Autor Wątek: Najsławniejszy peron w Polsce  (Przeczytany 1049 razy)

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 19:58 »
Hej,

Pomysł na ten wyjazd zrodził się w pociągu podczas powrotu z ostatniego wyjazdu w góry. Cel był prosty — przejechać 300km.

Za pierwszy cel obraliśmy Toruń ale w obliczu dezercji ola zaczęliśmy szukać innego miejsca w odpowiedniej odległości od Wrocławia. Posiłkując się rozkładem PKP ustaliliśmy, że idealnie będzie odwiedzić najsławniejszy w Polsce peron Włoszczowa Północ, skąd o 0:43 odjeżdża pociąg do domu.

Ruszyliśmy w trzyosobowym składzie: kaha, oszej i moja skromna osoba. Pierwotnie miał z nami jechać Wąski ale dopadły go zawodowe obowiązki i tylko esemesami przypominał nam jak bardzo zazdrości. W ten sposób w skład ekipy weszły wyłącznie osoby nie mające dotychczas trzystukilometrowego dystansu na koncie. Ba, kaha nie przejechała przedtem nawet 200km!

Na wspólny start umawiamy się w Kiełczowie, gdzie czekamy przy kawce na śpiocha oszeja. Ruszamy śmiało ale mało rączo. Ja wolę nakręcić kilometrów przed obiadem, nim rozboli mnie tyłek, oszej zdaje się myśleć podobnie, kaha jednak ma odmienne zdanie i drobi sobie gdzieś z tyłu. W efekcie jazda sprowadza się do naprzemiennego kręcenia i czekania.

W Oleśnicy wskakujemy na dawną DK8, która po otwarciu równoległej ekspresówki zachęca niewielkim ruchem i szerokimi poboczami. W paru miejscowościach straszą znaki zakazu ruchu rowerem, które dumnie zawisły po zbudowaniu pierwszej, stumetrowej ścieżki z czerwonej kostki. Pozwalamy sobie jednak te zakazy ignorować.

W okolicach Kępna orientuję się, że ostatnio do GPSa wgrałem tylko mapę Dolnego Śląska i okolic. Dalej mam jedynie naniesione punkty ale żadnego podkładu. Oszej na szczęście ma kopię i przejmuje główne zadania nawigacyjne.

Nasza trasa oczywiście obejmowała gminne dewiacje, jednak w Łódzkiem okazuje się, że boczne drogi niekoniecznie są utwardzone tak jak sugerowała to mapa z OSM. Mamy więc jazdę szosówkami po piachu i kamieniach, a w związku z tym ostry spadek średniej prędkości.

Na obiad stajemy w Walichnowach, w restauracji postawionej obok zakładów mięsnych. Na talerzach lądują konkretne porcje świnki ale na delektowanie się nie ma czasu bo — tradycyjnie już — jesteśmy do tyłu względem planu minimum.

Gdy w Wieluniu blokują mnie problemy techniczne na kasie w Biedronce, kaha w końcu włącza piaty bieg i ciśnie przodem. Z oszejem gonimy ją przez ponad 30km i dopadamy dopiero w Ruścu, kawałek za półmetkiem całej drogi. Od tego momentu spory kawał jedziemy w grupie, mocno nadganiając z czasem. Za Bełchatowem wpadamy po gminy i znowu lądujemy na jakichś szutrach, ale też robimy sobie przerwę od krajówki, która nie ma już pobocza i zrobiła się dość stresująca. Po czerwonej fali w Piotrkowie w końcu czeka nas etap po bocznych drogach.

Tu zaplanowana przeze mnie trasa kończy się efektowną klapą. Nie dość, że już nie mam mapy, to jeszcze dowiaduję się, że mój odbiornik ma limit 250 punktów trasy, o czym nie raczył mnie poinformować przy wgrywaniu. Tym sposobem zapis kończy się w momencie gdy o zmroku ładujemy się do lasu drogą, którą zamiast asfaltu pokrywa piach ubity na kształt bałtyckich fal. To był moment, w którym powinniśmy zawrócić na drogę wojewódzką, ale kto by zawracał?

