Nareszcie zrozumiałem w czym problem
Jeśli ktoś robi 14.000 zdjęć i wybiera z nich 250 - to czy jego relacja jest bardziej prawdziwa od ktosia, który strzela ich 250 i pokazuje całość ?
w reportażu o wyprawie najważniejszy jest punkt widzenia narratora
Dziś każdy może być "fotografem" - aparaty cyfrowe są dostępne dla ogółu, można rąbać zdjęcia bez zastanowienia.
Krytykujesz selekcję zdjęć za to, że wypacza prawdziwy obraz wyjazdu i zamienia wartościową galerię w zbiór wymuskanych widoczków. Zupełnie nie rozumiem tego zarzutu.
Nie, wciąż nie rozumiesz.
Chwała komuś za świetne zdjęcia krajobrazów - ale niech nie nazywa ich zdjęciami z wyprawy.
Ale jeśli jest ich 323 ( jak w naszym omawianym przypadku ) ?
Inna teza - to interpretacja Odbiorcy jest najistotniejsza.
Ale rozmawiamy o zdjęciach z wypraw rowerowych. Żeby takie wykonać, trzeba zahamować, wyjąć aparat i tak dalej. Każdy z nas wie, jak trudno na przykład złapać kadr podczas zjazdu. Widzimy go, jest świetny - ale gdy dotrze to mózgu - jesteśmy już 100 metrów dalej lub niżej.
Myślałem że to forum podróżnicze anie fotograficzne...
Macie rację z tą ilością - nadgorliwość gorsza od faszyzmu!
Cytat: Aftercrying w 29 Wrz 2014, 15:45Kwestia semantyki. Chwała komuś za świetne zdjęcia krajobrazów - ale niech nie nazywa ich zdjęciami z wyprawy. To są zdjęcia krajobrazów, widzianych na wyprawie. Te krajobrazy mogą mnie zachęcić do mojej własnej wyprawy w ten rejon ( i to jest ich jedyna wartość z mojego punktu widzenia - jeśli im się to oczywiście uda ).Cała Twoja twórczość w tym wątku - to jak dla mnie zwykłe dorabianie ideologii do własnego lenistwa. Co do zdjęć z wyprawy - to mam podobne spostrzeżenia jak Twoje, wolę galerię, która bardziej koncentruje się na życiu wyprawowym, pokazuje realia jazdy, a nie tylko piękne widoki, pokazuje też i ciemne strony (to zastrzeżenie do wielu osób podróżujących po krajach jak Kirgistany, Ukrainy itd. - że często w ogóle nie pokazują wszechobecnego tam syfu, nieco wypaczając obraz tych miejsc, pokazując te miejsca za bardzo cukierkowo).
Kwestia semantyki. Chwała komuś za świetne zdjęcia krajobrazów - ale niech nie nazywa ich zdjęciami z wyprawy. To są zdjęcia krajobrazów, widzianych na wyprawie. Te krajobrazy mogą mnie zachęcić do mojej własnej wyprawy w ten rejon ( i to jest ich jedyna wartość z mojego punktu widzenia - jeśli im się to oczywiście uda ).
Wyobrażenie o utrwalanym kadrze w momencie uwieczniania różni się od efektu uzyskanego na kliszy/matrycy/kartce szkicownika, oglądanym po czasie. Stąd jeszcze lepsza jest relacja okraszona jedynie dziesięcioma fotografiami/rysunkami ilustrującymi/opowiadającymi ciekawą historię, bo jak w każdej opowieści, w reportażu o wyprawie najważniejszy jest punkt widzenia narratora, który selekcjonuje sytuacje, dobiera kadry, by ukazać to co było dlań najistotniejsze. Bez sita wrażliwości opowiadającego będziemy mieć do czynienia z czystą grafomanią uprawianą obrazem. Niczym się to nie będzie różniło od Google-Street-View-Tourism'u. Dziś każdy może być "fotografem" - aparaty cyfrowe są dostępne dla ogółu, można rąbać zdjęcia bez zastanowienia. Coś się wszak wybierze... Jest łatwo, szybko, wygodnie. Jakoś zapominamy, że rzeczy wartościowe wymagają wysiłku Twórcy i jego miłości by się narodzić. Sami zasypujemy się tonami informacji śmieciowych, przewalającymi się przez nas i niknącymi w niepamięci. Paplamy w większości o Maryni i to w dodatku nie całej...Oszczędność obrazu jest środkiem samym w sobie - uchylenie rąbka kadru pobudza wyobraźnię. Parafrazując anegdotę o seksapilu niewieścim: oprawa wizualna relacji z wyprawy w połowie winna składać się z tego co Widz widzi a w połowie z tego co myśli, że widzi
Ale już nie omawiamy tego przypadku, tylko dyskusja zrobiła się bardziej ogólna.Edit: zazwyczaj uwielbiam robić milijony fot kwiatków i robali. Szacunek dla odbiorcy każe mi oszczędzić mu widoku i przebrnięcia przez 50 podobnych ujęć lulka czarnego.