Przepraszam jeśli wprowadziłem kogoś w błąd. Pisałem jak jest, konkretnie to:
"...orientowałem się jak wygląda w PL tzw. "indywidualny tok nauczania"; nie wygląda. Realnie to jest fikcja, a decydując się na taką opcję zostajemy sami z własnym i tylko naszym własnym problemem. Żeby to ogarnąć trzeba czasu, obecności na początku w środku i na końcu roku, nie ma mowy o zdawaniu na odległość."
Naoglądałem się jak dzieciaki biorą udział w życiu szkoły i klasy siedząc przed własnym kompem, itp. Tymczasem tu trzeba się o wszystko prosić i zdać się na łaskę nauczycieli. Absolutnie wszyscy pytani dawali nam do zrozumienia że robimy im kłopot i żebyśmy przemyśleli czy warto...
Pomijam wszystko inne, dla mnie sytuacja nie do przyjęcia, mam się prosić kogoś komu płacę /poprzez podatki/ by temu chciało się pracować
Wystarczyłoby wprowadzić kilka zasad i je opublikować. Niestety rządzą tu, a raczej nie rządzą durnie, gamonie i mafijne marionetki...
Wracając do głównego OT tego tematu, podróżowanie z dziećmi to niestety także odbieranie im rówieśników, przyjaźni i "typowych" relacji międzyludzkich - dla nas to były główne argumenty żeby siedzieć na czterech literach.