Po kilku kilometrach w lesie oszej orientuje się, że czeka nas jeszcze kolejnych kilkanaście w takim terenie. Decydujemy się więc skręcić w pierwszą drogę w lewo i na azymut podążać w stronę asfaltu. Kończy się na pchaniu rowerów po ciemku przez kopny piasek, korzenie i jakieś nie do końca wyschnięte kałuże. Z radością witamy światła wsi i w końcu wyłazimy na drogę wojewódzką, której planujemy juz nie opuszczać do końca.

Pomimo tego incydentu mamy spory zapas czasu. Kaha, która jedzie na góralu(!), znowu zwalnia, ale teraz możemy sobie spacerowym tempem zwiedzać pogrążone we śnie wioski. Po ciemku zaliczamy nowe województwo — Świętokrzyskie. Włoszczowa wita nas jakimś totalnym remontem dróg. Asfalt zwinęli, zostało błoto i kamienie. Sławny peron pogrążony jest w ciemnościach i tylko na pięć minut przed przyjazdem pociągu odpalone zostają latarnie.

W składzie jedzie wagon bagażowy ale oczywiście drzwi do niego są zamknięte i dla pewności spięte zipem, a rowery trzeba przenosić korytarzem. Zajmujemy miejsce w pomieszczeniu gospodarczym i tam szybko zasypiamy na podłodze i na stole nim gdzieś na Śląsku zwolni się przedział. Powrót z dworca do domu pamiętam jak przez mgłę.

Podsumowując krótko: Było super! Wielkie dzięki dla kahy i oszeja za współudział w tym czynie :)

Podsumowując dłużej: Był to świetny trening przed prawdziwymi wyzwaniami długodystansowymi. Dowiedziałem się, że muszę dopracować ubiór bo nawet pozorne drobiazgi po całym dniu mogą owocować otarciami i inną niewygodą. Nauczyłem się jak (nie) planować trasy, szczególnie tej do przejechania w nocy. No i cieszę się, że sił nie brakowało i spokojnie mógłbym jechac dalej. Teraz pora popracować nad tempem.

Offline Kobieta dewunska

  • Wiadomości: 402
  • Miasto: Kołobrzeg | Wrocław
  • Na forum od: 11.04.2011
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 20:45 »
Gratulacje - oczywiście dla wszystkich, ale dla Kahy szczególnie...!!!!
Tourists don\'t know where they were yesterday, travellers don\'t know where they will be tomorrow.

Bitels

  • Gość
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 20:58 »
Również gratuluję. Fajny wypad, a niedogodności nie ważne. Macie co wspominać :)

Offline średni

  • Wiadomości: 1383
  • Miasto: Strzelce Op.
  • Na forum od: 18.02.2009
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 21:02 »
No to pięknie, teraz trzeba popracować nad mapą,albo Zapodać PL Topo 2014.tak w razie W ::),ewentualnie papier do wglądu.
No i zadbać o drobiazgi.A jakieś fotki będą czy nie było czasu :P.
Kto nie podróżuje nie zna wartości człowieka.
"Góry Uczą Pokory"

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 21:10 »
Dzięki!

O papierową mapę nie zadbaliśmy, to prawda. Główny przebieg trasy zapisaliśmy w głowach bo nie był trudny ale przy czymś bardziej skomplikowanym warto zaopatrzyć się w kopię zapasową. Ciągle jednak nie dorobiłem się porządnej mapy kraju ;)

Fotek nie ma. Nikt nie brał aparatu, nikt nie znalazł czasu na cykanie, choć parę pięknych miejsc na zdjęcie ekipy się trafiło. Mi w pamięć najbardziej zapadł popadający w ruinę 24h klub nocny "Ciacho" oraz tablica Owczarek niemiecki sprzedaż jaj ;)

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 21:22 »
tablica Owczarek niemiecki sprzedaż jaj
No niee, i nie zrobiliście zdjęcia? Buu...

Gratuluję wycieczki! Niedługo też czeka mnie 300 km, a rower stoi i się kurzy ;)

Offline Mężczyzna oszej

  • Niejeżdżący teoretyk - forumowy mędrek
  • Wiadomości: 1942
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 21.01.2011
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 21:30 »
To tak okraszę standardowo kilkoma zdjęciami suchą jak łańcuch emesa relację ;)

Z założenia zdjęć miało być więcej, ale jak zwykle o tym nie pamiętałem :)

Poranek był ciężki, Dominika już dzień wcześniej zapowiedziała, że nie wyrobię się na czas ;) Po zmianie czasu przed 6 rano jest jeszcze dość ciemno, więc potrzeba światła. Żeby pogodzić lampkę i telefon na kierownicy musiałem lampkę trochę przesunąć na bok, szukając gumek do fenixa straciłem dużo czasu, zatem jak tylko wyjechałem poinformowałem emesa, żeby na mnie poczekał w Kiełczowie "studencki kwadrans", bo mam obsuwę. Jak się okazało, straciłem na montowaniu lampki tyle czasu, że zrobiło się już jasno, więc lampkę mogłem po prostu wrzucić do podsiodłówki i babrać się z tym później.

Poranek na psiaku - piękny wschód i jak zwykle w tym miejscu spory chłodek i mgiełka ;)



Dojeżdżam do Kiełczowa i widzę, że prócz Michała jest też Kaha, co mnie ucieszyło, bo jeszcze dzień wcześniej marudziła, że może jej się nie uda pojechać. Szybkie zakupy suchego prowiantu i niezbyt szybkie picie kawy skutkuje tym, że mamy sporo kilometrów do nadrobienia.
Po drodze mamy kilka spotkań - jeszcze - pierwszego stopnia z szambowozem (2 razy podarowane, za trzecim razem już mieliśmy ochotę pogadać z "pilotem"), plus już naprawdę bliskie spotkanie z szybkim i wściekłym kierowcą wyprzedzającego na wąskiej drodze na trzeciego, z naprzeciwka ciężarówka i było naprawdę ciasno. Dalej już spokojniej, tylko droga czasem w standardzie ukraińskim (no, trochę lepszym :) )

Tak jak pisał emes - po przejechaniu przez Oleśnicę wjeżdżamy na starą DK8, która po udostępnieniu do ruchu drogi ekspresowej bardzo dobrze nadaje się do pokonywania dłuższych odległości na rowerze. Ruch określiłbym na umiarkowany (spodziewałem się w sobotę mniejszego), aczkolwiek gdyby nie było alternatywnej S8 nazwałbym ten ruch niewielkim.
Dalej już szybko przez Syców, w Kępnie mocno zwalniamy - ruch lokalny na sporym poziomie, na szczęście jesteśmy na rowerach i sprawnie omijamy korek. Za Kępnem mijamy dość poważną kolizję, zatem ruch kompletnie osłabł, ale mamy do zaliczenia gminę, której granica przebiega dość blisko krajowej ósemki.  Zjeżdżamy z głównej drogi na boczną, po chwili asfalt się urywa.
Cóż. Założenia były takie - gładki asfalt i szerokie pobocze. Jadę, jadę, obracam się, widzę w oddali emesa i kahę, a nawierzchnia jest taka:



Spoglądam przed siebie - jest jeszcze gorzej...



Niedaleko widać już poruszające się samochody, więc prowadzić roweru długo nie trzeba. Czekam na resztę i razem przejeżdżamy przez okoliczne miejscowości. Czas wrócić na krajówkę - znów podobnie z nawierzchnią, tym razem las z miejscami grząskim piachem. Później lokalną dróżką między posesjami i jakimś cudem trafiamy na krajówkę.
Krótka informacja, że musimy jechać szybciej i jedziemy. kaha zostaje trochę w tyle, ale w głowie mamy już popas przed Walichnowami, więc rozdzielamy się i z Michałem jedziemy samotnie.
Podczas postoju krytycznie analizujemy nasze aktualne dokonania i przedstawiam wersję alternatywną powrotu do domu - gdyby zabrakło sił lub coś stało się z nami lub maszynami. Emes i kaha przyjmują to jako prawdę objawioną i nawet nie chcą się zagłębiać w szczegóły, w końcu musimy dojechać do celu i nie bierzemy pod uwagę innej opcji :)

Za Walichnowami telenowela z przejazdem przez zespół miejscowości "Biała". Biała Pierwsza, Biała Druga, Biała Rządowa, Biała Kopiec, Biała Parcela i na tym chyba koniec:) Wieluń, tutaj krótki postój przy biedronce, wypłacam pieniądze na późniejszy pociąg, kaha postanawia wyruszać, decydujemy się odpuszczać gminy, do których trzeba będzie przeprawiać się przez piaski.
Po drodze okazuje się, że źle spojrzałem na mapę i gmina Wierzchlas jest całkiem blisko i nawierzchnia nie najgorsza, ale niestety kaha jest zbyt daleko od nas, żeby pojechała po nią z nami. Jakby tego było mało, zakręcam w prawo przed łukiem w lewo, co jest błędem, chwilę mi zajmuje zorientowanie się, że źle jedziemy, a krzyki Michała są stłumione wiatrem w twarz.. Chwilę kluczymy, zaliczamy gminę i spotykamy się z zdezorientowaniem lokalsa, który widząc nas przekraczających tabliczkę Wierzchlas i od razu zawracających drapie się po głowie ;)
Dalej już powrót i pogoń za Kahą, którą od czasu do czasu mylimy z lokalnymi rowerzystami. Już miałem dzwonić, że będę stawał do sklepu, jak zobaczyłem, że Michał dogonił Kahę i też wpadli na taki pomysł. Uff, strasznie mi zaschło w gardle.

Za Ruścem najnudniejszy dla mnie odcinek, przeszło 40 nudnych kilometrów, w czasie których co chwile brakuje pobocza, jedziemy obwodnicą Szczercowa, dopiero jakąś atrakcją był Bełchatów, gdzie przywitano nas znakami zakazu, które kolejny raz musieliśmy zignorować. Dalej kolejny nudny odcinek do Huty, krótka przerwa bo emesowi mocno spadł cukier, tam z Huty do Huciska i przez Żądło powrót na DK8 i do Piotrkowa.

Za Piotrkowem postój w sklepiku, wcinam kefir a emes delektuje się smakiem włoszczowskiego już serka wiejskiego ;)
Analizujemy czas - bardzo dużo nadgoniliśmy, więc żeby nie stać 2 godzin na dworcu (no, nazwa trochę na wyrost), zwalniamy.
Po drodze jednak nasze plany mocno weryfikuje nawierzchnia - tragedia, ale cóż, można się było tego spodziewać - Świętokrzyskie już tylko rzut beretem od nas. Po kilku kilometrach zmniejszam skalę w nawigacji, żeby spojrzeć jak długo czeka nas droga przez las w takich warunkach - niestety, nie jest to to, co chciałbym zobaczyć. Odnajdujemy drogę na wschód, która powinna nas doprowadzić do głównej drogi wojewódzkiej, prowadzącej bezpośrednio do Włoszczowej.

Po drodze moja lampka przestaje zmieniać tryby - zostaje najsłabszy - czyżby tak mnie informowała o słabych akumulatorkach? (Fenix BT-10). Dioda przy włączniku cały czas świeci na zielono.. Nie ma co się teraz zastanawiać, trzeba jechać. Przoduję przez leśne chaszcze i chęchy pokazując swoją pozycję tylną lampką. I tak przez 3 kilometry. Dojeżdżam do asfaltu po przeprawkach przez błota i oczyszczam rower z gałęzi ;) Po chwili decyduję się zrobić zdjęcie, bo ciągle coś wyciągam i ciągle coś rzęzi ;)
Okazuje się, że prócz błota została mi tylko jedna gałązka przy przednim hamulcu:



Po wyjeździe zdecydowanie przyspieszamy, czując pod kołami gładziutką nawierzchnię. "Pędzimy" w przedziale 25-30 km/h, po 20 kilometrach zaczynam się zastanawiać nad tego sensem.. ;) Jest lekko po 21, zostały 3,5 godziny a my mamy 40 kilometrów do celu.. Systematycznie co raz bardziej zwalniamy, raz, bo to przeanalizowaliśmy, dwa - pojawiły się spore ubytki w drodze. Ubytki jakby zniknęły, a my dalej zwalnialiśmy.  Z jednej strony nie chciałem marznąć we Włoszczowej, z drugiej strony zaczęła mnie drażnić taka wolna jazda i z emesem postanowiliśmy przyspieszyć. I tak minąłem swój trzysetny kilometr chwilę przed Włoszczową, która nas przywitały naprawdę generalnym remontem dróg...
Dojeżdża kaha, więc szukamy czegoś na ciepło lub czegoś w ogóle. Niestety nie ma wąskiego, to i nie ma jego szwagra, więc szukamy sami, trafiamy stety lub niestety do jakiegoś kącika towarzyskiego. Lekko zdezorientowani widzimy przechodnia, który wskazuje nam całodobowy sklep o wdzięcznej nazwie "Centuś" :D Tam zakupy zza krat - swoją drogą, jak ktoś przychodzi w nocy po alkohol to nie ma problemu, ale jak ktoś chce zrobić zakupy a nie był ani razu w tym sklepie i nie zna asortymentu, to robi się z tego problem.. ;)
Zostało jeszcze 30 minut, więc wolnym tempem dojeżdżamy na stację i czekamy na pociąg. Przyjeżdża o czasie, dojeżdża do Wrocławia także o czasie, więc poza ceną i na początku warunkami - jest dobrze. Za mocno napitym Śląskiem udajemy się do przedziału i tam zasypiamy na dobre. Budzę się w Oławie, po chwili dzwoni budzik Kahy.
Wysiadamy, żegnamy się, i podobnie jak Michał - powrót ledwie pamiętam...

Jeszcze raz dzięki za towarzystwo i do następnego :)

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 12 Kwi 2015, 21:38 »
Za Walichnowami telenowela z przejazdem przez zespół miejscowości "Biała". Biała Pierwsza, Biała Druga, Biała Rządowa, Biała Kopiec, Biała Parcela i na tym chyba koniec:)

Na zakończenie Białych była Klapka :)

Offline Kobieta Jelona

  • Wiadomości: 1062
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 26.12.2013
    • Jakość to będzie blog
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 13 Kwi 2015, 01:09 »
Nooo to ładnie pocisnęliście :P Mi stuknęło 200km na liczniku, plany zmienione, ale były góry :)
Pamiętając o Waszej trasie kupiłam wczoraj w Dino jogurt Włoszczowa :P (chyba najlepszy jaki jadłam).

Gratulacje dla całej ekipy! Kaha, ile spałaś?:P

Offline Kobieta kaha

  • Dusza towarzystwa - szalona imprezowiczka.
  • Wiadomości: 656
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 23.05.2011
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 13 Kwi 2015, 09:13 »
Gratulacje - oczywiście dla wszystkich, ale dla Kahy szczególnie...!!!!
:icon_redface:
Bo wpadnę w narcystyczny samozachwyt i jeszcze założę fanpejdża :P
Dziękuję, dziękuję :D Rozumiem, że następnym razem jedziesz z nami  :lol:

Gratulacje dla całej ekipy! Kaha, ile spałaś?:P
W sensie przed wyprawą czy po? :)
Ja nie mam tak jak Wąski, nie jestem wypoczęta po 15minutowej drzemce :) Spałam już o 7. rano a pierwsze śniadanko było koło 15. w niedzielę :) Sen nie był takim problemem co lodówka. Prawie trzeba ją było na kłódkę zamykąć! :)

Jelona, gratuluję 200! Pięknie! :) Ale co to się stało? Bo jeśli dobrze pamiętam plan był troszkę inny?

Widzę, że następnym razem ja jadę z Tobą po górkach i pogórkach, a Ty ze mną na dłuższe trasy :)

Podsumowując wyjazd:
jestem bardzo zadowolona. Mimo wspomnianych przeszkód ukończyliśmy dystans w czasie. Jupi!!! Sporo się też nauczyłam o organizacji podczas takich dłuższych wyskoków.

Zdecydowanie muszę popracować nad tępem jazdy, logistyką żywieniową i bardziej jednostajnym rytmem jazdy.

W stosunku do chłopców, gdzieś tam faktycznie zdażyło mi się obstawiać tyłu :) Pewnie złożyło się na to kilka czynników, które już zostały wyżej wymienione: chłopcy mają szosówki, a jak ciągle jeszcze na długie dystanse wybieram się na mtb; chopcy są chłopcami (nie umniejszając dziewczynom) są zdecydowanie silniejsi; dodatkowo, po poniedziałkowej wycieczce wielkanocnej, w piątek  nie czułam się jeszcze zdrowotnie na siłach. Ale zachęcona dopingiem współtowarzyszy postawiłam na jedną kartę - albo się pochoruję bardziej albo nie. Nie ma jak to rower, niezawodne lekarstwo na wszystko- nastąpiło cudowne uzdrowienie :) No i kwestia posiłków – moje kluski śląskie zabrałam na wynos bo jak dojechałam do restauracji to chłopcy już prawie kończyli swoje obiady :)

Ja również lubię zrobić stówkę do południa, jeśli mam na to wystarczająco dużo czasu. Dawno temu, ktoś mi kiedyś powiedział i tak już sobie zakodowałam, że przy dłuższych dystansach (czy to bieganie, czy to rower)  pierwsze kilometry należy robić niezbyt szybko. I już właściwie chyba podświadomie mój organizm na początku jazdy nigdy się nie spieszy, zostawia siły na koniec :) Dlatego właśnie preferuję ruszyć jak najwcześniej jest to możliwe, nawet o 4. rano. Tylko czasem trudno mi do tego przekonać moich współkompanów :)

No i ostatnia rzecz, dość botaników! :) Chyba zacznę wozić makaron w sakwach. Mój brzuszek zdecydowanie zaczął się buntować po takiej ilości cukru a energii nie przybywało :)

Nie brałam aparatu. Tym razem chciałam się skupić na pedałowaniu. Oszej, piękna dokumentacja trasy. Dalej podziwiam jak Wy na szosówkach daliście radę na tych żwirach i piaskach :)

Dziękuję raz jeszcze za przeurocze wsparcie towarzyskie i... do następnego!
« Ostatnia zmiana: 13 Kwi 2015, 09:22 kaha »


Patrzę i nie wiem, czy to się dzieje naprawdę... (juanita_hawaii)

Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6060
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 13 Kwi 2015, 09:43 »
Fajnie poczytać i pooglądać - widać, że służą wam wspólne wycieczki :D
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

Offline Kobieta hindiana

  • Wiadomości: 4023
  • Miasto: Irlandzka wieś, królewskie hrabstwo
  • Na forum od: 04.09.2010
    • 87th Dublin Polish Scout Group, Scouting Ireland
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 13 Kwi 2015, 15:40 »
Gratulacje! Piękny dystans. Ile to godzin w siodle (b3z przystanków)?
Mądrzy ludzie czasem się wygłupiają, głupi zawsze wymądrzają.
www.plscout.com

Offline Bartek

  • Wiadomości: 307
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 15.11.2010
Odp: Najsławniejszy peron w Polsce
« 13 Kwi 2015, 17:19 »
Gratuluję udanej wycieczki. Żałuję że nie mogłem jechać z wami :(

Może byłby ktoś chętny na podobny wyjazd? Start z Wrocławia, dystans ok. 300 km i powrót pociągiem. Kierunek dowolny :)
Niestety mam wolne tylko 20-22.04.
Najwspanialsza mądrość – to poznanie samego siebie.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum