Autor Wątek: Długie trasy - co robić, aby na następny dzień funkcjonować?  (Przeczytany 6463 razy)

Offline Mężczyzna Waski

  • Kapituła MP
  • Wiadomości: 2874
  • Miasto: Lubin
  • Na forum od: 23.02.2013
Ja mam zawsze po długiej trasie problem z motywacją i to siedzi u mnie w głowie. Coś mi się wydaje, że z tym ustawieniem roweru Wilk ma też rację bo coś polubiłem się z Czarnulą i o dziwo ... gdy przyjechałem na Zloty te 350 km to wcale nie czułem się zmęczony, jeszcze załapałem się pod koniec na mały sprint i gdy wziąłem prysznic ponoć wyglądałem bardzo rześko i tak też się czułem. No chyba, że mnie kłamali.
Też tak mi się wydaje, że trzeba po prostu dużo jeździć i dobrze jeść. Inna sprawa, że jak się katuje powyżej swoich możliwości to nie ma bata - na drugi dzień mam lekki zgon.
Zobaczymy jak będzie pojutrze :D
"Wąski. My nie możemy jechać tam bez rowerów. Jak zwierzęta. :)"
"Kolarsko jesteś taki sobie, [...]" yurek55


Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3335
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
Mnie uczą, że po wysiłku należy mięśnie schłodzić, aby nie wywierały nacisku na ścięgna (w uproszczeniu). Alkohol raczej nie pomaga w regeneracji. Jedno piwko ok, ale więcej (dla niezbyt dużej osoby) raczej przeszkodzi w regeneracji. Choć to mocno zależy od danej osoby na pewno.
Po wysiłku na pewno warto się porozciągać, a następnego dnia się lekko poruszać, rozruszać mięśnie.


RDK

  • Gość
Ja uznaję taką zasadę, że przez pierwsze 3 dni jazdy pod rząd są dość męczące, a potem organizm zdążył przywyknąć do nowych warunków, rozruszać się i jest gotowy do normalnej jazdy. Prawie zawsze, gdy gdzieś wyruszam, wrażenia z jazdy przez pierwszy i drugi dzień są jakby rozmazane i niepełne wrażeń, emocji z trasy. w kolejnych już mogę chłonąć je od samego rana. Jazda, przynajmniej z rana zdaje się lekka, łatwa, przyjemna, a widoki łatwiej zapadają w pamięć. W godzinach popołudniowych to już powoli siada, ale wciąż jest ok ;)

Styl jazdy - od rana do zmroku. Rzadko kładę się przed zachodem słońca, jeszcze rzadziej wstaję w godzinach świtu :D Generalnie śpię, aż nie poczuję się wypoczęty i gotów do jazdy (fizycznie lub mentalnie lub najczęściej zmuszony okolicznościami) i średnio jest to w przedziale 8-10 rano. Bardzo dużo piję, ale alkohol praktycznie tylko od święta. Gdy nazajutrz mam jechać rowerem, to go unikam.

Nigdy nie robię sobie "dnia na regenerację" rozumianej jako odstawienie roweru. Jeśli trzeba to zatrzymuję się kilka razy w ciągu dnia na kilkanaście minut dłuższej przerwy. Gdy czuję się wyjątkowo styrany w ciągu dnia (głównie ok. 15-17), przerwa może trwa ponad godzinę. Raz chyba tylko trwała godziny 4.  ;) Żeby nie tracić czasu łączę je od razu z posiłkami. Częściej "suchymi i surowymi". Kuchenkowe tylko za granicą, a jeśli pili mnie na coś ciepłego, najczęściej szukam jakiegoś kebabu, czy częściej pizzerii (przeważnie co 2, częściej 3 dni). Nie lubię tracić czasu na kuchenkę, a taki posiłek, choć kosztowniejszy, pozwala poznać "lokalną" kuchnię.

Po powrocie z wyprawy tak czy siak wyłazi ze mnie cały wysiłek i czuję się jak rozjechany walcem oraz niezdolny do większego wysiłku umysłowego. Wrażenia z wyjazdy wciąż się "trawią"  ;) W takim wypadku najczęściej po prostu klikam przejechaną trasę na GE ;)

Offline Kobieta Jelona

  • Wiadomości: 1062
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 26.12.2013
    • Jakość to będzie blog
Ojej, ile odpowiedzi! Dużo mamy tych forumowych niewkijdmuchaczy :D

Macie racje, na pewno o trening chodzi, ale :D Trening treningiem, wiem, że aby przesunąć poprzeczkę, trzeba przeć dalej i dalej, no i dać sobie czas na regenerację... ale co, gdy nie ma czasu na nią? Tak właśnie myślę, żeby podnosić poprzeczkę, ale teraz nie za bardzo mogę, i czekam na lepsze czasy, bo nie mogę sobie pozwolić na dodatkowy dzień totalnego luzu. Jeden dzień spoko, ale ten dodatkowy na bimbanie(regenerację) mnie po prostu przeraża.

