Podłączony pod Pierścień

[PABLO]

post usunięty

[Hipek]

... a i jeszcze byłem zaskoczony, że po drodze nie spotkałem żadnych sakwiarzy. Wakacje, ciekawe tereny i praktycznie nikogo z sakwami.

W sobotę minęliśmy co najmniej piętnaście osób.

[emes]

Jak wyjeżdżałem z PK1 w Reszlu to właśnie na rynek wtoczyło się stado chyba ze 40 Niemców z sakwami. Zaraz potem, w Świętej Lipce, minąłem całą wycieczkę siedzącą w knajpie. Pojedynczych sakwiarzy też było sporo i zazwyczaj wyglądali na kompletnie zniszczonych upałem

[PABLO]

post usunięty

[Turysta]

I to jest prawdziwa plaga - tzn. te ciągnące się kilometrami DDRy, nie rzadko ze znakiem zakazu ruchu dla rowerów. Pal licho jak są asfaltowe, ale było też kilka odcinków z kostki.

Niewątpliwie, to zresztą nie jest domena tylko Mazur, w całym kraju pełno tego wciskają, trafiają się nawet kwiatki, gdzie na drogach jest zakaz, a ścieżka ze żwirku czy piaskowa.

Ja widziałem całe kilometry świetnie wyglądających asfaltowych dróg dla rowerów. Z przyjemnością bym z nich skorzystał, gdyby nie to, że trochę się spieszyłem, a na szosie w tym przypadku było niewątpliwie szybciej. Gdybym jechał rodzinnie/turystycznie/sakwiarsko, to nawet do głowy nie przyszłoby mi pchać się na jezdnię.

[memorek]

Bo tu jest właśnie problem. Te DDRy byłyby super, gdyby nie obowiązek korzystania z nich. Jak jadę turystycznie albo z rodziną, to chętnie z nich korzystam (oczywiście, poza tymi totalnie dziurawymi). Ale na szosówce nie chcę ich.

Marek

[Turysta]

Zakaz jest problemem, gdy ścieżka nie nadaje się do jazdy (jak na przykład szutrowe odcinki Kaszubskiej Marszruty). Ale mam na myśli naprawdę porządną asfaltową ścieżkę, na której asfalt jest lepszy od wielu dróg, po których normalnie się jeździ i nie marudzi.
Wtedy też szosówką się nie da? Nie wypada?

Oczywiście nie mówię o zawodach, bo wtedy to zrozumiałe, że nikt nie chce jechać wolniej. Tyle, że tu problem nie istnieje, bo nikt nie przejmuje się ani ścieżkami ani zakazami.

[Wilk]

Wiadomość usunięta.

[emes]

Pewnie chodzi o to, że ścieżki mieszczą się w pasie drogowym. Nie trzeba więc kupować działek, załatwiać papierów, a kasa z unii zostaje wydana z lepszym przelicznikiem EUR/km i można się pochwalić skutecznością w jej przewalaniu.

Jakby ktoś chciał zrobić to sensownie, po prostu wyasfaltowałby boczne drogi łączące wioski. Skorzystaliby i kierowcy i rowerzyści.

[Turysta]

Dlaczego takich ścieżek nie puszczają gdzieś dalej jako odrębnych tras?

Bo przy drodze jest to łatwiejsze do zrobienia? Na przykład jeśli chodzi o wykup gruntów? Wyobrażasz sobie budowanie drogi dla rowerów przez środek czyjegoś pola? Ja nie.
Poza tym coraz częściej puszczają - na przykład w śladzie likwidowanych linii kolejowych. Swoją drogą też wolę takie niż te przy drodze.

[olo]

Bo przy drodze jest to łatwiejsze do zrobienia? Na przykład jeśli chodzi o wykup gruntów? Wyobrażasz sobie budowanie drogi dla rowerów przez środek czyjegoś pola? Ja nie.

Trudności wielkiej w tym nie ma, samorządy przy wszystkich budowach od kilku lat stosują kompletnie niekorzystne dla właścicieli specustawy, na mocy których można budować drogi, w tym rowerowe, na podstawie nieostatecznej decyzji, zanim w ogóle wypłaci właścicielom odszkodowanie za utracony przez nich majątek. W praktyce oznacza to często, że ludzie opuszczają swoje domy a nie mają środków by się gdzieś przenieść, lub środki te są niewystarczające. Jednocześnie decyzja ta jest bardzo wygodna bo łączy w sobie wszystkie inne - chociażby środowiskową i skraca formalności. Z punktu widzenia państwa - bardzo korzystna, obywatela - wyjątkowo parszywa. W Toruniu teraz jest już prawie oddana do użytku nowa droga o długości 2 km, pomimo że przed Ministrem Infrastruktury toczy się postępowanie odwoławcze od decyzji na podstawiej której ta droga została wybudowana. Decyzja jest nieostateczna (ale nadano jej rygor natychmiastowej wykonalności), teoretycznie więc Minister może uchylić tą decyzję, a wtedy trzeba by drogę rozebrać. Oczywiście tak się nie stanie, ale pokazuje to na czym polega ta rzekoma możliwość odwołania się do organu wyższego. Jak samorząd chce coś wybudować to nikt mu w tym nie przeszkodzi. Z prawnego punktu widzenia, pewnie łatwiej jest wciągnąć budowę drogi rowerowej w specustawę drogową gdy znajdzie się ona w pasie drogowym, bo wtedy można to podciągnąć pod budowę drogi.

Jeżeli jest jakaś trudność to raczej chodzi o większe koszty, chociaż podejrzewam że i tak często droga rowerowa biegnąca obok jezdni biegnie poza samym pasem drogowym, więc odszkodowania właścicielom trzeba wypłacić. Pewnie są to też niższe koszty na etapie projektowania.

Generalnie jednak moim zdaniem drogi rowerowe wzdłuż jezdni są praktykowane przede wszystkim dlatego, że po prostu nie wymagają myślenia nad wytyczeniem przebiegu, a dla urzędnika wszystko jedno gdzie to będzie, lub po prostu poziom jego kompetencji jest na tyle niski, że inna możliwość nie przychodzi mu do głowy. Z racji wykonywanej pracy mam prawie codziennie do czynienia z urzędnikami różnych instytucji - urzędów miast, gmin, starostw, jak i miejskich spółek, zarządów melioracji. Czasem poziom kompetencji lub zaangażowania jest wręcz zatrważający.

[łatośłętka]

J.w.1), 2), 3) + pojezierze intensywnie zasadniczo żyje trochę ponad 2 miesiące w roku - z turystów (rodziny, starsi). Właśnie w miesiącach wakacyjnych jest największe natężenie ruchu.

Rodzice (w trosce o dzieci), dzieci cieszą się z tych ścieżek, podobnie jak lokalsi (żyjący z przyjezdnych) - rekreacja jest coraz b. popularna. Bezpieczny dojazd do smażalni ryb lub jako wycieczka podnosi atrakcyjność planowanej destynacji.

(p.s. pod ddry - jeśli się tylko da - chyba raczej służebność niż wykup gruntów)

[PABLO]

post usunięty

[menel]

DDR jest prowadzona przy drodze bo ma służyć mieszkańcom(czytaj: wyborcom) a nie popaprańcom w pedalskich ciuszkach.

[Borafu]

OMG 
Gdzie to szkaradztwo barierkowe stoi?