Witam!
Jestem Mark-O. (POL)O
Do sakw pakuję się od 3 lat. Zawsze, z tym samym Pi-aRowcem (czyt.: przyjacielem rowerowym) – walecznym Guciem. Plus osoby z łapanek. Ot, żeby było dla kogo rozbijać namiot, prać i gotować
Debiutowaliśmy w 2006 roku trasą Żywiec – Gdańsk. Luźno. Przeważnie, po kempingach. Po kraju ojczystym, po polskich drogach
No i, cały czas w dół, bo do poziomu morza... Teoretycznie
Przekonaliśmy się, że jest to sposób spędzania urlopu, dostępny dla zwykłych zjadaczy piwa. Wtedy, Gucio powtórzył za Maksem: Na Wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja!
I tak, w 2007 była trasa Żywiec – Lwów przez słowackie Beskidy i polskie Bieszczady. Miało być więcej potu, adrenaliny, endorfiny i kwasu mlekowego
I było. A całkiem gratis: trzy dni jazdy w deszczu (bo urlop nie guma); panorama Tatr przez całe 15 minut; „lekki” szok kulturowy na granicy i...
...rzecz najważniejsza: we Lwowie nasze rowery przeszły szybki program powszechnej reprywatyzacji
I to gdzie(!) - podczas noclegu przy ul. Łyczakowskiej – w kościele św. Antoniego – patrona rzeczy zaginionych :evil:
Powrót środkami komunikacji publicznej z sakwami, a bez rowerów: bezcenne! Za nowy rower, zapłaciłem oczywiście kartą mastercard
Po tym traumatycznym przeżyciu, postanowiliśmy odpuścić Dziki Wschód (na jakiś czas). Przyszła pora by skierować się w stronę źródeł cywilizacji Zachodu, czyli na południe.
W 2009 wytyczyłem szlak Żywiec – Wenecja. Pojechaliśmy we czworo. Za Bratysławą, gdzieś w Austrii, Gucio wybrał swą obolałą miłość i stwierdził, że dalej nie jadą. Nie podobało mi się to. Dopiero cztery dni, a już straty w ludziach 50%! Nigdy nie byłem na rowerze tak daleko, bez sprawdzonego kompana. Chciałem odpuścić, ale moja nowa PR – Karolina stanowczo nie chciała o tym słyszeć. Powiedziała: damy radę! I miała rację. Było pięknie. Padało tylko w Ljubljanie i tylko przez trzy godziny, ale za to jak wiało!
To, w skrócie tyle. Mojego rowerowego wizerunku dopełnia zeszłoroczny start w szosowym maratonie
www.petlabeskidzka.pl gdzie na 150 km udało mi się nie być ostatnim, z czego jestem dumny jak paw
W tym roku, zgodnie z ruchem wskazówek zegara miał być Zachód, ale kurs euro i w ogóle ta zgniła zachodnia popkultura
Więc dwa tygodnie od 6 września planujemy pokręcić po Rumunii.