Na pewno pewną rolę odgrywa też tutaj psychika. Pytanie czy zmęczenie jakie odczuwasz to na tyle intensywne zmęczenie fizyczne, że ciężko jest Ci cokolwiek zrobić, czy tylko głowa na skutek zmęczenia domaga się lenistwa, w rzeczywistości trochę Ciebie oszukując :) U mnie z reguły jest to drugie, a wtedy to kwestia po prostu zabrania się do roboty. Potem już jest z górki.

Chodzi Ci o prokrastynację? :P Jeśli chodzi o mnie to występuje senność i wory pod oczami. Nic tylko walnąć popołudniową drzemkę, albo po prostu się poobijać, przełożyć robotę na kiedy indziej, a potem mieć wyrzuty sumienia jak coś nie wyjdzie i w nich gnić :P

Jak dla mnie trening - w sensie ze nie porwe sie na 400km nie przejechawszy najpierw 300km, przynajmniej 1-2 razy. Jest to zwiazane z druga kwestia, jeszcze wazniejsza: prawidlowego uzupelniania kalorii i plynow na trasie. Trzeba poznac wlasne cialo i nauczyc sie dobrze intepretowac sygnaly o glodzie i pragnieniu - albo ich brak. To bardzo indywiduwalna sprawa, jednak z reguly inaczej rozklada sie to na trasach trzy-czterogodzinnych, inaczej na póldniowych i dluzszych.

200km jechalem juz kilkanascie razy i tylko raz zdarzylo mi sie miec po tym dwudniowego, fizycznego kaca: kiedy zapomnialem w odpowiednich odstepach jesc i prawie w ogole nie pilem, bo organizm sie nie domagal. Skonczylo sie to drastycznym spadkiem cukru na +/- 150km i nadrobieniem tego w panice dwoma paczkami zelkow, co okazalo sie jeszcze gorsze. Ledwo dojechalem, czulem sie jak skopany pies jeszcze dwa dni. A nie byla to wcale najszybsza albo najbardziej gorzysta 200ka.

Jeśli chodzi o mnie to mam całkowicie zaburzone poczucie głodu, mam tendencję taką, że jem tyle ile zwykle, a jak już jem częściej albo więcej to...czuję się jakbym się obżerała o.O. Potem odbijam sobie w postaci trochę większych porcjach w dniach następnych, ale to już po fakcie, po wysiłku... może tu tkwi szkopuł? Prewencyjnie się objeść, może to jest sposób na łagodny zjazd?:P

Jelona, nie czaruj  ;) Napisz że za rok kończysz 23 lata i szykujesz się do BBT 2016. Powodzenia
Już w tym roku będę mieć 23, ale w tym nie ma BBT :D Dzięki :D

Pierwszy tydzień bywa dość ciężki, potem już jakoś leci. Prawie zawsze stosuję taktykę interwałową, czyli jeden dzień napieprzam ile dam radę, a następnego się wlokę.

Nie przepalasz sobie mięśni w ten sposób?

Cytuj
Patrzę na licznik, jeśli wskazuje na 9h jazdy, to znaczy, że już starczy i należy tylko znaleźć godne miejsce do spania. Indywidualnie ta liczba jest różna, ale czas jazdy lepiej wskazuje "zmęczenie" niż ilość km.

Sprytne :P

Cytuj
Jedzenie - wpieprzam tyle, ile jestem w stanie. Na początku trudno w siebie dużo wepchnąć, potem jakoś żołądek się rozciąga i jest łatwiej. Chleb, makaron, ryż- węgle. Nabiał, ryby, mięso - białka (w tej kolejności). No i oczywiście jakieś motywatory, którymi zachęcam się do jazdy (za tą przełęczą zjem coś naprawdę dobrego).

I to tak wszystko na raz? Szczupły jesteś, dużo wsuwasz na trasie?

Bo ja też szczupła jestem i wychodzi na to, że nie mam zbytnio czego spalać... siebie mogę spalić :P No to jest poszlaka.


A może zwyczajnie masz źle ustawiony rower na takie trasy?

Zła sylwetka na rowerze skutkuje nadmiernym obciążeniem pewnych grup mięśni, np. czworogłowego nad kolanem, wtedy po długiej trasie wchodzenie po schodach jest bardzo nieprzyjemne, a ból mięśni czuje się jeszcze parę dni po jeździe.

Przerobiłam :P Wiązało się z nieprzyzwyczajeniem nóg do gór... i znowu mamy to przyzwyczajanie. A ja chcę po prostu jeździć, już nie chodzi o te 300tki, i nie być skacowana


4. Długotrwały wysiłek wymaga długiego wypoczynku. Organizmu nie da się oszukać. Gorący prysznic, w miarę możliwości długi sen, następnego dnia godzinka lub dwie spokojnej jazdy.
[...]
Długie trasy rajcują mnie od zawsze. Szperałem po Internecie szukając wskazówek trenerów odnośnie przygotowania do ultramaratonów. Nie znalazłem nic. Trzeba sobie samemu radzić. Praktyka czyni mistrzem.


No właśnie ciągle mam nadzieję, że da się jakoś ten wypoczynek skrócić. A ja jeździć za krótko nie przepadam, bo nie mam z tego przyjemności :P

A może zwyczajnie masz źle ustawiony rower na takie trasy?

Zła sylwetka na rowerze skutkuje nadmiernym obciążeniem pewnych grup mięśni, np. czworogłowego nad kolanem, wtedy po długiej trasie wchodzenie po schodach jest bardzo nieprzyjemne, a ból mięśni czuje się jeszcze parę dni po jeździe.

Chociaż objawy te o których mówisz miałam - po jednej z życiówek nie byłam w stanie pójść na kolokwium, do siebie na piętro się wciągałam po poręczy rękami, a zejść to tylko na tyłku. :P ale wynikało to raczej z trudności trasy. Za to nękają mnie tak jakby ręce z waty - a trochę siły w nich mam, bo wnoszę rower na pierwsze piętro kilka razy w tygodniu. Czy te watowate ręce mogą być od złych ustawień? O wypranych mięśniach z energii nie muszę mówić, bo mi się wydaje, że to w miarę normalne :P


Ogólnie to pojeździłabym, ale...boję się zmęczenia i kaca:/

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7335
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
I to tak wszystko na raz? Szczupły jesteś, dużo wsuwasz na trasie?Bo ja też szczupła jestem i wychodzi na to, że nie mam zbytnio czego spalać... siebie mogę spalić  No to jest poszlaka.
Do grubych nie należę. Choć z tą taktyką nie wracam do domu chudszy, wręcz przeciwnie. Także mięśnie też się jakoś nie niszczą od tego.

My home is where my bike is.

Offline Mężczyzna Alek

  • Wiadomości: 2946
  • Miasto: Dublin
  • Na forum od: 28.02.2013
    • aleknowak.net
Cytuj
Jeśli chodzi o mnie to mam całkowicie zaburzone poczucie głodu, mam tendencję taką, że jem tyle ile zwykle, a jak już jem częściej albo więcej to...czuję się jakbym się obżerała o.O. Potem odbijam sobie w postaci trochę większych porcjach w dniach następnych, ale to już po fakcie, po wysiłku... może tu tkwi szkopuł? Prewencyjnie się objeść, może to jest sposób na łagodny zjazd?:P

U mnie wygląda to tak, że nie mam problemów z energią jeśli zjem 200-300 kalorii co godzinę jazdy albo 25km (batonik albo dwa), oraz wypiję jeden bidon izotonika na 50km.

Zazwyczaj jadę, jadę, nagle włącza się myśl - "a może by tak coś na ząb...", patrzę na licznik - ding! 25km ;)

Cytuj
To właśnie zależy od tego, które partie mięśni bardziej obciążamy w czasie jazdy, przy schodzeniu boli grupa tylnych mięśni uda. Generalnie to obciążenie powinno być wyważone, natomiast jeśli obciążenie jest bardzo nierówne - to mamy właśnie taki efekt rozbicia, mięśnie długo nawalają i długo się regenerują.

Czyli że mógłbyś powiedzieć coś o moim ustawieniu na rowerze po tym, że czuję mięsień czworogłowy uda a nie dwugłowy po wysiłku? :) Poza tym to nie ból, tylko taka "słabosilność" utrzymująca się może pół następnego dnia. I to tylko kiedy mocno przycisnę, po długich spokojnych trasach tego nie mam.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19871
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Mężczyzna Alek

  • Wiadomości: 2946
  • Miasto: Dublin
  • Na forum od: 28.02.2013
    • aleknowak.net
To ciekawe, rzeczywiście mam siodło do przodu, ale zmieniać nie zamieniam. Jest gites, na mięśnie nie narzekam :)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19871
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Kobieta Jelona

  • Wiadomości: 1062
  • Miasto: Wałbrzych
  • Na forum od: 26.12.2013
    • Jakość to będzie blog


U mnie wygląda to tak, że nie mam problemów z energią jeśli zjem 200-300 kalorii co godzinę jazdy albo 25km (batonik albo dwa), oraz wypiję jeden bidon izotonika na 50km.

Zazwyczaj jadę, jadę, nagle włącza się myśl - "a może by tak coś na ząb...", patrzę na licznik - ding! 25km ;)


No i właśnie przydałaby się jakaś taka formuła która by pozwalała się pilnować :P

Ja mogę dorzucić od siebie, że raz złapałam bardzo złe samopoczucie, przez zakwaszenie organizmu, przez nadmierną ilość witaminy C. I ogólnie mi się wydaje, że ciężko mi się jedzie jak jem cały dzień słodyczowate i podobne, soki, kawa. Na sam koniec odrzuca mnie od takiego jedzenia, żołądek protestuje. Obstawiam, że o zakwaszenie organizmu nietrudno, a zwłaszcza u mnie. Niestety z tego co wyczytałam, odkwaszające jedzenie, to ziemniory i marchewka, mleko, ogórki, pomidory, owoce.  Ciężko mi sobie wyobrazić wożenie tego wszystkiego w ilości takiej, żeby się najeść:D

Na złagodzenie nadkwasoty w żołądku na trasie, i żeby na następny dzień było lepiej, żeby móc jeść cokolwiek już po duużej liczbie godzin (czasem wiem, że powinnam zjeść, ale żołądek boli), wymyśliłam, żeby mieć ze sobą sodę oczyszczoną, albo Rennie. Ale jeszcze nie miałam okazji sprawdzić, czy to zadziała.

Offline Mężczyzna menel

  • Wiadomości: 3311
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2012
A może by tak stara dobra pomidorowa albo pierogi?

Offline Mężczyzna czerkaw

  • We are infinite
  • Wiadomości: 1138
  • Miasto: Marianowo
  • Na forum od: 25.02.2013
    • Awesome Nomad
Moje przygotowanie do trasy około 300 km :
Rano musli ( spora dawka ) z mlekiem, jazda do pierwszych oznak braku paliwa - czas na jakiś batonik " energetyczny " znaczy się coś zbożowego z miodem, dalsza jazda 20-25 km i większe jedzonko ( wszystko jedno co ), formuła powtarzana aż do zjedzenia obiadku :) - do picia wystarcza mi sama woda i zawsze jakiś sok pomidorowy ( pomidory dobre na skurcze ) trzymam w sakwie no i banany :) to wszystko starcza na 12 godzin czyli około 300 km :)
Dodatkowo oczywiście biegam i w ogóle jestem dosyć aktywnie fizycznie :)
ostatnio po 300 nie było źle :)

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Na złagodzenie nadkwasoty w żołądku na trasie, i żeby na następny dzień było lepiej, żeby móc jeść cokolwiek już po duużej liczbie godzin (czasem wiem, że powinnam zjeść, ale żołądek boli), wymyśliłam, żeby mieć ze sobą sodę oczyszczoną, albo Rennie. Ale jeszcze nie miałam okazji sprawdzić, czy to zadziała.

z chemii byłem w szkole zupełnym dnem, zdawałem dalej tylko dlatego, że chemiczka za ściąganie zabierała ściągi (drukowałem więc 15 kopii i to pozwalało spisać dostateczną ilość treści by dostać dwóję). Nie mam pojęcia o co chodzi w tych nadkwasotach, zasadach. Natomiast na rowerze jako podstawę jedzenia preferuję prawdziwe jedzenie. Żelki są super, krówki mniam mniam, a batony czasem wchodzą jak spaghetiti, ale wszystko to tylko jako uzupełnienie diety. Generalnie jem dużo kanapek, bananów, jogurtów, piję tylko wodę i w bardzo małych ilościach colę (puszka dziennie). Dla mnie to najwłaściwszy zestaw.
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline Mężczyzna yoshko

  • Administrator
  • Kto smaruje ten jedzie.
  • Wiadomości: 15533
  • Miasto: Strzelce Opolskie - Biała Podlaska
  • Na forum od: 11.06.2009
    • Blog Yoshkowy
Z czasów kiedy jeździłem rowerem to pamiętam by nie pic nic co zawiera w składzie "regulator kwasowości" dotyczy to szczególnie "soków".

Poza tym jeść wszystko co jest dostępne i zmieniać  tak często na ile to możliwe, by nie zbrzydło. :)

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Jeszcze nie wspomniałem o jajkach. Bardzo często na jednodniówki zabieram ze sobą 2-3 jajka ugotowane na twardo. W trasie smakują wybornie, a są doskonałym źródłem białka i energii.

Jedzenie jedzeniem, ale wyjechanie tysięcy kilometrów to chyba podstawa. Widać to po wieku zawodników plasujących się w czołówkach ultramaratonów. Dominują ludzie koło czterdziestki, Osoby w moim wieku to wyjątki, więcej w czołówce jest zawodników 50+.
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum