Autor Wątek: Kirgistan - SMS z Azji Centralnej - relacja z wyjazdu  (Przeczytany 1570 razy)

Opis: relacja, zdjęcia i link do galerii

Offline Mężczyzna anghan

  • Wiadomości: 1041
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 18.11.2013
    • Kwestia Szlaku
Witam serdecznie, tytuł części z Was mówi już wiele. Z takim tematem pojawiliśmy się w 2014 roku na Wrocławskich Spotkaniach Podróżników Rowerowych. Jak wykorzystaliśmy nasz czas mogliście właśnie tam ocenić. Później mieliśmy jeszcze parę (dwie  :P) prezentacji, na których pokazaliśmy rozszerzony zestaw zdjęć i takim chcielibyśmy się z Wami podzielić. Zdjęcia w sieci już są jakiś czas, ale chciałem napisać jeszcze parę słów do forumowiczów i tak się przedłużyło, że już piszą do mnie ludzie co jadą tam w tym roku  :)

Ale wstęp... Jeśli ktoś chce sprawdzić na podstawie zdjęć czy warto czytać dalej to zapraszam prosto do galerii: https://www.flickr.com/photos/anghan/sets/72157650330901262/



Zresztą ostrzegam, że obecnie lepiej robię zdjęcia niż piszę ;)

Zdjęcia starałem się podpisać tytułami i krótkim opisem. Wszędzie mam też dodaną pozycję GPS, więc mam nadzieje, że ma to wartość. Wiele razy tu rozmawialiśmy co powinno być w galerii, ja zaproponowałem taki układ.



Powyższy screen niech posłuży za mapkę naszego przejazdu, który miał miejsce na przełomie sierpnia i września 2014. Jeśli ktoś chciałby bardziej szczegółowe dane to mogę podesłać pliki GPX lub na dniach wrzucę to na jakiś serwis do chwalenia się przebiegiem :P

Na początku tej przygody muszą się tutaj pojawić podziękowania. Tak się złożyło, że w czasie przygotowań wybuchł kocioł w moim miejscu pracy i parę tematów ogarniałem dość późno, ale sprawnie z pomocą życzliwych osób. Jeszcze raz dziękuje martwej wiewiórce i jacunowi. Najfajniej było poznać osobiście ;) Maile od Anki wydrukowałem sobie na wyjazd, by jeszcze na lotnisku poczytać i przypomnieć sobie parę rzeczy. Dzięki także dla atlochowski i innym, których tu nie wymienię, ponieważ wątków różnych na forum było wiele. Dzięki też Michałowi i Oli z Krakowa, których chyba nie ma na forum, ale miło było się do chi wybrać i pogadać o Kirgistanie.

Początek relacji



Jesteście jeszcze? Tu zaczynamy relację. Do Kirgistanu wybraliśmy się AEROFLOTEM, bo tak nam wydawało się, że będzie łatwiej. My chcieliśmy wszystkie formalności uprościć, więc lot był z pobliskiego Krakowa. Przesiadka w Moskwie, długa na 12 godzin, ale przynajmniej liczyliśmy, że rowery zdążą przepakować. W Biszkeku miała czekać na nas wielka taksówka. Wielka na tyle by pomieścić nasze kartony z rowerami. Kartony chciałem zachować by było łatwiej w drodze powrotnej, a w hostelu nie robili problemów z przechowaniem ich przez trzy tygodnie.

Wylądowaliśmy w Biszkeku i... brakowało mojego roweru. Koleś z obsługi mi mówił, że to normalne, rower dojedzie i chciał ode mnie tylko numer telefonu. Nie chciał dać żadnego pokwitowania, ale się uparłem, ponieważ dowód na przetrzymywanie w Moskwie mojej maszyny ma być i koniec! Wyszedłem z jakimś papierem i jednym rowerem po 1,5h przy taśmie (tak sprawnie walizki wyjeżdżały). Taksówkarz ciągle czekał, ale jego samochód to był zwykły sedan, a ja wyraźnie podawałem dwukrotnie wymiary kartonów. Jeden karton udało się włożyć z bagażami, ale Gosia siedziała praktycznie na nich pod samym sufitem z nogami pod brodą. Jakoś wytrzymała 25 minut, ale zaczynało się nieźle...

