No byliśmy w porze deszczowej, więc wydaje mi się, że normalka. Te na początku to w Chinach i wyglądało to na trochę poważniejszą sprawę, aczkolwiek nic co by miejscowych zaskoczyło. Chodzili od razu z akumulatorem w plecaku, do którego były podłączone przewody przyczepione do kijków i starali się tak łowić ryby w nowo powstałych jeziorkach.
Na końcu to Makao, padało bardzo mocno ze 2 godziny rano, tam gdzie nocowaliśmy nic nie było zalane, ale jak wsiedliśmy w autobus to okazało się, że w centrum było więcej wody. Po zachowaniu ludzi można było wnioskować, że to raczej dla nich nic nowego
Czasami woda wylewała się z budynków po schodach na ulicę...
A co do rowerów to ja myślałem, że kupimy zaraz na jakimś targu, ale okazało się, że na targach jest wszystko oprócz rowerów. Nigdzie nie sprzedawali używanych. W hostelu wskazali nam jeden sklep, ale okazało się, że to taki pro, głównie z rowerami Meridy, gdzie najtańsze kosztowały po 800zł. Dopiero ten Chińczyk z CouchSurfingu zaprowadził nas trochę bardziej na obrzeża miasta i tam znaleźliśmy kilka mniejszych sklepów z dziadowskimi rowerami. Obeszliśmy chyba ze trzy sklepy i wybraliśmy rowery bez plastikowych piast, wyglądające dosyć solidnie i z bagażnikami z tyłu, nówki sztuki za 200zł/sztuka. Jako gratis dostaliśmy linki do zapinania, dzwonki, a mi wymienili sztyce na dłuższą (i tak za krótką).
Jeśli chodzi o używane rowery to nasz Chińczyk znał tylko jedno miejsce, ale mówił, że tam po prostu stoją ludzie, trzeba do nich zagadać i wtedy prowadzą Cię gdzieś gdzie mają te rowery. Brzmi to podejrzanie i takie jest. On niby mówił, że może nas zaprowadzić, ale wyraźnie nie czuł się z tym komfortowo, więc olaliśmy i kupiliśmy te nowe.
Ciekawe było też sprzedawanie, które wyszło trochę spontanicznie. Objechaliśmy co ciekawsze rzeczy, czas nas gonił i z mapy wyszło nam, że lepiej już rowery sprzedać i dalej jechać pociągiem zamiast turlać się bo brzydkich miastach. Podjechaliśmy do najbliższej miejscowości z dworcem i zanim się przepakowaliśmy do plecaków to już była prawie noc. W końcu zaczepiliśmy jakiegoś dosyć eleganckiego Chińczyka i zaproponowaliśmy mu kupno rowerów. Mieliśmy na tę okazję przygotowaną karteczkę od tego gościa co nam pomógł je kupić, na której było napisane, że chcemy sprzedać dwa rowery, prawie nowe, w dobrym stanie w cenie ____ (mogliśmy sobie wpisać). Wpisaliśmy mało, bo trzeba było działać szybko, koleś się podjarał i wyraźnie chciał kupić, ale po 10 minutach gestykulowania doszliśmy do wniosku, że boi się policji. Ostatecznie znalazł lokalnych policjantów i dopiero przy nich kupił od nas te rowery. A mieliśmy ze sobą paragon na nie, więc nie były podejrzane