Autor Wątek: L+Ł+E=1933 km  (Przeczytany 4103 razy)

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
L+Ł+E=1933 km
« 26 Cze 2014, 18:10 »
Legionowo – Wilno - Tallin - Ryga – Suwałki
1 933 km – 12 dni

Po okrążeniu Polski pomyślałem ze jestem gotowy na jakiś wyjazd za granicę, padło na Litwę Łotwę i Estonię. Moim podstawowym problemem po okrążeniu Polski były problemy z kręgosłupem, objawiały się one bólem kręgosłupa oraz parastezjami, czyli mrowienie i kłucie w palcach stup i lekko u rąk. Dostałem skierowanie na rehabilitację ale terminy są tak dalekie że szkoda gadać. Dodatkowo doszedł mi katar i kaszel, lekarz podejrzewał ze to może być alergiczne, ostatecznie dał mi leki na alergię oraz antybiotyk, sam miałem w trakcie podróży zdecydować czy wziąć antybiotyk. Postanowiłem zaryzykować i pojechać.

Ze zmian technicznych, zabrałem tylko tylne sakwy, trochę mniej ubrań. Zdecydowałem też że będę jechał mniejsze dzienne dystanse, minimum ustanowiłem na 150 km, max na 170 km. Wahałem się nad zakupem rękawiczek i skarpetek wodoodpornych i oddychających, ale to koszt około 350 zł, nie zdecydowałem się na to.

Dzień 1 – 97 km
To był piątek, po powrocie z pracy tylko się umyłem i zjadłem, wyjechałem z domu o 13:46. Zdecydowałem się jechać drogą krajową nr 61, która akurat przebiega w pobliżu mojego domu. Zaczęło padać po przejechaniu około 20 km, padało przez około 60 km za małymi przerwami. Nocleg za Ostrołęką, na górce w sosnowym lasku. Tu niestety czekała mnie niemiła niespodzianka! Sakwy Crosso Export Big przepuściły wodę od spodu, w miejscu gdzie są te dwa paski, przez które przewija się troki. Śpiwór mokry w około 10%, oraz materac w około 5%.

Dzień 2 – 166 km
Dzień nudny, dalszy przejazd droga krajową nr 61, jest dość wąsko, sporo tirów, do tego po południu znowu zaczął padać deszcz. Żeby śpiwór był suchy wkładałem go w reklamówkę, a na dno sakwy w której mam materac kładłem reklamówkę. Po drodze spotkałem chyba Niemca, z tego co zrozumiałem jechał trasą, ST. Petersburg, Moskwa, warszawa i gdzieś tam jeszcze. Szybko jednak odjechał, tu nadmienię ze nie znam angielskiego ani żadnego innego języka. Nocowałem 20 km od granicy z Litwą. Nie wiem czy to pod wpływem zatrucia czymś tam, czy od tych wszystkich leków ale miałem spore problemu żołądkowe na noclegu, przydał się węgiel.

Dzień 3 – 165 km
Budzę się. Po ściance sypialni chodzi mrówka, pewnie wniosłem do namiotu na ubraniu. Coś mnie swędzi pod uchem, drapie się a tam mrówka. Odwracam głowę a tam otwarta sypialnia! Zapomniałem zamknąć. Po zabiciu około 50 mrówek oraz wyrzuceniu ślimaka który wszedł mi do połowy sypialni, zabrałem się za pakowanie. Podczas zakładania sakw na bagażnik pękł materiał łączący gumę naciągową z hakiem. Dramatu nie było bo już kiedyś miałem podobna awarię (pękła mi owa guma) i crosso przysłało mi dwa komplety, więc ten drugi postanowiłem wozić jako zapasowy. Nawet gdybym go nie miał to bym dał sobie radę przy użyciu zipów. Tego dnia wjechałem na Litwę, wjazd był w deszczu bo padało od rana. Litwa znajduje się w innej strefie czasowej ale postanowiłem nie zmieniać godziny, aby sobie nie robić dodatkowego problemu, było jasno więc tylko ze sklepami mogłem mieć problemy.
Wybierałem drogi wojewódzkie, ale pod koniec dnia zauważyłem że te krajowe są szersze i można nimi spokojnie jechać. Wieczorem byłem już pod Wilnem, miałem spore problemy ze znalezieniem miejsca na nocleg, szczęśliwie nie padało. W końcu zdecydowałem się na nocleg w jakimś bardzo dzikim lesie, ściółka była tak gruba że szpilki nie dosięgały ziemi. Kombinowałem z wbijaniem szpilek w spróchniałe pnie i przywiązywaniem linek do drzew. O dziwo namiot bardzo szybko wysechł.

Dzień 4 – 170 km
Rano wjazd do Wilna, miałem problemy z odnalezieniem starówki. Zjadłem śniadanie w centrum i postanowiłem jechać dalej na północ w kierunku estońskiego miasta Tartu. Niestety trochę pobłądziłem i nadłożyłem około 10 km. Zapytałem o drogę w serwisie samochodowym pokazując na mapie trasę którą chciałem jechać na co gościu do mnie „mówisz po polsku?”. No tak, jestem na wileńszczyźnie. Przejazd drogą krajową do miasta Utena był całkiem przyjemny, niestety pod wieczór wjechałem na drogę która była w trakcie remontu, ruch wahadłowy, jazda po żwirze. Nocowałem jakieś 20 km przed granicą z Łotwą. W sumie to był jeden z niewielu ładnych dni bo padało dopiero po tym jak rozstawiłem namiot, a kiedy siedziałem w namiocie wydawało mi się że obok mojego namiotu przejechał wóz ciągnięty przez konie a na nim jacyś śmiejący się ludzie. A może to było zmęczenie? Kiedy wyjrzałem już nikogo nei było, tylko rano widziałem jakieś ślady na trawie.

Dzień 5 – 155 km
Rano szybko znalazłem się na Łotwie, w mieście Daugavpils (czy jakoś tak), tam małe zakupy, ogólnie droga na początku była w kiepskim stanie, później trochę lepiej. Ogólnie w tym mieście było czuć Rosją. Pogoda była całkiem ładna, temperatura wzrosła do +20, niestety zaczęły nachodzić burze. Przed pierwsza udało mi się uciec, druga i trzecią też ale czwarta mnie złapała. Temperatura spadła do +8*C, później trochę wzrosła. Wjechałem do miasta Rezekne, tam zaczepił mnie pijany gościu, chyba Rusek, chciał kasę, w końcu musiałem go lekko odepchnąć i wtedy się uspokoił i odszedł. Udało mi się wyjechać z tego miasta, pogoda się pogarszała, znowu zaczęło padać, ulewa z gradobiciem. Temperatura spadała do +5*C, mokro w butach, jazda bez rękawiczek bo niewiele by dały. Trudno o miejsce na nocleg, dużo podmokłych terenów. W końcu znajduje gdzieś na górce koło jabłoni, w deszczu rozstawiam namiot, później wychodzi słońce ale temperatura pozostaje taka aż do rana. W nocy obudziłem się z powodu zimnych stup, trudno było mi je ogrzać.

Dzień 6 – 159 km
Rano za bardzo nie chciało mi się wstać, a budzik nastawiałem na godzinę 5. Z samego rana nie padało, ale później znowu zaczęło, w miejscowości Aluksne zaczepiłem rowerzystę pytając od drogę. Gościu postanowił podjechać ze mną, na szczęście znał angielski na tym samym poziomie co i ja więc nie było kompromitacji. Przejechał ze mną 20 km w deszczu na rowerze bez błotników. Doceniłem jego poświęcenie ale szkoda ze nie pokazał mi tej drogi którą chciałem jechać, a na koniec pokazywał mi ze jestem w innym miejscu niż faktycznie byłem, dodatkowo miałem 10 km. Tego dnia wjechałem do Estonii, dalej lało z małymi przerwami. Estonia zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Na nocleg wybrałem miejsce w opuszczonym gospodarstwie, schowany za starą szopą.

Dzień 7 – 158 km
Dzień zaczął się pięknie, żadnych chmur. Na pierwszym postoju wysuszyłem buty. W ciągu dnia było na tyle ciepło (23*C) że zdecydowałem się umyć pierwszy raz od wyjazdu, nie licząc mycia głowy. Niestety kiedy już znalazłem ustronne miejsce zaatakowała mnie chmara much. Żeby nie było, atakowała mnie również po umyciu się. Tego dnia zacząłem też czuć luzy w lewym pedale SPD, czasem trochę trzaskał ale dało się jechać. Niestety pod wieczór zaczęło padać, nocleg znowu za szopą. Trochę mnie korciło czy nie spać w tej szopie ale bałem się trochę właściciela bo była ona używana ale był tam syf.

