IMO gdyby nasze służby umiały i chciały (jednocześnie) to problem dowodów albo ich braku mógłby się rozwiązać bardzo szybko.Takiego oprogramowania nie zrobił jeden człowiek w domu. To jest praca zespołowa, są systemy kontroli wersji, da się stwierdzić kto i kiedy wprowadził zmiany, a programiści na pewno nie zrobili takiego numeru z własnej inicjatywy.Ktoś kto to zrobił na polecenie szefa nie ma specjalnie powodu by ryzykować składanie fałszywych zeznań by kryć szefa.
Po co zaraz składać fałszywe zeznania? To jest przestępstwo. Wystarczy, że świadek odmówi odpowiedzi na pytanie. Z obawy przed grożącą mu odpowiedzialnością za przestępstwo.To nie będzie prosta sprawa. Jeżeli będzie w ogóle jakaś „sprawa” w sensie odpowiedzialności karnej.
odpowiedzialności karnej.
A jak tam jest jakiś język skryptowy i linux i serwisant ma hasło roota, to nie do namierzenia, można nawet logi wyczyścić, potem kill -9 swoją sesję i dowody się kończą.
Cytat: skaut w 11 Gru 2023, 21:36odpowiedzialności karnej.W karnej dowód upadnie. Karna jednak nie jest interesująca, tu nie chodzi o 10 tys. zł grzywny.
To jest sterownik PLC wedle tych newsów. To jest zamknięte oprogramowanie samego sterownika, który sobie interpretuje twój program.
A to co jest dowodem, to ustala sąd, niekoniecznie zgodnie z logiką. Wezmą biegłego, który się na tym nie zna kompletnie i będzie jak zawsze.
Ciekawa sprawa.
Skoro to mogli odczytać soft (nawet kod maszynowy), to bankowo mogli też zapisać, a po co ktoś wlazł do lokomotywy i kiedy, to jest nie do namierzenia. Nie ma opcji, żeby ustalić kto co gdzie i jak. Oczywiście, chyba, że po bożemu przepchnęli to przez repozytoria i mają w ogóle taki request w tiketach najlepiej.
Ale najciekawsze jest to, że za tym może stać jakiś zafiksowany człowiek, który zupełnie ideologicznie wgrał po kryjomu takie poprawki do lokomotywy, żeby nasz polski narodowy przemysł zwyciężał nad tym złym niemieckim czy szwajcarskim, a nie nawet żadna kolejowa firma czy korporacja.
Podsumujmy zatem powyższe ustalenia: ktoś, kto dysponował kodem źródłowym programu sterującego, doświadczeniem pozwalającym na jego rozbudowę/modyfikację i dostępem fizycznym także w trakcie, gdy pociąg podróżował do i z Newagu, wgrywał i modyfikował w komputerach 24 pociągów zróżnicowany kod blokad. Newag o tym kodzie nie wiedział, przez ponad rok nie zauważył modyfikacji swojego oprogramowania w obsługiwanych pociągach, ale potrafił je aktualizować (zachowując fragmenty kodu powodujące blokady), a w razie potrzeby także blokady zdejmować. Jedyną zagadką pozostaje odpowiedź na pytanie, kto mógł stać za tym spiskiem.
CytujPodsumujmy zatem powyższe ustalenia: ktoś, kto dysponował kodem źródłowym programu sterującego, doświadczeniem pozwalającym na jego rozbudowę/modyfikację i dostępem fizycznym także w trakcie, gdy pociąg podróżował do i z Newagu, wgrywał i modyfikował w komputerach 24 pociągów zróżnicowany kod blokad. Newag o tym kodzie nie wiedział, przez ponad rok nie zauważył modyfikacji swojego oprogramowania w obsługiwanych pociągach, ale potrafił je aktualizować (zachowując fragmenty kodu powodujące blokady), a w razie potrzeby także blokady zdejmować. Jedyną zagadką pozostaje odpowiedź na pytanie, kto mógł stać za tym spiskiem.
Linia obrony Newagu to ściema
Ale sprawa sądowa to jest tylko jedna strona medalu. Całą tą aferą to firma Newag w drastyczny sposób straciła wiarygodność i to będzie mocno rzutować na ich przyszłość, kolejnych kontraktów to prędko raczej nie zobaczą.
Najpierw musisz tak napisać zamówienie publiczne, żeby ich wykluczyć. Jeśli będą lepsi kryteriami, to i tak wygrają, a ich oszustwa będą bez znaczenia.
Jedyne na czym mogą polecieć, to lokomotywy towarowe dla prywaciarzy.
Słyszałeś, żeby ktoś przestał kupować VW, bo oszukują normy eko?