Trasa (brakuje krótkiego fragmentu w Oslo)
Zdjęcia - proszę nie czyścić monitorów, nie wszystkie syfy z matrycy chciało mi się usuwać ze zdjęć
Relacja tekstowa -
podroze.globalbus.infoGarść statystyk
kilometrów wedle licznika: 10253 km
Dni w podróży: 65 (w tym 4 dni odpoczynku)
BIG'ów po drodze: 33
Wydatki łącznie: około 3000zł łącznie z promami.
Awarie:
- 2 urwane szprychy
- pogięta tylna przerzutka i hak (naprostowane ręką)
- zerwana linka tylnej przerzutki
- wyrwany hak z sakwy i zerwany nit (w tej samej sakwie)
- poprawiany tylny zacisk, troszkę się rama chyba przygięła i wymaga teraz dołożenia po podkładce pod śruby adaptera.
- zero łatanych dętek, nawet nie dopompowywałem. Zatem komplet marathon supreme przejechał już prawie 25 tysięcy km!
Od razu mówię, nie planowałem przejechać aż tyle, konsekwencją pewnych zbiegów okoliczności doszła dodatkowa pętelka po Norwegii i parę innych odbić od zaplanowanej trasy.
Noclegi jak zwykle na dziko, dodatkowo w Oslo, Goteborgu i Szczecinie wprosiłem się na nocleg pod dachem
Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy pomagali mi w tej podróży. Spotkało mnie na trasie bardzo dużo życzliwości, za którą serdecznie dziękuję.
Krótki zarys historii, pomijając pomysł na wyprawę:
Kupiłem bilet na prom Helsinki - Tallin na 14 lipca. Wyjeżdżając 8 lipca miałem 6 dni, by dojechać na terminal. Pribaltikę potraktowałem zatem zupełnie tranzytowo, w 1000km do Tallina pękło w 5 dni, razem ze zwiedzaniem Rygi. Dodatkowy dzień poszedł na szukanie otwartego w niedzielę serwisu rowerowego i opierdzielanie się.
Finlandia była dobrym odpoczynkiem, pagórki, gładki asfalt i osłona przed wiatrem od wschodu. Było wręcz upalnie, dobrze około 30 stopni, robactwo nie uprzykrzały życia za bardzo, deszcz sporadyczny. Im dalej na północ tym mniej było do oglądania, zatem znowu przebiegi rosły. Dobra pogoda skończyła się natychmiastowo po wjechaniu do Norwegii.
Natura pokazała swoje oblicze na Nordkapp, kilkakrotnie wywalając mnie z bagażem przy podmuchu wiatru. Huraganowy wiatr, mgła, zacinający deszcz i zimno, określenie "najcięższe kilometry życia" jest najwłaściwsze. Ludzie siedzieli tam i czekali na "lepszą pogodę", prognoza zapowiadała ją za 4 dni
(i faktycznie tak było, tylko byłem już setki kilometrów stąd).
Dalsza część trasy jest już pokręcona, pojechałem E8 z powrotem do Finlandii, gdzie już po upałach nie było śladu, za to zaczął się wysyp komarów
Napakowałem się tanim (no, tańszym) żarciem i ruszyłem w stronę Kiruny i E10 na Lofoty. Widoki, zwłaszcza na końcówce, powalają. Potem skakanie wzdłuż granicy szwedzko-norweskiej, by załapać się na pagórki i trochę mniej kijową pogodę po wschodniej stronie skandynawskich gór. Pierwotnie stąd planowałem jechać bezpośrednio do Oslo, ale nieco skorygowałem trasę na GPS i zrobiłem kółeczko po centralnej Norwegii. Wszystko po to by wpaść do Oslo wtedy, gdy mój przyjaciel jest w domu
Weekend odpoczywam i jadę dalej, obejrzeć południe Szwecji i załapać się na prom Goteborg-Frederkshavn. Gości mnie Janus, znowu jestem dzień wcześniej niż wykupiony bilet na prom.
W Danii łapie mnie niżowa pogoda i silny wiatr, częściowo w plecy. Mam już powoli przesyt jazdy, więc jadę szybko przez Niemcy. Tutaj niż niestety z wiatrem w pysk, za to z od dawna nie widzianym bezchmurnym niebem. Robię niespodziankę rodzinie w Szczecinie, a potem ruszam wzdłuż wcześniej zdobytych gmin, aż do domu.
Spis krajów do celów indeksowania: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Szwecja, Norwegia, Dania, Niemcy