Przede wszystkim profilaktyka.Mam takie osobiste zdanie (oczywista, że kontrowersyjne), że możliwość zachorowania na cokolwiek wiąże się bezpośrednio z nabytą odpornością. Znaczy to, że jeżeli zdarzało ci się za bajtla jeść kanapkę dłonią, której palcami jednoczesnie grzebaleś w nosie i w tyłku, a potem te palce oblizywałeś (bo smaczne to wsio było) i nie dostałeś gorączki, to nie musisz się szczepić przed wyprawą. Jeżeli zaś owej gorączki dostałeś, na wyprawe nie jedź.
Jak jest ze skutecznością szczepień przeciwko malarii i prawdopodobieństwem zachorowania, powikłaniami? Co do zwyczajów krajów zachodnich się nie wypowiadam, ale my Polacy lubimy kombinować. Ktoś się na tym przejechał?
Ktoś się na tym przejechał?
CytujKtoś się na tym przejechał?Dość znany był przypadek Kingi Choszcz.http://www.national-geographic.pl/traveler/artykuly/pokaz/zmarla-w-drodze/
"Na szczęście" takich szczepień nie ma, bo być nie może.
"Na szczęście" takich szczepień nie ma, bo być nie może.W tym kontekście, to wypada choć trochę być w temacie.
Cytat: Elwood w 1 Paź 2014, 20:08"Na szczęście" takich szczepień nie ma, bo być nie może.Czyżby?A to?A jakby co - malaria to pasożyt.
Z niezaszczepieniem się wiążę się pewna wada. Jeżeli się rozchorujesz poważnie gdzieś w Azji i trafisz do lekarza/szpitala to mogą oni zakładać, że to co ci dolega to nie jest żadna z chorób na które można się zaszczepić, bo "biali" wszyscy są zaszczepieni. W wielu miejscach może być bariera językowa i może być trudność z wytłumaczeniem, że akurat na to nie jesteś zaszczepiony.