Zapraszam na obejrzenie galerii z tripu po Kotlinie Kłodzkiej i ucieczki z niej
https://plus.google.com/photos/115201584223553507648/albums/6137139687640788577/6137141627700546962?sort=1&pid=6137141627700546962&oid=115201584223553507648Miała być 300-tka w poznańskiem, jednakże w końcu uznaliśmy, że tam jest dla nas za płasko. W poszukiwaniu atrakcji i gór pojechaliśmy do naszej ulubionej Kotliny
Dzień 0. Wyjechaliśmy z Wrocławia w piątek, aby przed północą być w Bystrzycy Kłodzkiej. Szybkie rozbicie namiotu, chłodna noc. Rano perfekcyjny widok na góry...
Dzień 1. Celu jako takiego nie było, lecz za najbliższy obraliśmy sobie Międzygórze i wodospad Wilczki. Ja miałam nadzieję przy okazji zobaczyć zlotową miejscówkę, ale trud był daremny. Sobota była bardzo ciepła, zresztą widać to na zdjęciach
Postanowiliśmy, że pojedziemy szlakiem rowerowym na przełaj gór, aby się dostać w okolicę Jaskini Niedźwiedziej, Stronia Śląskiego i przełęczy na granicy PL-CZ.
Brak dobrej mapy i lenistwo do robienia zdjęć mapom po drodze, zaskutkowało tym, że daliśmy się poprowadzić lokalsowi. Mieliśmy jechać w stronę Czarnej Góry, "Blisko! Ciągle prosto, prosto, wszystko jest oznaczone!" i zjechać asfaltem do Siennej. Gdzieś od 900m n.p.m zaczął męczyć nas śnieg o konsystencji piachu na wydmie. Ani tu jechać, ani pchać. Skoro byliśmy tak blisko, mogliśmy się pokusić o wjazd(wpych) na szczyt Czarnej Góry, 1205 m n.p.m., ale widok ścianki, która nam się ukazała na Żmijowej Polanie skutecznie sprawił, że pojechaliśmy najkrótszą drogą do Siennej. Szlak rowerowy zielony cały zaśnieżony, ale dawało się zjeżdżać. Niestety oznaczenie szlaku zniknęło, więc pocisnęliśmy stokiem narciarskim. Bardzo zwracaliśmy uwagę ludzi na wyciągu i narciarzy
Zaliczyliśmy kilka gleb, a raz jednocześnie, w dwóch różnych miejscach
Straciłam swój recycleBłotnik, w przerzutkę wkręcił mi się konar, hak się wygiął. Czerkawowi pęknięta osłonka później zablokowała kasetę. Z siniakami, otarciami i ranami, ale cali i zdrowi, udaliśmy się na nocleg za chaszczami.
Dzień 2. Deszcz z rana jak śmietana. Chmury granatowe, ale trzeba się pakować. Decyzja - jedziemy w stronę Wrocławia, przez Przełęcz Lądecką. W ciągu trasy rozpogadza się, ale już nie jest tak ciepło jak wczoraj. Czerkaw na podjazdach wyraźnie mi ucieka, ale nie daję mu się
Mimo tego wjeżdża się całkiem fajnie, choć zjeżdża jeszcze lepiej
Dalej mamy pod wiatr. Przed Strzelinem łapie mnie głód i zmęczenie, jadę już na ostatnich oparach. Dojeżdżamy do bardzo dziwnego rynku, który jest ogromy, ale otoczony nie kamienicami, jak to bywa w większości, a blokami. Niecodzienny widok. Po pizzy, i jedziemy dalej. Odkrywam, że moja mapa ma zaznaczone granice gmin, i wyznaczamy punkty na mapie, aby "złapać je wszystkie". Jako, że wycieczka urozmaicona, postanowiliśmy skoczyć do Węgier
Jednocześnie zjeżdżając z ruchliwej drogi, która już zaczęła męczyć. Zaliczyliśmy zachód słońca, pojechaliśmy na Cmentarz Żołnierzy Polskich we Wrocławiu (w zasadzie to nikt nie wiedział co to za kopiec - skusił nas ciekawy podjazd). Już po ciemku zajechaliśmy na rynek i PKP. Wsiadłam swego Rowerzystę do pociągu i udałam się do siebie;)
Jak się później okazało, część z gmin już mieliśmy, a jedna została wchłonięta (gmina Święta Katarzyna zniknęła z map w 2009r.). Głupie pomysły wciąż się nas trzymają, a góry wciąż takie piękne:P
Trasy na oko:
Dzień 0/1
http://ridewithgps.com/trips/4397629Dzień 2:
http://ridewithgps.com/routes/7482511