Autor Wątek: Wasz najgorszy nocleg na wyprawie!  (Przeczytany 2162 razy)

Offline Mężczyzna chesteroni

  • Wiadomości: 673
  • Miasto: Toruń
  • Na forum od: 14.07.2012
Odp: Wasz najgorszy nocleg na wyprawie!
« 18 Sie 2014, 18:57 »
Jak to Yoshko wspaniale ujął - to wszystko składa się na wspomnienia i po fakcie, skoro nic się nie stało, mógłbym nie narzekać, ale jednak było nieciekawie:

1. Bodajże w 2005 czy 2006 w Rumunii, nieco na północ od Sigishoary. Tradycyjnie rozłożyłem namiot w lesie ok. 50m od drogi, już się miałem kłaść w namiocie, ale wtem usłyszałem strzały niedaleko. Okazało się, że chłopaki z wioski poszłi postrzelać w lesie (chyba z wiatrówki?) i jak mnie przyuważyli, to zaczęli w moją stronę. Na szczęście było dość daleko, a ja miałem ekspandery więc w kilkanaście sekund zawinąłem namiot w rulon, zahaczyłem o rower i uciekłem. Od tamtej pory rozbijam się zdecydowanie głębiej w lesie.
2. To nie był nocleg, ale miał być. Kemping Maria Eugenia w Grenadzie. Z opisów w necie: blisko centrum, dobre warunki. Na miejscu okazało się, że wjazd z autostrady, a na kempingu bagno (ok. 10cm wody i wylęgarnia komarów). Pojechaliśmy na drugi kemping bo się wcześniej uparłem by zawsze mieć namierzone dwie miejscówki w miastach. Po fakcie pokopaliśmy w necie i ktoś od tej Marii ukradł opisy z drugiego kempingu i wystawił fałszywe opinie. Od tamtej pory zawsze w dużych miastach mamy dwa adresy możliwego noclegu (ale miast unikamy więc to są sporadyczne potrzeby).

Offline Mężczyzna Psotnik

  • Wiadomości: 865
  • Miasto: Niestety W-wa
  • Na forum od: 10.07.2012
Odp: Wasz najgorszy nocleg na wyprawie!
« 19 Sie 2014, 09:45 »
Sporo tych najgorszych noclegów się już uzbierało. ;D
Czasem przez kilka dni z rzędu.

Ostatni trzydniowy weekend.
 Jedziemy nad jeziorko powstałe po piaskarni, gdzieś między Łowiczem a Głownem. Miejsce bardzo przez nas lubiane, niestety tym razem ludzi pod sam sufit. Po 140 km pod wiaterek nie ma mowy o szukaniu innego miejsca.

Rozbijamy się obok sześciu dużych namiotów.
Poza tłokiem na razie spokój, panowie piją na umór panie pełnią honory domu przy grillu  z co trzeźwiejszymi facetami. ,,Sielanka’’ nie trwa długo. Pojawia się muzyka, następnie niewiasty  zaczynają drzeć ryje w niebogłosy piszcząc jak jakieś branki tatarskie.

Jakaś parka się rozbiera do waleta i już są w jeziorku. Kolejna panna rozbiera się do bikini i zaczyna kołysząc wdziękami zachęcać towarzystwo do pójścia w ich ślady .
Na szczęście panowie mają je gdzieś, więc nieco speszone sprawiają nam prezent w postaci godzinnego spokoju.

Parka w jeziorze trochę otrzeźwiała więc siedzi zakłopotana w wodzie czekając na zmrok.

Robi się ciemno, rozpalam małe ognisko. Kiełbaski, tafla jeziora piwko na sen. I…? wydzierające mordy panny dziewanny, przyszłe i obecne matki polki.
Coś zaczynam podśpiewywać pod nosem ,,być kobietą, być kobietą to naprawdę…’’

Sąsiedzi rozpalają ognisko tylko nieznacznie mniejsze od palącego się stogu siana.
Co nieco zniechęceni zbieramy się do snu.
Damy  mają inny plan do którego zamierzają przekonać swoich partnerów  repertuarem swego przy ogniskowego recitalu.
Nasza trójka w tym dwunastolatek jesteśmy tuleni do snu kołysankami ,,noc mija a ja niczyja…’’ ,,miała baba koguta…’’ czy wielokrotnie powtarzany absolutny hit wieczoru   ,,Filipie, Filipie podrap mnie po (matki polki były tu bardzo dosadne) itp, itd.

Jak mówią słowa piosenki,, trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść’’;-) Kobiety nie dostały tego czego chciały, bo panowie zachowali się taktownie i około północy słychać było jedynie przeciągłe hhrrrrrhyyy………………….
I wszystko byłoby do zaakceptowania gdyby nie rejestry na jakich opiekunki gniazda domowego ujadały w środku lasu nad jeziorkiem. ::)
« Ostatnia zmiana: 19 Sie 2014, 10:22 FIRST to Fight »
Odpłynąłem stąd bez żalu od tego wersalu bo czuję ten luz.

Offline Aalex

  • Wiadomości: 3
  • Miasto:
  • Na forum od: 13.08.2014
Odp: Wasz najgorszy nocleg na wyprawie!
« 19 Sie 2014, 11:09 »
Kilkanascie lat temu (epoka bez internetu! Tak, była taka.) Dojechalismy do Rzymu. Jak zawsze, nie mieliśmy ustalonego noclegu. Znaleźlismy kilka pól namiotowych, ale ceny z kosmosu lub brak miejsc.
Po kilku godzinach, jest, znaleźlismy, cena ok, dwa namioty tez sie zmieszczą.
Rozbijamy, późna kolacja i lulu.
Po 20 minutach tuz obok przejeżdża włoska karetka na sygnale. Kto slyszal wie o czym pisze, polskie syreny to mały pikuś.
Ok. Przejechała. Cisza.
Za chwile następna karetka na sygnale, po chwili kolejna.
Okazalo sie ze mielismy nocleg przed głównym pogotowiem ratunkowym w Rzymie i karetki jeździly do 6.00.
Już wiedzielismy skąd dobra cena i trochę miejsca na namiot. :)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum