Zupełnie pomijając kwestie predyspozycji fizycznych i psychicznych, to jak prawie zwykła praca.
Trzeba tylko zmyślnie opracować pętlę ok. 400km (albo 20km wokół domu).
Wychodzisz rano do "pracy" - bierzesz kanapki, cmokasz żonę w czoło, wsiadasz na rower i kręcisz 12 godzin. Wracasz do domciu, prysznic, żonkowy masaż, winko, kolacyjka... Wstajesz rano, bierzesz kanapki, cmokasz...
Rok zleci jak z bicza strzelił
Dla bardziej odpornych psychicznie są jeszcze np. zamknięte dla normalnego ruchu tory samochodowe.
Tak czy siak, trzeba naprawdę mocno chcieć.