Powiem Wam, że jak czytałem Wasze przygody pociągowo rowerowe, to ogarniały mnie pewnie wątpliwości, czy wrócę do domu koleją
Ale na szczęście te kilka podróży, które odbyłem w te wakacje nie były złe. Większość spędzałem z rowerem dyndającym radośnie na odpowiednim miejscu.
Czasem nawet trafiałem na całkiem eleganckie składy, siedzenie obok roweru (tylko strasznie tam wąsko, bałem się, że mi ktoś siodło rozpruje):
Ale gdy chciałem wrócić ze Świnoujścia do Warszawy, bez rezerwowania wcześniej biletu, to już był problem
Bezpośredni pociąg: sztuk 2. Wieczorem (20:30), albo rano. Na stacji zjawiam się ok 19.00 i idę do kasy. A tam dostaję info, że biletów na rower ni ma ani na dziś, ani na następny dzień:D Szczęśliwie udało się ubłagać Panią Kierownik i zezwoliła na podróż w pierwszym wagonie.
Miałem pomysł, żeby poszukać miejsc rowerowych w tym pociągu (czy w ogóle dali odpowiedni wagon), ale był cholernie długi i ta podróż wydawała się ponad moje siły
Muszę jeszcze opanować wychodzenie z pociągów TLK/IC. Bo ich wąskie drzwi + obładowany rower + buty z systemem SPD-SL + zmęczenie, to mieszanka pięknie nadająca się do eleganckiego wywinięcia orła, chyba że ma się kompana ewentualnie dobrego człowieka obok.