Cześć
Chciałbym się z Wami podzielić, moim rekordowym, 300 kilometrowym, jednodniowym wypadem na dwóch kółkach. Jest to mój pierwszy wpis, zatem za wszystkie niedociągnięcia z góry przepraszam.
Kilka razy udało mi się już przekroczyć barierę 200 kilometrów, jednak do takiego dystansu jeszcze nie podchodziłem. Nie ukrywam, że naczytałem się relacji na forum z różnego rodzaju maratonów rowerowych i sam w końcu chciałem poczuć przyjemność całodziennego pedałowania jednocześnie sprawdzając czy potrafię spędzić cały dzień na siodełku. Po części, także chciałem zrobić swoje prywatne eliminację do tego czy mogę poważnie myśleć o dopisaniu się do listy turystycznego maratonu który organizujecie na początku sierpnia w Kórniku. Cel zatem był taki, jak dojadę i będę czuł się w porządku to podpytam czy lista jest jeszcze otwarta.
Z racji tego, że mamy lato, nad morzem w tym roku jeszcze nie byłem oraz że mam dobrego znajomego w Trójmieście, którego dawno nie widziałem, wybór trasy nasuwał się sam: Luboń (Poznań) – Gdańsk. Padło na dzień 11.07, sobota. Nie skupiałem się tym razem na podziwianiu krajobrazu, nie zatrzymywałem się na dłuższe zwiedzanie, najważniejszy był punkt końcowy i kilometry. Wystartowałem jak zwykle za późno, z domu wyjechałem po 8 rano, trasa biegła przez miasto tj. Poznań, ulicą Naramowicką do Biedruska, dalej na Murowana Goślinę, Wągrowiec, Skoki, Nakło nad Notecią, Tuchola. Cały czas podążałem drogami wojewódzkimi, ruch był raz mniejszy raz większy, generalnie jechało się dobrze. Wiatr nie za duży ale oczywiście w twarz. Tak więc lekko dawał się we znaki. Jak ktoś to określił na forum: delikatny wmordewind:-). Odcinek Tuchola-Starogard Gdański był najciekawszy. Trasa biegła przez Bory Tucholskie, drogami lokalnymi, ze świetnym asfaltem i zerowym ruchem, wśród drzew i w towarzystwie zachodzącego słońca. Raj dla szosowców. Do Starogardu dojechałem już po zmroku. Dalej powrót na drogi wojewódzkie, na szczęście z małym ruchem, chociaż po jednej sytuacji musiałem się zatrzymać i pozbierać myśli. Jakiś uprzejmy kierowca wyprzedzał znad przeciwka kompletnie nie zawracając na mnie uwagi, czy mnie nie widział, czy mnie zignorował, nie wiem. Wiem tylko, że miałem serce w przełyku. No nic, pozbierałem się i ruszyłem dalej. Ostatnie 50km poszło nadspodziewanie dobrze, łuna miasta dodawała sił i przed 3 byłem przy Neptunie na Długim Targu.
Cel osiągnięty, niestety statystyki bardzo słabe: czas ruchu: 15:51h, czas postoju: 02:51h, zatem podróż zajęła mi prawie 19 godzin. Jednak nie o statystyki chodziło, chociaż na pewno mniejszy bagaż i cieńsze opony na pewno by je poprawiły. Nie umarłem, miałem jeszcze siły aby pojeździć z kumplem trochę po mieście z rana oraz wypić Specjala w parku z widokiem na Stocznie:-).
Wyjazd oceniam w 100% udany.
Poniżej link do śladu gpx i kilku zdjęć.
http://ridewithgps.com/trips/5806512Nie rozumiem dlaczego statystyki w śladzie gpx wyglądają następująco:
Total Duration: 30:49:43, Moving Time:19:04:37, Stopped Time:11:45:06
skoro moje statystyki są takie jak na jednym z ostatnich zdjęć. Chyba mam coś poprzestawiane w mojej Dakocie.
https://picasaweb.google.com/114563868150445663483/20150711_lubonGdansk?authuser=0&authkey=Gv1sRgCOmIrfD2nvnYrwE&feat=directlink