Wpakowaliśmy się do hostelu i trochę pospaliśmy, a potem na lotnisku potwierdzili, że rower będzie o 15. Poszliśmy kupić mapy, jedzenie i załatwić taksówkę na przełęcz Too Ashu. Pozałatwiliśmy wszystko, ale roweru nie było. Rower dojechał przed 22. Skończyłem go skręcać przez 23, a o 8 rano na dole już czekał taksówkarz. Był zawsze bardzo punktualny. Raz jeszcze pomógł nam na koniec.

Na Too Ashu pojechaliśmy samochodem, bo wszyscy nam mówili, że to dwa dni ruchliwej drogi z tunelem i nie chciało nam się z ciężarówkami ścigać. Na przełęczy wrzuciliśmy wszystko na rowery, poskręcałem low-ridera i ... walnęło gradem  ;D Przynajmniej było w dół choć zimno.



Po kilku kilometrach już odbiliśmy z głównej drogi i zaczęła się przygoda. Jazda wzdłuż rzeki Kokomeren to oczywiście pierwsze przygody z tarką, ale też spokój i jedynie pojedyncze samochody dojeżdżające do wiosek. Pierwszego dnia zrobiliśmy ponad 50km i byliśmy zadowoleni. W końcu zaczęliśmy po 12, zmęczeni po podróży itp. Drugiego dnia wynik był trochę lepszy. No, a w kolejne już nam uświadomiły niemieckie ekipy, że tak się tu jeździ ;) Bardzo ostrożnie planowałem trasę przed wyjazdem, ale liczyłem, że gdzieś się dokręci dziennie 60-70 (średnio) i zobaczymy coś dodatkowego. No, więc... nie chciało się nam tak męczyć :P

Son-Kul



Pierwsze zakupy przed wspinaczka nad Son-kul uświadomiły nam, że w tym kraju naprawę nie ma koszy na śmieci. Zawsze chcieliśmy zwrócić w sklepie niepotrzebne butelki i nie było z tym problemów, ale wstępnie lądowały on gdzieś koło schodków przy wejściu, a potem miały być zabrane/posprzątane. Nad wyjazd nad Son-kul zatankowaliśmy sporo wody, czekało nas prawie dwa dni wspinaczki i dostęp do wody miał być nikły. Pierwszy dzień podjazdu męczył strasznie. Niby pod górę, droga w strasznym stanie i miałem sporo wątpliwości czy się wznosi. No, ale się męczyliśmy i GPS też twierdził, że jedziemy coraz wyżej. Woda ostatecznie na koniec dnia była, ale to kwestia szczęścia. Niektórzy podobno proszą o wodę pracujących w tamtejszej kopalni górników. Szczerze mówiąc wątpię by oni mieli jakąś lepszą niż tak, której ja bym się bał nabrać.

Son-kul jest wart zobaczenia! Proszę odrzucić oceny, że to komercja, że są wycieczki i że drogo. Ja tam wjechałem o własnych siłach, nikomu za to nie zapłaciłem i nikt mi nie zapłacił. Dla nas to było magiczne tam przyjechać, patrzeć na te liczne stada zwierząt i parę busów z turystami nam nie przeszkadzało. Sami kupiliśmy sobie miejsce w jurcie (a co :icon_exclaim:) i podjedliśmy trochę ichniejszego jedzenia. Ok kosztowało to chyba 800 somów za spanie na kocu + dwa posiłki. Tyle samo kosztuje w Narynie całe mieszkanie z śniadaniem. Mogliśmy po prostu rozstawić namiot i tyle. Każdy robi jak chce.

Nad Son-Kulem można kupić nawet pastę do zębów w tamtejszym sklepie, więc jeśli od Biszkeku ktoś miałby braki to tu można to zmienić ;) Podobno można też kupić benzynę, ale akurat nie potrzebowaliśmy. W tym miejscu do znudzenia będę polecał kuchenkę na paliwa płynne. Fajnie jest wylądować w jakimś kraju i wiedzieć, że paliwo do kuchenki jest najmniejszym problemem. Nawet jak przyjedziemy w środku weekendu to na pewno stacja będzie otwarta, a sklep turystyczny lub agencja już niekoniecznie.



Nad Son-Kulem miałem miłe chwile, najpiękniej było rano. Wstałem przed wschodem słońca i wszystko było takie spokojne. Dopiero później gospodarze ruszyli doić krowy, a na śniadaniu pojawiła się przemarznięta wycieczka w Francji. No cóż. Puchowych śpiworów raczej ze sobą nie mieli.

Niespodzianka czekała za pierwszą przełęczą w stronę Narynu. Na mapie była jedna, ale z przełęczy widzieliśmy kolejną. No cóż tego dnia nie było szans na dojazd w pobliże głównej drogi. Gosia zresztą szybko sprawdziła, że w dolinie płynie ciepła woda. Wolę nie wiedzieć czemu :P Namiot stanął już o 14 i było sporo czasu na kąpiel, pranie, obiad i uściski z przejeżdżającymi ludźmi. Po raz pierwszy zdarzyło mi się tu by jakiś rowerzysta się nie zatrzymał pogadać. Jechało dwóch takich. Jeden odmachał, zatrzymali się kawałek dalej i pojechali. Znudzeni musieli być  :icon_neutral:

Drogę do Narynu pominę, ponieważ wolałbym o niej zapomnieć. Nikomu tego odcinka nie polecam. Było pełno remontów, ale daleko jeszcze do generalnego oddania dobrej drogi. W Narynie na kwaterze spotkaliśmy Zygmunta, Polaka z Londynu i jedynego Polaka podczas całego naszego pobytu w Kirgistanie (dziwne, bo kręciło się nas po okolicy sporo i dziś wiemy, że mijaliśmy się dwa dni drogi). Pierwsze piwo przy szaszłyku smakowało wyśmienicie, choć normalnie pewnie bym go nie tknął.

W Narynie jest CBT, czyli kirgiska informacja turystyczna. Niestety jak to informacja wie niewiele więcej niż to co pozwala im zarobić. Jeśli chcecie nocleg lub wycieczkę fakultatywną to proszę bardzo, ale na pewno nic nie dowiecie się na temat stanu drogi innej niż te, których używają wycieczki. No i WiFi jest.

Przy granicy

W naszych dokumentach mieliśmy pozwolenie na  przebywanie w pobliżu kirgizko-chińskiej granicy. Pozwolenie kupiliśmy parę tygodni przed wyjazdem przez pośrednictwo jednej z agencji. Kosztowało 70$ od osoby na 4 tygodnie. Przed wyjazdem chcieliśmy przejechać wokół jeziora Chatyr-Kol i dalej na północny wschód z powrotem do Narynu. Niestety podczas pobytu na granicy straż graniczna nie rozwiała naszych wątpliwości co do przejezdności czy istnienia tej drogi. Mieliśmy pecha do informacja, ale też za mało czasu.



Dodatkowe 3-4 dni wyjazdu pozwoliłyby zaryzykować przejazd nad jezioro i powrót inną drogą. Od motocyklisty, który tam był dowiedzieliśmy się, że dałoby się to zrobić. No cóż, mogą próbować kolejni. My stwierdziliśmy, że wydane na pozwolenie pieniądze były zbędnym luksusem. Czas pozwolił nam wspiąć się jedynie na przełęcz przed doliną Ak-Say (3400 m). Tam pokazaliśmy papierek, zjechaliśmy 200m w dół (w pionie), spędziliśmy sympatyczny wieczór w jednej z jurt, zrobiliśmy kilka fotek i z powrotem. Można było dać w łapę 10% tej ceny by wyspać się te 10km od posterunku. Szczególnie, że następnego dnia już nikogo na posterunku nie było W każdym razie do szlabanu na przełęczy da się dojechać bez pozwolenia, a potem trzeba wrócić.



W każdym razie jechać w to miejsce się opłacało, ponieważ tam naprawdę czuliśmy się jakby żadnych turystów nie było w tym miejscu przed nami. To był nasz kawałek Kirgistanu. Gościnność w jurcie byłą tylko dla nas i w dziewiczość tego kawałka można by uwierzyć gdyby nie to, że motorem i na rowerach ten region odwiedzili nasi znajomi.

Naryn - Tosor - Yssyk-Kul

To jest bez dwóch zdań najpiękniejszy odcinek wyjazdu. szkoda, że taki krótki. Trasa wznosi się powoli. Codziennie można patrzeć na przepiękne widoki. Właśnie tak wyobrażałem sobie przestrzeń w Azji. Właśnie tego szukałem. Samochodów jest garstka, droga staje się na tyle trudna, że jeżdżą tylko Ci co muszą, bo tam mieszkają. Od połowy jeżdżą tylko Ci co mają 4x4.



Niech nie zwodzi Was krótki opis tej części trasy, może jeszcze wpadnę na pomysł co tu napisać. Zerknijcie po prostu na zdjęcia, chyba są fajne. Szkoda, że ta "Azja" trwa zaledwie 4 dni i znów jesteśmy w cywilizacji. Polecam, więc wszystkie znane sposoby by to przedłużyć.



Yssyk-Kul

Trudno nie zauważyć wielkiej błękitnej palmy w północno-wschodnim Kirgistanie. To największe jezioro górskie Azji - Yssyk-Kul. My poruszaliśmy się jego południową częścią. Droga jest pokryta lepszym i gorszym asfaltem. Ruch jest spory jak na to czego niedawno mogliśmy doświadczyć na przełęczy Tosor. Choć plaże są na pewno ciekawą opcją, to my chcieliśmy jeszcze na chwilę uciec od cywilizacji i wybraliśmy się nad czerwone skały. Ot taki jeszcze powrót w stronę przepięknych gór.



Plaże mogą być ciekawe lub bardzo ciekawe. Najciekawsze są te na sporym uboczu do których trzeba trochę się nakręcić. To właśnie w takich miejscach można rozstawić namiot, z oczu zniknie droga, a z każdej strony będą widoczne góry. No i oczywiście piękna spokojna tafla jeziora przed nosem. Przepięknie.

Makaron na wodzie z jeziora smakuje całkiem dobrze. Od razu doprawiony :P

Powrót

Nie była to wyprawa życia, ale na pewno otwarła nowe horyzonty. Trudno było wracać, wpakować ponownie rower do kartonu, poskładać wspomnienia i do domu. Mieliśmy uczucie, że spora cześć Kirgistanu została nieodkryta przez nas i to co możemy powiedzieć o tym kraju dotyczy tylko szlaku, na którym byliśmy. Na południu wszystko może być inne, kultura, roślinność i góry. Może innym razem.

Humorów nie zepsuły nam nawet rosnące cenny w drodze powrotnej. Taksówka kosztowała 20% więcej niż wynegocjowaliśmy. W hostelu chcieli od nas dodatkową kasę za bycie rowerzystami, ale się nie zgodziliśmy. Wyglądało to wszystko trochę na nieudolną próbę wyciągnięcia kilku groszy. Choć w sumie to nie wiem, bo tak naprawdę we wszystkim nam gospodarze pomogli i ostatecznie było super.

Koniec - informacje praktyczne

Mam nadzieję, że dla kilku osób ta relacja wniesie coś praktycznego i/lub skłoni mnie do dyskusji. Dawno nie pisałem takich artykułów i nawet nie aspiruję tutaj do takowego ;) Jak pojawi się jakiś komentarz to może mi się rozwinie zesztywniały język. Nie chciałem też mówić tego samego co na prezentacji, bo od tego prezentacja była/jest ;)

Kilka luźnych uwag. Znajomi byli w Kirgistanie w 2012 roku i zwracali nam uwagę, że gdybyśmy chcieli uzupełnić kasę to w Narynie jest jakiś jeden bankomat. W roku 2014 nie miałem problemów z zlokalizowaniem bankomatu w Narynie, w centrum było kilka. Bankomaty były też w każdej większej miejscowości i to po kilka sztuk. Trzy były na lotnisku, a to ważna informacja ;)



Koszt rozmów telefonicznych z krajem był śmieszny. W hostelu dostaliśmy darmowego sima pszczółkowej sieci i doładowaliśmy to chyba na jakieś 15-20 zł. Starczyło spokojnie na kilkanaście, a może nawet dziesiąt rozmów z krajem plus kilka telefonów na miejscu.

Jakiś sklepik znajdzie się prawie w każdej wiosce, ale nie zawsze asortyment musi odpowiadać (niektórych rzeczy może brakować). W każdym razie raczej się nie umrze z głodu. W sklepach w mieści jest wszystko, a na wioskach: chleb, makaron, woda w butelkach i ulepki gazowane no i cała masa najróżniejszych ciastek sprzedawanych w 500g workach i do tego cukierki na wagę... Jeśli byście chcieli zabierać jakieś batony itp z Polski. Wszystko jest w Biszkeku. Sklepy jak u nas.

Internet jest raczej dostępny w Biszkeku lub Narynie, ale raczej trzeba liczyć na własnego smartfona w WIFI, bo kafejki internetowe są wypchane po brzegi przez dzieciaki.

Woda w Kirgistanie jest ;D Gdyby ktoś się jednak obawiał lub naczytał różnych relacji... Owszem, najlepiej jest posiadać profi filtr do wody. Można kupować wodę w sklepach w plastikowych butelkach. No my nie mieliśmy ani jednego ani drugiego. Zwykle wodę braliśmy po prostu z strumieni, jak wyglądała podejrzanie to w środku lądowały tabletki z chlorem lub dłużej gotowaliśmy. Wodę w butelkach kupowaliśmy by wymienić nasze pojemniki. I tyle, bez stresu. Było dobrze.

Koniecznie zapraszam

Jeśli dotarłaś/dotarłeś aż tutaj i nie zajrzałaś/zajrzałeś do galerii to gorąco zapraszam. Wydaje mi się, że jednak zdjęcia robię lepiej niż piszę. Można mieć oczywiście zdanie, że obydwie rzeczy wychodzą źle co też przyjmę z pokorą ;)

Zapraszamy (bo zdjęcia są Gosi i moje): https://www.flickr.com/photos/anghan/sets/72157650330901262/



i jeszcze strona wyjazdu: http://kirgistan.gtwertep.org/ (tu pojawiają się terminy prezentacji, trudno powiedzieć czy jeszcze jakaś będzie, czekamy na odzew)

Metryczka:
  • całkowity dystans rowerem - 1126 km
  • dni na rowerze - 19 dni
  • średnia kilometrów na dzień - 59,3 km/dzień

Offline Mężczyzna worek_foliowy

  • Wiadomości: 10327
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 11.02.2012
Witam ;D

Fajna relacja, choć krótka.
Janus: "Generalnie nie ogarniam 3D i notorycznie wpadam na ściany, chodzę w kółko [...]"

Offline Mężczyzna anghan

  • Wiadomości: 1041
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 18.11.2013
    • Kwestia Szlaku
Fajna relacja, choć krótka.

Hej ;) Jeśli znaczy to coś w rodzaju:
Cytuj
Fajne zdjęcia, ale mało
To ja jestem na tak i się cieszę ;) Tak jak pisałem chętniej wypowiadam się fotografiami i je szczególnie zależy mi pokazać. Następnym razem może będę pisał bardziej na bieżąco to wyjdzie szerszy dziennik ;)

Offline Mężczyzna worek_foliowy

  • Wiadomości: 10327
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 11.02.2012
Zdjęć jeszcze nie oglądałem :P
Janus: "Generalnie nie ogarniam 3D i notorycznie wpadam na ściany, chodzę w kółko [...]"

Offline Mężczyzna mula53

  • Wiadomości: 190
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 29.01.2009
No, macie niezły dżamp  ;D

Offline Mężczyzna anghan

  • Wiadomości: 1041
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 18.11.2013
    • Kwestia Szlaku
Dzięki ;) Staraliśmy się jakoś doskoczyć do 4000, bo przełęcz Tosor ma "tylko" 3893 ;)

Offline Mężczyzna barz

  • Wiadomości: 106
  • Miasto: Beskid Niski/Kraków
  • Na forum od: 12.06.2013
Ależ ten Kirgistan modny ostatnim czasem...  ;) ale wcale się nie dziwię, sam byłem w lecie, niestety nierowerowo. Miło poczytać i pooglądać miejsca które się zna :-)

Offline Mężczyzna cinek

  • SP2SJ
  • Wiadomości: 1979
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.03.2008
Świetne zdjęcia :)
Bardzo mi się tam podoba.
Cytat: miki150
Cinek muszę powiedzieć, że jesteś bardziej fotogeniczny, kiedy Cię na zdjęciu brakuje

Offline Mężczyzna Radosny_Smok

  • Wiadomości: 434
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.01.2012
Doskonała relacja, fantastyczne zdjęcia ..... moje gratulacje :)

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
bardzo fajne, gratulacje!

Offline Mężczyzna anghan

  • Wiadomości: 1041
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 18.11.2013
    • Kwestia Szlaku
Ależ ten Kirgistan modny ostatnim czasem...  ;) ale wcale się nie dziwię, sam byłem w lecie, niestety nierowerowo. Miło poczytać i pooglądać miejsca które się zna :-)
Byłeś stopem/marszrutkami/taksówkami? Mam znajomych, którzy właśnie w ten sposób wybierają się na miejsce i są ciekawi realiów z tej strony.

Popularny jest, bo w sumie łatwo dostępny z Polski. Brak wiz. Naprawdę dużo można zobaczyć bez żadnych permitów itp, więc teoretycznie można dziś kupić bilet i jutro lecieć. Pozwolenia są potrzebne na konkretne rzeczy jak ma się więcej czasu. W przewodniku się resztę doczyta na przesiadce w Moskwie ;)

Świetne zdjęcia :)
Bardzo mi się tam podoba.
Doskonała relacja, fantastyczne zdjęcia ..... moje gratulacje :)
bardzo fajne, gratulacje!

Bardzo dziękuję za uwagę i miłe słowa. Bardzo się cieszę, że warto było to wszystko poskładać ;)

Offline Mężczyzna pietrych

  • Wiadomości: 4
  • Miasto: Białystok
  • Na forum od: 07.12.2013
Bardzo inspirująca relacja i wspaniałe zdjęcia. Kolejny mocny argument za podróżą do Kirgistanu.

Offline Mężczyzna anghan

  • Wiadomości: 1041
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 18.11.2013
    • Kwestia Szlaku
Dzięki za miłe słowo. Jedź koniecznie ;) Jeśli zdjęcia będą jedną z inspiracji to tylko radość dla nas ;)

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum