Autor Wątek: Iwo na wakacjach  (Przeczytany 19737 razy)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Iwo na wakacjach
« 20 Lut 2017, 12:04 »
Wiadomość usunięta.

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6706
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Odp: Iwo na wakacjach
« 19 Wrz 2015, 00:49 »
Cieszmy się, że on w ogóle wziął ten aparat :)


Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7334
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Odp: Iwo na wakacjach
« 19 Wrz 2015, 11:53 »
Po niepowodzeniu w Shatoi jechac do Groznego po przepustke z FSB (ktora nie wiem, czy bym otrzymal i jak dlugo trzeba by na nia czekac)
Interesowałem się tym tematem. Pozwolenia dotyczą całego pogranicza (i masy innych stref) i trzeba je uzyskiwać w każdej republice oddzielnie. Ponoć nic to nie kosztuje i nie jest specjalnie skomplikowane (można mailem), ale trwa cholernie długo (miesiąc, dwa). Tematem trzeba się interesować przed wyjazdem raczej.

My home is where my bike is.

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3448
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
Odp: Iwo na wakacjach
« 30 Wrz 2015, 13:19 »
Pare przegapionych wczesniej cytatow z Kaukazu:

"Wiesz, z tym alkoholem, to jest tak, ze tu sa dwie drogi: droga Islamu i tutejsz, miejscowa. My wszystko robimy jak Islam kaze, chodzimy do meczetu, modlimy sie i tak dalej. A miejscowa droga jest taka, ze sie pije. I my po tych obydwoch drogach idziemy jednoczesnie."

"U nas w Czeczni jak ktos chcial kogos przeklac, ciezko obrazic, to mowil mu "niech ci podworze trawa zarosnie" - czyli niech do niego zadni goscie nie przychodza."

"Jak wracalismy po wojnie do nas spod Groznego (ok. 40 km), to jechalismy dwie godziny. Ta droga, ktora bedziesz jechal, byla cala zniszczona, same dziury i leje po bombach. Jak patrzylam, co zostalo z tych wiosek, to lzy tak mi ciekly po twarzy, tu wszystko bylo zniszczone, zaden dom nie pozostal caly. Wszystko spalone, zniszczone, ostrzelane..."

"Jak byla wojna, to kobiety, dzieci, starzy wyjechali z gor, zostali tylko mezczyzni, pilnowac bydla, majatku. Wtedy tu wszystko plonelo, wszystkie domy dookola plonely i bez przerwy strzelali, albo bojownicy, albo ruscy.
-A rosyjscy zolnierze? Jak oni sie do was odnosili?
-Do nas? Jak do bandytow, oni zawsze sie do nas odnosili jak do bandytow, od kiedy tu pareset lat temu na Kaukaz przyszli. Zawsze z nami walczyli, tu nigdy pokoju nie bedzie.
-No, teraz jest spokojnie, i Kadyrow dobrze sie z Putinem dogaduje...
-To tylko krotka przerwa, zobaczysz jeszcze."

Cztery dni odpoczywalem w Tbilisi i ruszylem dalej. W zasadzie odpoczynek nie byl zbyt ambitny: pol dnia lezalem w hostelu czytajac ksiazke (od ulicznego sprzedawcy kupilem sobie "Plutonie" Obruczewa, po rosyjsku) badz rozwiazujac sudoku, drugie pol wardajac sie bez celu po miescie. Przy okazji odwiedzilem ambasade zglosic zaginiecie dowodu osobistego, bo zgubilem portfel (tracac przy okazji prawie 1/4 gotowki przeznaczona na wyjazd - taki peszek :)).

Troche wykrecilem po poludniowej czesci Gruzji - fajnie, ja mialem slonce, ale ponoc w innych rejonach dosc go podeszczylo, zimno i wysoko w gorach juz snieg. Zabawne, ze spotykalem wiecej Azerow i Ormian niz Gruzinow - takie rejony. Kilku konnych pasterzy azerskich nawet po rusku nie rozumialo. Podobalo mi sie bardzo, troche szutrowych podjazdow w serpentynach, rozlegle plaskowyze, gory calkiem calkiem, nawet troche zabytkow obejrzalem. Po 5 dniach (mialy byc 3 i mogly byc, ale skroty wyszukiwalem, i mapa oszukiwala z nawierzchniami, na korzysc szutru czy kamerdolcow) podjechalem rano na senne przejscie w Vale - tak senne, ze jeden celnik bez zadnego zazenowania ziewal sprawdzajac moj paszport, a drugiego musialem budzic pukajac w okienko.

Sakwiarzy prawie nie spotykam - w Gruzji 5, dwoch Anglikow (jak siedzialem na drugim sniadaniu u Ormianina, ktory nalal mi oleju, moj do lancucha juz sie skonczyl), Francuza (narzekal, ze musi zrobic przerwe w kilkumiesiecznej podrozy po Gruzji i Armenii i wrocic na tydzien do Francji, zeby pozalatwiac sprawy z mieszkaniem- niektorzy maja ciezkie zycie) i dwojke Hiszpanow. W Turcji jak do tej pory tylko dwoch Ukraincow, jakies 1,5 miesiaca po Turcji jezdzili, poslugujac sie wylacznie radzieckimi sztabowkami - jak zobaczyli moja mape to tak im sie spodobala, ze sobie sfotografowali :)

Po Turcji jade juz bez jakiejs wielkiej fantazji, tu prawie wszystko jest w asfalcie. Niestety, po trzech wysokich przeleczach (tzn. ponad 2500 metrow) troche rozbolaly mnie kolana (i na ostatniej zaliczylem dosc konkretny zgon w koncowce), wiec teraz relaksuje sie na cieplym, wilgotnym wybrzezu.

Plan byl w zasadzie inny, pojezdzic po wschodniej Turcji, ale w obecnej sytuacji nie jest to raczej mozliwe, ani bezpieczne...

Tak czy siak, jeszcze dobry kawalek do domu - obstawiam, ze wroce dopiero w listopadzie.

I juz nie moge dogadac sie z ludzmi - doceniam teraz znajomosc rosyjskiego, ktory pozwalal mi z kazdym zagadac, dogadac, odpowiedziec na pozdrowienie. Chociaz po 3 miesiacach bezustannego porozumiewania sie po rosyjsku zaczalem sie troche zruszczac - jak sobie czasem cos mamrocze pod nosem to po rosyjsku, jak pare razy rozmawialem z polskimi turystami w Gruzji - to tez wtracalem jakies dziwne rusycyzmy. Ale to sie, mam nadzieje, leczy samo.

Pare zdjec:

https://www.flickr.com/photos/103427468@N03/albums/72157658872018189

Offline Mężczyzna wojtek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 5172
  • Miasto:
  • Na forum od: 02.03.2010
    • Pokój z Tobą
Odp: Iwo na wakacjach
« 30 Wrz 2015, 13:36 »
Teraz jakoś bardziej widzę wadę obiektywu, ale nie przeszkadza to w odbiorze, czyt się też fajnie.

Wszystkiego najlepszego i szczęśliwej podróży (dobrze liczę, że zostało Ci jeszcze ze 3000 km?).

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3448
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
Odp: Iwo na wakacjach
« 5 Paź 2015, 12:22 »
Cytuj
dobrze liczę, że zostało Ci jeszcze ze 3000 km?

Tak cos, teraz juz troche mniej.


Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Iwo na wakacjach
« 5 Paź 2015, 12:24 »
Kurka, wyjeżdżałem na wyprawę, Iwo jechał, wróciłem z wyprawy, temu jeszcze 3000 km zostało...

Takiemu to dobrze.
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna yoshko

  • Administrator
  • Kto smaruje ten jedzie.
  • Wiadomości: 15533
  • Miasto: Strzelce Opolskie - Biała Podlaska
  • Na forum od: 11.06.2009
    • Blog Yoshkowy
Odp: Iwo na wakacjach
« 5 Paź 2015, 13:58 »
Spytaj się iwa o średnią prędkość. ;)

Offline Mężczyzna Żubr

  • Wiadomości: 2479
  • Miasto: Poznań
  • Na forum od: 03.11.2010
Odp: Iwo na wakacjach
« 5 Paź 2015, 22:04 »
Na takim Kaukazie np. to jak sama nazwa prędkości wskazuje jest średnia  ;)

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6706
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Odp: Iwo na wakacjach
« 5 Paź 2015, 22:22 »
Spytaj się iwa o średnią prędkość. ;)

Mniej więcej tak samo niedorzeczne pytanie, jak Rosjanina ile wódki wczoraj wypił :)

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3448
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
Odp: Iwo na wakacjach
« 7 Lis 2015, 23:47 »
No i wróciłem, parę dni temu wakacje się skończyły. Nareszcie sobie mogę poużywać na ogonkach.

Praktycznie całą pozostałą część Turcji przejechałem wybrzeżem, z Trabzonu do Stambułu. Raz, że po górach nie chciało mi się jeździć ze względu na pojawiające się raz po raz zmęczenie, dwa, że były mało atrakcyjne - zaludnienie znaczne, w zasadzie jazda ciągłą, miałką wioską aż po samą przełęcz. Trzy, że chmury zasłaniały górne partie, odcinając widoki i grożąc deszczem. A wzdłuż morza zawsze jedzie mi się dobrze. Bez większych przygód, wcinając kebsy i donery pocinałem wzdłuż Morza Czarnego, raz po płaskim, raz po pagórkach. Tylko znalezienie noclegu czasem było problematyczne - ale falochrony, opuszczone po sezonie plaże i nie było problemu, dwa razy skorzystałem z parków miejskich. Zazwyczaj bez namiotu.

Tuż przed Stambułem niestety, wyszedł problem: zupełnie padła, zajechana została środkowa zębatka korby, z zębów zostały jakieś maleńkie wypustki. Ze względów finansowych wymieniłem się na napęd 8-rzędowy. Przypuszczalnie sama wymiana zębatki lub korby by przeszła, ale będąc w podróży nie chciałem się w to bawić, ryzykować przeskakiwaniem na różnie zużytych komponentach i ewentualnie przez jakiś czas docierać napęd. Niestety, mechanicy coś pochrzanili: z nieznanych mi przyczyn wymienili suport, którego źle dobrana długość uniemożliwiała zrzucenie na najmniejszą tarczę w korbie. Do tego linki w pancerzach nabrały piekielnych oporów, to tego stopnia, że siłując się z manetką złamałem pancerz od tylnej przerzutki. Na szczęście, dał się prowizorycznie naprawić (nie miałem obcinaka), a linki później się rozchodziły.

Poza tym, pęknięciem szprychy w tylnym kole i pęknięciem sprężyny odbijającej szczękę przedniego hamulca (przełożyłem tylny działający na przód i resztę drogi jechałem tylko z przednim), to bez awarii się szczęśliwie obyło. Tzn. awarii roweru, bo w pewnym momencie się przeziębiłem, gardło mnie bolało przez parę dni, potem jakiś kaszel, katar - ale przeszło samo.

Pogoda w Turcji była przyjemna, ciepło, choć nieco deszczowo, za to przez prawie całe wybrzeże wiatr wiał mi w plecy. Zmarzłem za to nieco w połowie Bułgarii, w górach trafiło się parę deszczowych dni z dość niska temperaturą i zjazdy były nieprzyjemnie chłodne. Ale gdy skończyły się deszcze pogoda zrobiła się ładna, słoneczna. Za to codziennie rano przymrozki, gęste poranne mgły w dolinach - celowałem w noclegi wysoko, wtedy z rana namiot był suchy. Za to dzień zaczynał się wtedy mroźnym zjazdem, a miałem tylko sandały - zazwyczaj więc pierwsze dwie godziny jechałem w skarpetach neoprenowych - potem temperatura się podnosiła i mogłem ściągnąć.

W jesieni nie podobał mi się tylko krótki dzień; już w Turcji zacząłem regularnie wstawać jeszcze po ciemku i rozbijać się tuż przed zmrokiem. Później, w Europie, zazwyczaj jechałem jedną-dwie godziny po ciemku, czy to rano, czy wieczorem, a wszystkie czynności biwakowe załatwiałem przy latarce, przy czym pomagał mi księżyc w pełni. Za to codziennie bez wyrzeczeń oglądałem wschód i zachód słońca, co rekompensowało mi w jakimś stopniu niedogodności.

Lekki problem miałem z przejściem z Rumunii na Ukrainę w Halmeu. Przejści okazało się samochodowe, i choć Rumuni puścili, to Ukraińcy nie; strażnik usprawiedliwiał się mówiąc, że na jedną kamerę na przejściu patrzy cała Ukraina, na drugą całe naczalstwo i jak przejdę to będzie skandal. Spytałem, czy nie można podzwonić naczalstwa, żeby wydało zezwolenie na przejście - ale powiedział, że lepiej nie, bo jak oni podzwonią naczalstwo, to ich naczalstwo podzwoni swoje naczalstwo, naczalstwo naczalstwa podzwoni do Kijowa i ruszą jakieś zębate koła zardzewiałej machiny biurokratycznej. Ostatecznie sprawa zapewne otarła by się o Poroszenkę i była by rozstrzygana na szczeblu międzynarodowym - a będąc w podróży nie znałem krajowej sytuacji politycznej po wyborach, więc wolałem się nie wychylać. Poczekałem blisko godzinę: ruch niewielki i jakoś nikt nie chciał mnie wziąć - nie wiem, czy to przez czteromiesięczny zarost, czy spodnie nieprane od dwóch tygodni. W końcu jakiś dostawczak, cokolwiek niechętnie, ale zabrał. Przekroczenie przejścia trwało drugą godzinę, zapewne przez nieopłaconą przez mojego kierowcę łapówkę. Lepiej było pojechać na Węgry - tam były piesze przejścia i mniej bym jechał głównymi. Ale to zobaczyłem potem.

Zakarpacie ściąłem nocnym pociągiem, resztę nocy przesypiając na karimacie na ogrzewanym (solidny przymrozek) dworcu kolejowym w Wielkim Bereznym. Stąd znanymi mi już drogami przeskoczyłem przez Słowację do Polski, zatrzymałem się na jeden dzień w moim ulubionym schronisku w Bieszczadach (siedząc przy ognisku miałem okazję zobaczyć widowiskowy meteoryt, który niedawno leciał nad Polską) i do Krakowa dojechałem pociągiem z Grybowa, po przejeździe przez Beskid Niski. I tyle.

Zdjęcia z ostatniej części trasy:

http://picasaweb.google.com/100391618085188298781/PowrotZWakacji?authuser=0&feat=directlink
« Ostatnia zmiana: 13 Wrz 2016, 21:30 Iwo »

Offline Kobieta kaha

  • Dusza towarzystwa - szalona imprezowiczka.
  • Wiadomości: 656
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 23.05.2011
Odp: Iwo na wakacjach
« 8 Lis 2015, 00:51 »
Dzień dobry z powrotem! Dobrze, żeś cały i zdrowy wrócił do domu :)


Patrzę i nie wiem, czy to się dzieje naprawdę... (juanita_hawaii)

Offline Kobieta tereska

  • Wiadomości: 262
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 01.01.2014
Odp: Iwo na wakacjach
« 8 Lis 2015, 13:38 »
Witamy w domu :) dobrze że wrociles cały i zdrowy! Może od razu skoczysz na antywyprawke która zaczyna się w środę? :P

Offline Mężczyzna Iwo

  • leniwy południowiec
  • Wiadomości: 3448
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.09.2010
Odp: Iwo na wakacjach
« 8 Lis 2015, 20:34 »
Dziękuję za powitanie od miłych forumowiczek ;)

Niestety, nie do końca zdrowy ;) Rower odkładam na parę tygodni, bo końcówkę wyjazdu (odcinek Tbilisi-Polska) jechałem z nadwyrężoną i bolącą lewą łydką (co parę dni skurcze itp.). Tak w sumie to nawet nie wiem od czego to się chwyciło.

Na szczęści przy chodzeniu, ani, jak wszystko wskazuje, bieganiu, nie boli, więc będę się oddawał innym rozrywkom.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum