Autor Wątek: Nigdzie nie pojedziesz ! i tak pojade = o sztuce perswazji:)  (Przeczytany 12763 razy)

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Staram się ich zrozumieć, ale totalny brak wsparcia jest naprawdę męczący.
Współczuję :( Moi rodzice oczywiście też się o mnie boją, ale już się przyzwyczaili :) I zdecydowanie nie uprzykrzają mi życia telefonami co pół godziny, wręcz przeciwnie, zawsze przed wyjazdem chcą pomóc i pytają, czy niczego mi nie potrzeba. Chyba przede wszystkim cieszą się, że spełniam swoje marzenia i mam szansę zobaczyć kawałek świata. Mamę zresztą chcemy z siostrami wyciągnąć na Bornholm na rowery, może za rok się uda - ona o niczym innym nie marzy :) Tata zawsze śledzi dokładnie moją trasę na mapie, wysyła mi co jakiś czas sms-y z prognozami pogody czy aktywności słonecznej (zorza) albo np. informacją o wysokości pływów w morzu :P Więc nie mam na co narzekać!

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3336
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
Borafu, dzięki. Dokładnie to, o czym napisałeś miałam zamiar zrobić. Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że słusznie.

Nawiasem mówiąc moja mama nie potrafi jeździć na rowerze, więc choćbym nie wiem jak chciała to nie zabiorę jej na wspólną przejażdżkę. Zostają wspólne spacery.


Offline Mężczyzna Freud

  • Wiadomości: 2649
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 16.06.2011
Borafu nie mógł tego lepiej ująć. Tak samo postąpiłem z moimi rodzicami - pomogło.
Pomogło na WIELKI plus. Nigdy nie miałem lepszego kontaktu z nimi jak teraz - po tych wszystkich bojach :) Niestety dotarło do nich dopiero po drastycznych krokach, ale pomogło.
"Życie jest jak jazda na rowerze, żeby utrzymać równowagę musisz poruszać się do przodu." - A. Einstein
"Wax, to tylko kwestia czasu kiedy "Podróże z dziećmi" stanie się twoim najważniejszym działem" - Cinek

Offline Mężczyzna Miciek

  • SAC
  • Wiadomości: 1298
  • Miasto: Hawana, Kuba
  • Na forum od: 08.05.2009
    • Moje wyprawy
Czasami wydaje mi się, że nasze pokolenie miało chyba łatwiej z odcięciem pępowiny. Choć dorastaliśmy w okresie ekonomii ciągłego niedoboru, to jednak rodzice mniej bali się o nas, czyli o swoje dzieci. Ja np. od pierwszej klasy podstawówki wyjeżdżałem co roku na kolonie, zimowiska, przebywałem dużo poza domem i rodzice nie bali się posłać mnie na taki dwutygodniowy wyjazd. Od pierwszej klasy podstawówki jeździłem sam autobusem do szkoły muzycznej w sąsiedniej dzielnicy, moja siostra jeździła podobnie na treningi do klubu sportowego. To było normalne u moich kolegów i koleżanek. Nikt nie był podwożony do szkoły, zresztą mało kto miał wtedy samochód, a benzyna była na kartki. Nie było komórek, a automaty uliczne były popsute.

Czy to znaczy, że rodzice się wtedy nie martwili? Martwili się, to oczywiste. Jak przyszedłem za późno do domu, to była awantura. Ale wydaje mi się, że w taki sposób budowało się zaufanie do dzieci i wprowadzanie ich w dorosłe życie.

Dziś młodzi ludzie mają trudniej, bo ich rodzice chronią swoje dzieci (często nadmiernie) przed wszelkimi hipotetycznymi niebezpieczeństwami, o których alarmują media. To normalne że chronią, ale obawiam się, że granica została przesunięta za bardzo w kierunku szkodliwej nadopiekuńczości.

Offline vooy.maciej

  • Wiadomości: 2612
  • Miasto: Pogórze Wielickie
  • Na forum od: 04.07.2008
Dziś młodzi ludzie mają trudniej, bo ich rodzice chronią swoje dzieci (często nadmiernie) przed wszelkimi hipotetycznymi niebezpieczeństwami, o których alarmują media. To normalne że chronią, ale obawiam się, że granica została przesunięta za bardzo w kierunku szkodliwej nadopiekuńczości.
:icon_exclaim:
dokładnie to samo myślę, jednak trudniej się pewnie od tego odciąć jak się ma własne dziecko i dostępne wszelkie metody inwigilacji :/
Jak słyszę od kolegów z pracy, ze szkoła nie puści dziecka, jak rodzic go nie odbierze to ręce mi opadają przez 7 lat wracaliśmy sami do domu ponad 3km ze szkoły.
czasami było to 40 min czasami 3h- jakoś rodzice i dziadkowie sobie z tym radzili ;)

Offline Mężczyzna Muszka

  • dawniej Martin_Tychy
  • Wiadomości: 360
  • Miasto: Tychy
  • Na forum od: 05.01.2011
W takim razie może ktoś mi doradzi jak przekonać rodziców do około tygodniowej wyprawy ? Bo na razie słyszę, że "będziesz jeździł jak będziesz pełnoletni", a niestety na chwilę obecną brakuje mi jeszcze pół roku, a chciałbym coś przejechać w te wakacje :/

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7335
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Pomysł nr 1 - jedź z kimś, to zawsze "uspakaja"

osobiście nie narzekam, rodzice dzwonią jak chcą, dopóki nie wyładują mi telefonu :P

My home is where my bike is.

Offline Mężczyzna Muszka

  • dawniej Martin_Tychy
  • Wiadomości: 360
  • Miasto: Tychy
  • Na forum od: 05.01.2011
No to już próbuję, bo kolega jest o parę miesięcy starszy i akurat będzie już miał osiemnaście w chwili planowanego wyjazdu.

Jeszcze niespełna dwa miesiące walki :D

rdklstr

  • Gość
Ja w dużej mierze rozwiązałem ten problem czy raczej rozwiązywałem wraz z rosnącą ilością wyjazdów i traktowaniem podróżowania na poważnie, a nie jako jakiegoś fafarafa. Wciąż po prawdzie się martwią i LEPIEJ bym dzwonił, ale taka moja natura że dzwonić nie lubię i robię to rzadko, a że w drodze na zlot baterię zgubiłem to jeszcze wpisało mi się nieco w kanon nie dzwonienia:D

Offline Mężczyzna Man61

  • Wiadomości: 13
  • Miasto: Podlasie
  • Na forum od: 06.08.2011
Czasami wydaje mi się, że nasze pokolenie miało chyba łatwiej z odcięciem pępowiny. Choć dorastaliśmy w okresie ekonomii ciągłego niedoboru, to jednak rodzice mniej bali się o nas, czyli o swoje dzieci. Ja np. od pierwszej klasy podstawówki wyjeżdżałem co roku na kolonie, zimowiska, przebywałem dużo poza domem i rodzice nie bali się posłać mnie na taki dwutygodniowy wyjazd.

Tak samo u mnie. Po Polsce włóczyłem się od 3 klasy liceum. Sam. A za granicę, do Wegier,  pojechałem pierwszy raz w 1987, nie z rowerem a z plecakiem. Fakt, że wtedy byłem już dorosły. Potem w 1990 była włóczega z plecakiem po Francji, rok później po Austrii i Włoszech, w 1992 po Wielkiej Brytanii. I tak prawie co roku aż do tej pory. Telefon stacjonarny założyli nam dopiero w 1999 więc aby uspokoić bliskich wysyłałem widokówki. Chociaż dziś mam już ponad 50 lat to matka dalej się niepokoi gdy usłyszy, że gdzieś tam jest powódź albo trzęsienie ziemi. Ojciec nigdy nie miał nic przeciwko wyjazdom. Raczej zazdrościł, bo sam nigdy za granicą nie był. Oni zawsze wiedzieli, że dam sobie radę. Żona? Hmm, od kilkunastu lat nie mam żony. Więc ten problem nie istnieje.

Offline Mężczyzna ciman

  • Wiadomości: 758
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 26.05.2009
Jak czytam ten wątek to naprawdę zaczynam doceniać swoich rodziców...

W takim razie może ktoś mi doradzi jak przekonać rodziców do około tygodniowej wyprawy ? Bo na razie słyszę, że "będziesz jeździł jak będziesz pełnoletni", a niestety na chwilę obecną brakuje mi jeszcze pół roku, a chciałbym coś przejechać w te wakacje :/
Bo niby tydzień przed urodzinami nie będziesz na tyle dojrzały, żeby jechać na tygodniową wycieczkę, a w dniu urodzin już tak? Co za tok myślenia...
Ja stopiowo przyzwyczajałem rodziców do coraz dłuższych wypadów (zaczynałem mając 15 lat) - najpierw na weekend, potem na 4 dni, dopiero za jakiś czas na tydzień - no i wszystko oczywiście w towarzystwie. I od dawna stawiam rodziców przed faktem dokonanym - o ile argumentem decydującym nie są pieniądze, nie można sobie dawać wchodzić na głowę...

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Dwa lata temu wybralismy sie z Arkiem na rowerach przez Bialous i Ukraine. Na dzien dobry juz w Brzesciu okazalo sie, ze nasze irlandzkie komorki tam nie dzialaja. Kompletnie nie bylo zasiegu. Rodzinie wyslalismy maila z kafejki na dworcu brzeskim, ze bedzie pod gore z komunikacja i generalnie jako mocno dorosle osby uznalismy, ze dadza rade. Gorzej bylo z coreczka, ktora zostala z dziadkami a ktorej obiecalismy codzienny telefon. Trase do Pinska a potem do granicy ukrainskiej jechalismy slalomem aby wpasc choc na moment do wiejskiej poczty i zameldowac sie u dziecka.  I co? Najczesciej byla tak zajeta zabawa z innymi dziecmi albo akurat byla na jakies wycieczce albo spala snem sprawiedliwego kompletnie nie martwiac sie jak tam mama z tata daja rade... :-)
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Mężczyzna transatlantyk

  • Moderator Globalny
  • GM 2420
  • Wiadomości: 7934
  • Miasto: Annopol
  • Na forum od: 21.11.2007
    • Rowerem przed siebie.
To wszystko kwestia wychowania, kwestia czasów takich a nie innych. Gdy byłem dzieckiem nikomu ze starszych nie przyszło by do głowy, aby chować dzieciątka tak jak czyni się to obecnie, kiedy dziecko od poczęcia jest pępkiem tego świata. Rodzice kochali nas, ale postępowali mądrzej, zostawiali spory margines samodzielności.
Pamiętam pierwszy wyjazd mojej córy na kolonie, miała wtedy 8 lat. Po trzech dniach zdecydowaliśmy z żoną, że czas zadzwonić do niej. Żona przy słuchawce, telefon przełączony na głośne mówienie, połączyliśmy się, jakieś dziecko pobiegło po Zuzę, słychać tup, tup, tup.... i jest przy telefonie. Żona próbuje jakoś rozpocząć rozmowę, żeby gwałtownej tęsknoty nagle nie obudzić, a dzieciątko po chwili jej przerywa : mamo, ale mów o co Ci chodzi, bo ja tu gram w pingponga!
Uśmialiśmy się, stwierdziliśmy, że mamy normalne dziecko i dzwoniliśmy już tylko raz, żeby godzinę powrotu ustalić.
Od wielu lat szanuję samodzielność mojego dziecka, a teraz gdy jest studentką traktuję ją jak dorosłą, a ona stara się dawać mi do tego powody.
Magda ma problem trudny, musi zadziałać konkretnie, żeby nadopiekuńczość nie była jej wiecznym przekleństwem... no i wyciągać wnioski przy wychowywaniu ewentualnych własnych dzieci. :D


Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10723
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Bo niby tydzień przed urodzinami nie będziesz na tyle dojrzały, żeby jechać na tygodniową wycieczkę, a w dniu urodzin już tak? Co za tok myślenia...
To tylko słowa... tak naprawdę rodzice gorączkowo szukają argumentu nie do odparcia.
Takiego na dziś, bo przecież tragedia wisi nad głową i trzeba ją jakoś odsunąć.

Offline ewcia

  • Wiadomości: 95
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 31.01.2011
    • http://www.youtube.com/jedziearmata
ha, ale fajny wątek, wracają wspomnienia  :)

W moim przypadku podziałała terapie wstrząsowa i konsekwencja. Pojechałam po pierwszym roku studiów z kolegą na stopa  do Niemiec (do pracy). Miałam się codziennie meldować ale po około 3 tygodniach wypadł mi telefon w wesołym miasteczku i się rozwalił. Napisałam mamie maila , że jest super ale nie mam telefonu wiec w miarę możliwości będę wysyłać maile i następnego wysłałam z Tromso w Norwegi  ;D i po tym wyjeździe jakoś już poszło, mówiłam, że wyjeżdżam, gdzie z kim i że będę dawać znać jak dam rade i powoływałam się na wcześniejsze wyjazdy ;)

A w liceum to zdarzały się takie akcje, że jak jechałam na szkolenie Pokojowego Patrolu (wolontariuszy, którzy pomagają Wielkiej Orkiestrze Swiątecznmej Pomocy podczas Finałów i Woodstock'u) to moja mama zadzwoniła do WOŚP i się zapytała czy nie są sektą  ;D



Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum