Autor Wątek: Cztery stolice  (Przeczytany 4547 razy)

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Cztery stolice
« 29 Sie 2014, 21:48 »
2060 km – 12 dni
Legionowo – Budapeszt – Bratysława – Wiedeń – Praga - Legionowo

Z racji że dzisiejsza jazda zakończyła się przebiciem dętki więc daruję sobie na dziś rower i zabiorę się do napisania relacji z trzeciej i zarazem ostatniej wyprawy w tym roku. Byłem już zmęczony, w dniu wyjazdu miałem już przejechane w tym roku ponad 14 k. Postanowiłem że na 4 dni przed wyjazdem zrobię sobie 3 dni przerwy, a na dzień przed wyjazdem zrobiłem na spokojnie 80 km. Wszystkie noclegi pod namiotem na dziko.

Dzień 1
126 km
Start 1 sierpnia. Po pracy wyjechałem z domu o 12:35. Niestety ostatnia noc w domu była krótka i trochę nerwowa, spałem 3,5 godziny a do tego sąsiad tak nastawił radio… szkoda gadać. Postanowiłem ominąć Warszawę, i kierować się na Rzeszów dobrze mi znaną trasą na Lublin. Niestety po 15 km zaczął padać deszcz, padł mocno ale krótko. Wiatr w sumie mi nie przeszkadzał a nawet pomagał. Mógłbym jechać dalej ale z racji że poprzednia noc była taka kiepska bolała mnie głowa. Z racji że było około 26*C postanowiłem na noc nie wyciągać śpiwora z sakwy, tylko założyć dwie bluzki.

Dzień 2
181 km
Pomimo ze w nocy było 17*C to zmarzłem, kilka razy się budziłem z zimna, jednak nie zdecydowałem się na wyjęcie śpiwora bo nie chciało mi się go pakować nad ranem. O ile pierwszy wyjazd dookoła Polski upłynął pod znakiem zimna, drugi wyjazd do Tallina pod znakiem deszczu, to ten wyjazd pod znakiem upałów. Tego dnia było bardzo gorąco, około godziny 16 miałem uczcie jak gdyby głowa mi się przegrzała. Z tyłu kasku poluzowałem pokrętło żeby był peszy opływ powietrza wokół głowy. Nocleg 25 km przed Rzeszowem. Na tym noclegu ugotowałem sobie pierogi kupione w sklepie. Na ta wyprawę zabrałem dwa kartusze w których było mało gazu, myślałem ze najpierw zużyje jeden potem drugi. Nie pomyślałem ze będzie tak gorąco że nie będę miał ochoty na cokolwiek ciepłego.

Dzień 3
191 km
Kontynuacja upałów. Rano szybko bez żadnego postoju przejechałem przez Rzeszów. Ostatnie większe zakupy w mieście Dukla, do tego miasta mam pewien sentyment bo byłem w nim już w tym roku na rowerze oraz w tamtym roku. Około godziny 14 przekroczyłem granice ze Słowacją. Po drodze miałem kilka podjazdów ale nic wielkiego, no morze sam podjazd do granicy trochę mnie zmęczył. Tego dnia wyszedł takie wynik bo nie mogłem znaleźć sklepu w którym mógłbym kupić wodę, a później parę kilometrów zajęło mi szukanie miejsca na nocleg. Nocowałem na wzgórzu, widziało mnie tam dwoje młodych ludzi, później słyszałem jakieś inne głosy, zdecydowałem się nie zapalać latarki.

Dzień 4
173 km
Rano przejazd przez Koszyce, miasto nawet ładne. Nie zabawiłem tam długo, zrobiłem tylko zakupy. Generalnie na Słowacji nie widziałem zakazów wjazdu dla rowerów, drogi często maja szersze pobocza. Tuż przed granicą z Węgrami umyłem się. Wjazd na Węgry… widzę patrol policji, popatrzyli się na mnie, jeszcze nie wiedziałem że na całej trasie jaką chciałem jechać są znaki zakazu wjazdu rowerem. Na pierwszych kilometrach omal nie potrącił mnie tir na słowackich numerach, miał miejsce a wyprzedził mnie o włos. Te zakazu zepsuły mi cały przejazd przez Węgry. Tylko częściowo jechałem alternatywnymi drogami, w większości pod zakaz. Było wąsko, duży ruch, upał. Obawiałem się mandatu, dwukrotnie minęła mnie policja. Co mnie dodatkowo wkurzało, wzdłuż tej drogi krajowej, biegła autostrada, normalnie to by zdjęli zakazy z tej drogi starej ale nie. W mieście Miszkolc, pod sklepem spotkałem polaka, sakwiarza który tutaj tez jest na tym forum, o ile dobrze pamiętam miał nick scholiks? Czy jakoś tak, był chyba z Żywca. Trochę pogadaliśmy, dowiedziałem się trochę o tym jak jest na Węgrzech bo był to już jego dziesiąty wyjazd na Węgry. Kolega miał dokładniejszą mapę, na mojej były Czechy i Słowacja oraz kawałek Węgier i Austrii. To by mi wystarczało ale chciałem uniknąć podróżowania aż do Budapesztu tą droga krajową. Jakoś dało radę, ratowałem się mapą z gps-a w telefonie. Nocleg znalazłem przy drodze można powiedzieć wojewódzkiej, koło pola słoneczników, w krzakach. W okolicy żadnych domów ani budynków. Niestety początkową radość z fajnego miejsca przerwały mrówki i to te największe. Tak musiałem manewrować namiotem że połowa stała na polu słoneczników, tz. Na zaoranej ziemi na której akurat nic nie wyrosło.

Dzień 5
163 km
Śni mi się że jest burza a ja szukam w lesie dziecka. Budzę się, słyszę grzmoty, jest ulewa. Grzmoty i błyski SA coraz bliżej. Zaczynam się zastanawiać czy piorun może uderzyć w namiot. W okolicy było raptem kilka większy drzew w wzdłuż drogi, a tak to tylko słoneczniki i krzaki. W pewnym momencie widzę błysk, słyszę huk i czuję drżenie materaca. Mija kilka sekund i znowu, błysk, huk i drżenie materaca! To chyba fala dźwiękowa, musiało być blisko. Bałem się wtedy ale uznałem że niczego nie mogę zrobić. Szczęśliwie burza szybko przeszła, zdecydowałem się jednak wyjść z namiotu i spojrzeć czy nie idzie następna. Stając noga na ziemie poczułem się zapadam, rano czekała mnie niespodzianka. Pole zamieniło się w błoto. Namiot uwalony w tej ziemi, dobrze że miałem folie pod namiot. Najgorzej oberwały buty, pokryły się tak grubą warstwą błota którego nie dało się usunąć tupiąc ze maiłem problemy z wpięciem w pedału spd. Dopiero na najbliższym postoju kilkanaście minut wydłubywałem z butów błoto nożyczkami. Z racji ze poranek i czyszczenie butów zajęło mi trochę czasu ograniczyłem przerwy. Po południ wjazd do Budapesztu, jechałem tak długo że myślałem że zgubiłem się w tym mieście. Szybki przejazd przez starówkę, pamiątkowe zdjęcie i jadę dalej na Bratysławę. Obrałem drogę która na mapie wydawała się droga na skróty. Okazało się że był to przejazd przez jakieś góry. Około 15 km pod góry, rezerwat, spotkałem tam kilkudziesięciu kolarzy. Trasa ciekawa ale ten podjazd mnie wykończył, zdecydowałem się na nocleg w okolicach szczytu. Był to gęsty las, rozbiłem namiot na coś co przypominało ścieżkę zwierząt.

Dzień 6
178 km
Budzi mnie w nocy dziwny dźwięk. W pierwszej chwili interpretuje go jako skrzypiące drzewa bujane wiatrem, po chwili jednak stwierdzam że to coś innego. Buczenie trochę podobne do muczenie krowy, tylko ze taki nisko ton. Po chwili orientuje się ze to dwoje zwierząt stoi koło namiotu. Klika klaśnięć w dłonie i uciekały tratując krzaki. Tego dnia chciałem za wszelką cenę wjechać do Bratysławy ale już od początku nie było łatwo, owszem na początku zjazd ale potem deszcz. Szybko znalazłem się na Słowacji. Padało około 4 godzin, ten deszcz mnie zmęczył a do tego jazda pod wiatr. Na jednym z postojów zostawiłem nożyczki. Nie wiem jakim cudem udało mi się dojechać do Bratysławy. Samo miasto dosyć małe i nie spędziłem tam dużo czasu, po minięci miasta znalazłem się już w Austrii. Nocowałem na jakimś opuszczonym składowisku gruzu, porośniętym trawą i krzakami. Myślałem że nikt mnie tam nie zobaczy dopóki w trakcie mycia nie przejechał pociąg, musiałem szybko przykucnąć co by nikogo nie zaszokować.

Dzień 7
168 km
To był mój najlepszy nocleg, najspokojniejszy. Do Wiednia jechałem ścieżką rowerową, niestety jakoś mało u nich sklepów i z rana trochę głodowałem. W Wiedniu się gubiłem, chciałem trafić na starówkę, znalazłem jakąś ciekawa katedrę ale pamiątkowe zdjęcie wyszło kiepsko bo były tłumy ludzi. Straciłem na tym dużo czasu. Mają bardzo dużo ścieżek rowerowych, masę rowerzystów, wielu starszych ludzi na rowerach. W końcu jednak ścieżki się skończyły a ja trochę pobłądziłem, w dodatku w mniejszych miejscowościach trudno u niech o sklepy. Pod wieczór wjechałem do Czech, przez miasto Znojmo. Rozbiłem się w lesie koło dogi.

Dzień 8
168 km
Wstaję zawsze o godzinie 5, rano było na tyle ciemno ze musiałem się pakować przy użyciu latarki. Na początku dnia jazda mi nie szła, jest tam dużo podjazdów, może nie SA jakieś bardzo długo czy ostre ale są ciągle, zjazdy podjazdy. Dopiero po drugiej przerwie jakoś lepiej się poczułem i ruszyłem ostrzej. W Austrii z racji na wyższe ceny trochę głodowałem, za to w Czechach jadłem dużo. U nich jest fajnie bo mają gęstą sieć dróg wojewódzkich, szkoda tylko że po drodze było sporo objazdów. Na początku pojechałem objazdem bo był znak ze za 4 km jest most w remoncie. Kolejne objazdy ignorowałem i dało radę przejechać. Większość trasy przejechałem droga nr 112. polecam! Na noclegu zauważyłem że mam pękniętą szprychę w tylnym kole, pierwsza od nowości. Nie miałem zapasowych więc dojechałem na tym aż do domu. Nocleg 30 km przed Praga.

Dzień 9
190 km
Rano wjazd do Pragi, nawet nie próbowałem szukać starówki, przejechałem w jej okolicach. Niestety pobłądziłem w trakcie wyjazdu, myliły mi się nazwy miejscowości, niedokładnie czytałem te z mapy i z drogowskazów. Zapytałem o drogę jakiegoś tańczącego do muzyki z telefonu „czecha” o arabskim wyglądzie, a ten nie wiedział jak mi wytłumaczyć trasę zawołał swoich kolegów z baru. Ostatecznie doradzili mi abym wsiadł w autobus. W końcu udało mi się wjechać na właściwą drogę, stara trasę biegnącą w okolicy autostrady. Założenie tego dnia był wjazd do Polski. Większość trasy była płaska, schody zaczęły się koło granicy z Polską. To były ciężkie podjazdy, pierwsze dwa dałem radę, jechałem droga krajową co ciekawe nie były znaków ze prowadzi ona do Polski, tylko do miejscowości harachów. Było coraz trudniej, bolały mnie już mięśnie brzucha. Pod harachowem zapytałem jednego z rowerzystów czy daleko jeszcze pod górę, powiedział ze 2 km, było 4 km no ale lepiej się jechało. Niestety na szczycie gdzie była granica zaczął padać deszcz! O tyle dobrze że podczas zjazdu się tak nie spocę bo moje ubrania przeciwdeszczowe nie są oddychające. Wjechałem w Polskę na około 10 km. Nocleg na jakiejś górce.

Dzień 10
167 km
Rano bardzo bolały mnie nogi. Cały dzień płaciłem za wczorajszy dobry wynik. Źle się czułem. Kolejny problem to brak map, miałem tylko dolnośląskie i mazowieckie, więc ładna dziura. Sprawdzanie map w telefonie było kłopotliwe, ciężko planowało mi się trasę, było sporo podjazdów. Czasem jechałem zygzakiem. W połowie dnia zdecydowałem się że ominę Wrocław, szkoda ze od razu nie podjadłem takiej decyzji. Były upały co skończyło się pożarem lasu, głosiło go 10 jednostek straży pożarnej, jeszcze trochę a by zamknęli drogę którą jechałem. W ciągu dnia umyłem się. Pod wieczór nadeszły burze, nocowałem w jakimś starym lesie, bałem się czy nei przyjdzie burza i jak rozstawiać namiot aby być w trakcie burzy bezpiecznym. Szczęśliwie burze przeszły obok.

Dzień 11
202 km
Nerwowa noc, zwierzęta hałasowały. Rano około 30 km bez śniadania tylko o dwóch batonach. Później zaczęło padać, więc odkładałem postoje. Chciałem być następnego dnia w domu a brak mapy utrudniał mi oszacowanie ile km mam jeszcze do domu. W końcu stwierdziłem że może uda się przejechać tego dnia 200 km. Omijam Łódź. Pod Kaliszem byłem świadkiem stłuczki, niby niegroźna ale gdyby to we mnie samochód tak wjechał to bym wylądował w szpitalu. Bycie świadkiem wypadku zawsze sprawia że zaczynam się obawiać wypadku, unikam wtedy dróg krajowych, wybieram wojewódzkie i lokalne. Pod koniec dnia się przejaśnia, dobijam do 200 km, i rozglądam się za noclegiem, znajduje go w polu. Niestety znowu zaczyna padać, ale wiem że to już ostatni nocleg pod namiotem w tym roku. Niby ciężko, brudno, niespokojne noce ale jednak wiedziałem ze będę za tym tęsknił.

Dzień 12
147 km
Widziałem ze do domu mam stosunkowo blisko więc po drodze miałem tylko jedną większa przerwę i jedną mniejszą. Jechałem przez Park Kampinoski. W domu byłem o 14:35

Poniżej dodam kilka zdjęć.
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: Cztery stolice
« 29 Sie 2014, 21:49 »
:)
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna darekw

  • Wiadomości: 146
  • Miasto: Lublin
  • Na forum od: 26.03.2013
Odp: Cztery stolice
« 30 Sie 2014, 11:16 »
Myślę iż odnalazłbyś się w NINIWIE.  I Ty i oni wstają o 5 rano i tłuką kilometry dla samych kilometrów. Po przeczytaniu tekstu dochodzę do wniosku iż Twoje wjazdy do 4 stolic miały jeden wspólny cel - jak najszybciej przez nie przejechać. Pod względem krajoznawczo-podróżniczym dla mnie totalnie bez sensu taki wyjazd.   

Offline Mężczyzna wojtek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 5172
  • Miasto:
  • Na forum od: 02.03.2010
    • Pokój z Tobą
Odp: Cztery stolice
« 31 Sie 2014, 00:12 »
Jak ktoś tak lubi, to tak jeździ :)
Cieszy mnie, że nie tylko my z Mzrysią omijamy atrakcje turystyczne z powodu trywialnych przyczyn :P
Jeśli moge coś doradzić,  to więcej map i pstrykania zdjęć ;)

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: Cztery stolice
« 31 Sie 2014, 07:20 »
Myślę iż odnalazłbyś się w NINIWIE.  I Ty i oni wstają o 5 rano i tłuką kilometry dla samych kilometrów. Po przeczytaniu tekstu dochodzę do wniosku iż Twoje wjazdy do 4 stolic miały jeden wspólny cel - jak najszybciej przez nie przejechać. Pod względem krajoznawczo-podróżniczym dla mnie totalnie bez sensu taki wyjazd.   

Nie odnalazłbym się w NINIWIE z prostej przyczyny, jestem typem samotnika, stronię od ludzi. Przeraża mnie wizja wspólnego podróżowania, przebywania w grupie. Dla mnie celem podstawowym jest droga, niby nudna i monotonna a jednak to w trakcie drogi dokonuje się w człowieku pewna powolna przemiana. Długa droga zawsze zmienia człowieka. Dodatkową atrakcją jest za to nocleg na dziko, poszukiwanie miejsca na nocleg, kontakt z naturą. Wolę też zmierzać się z bardziej naturalnymi problemami typu mrówki, burza w nocy, zwierzęta podchodzące pod namiot niż przestrzeganie zasad panujących w danym schronisku, znoszenie towarzystwa pijanych ludzi, czy myślenie o tym czy mój rower jest bezpieczny.

wilcze_stado jest i mapka ;)
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna darekw

  • Wiadomości: 146
  • Miasto: Lublin
  • Na forum od: 26.03.2013
Odp: Cztery stolice
« 31 Sie 2014, 10:35 »
Skoro lubujesz się w samotności to zaczynam rozumieć. Pijanych osób w schroniskach też nie znoszę ale zawsze wybiera się coś za coś. Ale przejeżdżając kilka razy rowerem przez Pragę czy Wiedeń zawsze ciągnie mnie np. w okolice mostu Karola na wspaniały widok Hradczan. Do tłumów ludzi w centrach miast można się przyzwyczaić. Ja w odróżnieniu od Ciebie w podróżowaniu rowerem jestem pasjonatem zwiedzania miast ( szczególnie stolic )stąd też taki a nie inny odbiór Twojej relacji z wyjazdu.

Offline Mężczyzna wojtek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 5172
  • Miasto:
  • Na forum od: 02.03.2010
    • Pokój z Tobą
Odp: Cztery stolice
« 31 Sie 2014, 11:39 »
Dla mnie celem podstawowym jest droga
Przepraszam bardzo, ale nie mogę się powsgtrzymać:

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Cztery stolice
« 31 Sie 2014, 11:44 »
Do tłumów ludzi w centrach miast można się przyzwyczaić.
Można się przyzwyczaić. Tylko po co?
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Odp: Cztery stolice
« 31 Sie 2014, 13:55 »
/.../ Dla mnie celem podstawowym jest droga, niby nudna i monotonna a jednak to w trakcie drogi dokonuje się w człowieku pewna powolna przemiana. Długa droga zawsze zmienia człowieka. Dodatkową atrakcją jest za to nocleg na dziko, poszukiwanie miejsca na nocleg, kontakt z naturą. /.../

(Z małym zastrzeżeniem) właściwe pełne zrozumienie.

Zdrower.


@ wilcze_stado:  :D /choć b. nieprzyzwoite/
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: Cztery stolice
« 31 Sie 2014, 14:44 »
Skoro lubujesz się w samotności to zaczynam rozumieć. Pijanych osób w schroniskach też nie znoszę ale zawsze wybiera się coś za coś. Ale przejeżdżając kilka razy rowerem przez Pragę czy Wiedeń zawsze ciągnie mnie np. w okolice mostu Karola na wspaniały widok Hradczan. Do tłumów ludzi w centrach miast można się przyzwyczaić. Ja w odróżnieniu od Ciebie w podróżowaniu rowerem jestem pasjonatem zwiedzania miast ( szczególnie stolic )stąd też taki a nie inny odbiór Twojej relacji z wyjazdu.

Dla mnie te wszystkie miasta są już praktycznie nudne, wszystkie wyglądają podobnie. Część przemysłowa, domki jednorodzinne na przedmieściach, blokowiska, kamienice, starówka. Do tego trochę sklepów i restauracji. Miasta po prostu zaliczam. Jednak zdaję sobie sprawę że większość osób to razi, być w jakimś pięknym mieście i nie zobaczyć jakiegoś miejsca.

(Z małym zastrzeżeniem) właściwe pełne zrozumienie.

Zdrower.

A jakim zastrzeżeniem? ;)
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna worek_foliowy

  • Wiadomości: 10327
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 11.02.2012
Odp: Cztery stolice
« 1 Wrz 2014, 23:32 »
Nie odnalazłbym się w NINIWIE z prostej przyczyny, jestem typem samotnika, stronię od ludzi. Przeraża mnie wizja wspólnego podróżowania, przebywania w grupie.
Skoro przeraża to akurat argument za, miałbyś okazję do dokonywania przemian ;) Mógłbyś spróbować też jeździć trochę mniej i łapać więcej kontaktu z napotkanymi ludźmi. Rok temu też jechałem ile tylko dam radę uciągnąć, teraz spróbowałem inaczej i było to bardzo ciekawe doświadczenie - nie przekonuję, że lepiej, po prostu warto próbować wszystkiego.

A relacja monotonna pewnie jak jazda, wpadłem jednak w ten tryb i czytało się bardzo przyjemnie ;)
Janus: "Generalnie nie ogarniam 3D i notorycznie wpadam na ściany, chodzę w kółko [...]"

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Odp: Cztery stolice
« 2 Wrz 2014, 08:35 »
A jakim zastrzeżeniem? ;)

Z zastrzeżeniem 'każda/y swoje w swym czasie'.

Droga - 'powolna przemiana' (wdech).
Spotkania - zmiana/korekta kierunku/dynamiki pokonywania drogi (wydech).

Bacz, byś się nie udusił/zakisł w sobie. ;)
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: Cztery stolice
« 13 Gru 2014, 21:42 »
Bacz, byś się nie udusił/zakisł w sobie. ;)

Dobra, za radą łatośłętki, coby nie kisić się w sobie, oraz z racji tego żebyście nie musieli czytać moich monotonnych relacji a'la słowotok, ogłaszam co następuje!

Wyrażam chęć wzięcia udziału w dalekiej wyprawie do Azji. Dołożę wszelkich starań żeby nie zamulać i wznieść się na wyżyny ekstrawertyzmu!
Ortografia? A co to?

Offline Mężczyzna m.arek

  • Wiadomości: 2543
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 17.03.2014
Odp: Cztery stolice
« 13 Gru 2014, 23:01 »
4 stolice czy 5? Warszawa się nie liczy

Offline Mężczyzna brodacz

  • Wiadomości: 251
  • Miasto: Legionowo
  • Na forum od: 06.06.2013
Odp: Cztery stolice
« 14 Gru 2014, 12:09 »
Zawsze omijam Warszawę. Startując z okolic Legionowa jechałem przez Nieporęt, Zielonkę, Rembertów, Zakręt. Wracając przez Sochaczew, dojechałem do Błonia i dalej przez Park Kampinowski do Nowego Dworu Maz. :)
Ortografia? A co to?

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum