Witajcie,
Jestem początkującą rowerówą. Jak na razie mam za sobą jeden sezon z hakiem miejskiej jazdy po uroczych ulicach Warszawy
kiedy to stopniowo pokonywałam bariery deszczu, zimna i przekonywałam się do jazdy po jezdni zamiast po chodnikach, a także przyzwyczajałam do jazdy w kasku, no i kilka lat jazdy po Kampinosie i innych trasach wokół stolicy (krótkodystansowych 20 - 30 km). Teraz zarażam pasją męża (skutecznie!) i wkrótce wybieramy się na dłuższy wypad po wschodnich rubieżach - 10 - 12 dni z sakwami od Augustowa na południowy wschód. Odliczamy już dni i ostro trenujemy w każdy weekend, żeby przyzwyczaić nogi, a przede wszystkim pośladki...
Do długodystansowej jazdy zarazili mnie bloggerzy (Los Wiaheros, Mażna i Janek z Nagniatamy, ostatnio Ania i Matt z gettingnowhere) oraz (a w zasadzie przede wszystkim) obecni tutaj Ania i Robb M. Ich Tysiąc szklanek herbaty maglowałam bez końca, podobnie jak Podręcznik przygody rowerowj - przy okazji wielkie dzięki dla Was - bo jeśli przyświecał Wam cel "zarażania" rowerową pasją to jeden sukces możecie odnotować
Odkryliście przede mną zupełnie nowy sposób podróżowania, za co jestem dozgonnie wdzięczna!
Podczas naszej pierwszej wyprawy chcemy się przekonać czy podróżowanie na 2 kółkach bez silnika jest dla nas, więc nie inwestujemy w sprzęt, lecz staramy się dopasować nasze rowery, pożyczając to i owo od znajomych. A później? Czas pokaże - świat stoi otworem