Nie mam pojęcia jak to jest liczone. Wystartowałem 8.50 z jakimiś sekundami a skończyłem 4.35
...Tak po za tym trasa piękna, fajne tereny na rower, ale nieco byłem rozczarowany na PK. Na dwóch nie było nawet toalety! W Reszlu brakło wody i musieliśmy sobie sami kupić. Jedzenie średnio syte i gdybym sam sobie czegoś nie dokupił, to bym po prostu padł, a podobno ludzie wracają na metę 2 kg ciężsi... Jeden z kolegów na 180 km nie chciał pierogów, jedynie dodatkowego banana - nie dostał. W Gołdapi był tylko Arbuz i chyba batoniki, więc udaliśmy się do baru na środku placu. Jeszcze mógłbym nieco pomarudzić, ale już przywykłem do samowystarczalności... ...
Tak po za tym trasa piękna, fajne tereny na rower, ale nieco byłem rozczarowany na PK. Na dwóch nie było nawet toalety!
Wiadomo, że każdemu nie dogodzisz, ale moim zdaniem PK na imprezie tego typu powinien spełniać pewne standardy i dostępność toalety powinna być...
Nie żebym bardzo narzekał, bo dla mnie zaopatrzenie PK było wystarczające (no, może przydałoby się więcej arbuzów i jakaś puszka koli), jednak fakt jest taki, że pod tym względem było nieco gorzej, niż rok temu. Pakiet startowy też uboższy. Wydaje mi się, że na tegorocznym PW, a nawet na PZ było bardziej "na bogato". Ogólnie impreza bardzo udana, ten wariant trasy podobał mi się chyba bardziej, niż zeszłoroczny. Wyścig byłby dużo przyjemniejszy, gdyby przebiegał po w miarę cywilizowanych nawierzchniach - przy drogach P1000J nawet dolnośląskie dzury to pikuś.
Jeśli chodzi o kibelki, to z tego, co kojarzę jeden uczestnik zeszłorocznej edycji (z absolutnej czołówki!) dostał karę 1/2h za sikanie w niedozwolonym miejscu. Także tego...
No wiecie co? Wy Faceci macie problem z tego no tego wiecie? Tyle drzew, krzaków... Przecież to Mazury! Naturalna latryna co kilka metrów
Wiesz, trochę głupio to wyglądało, kiedy na pierwszym PK, przy centrum miasta, cała chmara kolarzy sikała pod jedyne dwa drzewa... Ja wolałem wyjechać po za miasto...
Wracając do jedzenia, to były też pozytywy, np. pierogi na PK2, których można było zjeść do woli i mi bardzo smakowały. Po prostu pecha miał zawodnik, który chciał tylko banany, bo akurat te były tu wyliczane. Rozumiem, że nie zawsze wszędzie można zapewińć full wypas, bo pewnie wiele zależy od miejscowego zaangażowania, więc zawsze mam zapas gotówki żeby ewentualnie dopchać się jakimś schabowym, czy choćby frytkami. To nawet jest dla mnie dodatkową atrakcją - na co dzień nie jadam zbyt często w restauracjach.
Pierogi na PK2? Nie przypominam sobie.
Na pewno jechaliśmy ten sam maraton? Bo może tu jest dyskusja o różnych imprezach.
Może jechałeś Pierścionek, to znaczy 200km?
Ja wiem, że spora część z Was nosi pampersy podczas jazdy
Pierogi na PK2? Nie przypominam sobie. Na PK1 też nie... Były za to chyba w Reszelach?A banany - nie narzekajcie. Ja jakoś miałam ich dosyć i na każdym punkcie dla mnie były.