Kolega Gbur przywołał mnie do odpowiedzi prywatną wiadomością i po długich bojach jak przyznałem się w duchu, że zapomniałem nawet hasła... (tak długo mnie nie było) stawiam się na forum
Od czasu jak minionej jesieni (a może to było lato?) złożyłem sobie rowerek na NuVinci pokonał on może "całe" 150-200 km łącznie (permanentny brak czasu, a jak już jest to człowiek chce się czasem wyspać
), zarówno jesienny jak i wiosenny urlop w siodełku nie doszedł do skutku, więc nadal nie czuję się upoważniony do szafowania jakimiś wyrokami.
Dodatkowo mogę porównywać go "dosyć wysokimi" komponentami Campagnolo Record i Chorus (w momencie składania poprzedniego najwyższa i druga od góry grupa Campagnolo) więc nie jest to do końca miarodajne.
Porównanie mas: przełajówka - okrągłe 10,0 po zdjęciu bagażnika
NuVinci 14,8 z Brooksem (da się znaleźć lżejsze siodełka...) i bagażnikiem, tarczówki też dowaliły trochę masy.
Co za to stwierdziłem? Czuć masę tego rowery lub piasty. Fajne jest uczucie, że możesz kręcić z komfortową dla siebie kadencją. Nie ma (w zakresie widełek) momentu znanego z przerzutek, że lata luźno albo jest za ciężko i nie wiadomo co wybrać. Sprawdza się to gdy dostosowujesz się do słabszych, gdy możesz sobie odpuścić, lub gdy jedziesz sam, najlepiej bez zbyt dużych podjazdów.
Natomiast gdy trzeba trochę pocisnąć lub na jakiś większych podjazdach, czuć niestety masę. Nie ma już przyspieszenia, które przy takim "młynku" dałoby się uzyskać na lżejszym rowerze.
Przy przerzutkach w pewnym momencie człowiek się uczy, że przy takim podjeździe można z automatu wrzucić pewną przerzutkę, tutaj trzeba każdorazowo wartość sobie "odnaleźć".
Podczas składania tak dobrałem wielkości zębatek, by mieć łagodniejsze przełożenia niż w przełajówce, natomiast nadal potrafi mi ich brakować mimo rezygnacji z mocniejszych przełożeń (nie, żebym był w stanie je przy tej kondycji wykorzystać).
Być może jest to absolutny brak kondycji, być może złe wartości przełożeń, może masa roweru - nie wiem.
360% to niby dużo, ale czasem brakuje, zaś błogosławieństwo płynnej regulacji bywa przekleństwem
Tak więc pieniądze wydałem, nikt mi ich nie zwróci, żałować nie żałuję, ale czy warto?
Słyszałem gdzieś, że nie zawsze to co warto się opłaca i na odwrót
Jako zabawka i gadżet warto, ale jeśli planujesz mieć na trasie podjazdy 360% rozpiętości oraz 3kg (z hakiem) tylne koło (jeszcze obręcz, opona) dociśnięte bagażnikiem i sakwami (większość tutejszych bywalców ma takie upodobania) może być kłopotliwą kombinacją.
Można będzie jakoś zmówić się na privie - dałbym go pomacać, może kawałek się przejechać (SPD, wara od regulacji siodełka, mam jakieś 1,75m)
---
EDIT: krótka pętelka i stwierdzam, że to chyba raczej gorycz po utraconej dawno kondycji a nie gorszy rower
"Złej baletnicy..."
E2: kilka innych cech NuVinci:
- potrzebne są poziome haki albo napinacz do łańcucha (ja mam Nordkapp więc musiałem dorwać napinacz)
- ze względu na sposób działania i mocowania nie ma mowy o klasycznym szybkozamykaczu.
Tak więc by zmienić oponę w trasie będziesz wozić dwa klucze 15mm albo musisz wykombinować jakiś inny system zamykania (podobno są jakieś szybkozamykacze na klasyczną pełną ośkę)
E3:
http://www.ebay.pl/sch/i.html?_from=R40&_sacat=0&_nkw=%22axle+release%22&_sop=15 - ów szybkozamykacz na pełną ośkę