Dzień 8 – 183 km
Niestety w tych państwach jest dość mało sklepów, a ja nie jestem zbyt kontaktowny więc czasem miałem problemy z brakiem wody. Rano przejechałem 35 km zanim udało mi się znaleźć otwarty sklep. Pomimo że wstawałem godzinę później niż oni to i tak sklepy były pozamykane. Ogólnie są otwarte od godziny 8/10 do 20/23. Tego dnia wjechałem do Tallina. Postanowiłem jechać ostatnie 30 km drogą rowerową, ale w samym Tallinie ją zgubiłem. Spodobały mi się tam cmentarze, są to bardziej lasy niż cmentarze, dużo zieleni i drzew, groby bardziej skromne. Miasta nie zwiedzałem, jedynie przejechałem przez starówkę. Za Tallinem, spotkałem młodego Szweda który jechał z Tallina do Włoch, a dalej statkiem do Algierii. Gadał po Angielsku, trudno się było porozumieć ale on miał plan jechać około 200 km dziennie. Chyba chciał nocować w moim namiocie ale zorientował się że krzywo na to patrzę. Ostatecznie odjechał życząc mi powodzenia. Kamień spadł mi z serca.

Dzień 9 – 162 km
Przed wyjazdem czytałem że lepiej omijać drogę krajową nr 8, bo to trasa miedzy narodowa i nie można tam wjechać rowerem, bo jest mandacik, a do tego jest tam dużo tirów. W tych państwach nie napotkałem na żaden zakaz wjazdu rowerem, ani jednego. Na wspomnianej drodze jest sporo tirów ale droga ma wyasfaltowane pobocze, można spokojnie jechać rowerem. Niestety nie wiedziałem tego, dlatego postanowiłem jechać drogami wojewódzkimi oraz lokalnymi. Nie wdając się w szczegóły, omijając miasto Parnu, wylądowałem w lesie. Prowadząc rower między powalonymi drzewami zachodziłem głowę „jak ja do tego doprowadziłem!?”. Przyjrzałem się mapie i wyszło że to nie było przedłużenie drogi tylko rzeka. Generalnie mapę miałem słabą, nie było na niej ani torów kolejowych ani kościołów, a numery dróg czasem się nie zgadzały, albo zamiast 39 było 3. W lesie znalazłem gospodarstwo, postanowiłem sie tam zapytać o drogę. Wyskoczył na mnie pies, coś w stylu owczarka niemieckiego, był bardzo agresywny, to mogło się skończyć pogryzieniem. Ciężko się było wycofać tak aby osłaniać się ciągle rowerem. Kiedy przykucnąłem pies się nieco uspokoił. Dalej kluczyłem po lesie. Uruchomiłem GPS w telefonie ale podął moją lokalizację z dokładnością do 4 km, jednak miałem podgląd na dobrą mapę. Po godzinie spędzonej w lesie udało mi się wyjechać na asfalt, a dalej na wspomnianą drogę nr 8. Sporo czasu straciłem, około 15 km nadłożyłem. Pod koniec dnia mijałem sakwiarza który okazał się być polakiem. Chwile pogadaliśmy bo jechaliśmy w przeciwnym kierunku. Na noclegu było mnóstwo komarów, założyłem moskitierę. Las wydawał się być pusty ale po chwili przeszła trójka dzieci, a później kiedy na leśnej drodze gotowałem makaron minęli mnie na rowerach mężczyzna z dzieckiem. Powiedziałem po polsku „dzień doby” lekko się kłoniąc, na oc chyba po Łotewsku odpowiedział dzień doby i pojechali dalej. Pomyślałem że to raczej ludzie będą się mnie bali i nikt nie przyjdzie, spałem jednak nerwowo.

Dzień 10 – 160 km
Nerwowy sen sprawił że nie chciało mi się wstać i ogólnie byłem rozbity. Czekał mnie nudny przejazd do Rygi droga krajową. Po drodze kilkakrotnie mijały mnie kolumny wojskowych samochodów z Niemiec, Finlandii oraz chyba USA, zastanawiałem się czy to idzie wojna. W Rydze o dziwo nie zabłądziłem, na ich starówce zjadłem jakąś potrawę z ryby kupioną w sklepie i ruszyłem dalej. Trochę padało. Nocleg 20 km przed Litwą, oraz atak komarów.

Dzień 11 – 180 km
Rano szybko się ocieplało, piękne słonce jednak nie trwało długo, nachodziły burze, wyglądało to groźnie i tak odwróciło moją uwagę że pomyliłem drogę, trochę z winy mapy bo skręciłem w pierwszą drogę asfaltową jaką miałem w tym rejonie, później przeszła nawałnica i dopiero po około 7 km zorientowałem się że nie jadę w dobrą stronę. Jechałem przez wioski, z 10 km drogami gruntowymi. Straciłem chyba z 20 km, a ostatecznie i tak wylądowałem na krajowej ósemce która tak starałem się ominąć. Za miastem Paneweżys gdzie zrobiłem sobie większy odpoczynek, postanowiłem jechać drogą nr 8. Niestety kiedy szukałem noclegu wszędzie były albo tereny podmokłe albo było ogrodzenie żeby zwierzęta nie przechodziły. W dodatku poczułem lekko kręgosłup, jednak nadal zakładałem że dojadę do domu rowerem. Ostatecznie znalazłem nocleg, rozbiłem się na mało używanej drodze, kilka metrów od drogi za drzewami.

Dzień 12 – 168 km
Wyszedłem z założenia aby tego dnia wyjechać już z Litwy i być w Polsce, dlatego wstałem o 4:30. Po około 55 km znalazłem się w Kownie, po drodze spotkałem tutejszego polaka, który prosił mnie o 3 lity na piwo. Dałem mu jednego lita żeby był bardziej chętny do rozmowy. Generalnie mówił ze jest ciężko, że wszystko sprowadzają z Polski no i miał rację. Nawet w Estonii jadłem batony, zupki w proszku, serek topiony, pasztet czy keczup z Polski, pomimo że nie celowałem w takie produkty. Na Litwie nawet kupiłem paprykarz na którym nie było żadnej etykiety w ich języku. Za Kownem spotkałem anglików, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. O dziwo łatwiej mi się było z nimi dogadać niż ze Szwedem. Jechali do z Tallina do Czech. Mieli dość kiepskie rowery, koła scentrowane, sakwy kiepski, poza jedną co miała crosso dry. Pojechałem z nimi parę km po czym dalej jechałem sam. W ciągu dnia szybko nasilało się mrowienie i kłucie, na całym ciele. Postanowiłem nie ryzykować i nie pogarszać sprawy, zakończyć wyjazd w Suwałkach. W sumie najistotniejszą część trasy miałem przejechaną, a dalsze 300 km do domu mogło by jeszcze bardziej pogorszyć sprawę. W Suwałkach byłem o 17:20, niestety pociąg do wawy jest tam tylko jeden o 15:40, pojechałem autobusem o 21, szczęśliwie udało mi się zapakować rower do bagażnika. Udało się dogadać $ z kierowcą i zatrzymał mi się z rowerem na trasie, tak ze miałem do domu 300 metrów, a była to godzina 2:15 w nocy. Tak oto zakończyłem swój wyjazd na do Tallina.

Poniżej dodaję kilka zdjęć.
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 26 Cze 2014, 18:20 »
 :)
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 26 Cze 2014, 18:24 »
 ;)
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 26 Cze 2014, 18:25 »
Ten znak tylko wyglądał groźnie ale było kilka podjazdów 8% tak po pół kilometra.
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna paweł.70

  • Marin
  • Wiadomości: 3321
  • Miasto: Ciepłe Łóżeczko
  • Na forum od: 28.11.2011
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 26 Cze 2014, 19:05 »
Gratuluję wyprawy.
W niedzielę z Suwałk właśnie wyruszamy na okrążenie KN, zwiedzając 3 stolicę poczynając od Wilna
i jadąc podobnie jak Ty przez Daugavpils (Największe miasto rosyjskie w Unii Europejskiej 102 tyś. mieszkańców z czego 55% to Rosjanie), i dalej do Ootepa, Tartu, do jez. Pejpus, PN Laheema, Tallin,
Parnu, PN Gauja, Ryga, i przez Litwę do Suwałk. Przeczytałem Twoją relację i od razu wyciągnąłem trochę niezbędnych informacji-dzięki-natomiast, jeżeli nie sprawi Tobie problemu to trochę popytam:
-Czy te komary odstraszy spray, ponieważ nie mam moskitiery?
-Czy na Litwie odczułeś niechęć do Polaków?
-Mamy w planach podjechać pociągiem z Dauvgapils do Aluksne i może zorientowałeś się w rozkładach odjazdów?
Dużo tych pytań ale może jeszcze coś " na gorąco" co mogło by nam pomóc
Dzięki z góry za odpowiedzi i pozdrawiam
 

Dom jest tam, gdzie rozkładamy obóz
Liczy się podróż, a nie cel.

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 26 Cze 2014, 19:26 »
-Czy te komary odstraszy spray, ponieważ nie mam moskitiery?
-Czy na Litwie odczułeś niechęć do Polaków?
-Mamy w planach podjechać pociągiem z Dauvgapils do Aluksne i może zorientowałeś się w rozkładach odjazdów?
Dużo tych pytań ale może jeszcze coś " na gorąco" co mogło by nam pomóc
Dzięki z góry za odpowiedzi i pozdrawiam

Miałem ze sobą "off!" ale nie korzystałem, więc niestety nie wiem. Moskitierę kupiłem za 35 zł, wadą jest to ze trzeba mieć do niej czapkę z daszkiem bo tak to trochę niewygodnie ale za to nie trzeba się psikać, co chyba też nieco poprawia czystość.

Niechęci nie odczułem ale tez słyszałem że Litwini uważają Polaków za największe zagrożenie zaraz po Rosji. Pytałem o drogę kilkakrotnie i ludzie chyba pozytywnie odbierają turystów. W ogóle to praktycznie z nikim słowa nie zamieniłem, bo noclegi na dziko a zakupy w większych sklepach. A no i u nich jest mało sklepów, czasem przez 30-40 km żadnego sklepu ani stacji benzynowej.

Rozkładu jazdy nie znam, tam ogólnie jakoś nie widziałem pociągów dalekobieżnych, tylko w okolicach dużych miast widywałem pociągi.

Na Litwie nie ma praktycznie wiat autobusowych, mówię to w kontekście deszczu. 95% przystanków wygląda tak.
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna Pustelnik

  • Wiadomości: 1507
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 13.03.2010
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 27 Cze 2014, 09:57 »
Daugavpils = Dyneburg, czyli główny ośrodek Polaków na Łotwie, dawne Inflanty Polskie. http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojew%C3%B3dztwo_inflanckie

Polecam ciekawą i momentami dramatyczną opowieść pani Wandy i pana Jana:



Nagrywałem video do tego filmu :)
Ach, każdy rowerzysta zwykł, o grację dbać i styl. I aby linię mieć i szyk, przemierza setki gmin.
Rozkoszny życia jego tryb i piękny szprychy błysk. A kiedy wita długi zjazd, rozjaśnia mu się pysk.


Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3448
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 27 Cze 2014, 13:55 »
Moskitiery na allegro są po parę złotych, można też przerobić firankę, rzecz niedroga a na postój lub czas pomiędzy zatrzymaniem się i wpełznięciem do namiotu potrafi uprzyjemnić życie 10-krotnie. Spraya i tak na twarz się nie użyje efektywnie, bo bardzo nieprzyjemny (i pewnie szkodliwy) dla oczu i śluzówek. Ale na resztę ciała jak najbardziej, ja używałem wynalazków firmy Bros, pewnie każdy da radę.

Komunikacja pociągowa w Krajach Bałtyckich jest słaba - nie ma pociągów pasażerskich międzynarodowych, trzeba wysiadać i przejeżdżać granice. Pociągów jest mało, ale za to nie miałem problemu (na Litwie) z zabieraniem roweru do autobusu.

Cytuj
zakupem rękawiczek i skarpetek wodoodpornych

W kwestii rękawiczek wodoodpornych najlepsze zwykłe, gumowe, "ogrodnicze". Koszt żaden, działają świetnie, tegoroczni zlotowicze polecają ;)

Cytuj
https://picasaweb.google.com/r.javorski/DojazdIZlot1018V2014#6021731890348392690

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 28 Cze 2014, 09:39 »
W kwestii rękawiczek wodoodpornych najlepsze zwykłe, gumowe, "ogrodnicze". Koszt żaden, działają świetnie, tegoroczni zlotowicze polecają ;)

Cytuj
https://picasaweb.google.com/r.javorski/DojazdIZlot1018V2014#6021731890348392690

W tym roku testowałem taką opcje: zakładałem cienkie rękawiczki, chyba bawełniane, a na nie takie lateksowe (lekarskie) opcja dosyć ciekawa. Szkoda tylko że są w jakiejś zasypce białej przez co pozostawiają mało ciekawe białe ślady, na szczęście zmywalne.
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna yoshko

  • Administrator
  • Kto smaruje ten jedzie.
  • Wiadomości: 15533
  • Miasto: Strzelce Opolskie - Biała Podlaska
  • Na forum od: 11.06.2009
    • Blog Yoshkowy
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 28 Cze 2014, 12:44 »
Teraz współczesne robią beztalkowe.

Offline Mężczyzna Robert

  • Wiadomości: 4821
  • Miasto: Konin
  • Na forum od: 03.12.2007
Odp: L+Ł+E=1933 km
« 30 Cze 2014, 11:59 »
Robicie to źle, trzeba brać takie do prac domowych. Nie ma żadnego talku, czy beztalku ;) a chyba będą bardziej wytrzymałe, a już na pewno luźniejsze i łatwiejsze do zakładania i zdejmowania.



Takie rękawiczki na deszczowe dni, to dla mnie odkrycie roku. W czasie majowego wypadu w góry, w nich po raz pierwszy nie zmarzły mi łapy na zjeździe.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum