W takim razie wiedz, że filtr przefiltruje w miarę skutecznie tylko zawiesiny. Nigdy roztwory.Jak będziesz miał strumyk w którym w h2o jest rozpuszczona jakaś substancja (nawozy, łajno) to filtr nic nie pomoże. Na tej samej zasadzie filtrując sok z kartonu nigdy nie uzyskasz wody a tylko zepsujesz filtr.
Kupowanie filtra w Bieszczady jest jak noszenie bransoletki z paracordu.Zresztą w innym temacie pytałeś się o kuchenkę na chrust.Rozumiem, że chcesz pobawić się w surwiwal i zobaczyć jak to się je. OK. Wiedz, że to gadżeciarskie..
Podlinkowałeś akurat najdroższy filtr Katadyna więc ciężko to porównać z innymi tańszymi. Ten podlinkowany to ma sporo zalet - trwałość, 20 lat gwarancji (a może i dożywotnia), duża żywotność wkładu. Ale jest też najdroższy.Biorąc pod uwagę markę - Katadyn robi swoje zabawki w Szwajcarii a MSR w Chinach. Więc skłaniałby się ku pierwszemu. Wody z Katadyna trochę wypiłem i żyję. Sensacji nie było. W PL filtrowaliśmy wodę z Wisły, Narwi, Świdra i kilku jezior mazurskich żeby dało się ją później zagotować np na kawę a nie na rosołek na omułkach.
Możesz zawsze kupić tabletki z chlorem (Micropour) i tak uzdatniać wodę. Ale śmierdzi ona później basenem.
Przy moim gotowaniu musiałbym zabrać z 5 kg kartuszy i palnik kupić, a w sprzedaży "od ręki" tylko są toporne, ciężkie i jeszcze chcą za takie badziewie powyżej 100 zł.Kupując kuchenkę z tytanu na drewno zwraca mi się ona już w połowie pobytu.Nie jest awaryjna, waży tylko 154 gramy, nie noszę bambetli, nie muszę chronić gazu przed nasłonecznieniem itp.
.... a w dłuższej perspektywie cmentarzem