Idzie jak krew z nosa. Transalpinę przejechałem w połowie.. W idiotyczny sposób rozwaliłem oponę i musiałem się ewakuować z obręczą owiniętą taśmą naprawczą. W zasadzie ominęła mnie najciekawsza, bo najwyższa część trasy. Opona dobra - Marathon - ale na głupotę nic nie jest odporne.
Z pogodą tak sobie, praktycznie nie ma dnia żeby nie padało.
Gościnność Rumunów też nie przyspiesza
Do tego dostałem jakiś napój do picia w przerwach... odnoszę wrażenie, że wydłuża trasę.
Ogólnie bardzo fajnie, ale dopiero wjechałem do Bułgarii.
Aha. Na Transalpinie pełno wody, w okolicy pozrywane drogi i mosty. Więc można pobierać ją nie tylko z licznych kraników