza długa, 42-dniowa podróż rowerowa wokół Francji. W październiku wpadłyśmy z Anią na ten pomysł i od razu z radością zapytałyśmy, każda swoich rodziców co oni na to. Pamiętam odpowiedź mojej mamy: taaaak, jasne możesz jechać (z wyraźnym tonem który bez wątpienia wskazywał na to, ze mama nie wierzy jakoby wyjazd w ogóle miał dojść do skutku). Miesiące mijały, my w tym czasie poznałyśmy Tomków przez Internet, sprawa się skonkretyzowała. Żyłyśmy tym wyjazdem:) Żeby na niego zarobić zaczęłyśmy sprzedawać kolczyki i pracować w górach. I w pewnym momencie rodzice zostali postawieni w sumie przed faktem dokonanym :) A chyba cały czas liczyli na to, ze nic z tego nie wyjdzie. I pomimo swoich obaw nie zabronili nam jechać, a widząc jak bardzo nam na nim zależy jeszcze pomogli w zrealizowaniu tej podroży. Jeśli chodzi o kolejne wyjazdy to nie było już większych problemów. Wiadomo było, ze musimy gdzieś jechać i będziemy robiły wszystko, żeby zrealizować nasze marzenia. Myślę również że fakt, że zdobyłyśmy dobrą, zgraną ekipę,  uspokoił nieco rodziców, wiedzieli , ze w razie czego mamy na kogo liczyć. Zawsze jednak bardzo cenię ich postawę, bo zdaje sobie sprawę ile trosk mogą przysparzać im te nasze włóczęgi. Wystarczy kilka dni bez smsa z wieściami co u nas:)
Chłopaka nie mam więc tutaj problem mnie nie dotyczy. Ale też nie wyobrażam sobie w przyszłości z tego powodu rezygnować z podróży rowerowych.
<<Fais de ta vie un rêve et de ce rêve une réalité>> Antoine de Saint-Exupéry

Offline Mężczyzna aard

  • Wiadomości: 6103
  • Miasto: Wiedeń
  • Na forum od: 15.08.2007
    • Moje wyprawy
Ja też jeszcze pamiętam, jak to było z rodzicami. Otóż mając lat 16 bądź zgoła 15, miałem zaplanowany w czerwcu kilkudniowy wyjazd w polskie góry z kumplem z klasy i jego ojcem. Bardzo byłem na tę wycieczkę napalony. Kumpel i jego ojciec w ostatniej chwili z jakiegoś tam powodu skrewili, ale ja postanowiłem jechać, za bardzo mi zależało na tym wyjeździe, żebym mógł odpuścić...

Rodzice namierzyli mnie telefonicznie nazajutrz w schronisku PTTK na Hali Krupowej, gdzie pan z obsługi przywitał mnie informacją, że mam zadzwonić do domu (oczywiście były to czasy przedkomórkowe). W jaki sposób dowiedzieli się, że pojechałem jednak sam? Jak wyniuchali, gdzie mnie szukać? Nie mam pojęcia, a ścislej: nie pamiętam. To pewna, że obdzwonili kilka(naście?) schronisk w okolicy i w którymś niemal musieli mnie trafić :) W każdym razie przez telefon ich przekonałem, ze nic mi nie grozi i że bardzo mi zależy, żeby dokończyć tę - raptem trzydniową - trasę. A kiedy już sprawę omówilismy po moim powrocie, to więcej problemów z rodzicami nie miałem. Uwierzyli w to, że dam sobie radę. Aczkolwiek do dziś chcą wiedzieć nie tylko, dokąd jadę i kiedy wracam, ale też jaką trasą i kiedy mniej więcej gdzie będę.

Co zaś do dziewczyny, to gdybym kiedyś od jakiejś usłyszał proste "nie jedziesz", to prawdopodobnie w tym samym momencie przestałaby być moją dziewczyną :) Duzo trudniej jest sobie poradzić z subtelną grą na emocjach, w szczególności na poczuciu winy. A mimo to, kiedy jest taka potrzeba, to człowiek sobie, przez jakiś czas, jakoś radzi. Ale oczywiście najprościej być wolnym jak ptak, jak ja w tej chwili i mieć tylko jedną rzecz do zastanawiania się: rzucić już robotę czy jeszcze nie? :P

Mozna też trafić na takiego partnera/ partnerkę, którzy dzielą z nami cyklozę. Udało mi być w takim układzie przez ponad dwa lata. Co prawda to ja byłem liderem, ale dopóki mi całkiem nie odbiło na punkcie roweru, to druga strona jakoś mi dotrzymywała kroku. Dobrze to wspominam. Bardzo dobrze. Z jednej z tych wypraw pochodzi zresztą najlepszy (moim zdaniem) film, jaki dotąd nakręciłem ;)
A na rowerze zawsze jest miejsce siedzące... chyba że jesteś bikepackerem :p

 

Offline Mężczyzna Waxmund

  • Moderator Globalny
  • Ironman
  • Wiadomości: 11154
  • Miasto: Baszowice k/Kielc
  • Na forum od: 07.06.2007
    • www.waxmund.pl
ja bym nie rzucał jeszcze.... poczekaj na mnie! raptem 2 lata   :mrgreen:
Czasami na drodze spotykam prawdziwych rowerowych szaleńców, pędzą na złamanie karku i wbrew rozsądkowi... naprawdę... aż ciężko ich czasem wyprzedzić...

www.waxmund.pl

Offline Mężczyzna aard

  • Wiadomości: 6103
  • Miasto: Wiedeń
  • Na forum od: 15.08.2007
    • Moje wyprawy
I'll be waiting for you, darling... :P :P
A na rowerze zawsze jest miejsce siedzące... chyba że jesteś bikepackerem :p

 

Offline Dynuel

  • Wiadomości: 314
  • Miasto: Zgierz, York UK
  • Na forum od: 21.12.2008
Cytat: "transatlantyk"
Polecam lekturę i przemyślenie takiego forum :
http://forum.bikestats.pl...zystko/#Item_17


Świetny temat!

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
Cytat: "miki"
Co zaś do dziewczyny, to gdybym kiedyś od jakiejś usłyszał proste "nie jedziesz", to prawdopodobnie w tym samym momencie przestałaby być moją dziewczyną

Coś w tym jest. I tu nie chodzi o konkretny wyjazd, tylko o wolność i sposób rozmowy.


Offline Mężczyzna arkadoo

  • Wiadomości: 2767
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 22.11.2006
    • http://www.rower.fan.pl
Każdy musi mieć jakieś hobby, które będzie realizował. Nie wyobrażam sobie tekstu nie jedziesz, podobnie jak nie wyobrażam sobie jeżdzenia non stop na wyjazdy (chyba, że z drugą osobą). Wszakże życie jest sztuką kompromisu :)

Na wyjeździe potrzebne są hwile samotności, a nie dzień z 10 smsami: "czy żyjesz", czyjeszcze Cię nei zjedli". Dla mnie samotne wyjazdy to właśnie wyciszenie się, odpoczynek od ludzi. Bardziej jednak lubię wycieczki z dziewczyną, nawet kosztem wolniejszej jazdy, czy marudzenia :wink:
Watch out where the huskies go,
And don't you eat that yellow snow

Offline Dynuel

  • Wiadomości: 314
  • Miasto: Zgierz, York UK
  • Na forum od: 21.12.2008
Tak ogólnie odnośnie sportu wsród kobiet i mężczyzn, widział ktoś jakieś statystyki porównujące opie płci uprawiające sport?

Offline Kobieta Natalia

  • Wiadomości: 1073
  • Miasto: Amsterdam
  • Na forum od: 27.01.2008
    • http://www.na-azymut.pl
Cytat: "transatlantyk"
Cytat: "miki"
Co zaś do dziewczyny, to gdybym kiedyś od jakiejś usłyszał proste "nie jedziesz", to prawdopodobnie w tym samym momencie przestałaby być moją dziewczyną

Coś w tym jest. I tu nie chodzi o konkretny wyjazd, tylko o wolność i sposób rozmowy.


W związku liczy się chyba zrozumienie i jeśli chcesz z kimś być to akceptujesz jego wady, zalety i pasje, bo kochasz tą osobę za to jaka jest, a nie za to jaka chcielibyśmy żeby była. Oczywiście, ze ważne są kompromisy, ale chyba najgorsze to więzić tą drugą osobę i nie dopuszczać do jej samorealizacji. Bo chyba każdy z nas powinien sie rozwijać. Nie wiem, na pewno nie jest to takie proste, ale ja tak w skrócie widzę ten temat. I dlatego, podobnie jak Miki, gdyby mi chłopak zabronił jechać wiedząc jak wiele to dla mnie znaczy, dałoby mi to poważny powód do zastanowienia się. Ale sprawa działa też w drugą stronę. Gdyby on miał okazję jechać w ważną dla siebie podróż, a ja z różnych powodów nie mogłabym jechać z nim, myślę, że nie zabroniłabym mu tego, a wręcz nakłaniała do wyjazdu, gdyby mial jakieś wątpliwości. Nie czułabym sie dobrze wiedząc że z mojego powodu rezygnuje z samorealizacji i spełnienia własnych marzeń.
Hehe jak to się łatwo gdyba :)
<<Fais de ta vie un rêve et de ce rêve une réalité>> Antoine de Saint-Exupéry

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum