Autor Wątek: Nigdzie nie pojedziesz ! i tak pojade = o sztuce perswazji:)  (Przeczytany 12770 razy)

Offline Mężczyzna Freud

  • Wiadomości: 2649
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 16.06.2011
jak nie ma wyjścia to tylko terapia wstrząsowa. problem w tym że wyjscie czasem jest a w młodym wieku nie zawsze je widzimy. wstrząsajcie z głową ;)
"Życie jest jak jazda na rowerze, żeby utrzymać równowagę musisz poruszać się do przodu." - A. Einstein
"Wax, to tylko kwestia czasu kiedy "Podróże z dziećmi" stanie się twoim najważniejszym działem" - Cinek

Offline Mężczyzna boney

  • Pomidor
  • Wiadomości: 718
  • Miasto: Ruda Śląska
  • Na forum od: 29.07.2011
CZeść!
Także nie wydaje mi się, żebyś mogła inaczej przemówić do rozsądku mamie/tacie niż poprzez postawienie na swoim. Trzeba troche potrząsnąć emocjami mamy.
Jak ja przyjechamłem po pierwszej wyprawie, gdzie wiecej poszło na rozmowy telefoniczne (dziennie telefon 2,3min) niż na jedzenie to zapytałem mamy: czy jak pojade dookoła świata na rok to także będize dziennie dzwonić? Bo jak tak to musi zagrać w lotto.
Powiedziałem, że rady gdzie mam spać i wieczne pytania kiedy będe wracał wcale mi nie pomagają, a jedynie jak się w dodatku jedzie samemu uprzykrzają życie i obniżają znacznie moje morale.
Dałem do zrozumienia, że jak pojade na następną krótszą/ dłuższą wyprawę, wyłanczam telefon 'bo baterii szkoda' i będę odpisywał jedynie na sms 1,2 dziennie i ew zadzwonie co 2,3 dzień na chwilę się zameldować, że wsio gra. Tak też zrobiłem, a mama nie może nic na to poradzić jedynie poczekać trochę na odpowiedz, a nie mieć jej od razu ;)
Mama to mama, każda podobna - znać trzeba dać o sobie to oczywiste, ale to nie znaczy, że nie można sobie trochę Jej zachowania 'wytresować' (tak wiem brzydkie słowo , nie miałęm nic w moim ubogim słowniku pod ręką akurat)

Czasem trzeba mniej lub bardziej radykalnie. W Twoim przypadku niestety bardziej.


ps.
a tak z ciekawości ten blip dużo kosztuje, kiedy wysyla sie na niego sms zza granicy?
« Ostatnia zmiana: 3 Cze 2012, 11:22 boney »
Zapraszam ===>

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
a tak z ciekawości ten blip dużo kosztuje, kiedy wysyla sie na niego sms zza granicy?

kosztuje tyle ile wysłanie smsa zza granicy na numer w sieci Plus GSM.
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline Mężczyzna boney

  • Pomidor
  • Wiadomości: 718
  • Miasto: Ruda Śląska
  • Na forum od: 29.07.2011
a to super. Dzieki :)

wlasnie slucham i pomyślałem, że piosenka adekwatna do problemu ;D
Zapraszam ===>

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10723
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Warto jeszcze rodzicielce wyjaśnić, że takie obowiązkowe, codzienne SMS'y tylko zwiększają problem.
Wystarczy, że bateria się rozładuje, SMS nie pójdzie i panika na całą parafię.

A jak dojdzie, to co z niego wynika?
Ano tyle że wysyłający przed chwilą BYŁ bezpieczny.
A teraz może właśnie mu jakieś żule odbierają komórkę, która im się spodobała jak SMSa wysyłał.

Offline Mężczyzna Kosiek

  • Wiadomości: 288
  • Miasto: opolskie
  • Na forum od: 24.07.2010
Na swoją pierwszą wyprawę pojechałem dwa lata temu. W domu oznajmiłem, że jadę, do piątej rano pakowałem sakwy (tak, tak, zawsze na ostatnią chwilę  ;) ) i w drogę :) Wtedy byłem nie związany, wolny jak ptak :) W ciągu tych dwóch lat sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Prawdopodobnie tydzień, lub dwa tygodnie po swoim ślubie pojadę do "dzikiej" Rumunii... Sam. Pewnego popołudnia moja mała powiedziała mi po prostu "jedź". Ja jeszcze uczę się kompromisu... ;)

"Odniosłem zarazem wrażenie, że gdy los złączy nas nierozerwalnie na wiele lat z rzeczą, rzecz ta przestaje być przedmiotem martwym i wydaje się nam, że żyje myśli i odczuwa."

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4034
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Fajny temat! Niedawno go odkryłem i przegrzebałem w całości. Przypomianly mi się moje perypetie rowerowe. Przygoda zaczęła się w 2006 roku kiedy to na jesieni wpadłem na pomysl, aby kupić nowy rower. Nie wspomne już że jak ojciec zobaczył cennik, to roześmiał mi się w twarz, i powiedział że chyba oszalałem. Wtedy powiedziałem – „kupić i tak kupie najwyżej wezmę na raty”. W końcu dołożył mi trochę kasy i miałem pierwszy rower za więcej niż 200zł i nie z marketu.
W głowie rodziców pewnie tłukło się, myślenie „minie mu” kolejny kaprys syna itd. Jednak mi nie mijalo, pierwsze jesienne wyjazdy przyjmowali z przekąsem komentując „Przyjdzie zima to skończy się jeżdżenie”. I wiecie co? Nie skończyło się. Zmiana płyty: „ Teraz to wszystko ci zardzewieje i będzie po rowerze”,

Kiedy wiosną wpadłem na pomysł, aby jeździć do szkoły tego było za dużo. Nie do pomyślenia było przecież: Do Warszawy? Rowerem? Chyba oszalałeś itd… Dla nich to była dżungla dwupasmówki światła wypadki, rozboje kradzieże jak ich syn miał do warszawy rowerem jechać do szkoły. Co innego autobusem, przecież to „bezpieczniejsze”.

Kolejna zmiana płyty: „pewnie jedź niech ci ten rower tam ukradną i będziesz płakał a wtedy nie mów nam, bo my cie ostrzegaliśmy, ale jak masz własny rozum to jedź! Pewnie!”
I pojechałem. Raz, drugi trzeci dziesiąty… nie zliczę ile razy przez 5 lat studiów jeździłem na uczelnie. Nazbiera się tego pewnie łącznie z nie-szkolnymi eskapadami do miasta pewnie kilka ładnych tysięcy kilometrów.

Kolejny etap to była pierwsza rowerowa wyprawa na mazury. Pierwsza wyprawa z kolegą i dwiema koleżankami. Nie tyle o „rozbudowę rodziny” im chodziło co o to, że mamy spać pod namiotem itd. „my ci damy więcej pieniędzy, ale wynajmijcie sobie tam jakąś kwaterę itd.” Efekt: Był jeden namiot i jeden nocleg pod chmurką a potem rzeczywiście była kwatera.
Samej wyprawy nie mogli znieść i podczas kiedy jedliśmy, któregoś dnia smażoną rybę z grilla nad jeziorem a rowery odpoczywały w cieniu, dzwoni matka do mnie: „Ty wracaj do domu bo na mazurach to się skinheadzi bili ostatnio i tam jacyś kibole grasują w radiu mówili…” Dyskusja była bezowocna więc się rozłączyłem w końcu słowami „Zadzwonię wieczorem”. Pomogło śladów po panice z środka dnia, nie było opowiedziałem co widzieliśmy i pomogło. Kolejne wyprawy to już w sumie tak sie jakoś wpasowały w system. Namiot kolega (zaufany już dla rodziny Radek) i w trasę. I tylko słowa: "Pamiętaj odezwij się czasem jak będziecie gdzieś na postoju". Działało.
W czasie wyprawy do Szwecji puszczałem sygnał i nawet nie gadaliśmy dlugo ojciec albo matka, (zależy kto oddzwaniał)w szablonowy sposób jak katarynka sami siebie przekonywali sie o tym, że jest ok.
"Czyli dobrze, macie co jeść-TAK mamy - aha i pogodę też macie nie pada? - Nie jest piekne słońce. - DObrze czyli szerokiej drogi odezwij się jutro i opowiedz jak żyjecie. "

Przez te kilka lat jak jeżdżę rodzice nie do końca przyzwyczaili się do tego jaki sport uprawiam. Najbardziej nieprzyzwyczajona jest mama. Mimo, że od 5 lat jeżdżę a 2 lata mieszkamy z Agnieszką razem, stanowimy zgraną dwuosobową ekipę sakwiarzy, wszędzie jeździmy rowerami, mama jednak nie rozumie.
A jak wy przyjechaliście? Roweramii?”
„Tak rowerami mamo, przecież ci mówiłem”
„Ale ja myślałam że tak pociągiem i rowerami”
„Rowerami czyli rowerami mamo!”
„Aha… ale tak całą trasę?”


I tak czasem bezsensowne dialogi prowadzimy oboje z moja mamą. Ona chyba naprawdę w jakiś sposób nie może sobie tego roztłumaczyć.
"O chmurzy sie to zamówicie taksówkę a po rowery przyjedziecie jutro"
"Mamo mamy 6km do domu w 20 minut i będziemy, poza tym mamy kurtki od deszczu"
"Ale zmarzniecie... itd"
 Ojciec już przywykł i tylko wspiera mnie w poczynaniach chwali wyprawy i mniej go dziwi jak żyjemy.

Prawda jest jednak taka, że większość jednak wyjazdów Bike to hell po 200-300km jakie odbyłem, przekręciłem totalnie bez wiedzy rodziców. Oni jechali np. w maju na weekend na działkę a ja atakowałem z Radkiem(znacie go już) dystans nocą. Nie wiem czy rodzice mają świadomość jak wiele kilometrów zrobiłem nocami po ekspresówkach i uciekając przed zgrajami wiejskich psów. Ile razy spałem na przystanku a ile razy pół zywy wtaczałem się po schodach do mieszkania.
Opowiadałem im tylko przy okazji jakichs rozmów że zrobiłem 200 czy 300km rowrem. Chwala się tym przy okazji imienin czy innych imprez ale dokładnego rozbierania na czynniki pierwsze „kiedy gdzie z kim i czemu nic nie powiedziałeś” wtedy już nie ma.

Co do meldowania. Melduje się i Agnieszce jak jadę sam. To normalne, że martwi się jak znikam na dłuższą trasę. Większą bure dostaje od niej jak przyjadę i przez cały dystans nic nie napisze, niż to że pojechałem sam.  Samo to z kim się związałem jest także ważne. Dla mnie rower to całe życie, i chyba nie umiałbym żyć z kimś kto nie jeździ tak jak ja. Nie umiałbym dzielić życia na „pasję” i „druga połowę”. Poprzedni związek rozpadł się właśnie min. przez to. Nie mogłem już znieść: „rowerem? Chyba oszalałeś, ogarnij się człowieku” „Ja nigdzie nie jadę jedź sam, jeszcze mam dobrze poukładane.” „Chodźmy na zakupy na rower pójdziesz sobie jak ja będę Mijal pracujący weekend”…

Współdzielenie pasji rowerowej bardzo zbliża, a rodzice? Hmm oni zawsze będą po to aby nami się martwić! Po to są oni, po to oni są! Jak mówil Kononowicz!
« Ostatnia zmiana: 3 Cze 2012, 13:47 Księgowy »
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Prawdopodobnie tydzień, lub dwa tygodnie po swoim ślubie pojadę do "dzikiej" Rumunii
Jaka tam dzika, my ją z siedmioletnią córeczką na rowerach przjechaliśmy i wcale się o nią nie baliśmy.
Udąło nam się z sumem ograniczyc takie obawy poprzez to, że jeździmy razem. I dziecko w ubiegłym roku też z nami zaczęło. Za to rzeczywiście dziadkowie się boją, jedni trochę bardziej traumatycznie, drudzy rozsądnie. Kiedy jechaliśµy na Białoruś sami bali się o nas, ale generalnie nic nie mielli do powiedzenia, bo jesteśmy stare konie. Ale w sprawie wnuczki w ubiegłym roku była prawdziwa batalia :D Zgadzam się z xmk, że kłamstwa to kiepska droga komunikacji, ale już zasadę ograniczanie dawokwanych informacji można spokojnie stosować. Rodzice nie muszą wiedzieć absolutnie wszytskiego o naszym życiu i mówię to z pełną swiadomością tego, że tez jestem mamą.
A MAgda dostała juz tyle porad, że spokojnie z rowerem na Kamczatke, Rysy i Jedwabnym Szlakiem będzie mogła z błogosławieństwem rodzicielskim pojechac. Czego jej życzę, oczywiście!
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3336
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
A MAgda dostała juz tyle porad, że spokojnie z rowerem na Kamczatke, Rysy i Jedwabnym Szlakiem będzie mogła z błogosławieństwem rodzicielskim pojechac. Czego jej życzę, oczywiście!

Oby, oby  ;D dzięki! Póki co prostszy cel, a co za rok - kto wie  :D


Offline Mężczyzna Kosiek

  • Wiadomości: 288
  • Miasto: opolskie
  • Na forum od: 24.07.2010
hindiana, Rumunia "dzika" z punktu widzenia oponenta ;)

"Odniosłem zarazem wrażenie, że gdy los złączy nas nierozerwalnie na wiele lat z rzeczą, rzecz ta przestaje być przedmiotem martwym i wydaje się nam, że żyje myśli i odczuwa."

Offline Kobieta dewunska

  • Wiadomości: 402
  • Miasto: Kołobrzeg | Wrocław
  • Na forum od: 11.04.2011
ech ja czuję się szczęściarą, że mam taką mamę! kasę na pierwszy wyjazd dostałam nieśmiało od niej, poźniej zawsze mi dokładała, jak w ostatniej chwili okazywało się, że moich zarobionych pieniędzy jest za mało i zawsze, że tak powiem, milcząco mnie wspiera. Podczas gdy babcia lamentuje, że przez ten rower nie będę mogła chodzić na starość:D mama tylko się uśmiecha i wzdycha...przyznała kiedyś, że to takie jej niespełnione marzenie podróż rowerem do Paryża...jestem za to naprawdę wdzięczna, bo ciężko byloby  walczyć z własną mamą o każdy wyjazd. Oczywiście zawsze w przypadku dalszych wyjazdów zostawiam jej zarys planowanej trasy i numery tel. do osób z którymi jadę, telefon wyłączam z uwagi na baterię i wysyłam smsy raz na kilka dni. Czasem nawet spodziewam się pewnych krzyków i trudności, kiedy chcę powiedzieć o wyjeździe, a tu nic...tylko kiedy, jak i czym ;)
Tourists don\'t know where they were yesterday, travellers don\'t know where they will be tomorrow.

Offline Mężczyzna rafalb

  • Wiadomości: 1998
  • Miasto: Łuków/ Gdynia
  • Na forum od: 26.03.2008
    • Wciąż w drodze...
„Chodźmy na zakupy na rower pójdziesz sobie jak ja będę Mijal pracujący weekend”

Miał czy miałA? :P

Offline Mężczyzna Freud

  • Wiadomości: 2649
  • Miasto: Zielona Góra
  • Na forum od: 16.06.2011
"Życie jest jak jazda na rowerze, żeby utrzymać równowagę musisz poruszać się do przodu." - A. Einstein
"Wax, to tylko kwestia czasu kiedy "Podróże z dziećmi" stanie się twoim najważniejszym działem" - Cinek

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10723
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
ech ja czuję się szczęściarą, że mam taką mamę! (...)
przyznała kiedyś, że to takie jej niespełnione marzenie podróż rowerem do Paryża...
Pozdrów Mamę i powiedz, że ten Paryż ciągle tam jest i na nią czeka.

Offline Mężczyzna rafalb

  • Wiadomości: 1998
  • Miasto: Łuków/ Gdynia
  • Na forum od: 26.03.2008
    • Wciąż w drodze...
MIJAŁ

Nie wiem czy to literówka i jeśli tak to w którą stronę. ;)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum