Oprócz tego, to jakoś nie oczekuję dopłaty za dojeżdżanie rowerem, nie czuję się pokrzywdzony przez los.
czy Ja nie musiałbym zwracać za wodę zużywaną w ilościach znacznie większych niż robią to inni pracownicy.
Nie znam takich przypadków, ale jest i druga strona medalu, z którą warto się liczyć zanim wymsknie się przy pracodawcy pomysł na dopłacanie za rower.Ja dojeżdżam niemal codziennie do pracy rowerem. Dystans niewielki 10-11km, czasem na około będzie nawet 20km. W pracy zawsze biorę prysznic - bo mamy taki luksus, a i chcę być świeży pod koszulą - więc codziennie zużywam kilka-kilkanaśnie litrów wody (szczerze - nawet nie wiem ile). Wody, za którą płaci pracodawca.Gdybym teraz oczekiwał od niego dopłacania za rower to kto wie, czy Ja nie musiałbym zwracać za wodę zużywaną w ilościach znacznie większych niż robią to inni pracownicy.
Ja dojeżdżam do pracy 26 km, podarły mi się portki i będę musiał sobie kupić. Swoją drogą pracuję tam od pierwszego kwietnia i wzbudzam małą sensację swoimi dojazdami. Oczywiście pierwsze pytanie - czy nie za zimno? A ja dojeżdżam na miejsce mokry od potu i suszę ciuchy. Prysznica brak.
Tak, dziennie 52, tygodniowo 260.
Dziś dopompuję koła, to licznik pokaże ze 200 m mniej.
83 grosze za kilometr??? Ponad 40 zł dziennie. Jaka szkoda, że nikt mi nie chce tego płacić.
transatlantyk - ładny dystans jak do pracy - nie powiem, szczególnie zimą szacun
A ja dojeżdżam na miejsce mokry od potu i suszę ciuchy. Prysznica brak