W Krościenku Was puścili, czy przejechaliście stopem?
Na Przeł. Użocką trzeba było ciąć Górami Sanocko-Turczańskimi - to fajniejsza trasa niż ten główny asfalt.
Do zrobienia grzbietu Bieszczadów Wschodnich to Wam zostało więcej niż mniej. Przecież Bieszczady Wschodnie kończą się dopiero na Przeł. Wyszkowskiej
Widzę, że na Borżawę daliście hardcorowo. Ja bym dawał z Przeł. (tam gdzie te wyciągi) - tam jest chyba nawet droga na grzbiet.
Ze śladu na mapie widzę, że Rodniańskie to raczej objechaliście niż przejechaliście. Jak już tam byliście, trzeba było ciąć przez Suhardy.
Generalnie bajer wyjazd - brakuje mi tutaj właśnie takich klimatów!
A czy na lekko na fullu dałoby się tę pierwszą część z tą drogą na grzbiecie przejechać bez prowadzenia?
Nie jeździłem - tym bardziej rzuciłem się na ten wątek widząc w tytule "Alpy Rodniańskie"
Świetny wyjazd A kleszczy nie było?
Taki miałem plan, ale Dusza mi napisał, że jest ładny szlak z Wołowca. Faktycznie był ładny, tylko prawie pionowy
jak jechałem
Na lekko, tzn. tak ekstremalnie lekko - bez kurtki itp. i z mocną amortyzacją to można dużo więcej zrobić w górach na rowerze.