Na pewno pewną rolę odgrywa też tutaj psychika. Pytanie czy zmęczenie jakie odczuwasz to na tyle intensywne zmęczenie fizyczne, że ciężko jest Ci cokolwiek zrobić, czy tylko głowa na skutek zmęczenia domaga się lenistwa, w rzeczywistości trochę Ciebie oszukując U mnie z reguły jest to drugie, a wtedy to kwestia po prostu zabrania się do roboty. Potem już jest z górki.
Jak dla mnie trening - w sensie ze nie porwe sie na 400km nie przejechawszy najpierw 300km, przynajmniej 1-2 razy. Jest to zwiazane z druga kwestia, jeszcze wazniejsza: prawidlowego uzupelniania kalorii i plynow na trasie. Trzeba poznac wlasne cialo i nauczyc sie dobrze intepretowac sygnaly o glodzie i pragnieniu - albo ich brak. To bardzo indywiduwalna sprawa, jednak z reguly inaczej rozklada sie to na trasach trzy-czterogodzinnych, inaczej na póldniowych i dluzszych. 200km jechalem juz kilkanascie razy i tylko raz zdarzylo mi sie miec po tym dwudniowego, fizycznego kaca: kiedy zapomnialem w odpowiednich odstepach jesc i prawie w ogole nie pilem, bo organizm sie nie domagal. Skonczylo sie to drastycznym spadkiem cukru na +/- 150km i nadrobieniem tego w panice dwoma paczkami zelkow, co okazalo sie jeszcze gorsze. Ledwo dojechalem, czulem sie jak skopany pies jeszcze dwa dni. A nie byla to wcale najszybsza albo najbardziej gorzysta 200ka.
Jelona, nie czaruj Napisz że za rok kończysz 23 lata i szykujesz się do BBT 2016. Powodzenia
Pierwszy tydzień bywa dość ciężki, potem już jakoś leci. Prawie zawsze stosuję taktykę interwałową, czyli jeden dzień napieprzam ile dam radę, a następnego się wlokę.
Patrzę na licznik, jeśli wskazuje na 9h jazdy, to znaczy, że już starczy i należy tylko znaleźć godne miejsce do spania. Indywidualnie ta liczba jest różna, ale czas jazdy lepiej wskazuje "zmęczenie" niż ilość km.
Jedzenie - wpieprzam tyle, ile jestem w stanie. Na początku trudno w siebie dużo wepchnąć, potem jakoś żołądek się rozciąga i jest łatwiej. Chleb, makaron, ryż- węgle. Nabiał, ryby, mięso - białka (w tej kolejności). No i oczywiście jakieś motywatory, którymi zachęcam się do jazdy (za tą przełęczą zjem coś naprawdę dobrego).
A może zwyczajnie masz źle ustawiony rower na takie trasy?Zła sylwetka na rowerze skutkuje nadmiernym obciążeniem pewnych grup mięśni, np. czworogłowego nad kolanem, wtedy po długiej trasie wchodzenie po schodach jest bardzo nieprzyjemne, a ból mięśni czuje się jeszcze parę dni po jeździe.
4. Długotrwały wysiłek wymaga długiego wypoczynku. Organizmu nie da się oszukać. Gorący prysznic, w miarę możliwości długi sen, następnego dnia godzinka lub dwie spokojnej jazdy.[...]Długie trasy rajcują mnie od zawsze. Szperałem po Internecie szukając wskazówek trenerów odnośnie przygotowania do ultramaratonów. Nie znalazłem nic. Trzeba sobie samemu radzić. Praktyka czyni mistrzem.
I to tak wszystko na raz? Szczupły jesteś, dużo wsuwasz na trasie?Bo ja też szczupła jestem i wychodzi na to, że nie mam zbytnio czego spalać... siebie mogę spalić No to jest poszlaka.
Jeśli chodzi o mnie to mam całkowicie zaburzone poczucie głodu, mam tendencję taką, że jem tyle ile zwykle, a jak już jem częściej albo więcej to...czuję się jakbym się obżerała o.O. Potem odbijam sobie w postaci trochę większych porcjach w dniach następnych, ale to już po fakcie, po wysiłku... może tu tkwi szkopuł? Prewencyjnie się objeść, może to jest sposób na łagodny zjazd?
To właśnie zależy od tego, które partie mięśni bardziej obciążamy w czasie jazdy, przy schodzeniu boli grupa tylnych mięśni uda. Generalnie to obciążenie powinno być wyważone, natomiast jeśli obciążenie jest bardzo nierówne - to mamy właśnie taki efekt rozbicia, mięśnie długo nawalają i długo się regenerują.
U mnie wygląda to tak, że nie mam problemów z energią jeśli zjem 200-300 kalorii co godzinę jazdy albo 25km (batonik albo dwa), oraz wypiję jeden bidon izotonika na 50km. Zazwyczaj jadę, jadę, nagle włącza się myśl - "a może by tak coś na ząb...", patrzę na licznik - ding! 25km
Na złagodzenie nadkwasoty w żołądku na trasie, i żeby na następny dzień było lepiej, żeby móc jeść cokolwiek już po duużej liczbie godzin (czasem wiem, że powinnam zjeść, ale żołądek boli), wymyśliłam, żeby mieć ze sobą sodę oczyszczoną, albo Rennie. Ale jeszcze nie miałam okazji sprawdzić, czy to zadziała.
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.