Autor Wątek: Jesienne Alpy  (Przeczytany 8792 razy)

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Jesienne Alpy
« 11 Wrz 2015, 13:05 »
No to jedziemy. Dziś pociągiem do Wiednia, jeśli nas nikt z pociągu nie wyprosi, to jutro o ósmej będziemy już w trasie. Całość z grubsza wygląda tak (RwGPS przekłamuje, prawdziwy dystans ma ok 4200).

Jakieś tam grzeczne, spokojne i lakoniczne (bo głównie dla rodziców) relacje będziemy umieszczać na twitterze; wiem, że niektórzy jadą w najbliższym czasie w podobnym kierunku, jeśli będziemy mieli jakieś istotne info dotyczące trasy, to też tam się pojawi.

Gdyby ktoś wiedział coś o spodziewanych problemach pogodowych lub jakichkolwiek innych, które mogą nas spotkać na trasie, proszę o SMS.
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna faja

  • Wiadomości: 361
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 06.01.2013
Odp: Jesienne Alpy
« 11 Wrz 2015, 14:13 »
Ale numer. Od 21 do 28 września zamierzam przebywać w miejscu (Włochy Alta Badia) przez które bedziecie przejeżdżać. Nie wiem czy akurat będziecie przejeżdżać w tym czasie, ale mogę podać namiary na siebie. Może chwilkę (długość tej chwilki zależy od Waszego tempa) bym Wam potowarzyszył bo rower oczywiście będę miał ze sobą.

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Jesienne Alpy
« 11 Wrz 2015, 14:24 »
Nie wiem czy akurat będziecie przejeżdżać w tym czasie, ale mogę podać namiary na siebie
Podrzuć numer na priv, zobaczymy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będziemy tam sporo wcześniej, ale może akurat...

Ciekawe jak, gdy się nie ma numeru :-)Rozumiem, że trudności pogodowe to raczej chodzi o jakieś poważne sprawy, np. obfity śnieg i mróz, aniżeli zwykle burze konwekcyjne o które w Alpach teraz bardzo łatwo :-)
Numer rzucę na prv. Jeśli ktoś będzie potrzebował, to mają go również m.in. Olo, Elizium, Turysta i kilkanaście innych osób.
Tak, trudności pogodowe to coś, co nam może bardzo utrudnić lub uniemożliwić jazdę: jakieś śnieżne załamania pogody, grad wielkości strusich jaj i inne takie.
Dzięki!
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna Księgowy

  • .::Kolarska Patologia::.
  • Wiadomości: 4033
  • Miasto: Warszawa/Jabłonna
  • Na forum od: 30.12.2010
Odp: Jesienne Alpy
« 12 Wrz 2015, 16:32 »
Udanej wyprawy hipki wam nadal mało gór:-)
Jadę tam gdzie znika horyzont.
MP 2014 - 500km 25h28`|MP 2015 - 300km 20h30`|MP 2017 - 300km 21h01`|MP 2018 (DNF)- 519km 27h30``|BBT 550km (DNF) | POM500 46h33`|PGR 550km - 80h04`

Offline Mężczyzna Cokeman

  • Wiadomości: 486
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 24.05.2013
Odp: Jesienne Alpy
« 14 Wrz 2015, 18:44 »
Ogromny szacun jak wam się uda. Czemu odpuściliście Galibier i Montegenevre na rzecz Mont-Cenis?

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Jesienne Alpy
« 5 Paź 2015, 11:30 »
No to żyję. Żyjemy nawet. Ale co to za życie? Ciepła woda, toalety, możliwość kąpieli, ceny w złotówkach, ludzie mówiący w zrozumiałym języku... Gdzie mój namiot, rower i trasa?!

Krótkie podsumowanie napiszę na dniach (na relację jak zawsze trzeba będzie poczekać, może krócej niż ostatnio).

Świetnej pogody ( koniecznie z chmurami na przełęczach )
Pogoda była świetna. No, poza pojedynczymi wyjątkami, ale nie ma co narzekać.

Udanej wyprawy hipki wam nadal mało gór:-)
Po czasie, ale dziękuję. Gór jest zawsze mało.

Czemu odpuściliście Galibier i Montegenevre na rzecz Mont-Cenis
Są zaplanowane na trasę na Gibraltar.

martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 11:45 »
Przygotowanie relacji zajmie trochę czasu (na razie muszę, póki pamięć świeża, przepisać notatki na komputer i uzupełnić je o niezapisane fragmenty), więc wrzucam krótkie podsumowanie trasy.

Całość powstała dzięki uprzejmości dwóch pozycji:
- "Rysuj z nami - łamigłówki dla przedszkolaków"
- "Biblioteczka seniora: Internet - z czym to się je" (konkretnie rozdziały: "Wyszukiwarka: zapytaj, otrzymasz odpowiedź" oraz "Mapy Google - mapa, której nie musisz rozkładać na masce samochodu").

Hipcia najpierw znalazła informacje o ciekawych przełęczach, znalazła kilka tras, po których różni ludzie plątali się przez Alpy, naniosła punkty na mapę, po czym pobawiła się w "połącz kropki" i wyszła trasa. Trochę mnie niepokoiło, czy jest to wykonalne (przejeżdżalne), zwłaszcza, gdy przeliczyłem, że dystans jest podobny, ale przewyższeń będziemy mieli prawie dwa razy więcej niż na Bałkanach. Hipcia zdecydowanie sprzeciwiła się jakiemukolwiek przeliczaniu i zastanawianiu się nad tym, czy to jest na nasze siły. Postanowiliśmy do tego podejść tak: ile przejedziemy, tyle przejedziemy, szybko dowiemy się, czy porwaliśmy się z motyką na słońce, czy nie, co najwyżej kilka osób będzie miało ubaw z tego, że Hipki przygotowały sobie trasę, którą przejechały w sześćdziesięciu procentach.

Już w trakcie wyjazdu miałem wątpliwości, czy toto należy zakwalifikować jako wyprawę. "Wyprawa" - nie. "Wycieczka" - nie. Chyba najbardziej pasuje "Hipergrawitacyjny trening wytrzymałościowy"...

Trasa została przejechana prawie w całości. Zrezygnowaliśmy z:
- wspinaczki na Grossglockner (uznaliśmy, że wspinanie się w ulewnym deszczu tylko po to, by zobaczyć mgłę, jest tylko sztuką dla sztuki),
- pętli w okolicach Brunico, która powstała tylko dlatego, że jechał tamtędy jakiś wyścig szosowy (zrezygnowaliśmy, bo uznaliśmy, że może nie ma sensu walić się krajówką z tranzytowym ruchem, żeby wspiąć się na jakąś niezbyt słynną przełęcz),
- objechania Lago d’Iseo od północy (trasa prowadziła tamtędy, ale drogą ekspresową, a zupełnym przypadkiem, szukając alternatyw, znaleźliśmy trasę prowadząca przez Seriate i mijającą jezioro od południa).
- do tego kilka razy skracaliśmy sobie trasę na płaskich fragmentach, jadąc np. przez centrum miejscowości.

Do całości dodaliśmy sobie za to wspinaczkę na przełęcz w okolicy Grindenwaldu i przejazd pod północną ścianą Eigeru.

W stosunku do pierwotnego śladu długość trasy zmniejszyła się o ok. 60 km.

Zaczniemy od cyferek (sumy pochodzą z roboczego przeliczenia na dworcu, więc realna cyfra może się różnić o kilka kilometrów):
- dystans: 4060 km,
- przewyższenia: ponad 72000 m (8 x Mt. Everest),
- średnio: 178 km dziennie,
- trzy razy powyżej 2700 m n.p.m., w tym raz powyżej 2900 (Ötztal),
- najdłuższy podjazd trwał 7h 20 min (z przerwami)  – Passo di Crocedomini. Drugim najdłuższym był Colle del Nivolet – 6:40,
- rekord prędkości: Hipcia: 76 km/h, ja: 86 km/h.
- najwyższy nocleg: 2620 m (tuż poniżej Passo di Stelvio)
- maksymalne nachylenie - 21% (na znaku podali 23%) - Turracher Höhe
- najniższa temperatura - -2 st. C. (podjazd pod Passo Sanpellegrino, rankiem).
- śnieg na obu Bernardach (na małym były zaspy i świetne warunki narciarskie, zjazd w ostrej zadymce, miejscami po 15 km/h). Poza tym na kilku przełęczach prószyło. Solarki też jeździły.
- przez cały wyjazd nie wypiliśmy ani nie zjedliśmy niczego ciepłego (pomijając napoje grzane w śpiworze na rano).

Sprzętowo:
- dwie pęknięte szprychy  - moje (naprawione we Włoszech),
- zerwany łańcuch (mój) - na pierdółkowatym podjeździe w dolinie za Col d'Iseran,
- urwany hak od sakwy Crosso - Hipci (dolny, ten odciągający, naprawiony trytytką),
- jedna guma  - znowu ja (Słowenia),
- starte dwa komplety klocków (Canti) i jeden komplet okładzin (tarczówki),
- przez większość wyjazdu (od 7 dnia) myślałem, że piszczy mi suport. Okazało się, że to była piasta, która pod koniec już zaczęła umierać. Ze względu na nią nie dokręcaliśmy już nic w Polsce. Piasta ma już teraz co najmniej 12k przebiegu (wszystko pode mną i z sakwami), więc chyba nadszedł jej czas. Ale jak znam życie, to jeszcze trzy miesiące pojeździ ze mną do roboty.

Pogoda: pomijając dzień w którym podjeżdżaliśmy pod Hochtor (zbieranie się w deszczu, większość dnia padało), pogodę mieliśmy bardzo dobrą. Trochę burz, trochę mżawek lub śniegu na przełęczach, ale poza tym większość była w porządku, dużo słońca, pogoda zwłaszcza udała się w Dolomitach. W ciągu ostatnich 10 dni czasami tylko kropiło.

Raz zatrzymała nas włoska policja za spacer po ekspresówce. Była beznadziejnie oznaczona, przypuszczeń, że zjeżdżamy na taką drogę nabrałem dopiero zjeżdżając i ze względu na solidny ruch nie mogłem się zatrzymać. Na dole postanowiliśmy wrócić 500 m na piechotę, pod prąd (nie było innej opcji). Pojawili się szybko, odeskortowali nas na górę, spisali, pokazali poprawną drogę. Mandatu nie dali.

Zdrowotnie: kontuzji brak. Standardowe drętwienia stóp i dłoni, które były spowodowane niezaleczeniem ich po GMRDP a nie samym wyjazdem. Większy problem miała Hipcia, która już pierwszego dnia stwierdziła, że nie powinno jej tu być i że to w sumie był głupi pomysł. Wiedzieliśmy z góry na co się piszemy i co się może wydarzyć – po GMRDP lekarz kategorycznie zakazał jazdy  na rowerze przez 6 tygodniu. Stopy zaczęły boleć już pierwszego dnia (potem było tylko gorzej). Hipcia jednak stwierdziła, że trzeba jechać: "może przynajmniej na Stelvio spróbujmy dotrzeć".

Tryb jazdy - raczej wojskowy:  pobudka 6:00, wyjazd 7:00 (raz zdarzyło się wstać o 4 i ruszyć o 5), jazda do 22:00-1:00 (raz rozbiliśmy się przed 21 – ale to już pod koniec wyjazdu, na Słowenii, gdy mogliśmy sobie pozwolić na takie luksusy), w ciągu dnia nie więcej niż 1:30-2:30 przerw, w tym jedna ok. 40 min na zakupy, rozbicie się, kolacja, zasypialiśmy gdzieś między 23:30-2:00.

Żarcie: w ciągu dnia głównie batony, batoniki i... batony. I banany. I rogaliki typu 7-days i inne tego typu quasipieczone stworzenia (zwłaszcza we Włoszech popularne były wszelkie wariacje z czekoladą kupowane w ośmio- i dwunastopakach). Kolacja: jakieś wędliny lub parówki, pieczywo, majonez lub sos.  Hipcia wolała słodkie bułeczki z mlekiem (bardzo żałowała, że Kraje Zachodu nie wynalazły jeszcze serka waniliowego). Wbrew pozorom nie udało się nam na tym doprowadzić do stanu wyniszczenia. A jeśli chodzi o mnie, to nadal mam ochotę na słodycze (chociaż może inne smaki niż twixowy, snickersowy, marsowy i bounty’owy).

Widoki i tak dalej: najbrzydszym krajem okazała się być Austria. Pomijając przełęcze (nawet jak były widoki, to w porównaniu z resztą wyprawy, co najwyżej przeciętne), to była okrutnie nudna i męcząca. Trzeba przyznać, że zdarzyły się też perełki: jak wjazd do Tyrolu, czy zjazd z Hochtoru (tu akurat w słońcu). O tym, że Austria jest ohydna napisaliśmy już trzeciego dnia wyprawy, jeszcze zanim zobaczyliśmy, jak wyglądają Włochy i Szwajcaria, a to chyba czegoś dowodzi. Do tego wszystkiego dochodzą turystyczne miejscowości, przy których Zakopane upstrzone reklamami i wielobarwnością hoteli wygląda jak przygotowane i zbudowane przez najwyższej klasy architekta.

Spodziewaliśmy się zobaczyć  trochę inne widoki: małe wioseczki górskie przybrane kwiatami (choć i takie się zdarzały), a tu wszędzie tylko hotele i chęć zarobienia kasy, ewentualnie kiczowate ozdoby pamiętające historyczne czasy.

Bardzo pozytywnie zaskoczyły Dolomity i ogólnie całe Włochy (pomijając płaski fragment za Turynem), ale cały konkurs zdecydowanie wygrała Szwajcaria, która wygląda jak jedna wielka widokówka. Przez Francję jechaliśmy tylko kawałeczek, nie ma co tego oceniać.

Przełęcze: celem tego wyjazdu było jechanie w górę i zaliczanie przełęczy. Łącznie tylko tych większych i ważniejszych zrobiliśmy około 50. Do tego trzeba doliczyć około 10 przełęczy „tranzytowych”, czyli takich, które pojawiły się gdzieś po drodze między większymi przełęczami (mam na myśli tylko takie, które były faktycznie oznaczone tabliczką, albo były na tyle większe, że można było je uznać za przełęcz, a nie za pagórek  – przykładowo:  Passo dell’Aprica).

Najwięcej przełęczy zrobiliśmy w ciągu dwóch dni w Dolomitach – przy pierwszej rundzie przez Dolomity: sześć przełęczy i spaliśmy na podjeździe pod siódmą, przy drugiej rundzie – sześć. Najwięcej przewyższeń zrobiliśmy w dniu, w którym wyjechaliśmy spod Innsbrucka na Kühtai, potem pod i na Ötztal, a spaliśmy na podjeździe pod Timmelsjoch. Wyszło wówczas ponad 4100 m w górę na 124 km jazdy.

Podsumowując: wyjazd uważamy za bardzo udany. Bardzo napięta trasa wymagała dużej dyscypliny i udało się ją przejechać w idealnym czasie. Nowe, górskie doświadczenia wzbogaciły nasze umiejętności, a dla tak pięknych widoków zdecydowanie warto było pałować przed siebie przez 23 dni.

W Alpy koniecznie trzeba wrócić, jest jeszcze tyle dróg, którymi nie udało nam się jechać...
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7334
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 12:36 »
- przez cały wyjazd nie wypiliśmy ani nie zjedliśmy niczego ciepłego (pomijając napoje grzane w śpiworze na rano).
To jest dopiero wyczyn! Mój żołądek nie wytrzymałby czegoś takiego. Spis diety, masakra. Miałbym raczej sprint po krzakach, niż jazdę ;)

My home is where my bike is.

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 13:13 »
Daj już spokój, przecież to nonsens.
Nie ma sensu go powtarzać, bo się utrwali.
Poczekaj, aż opiszę to w relacji...
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6060
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 13:33 »
Daj już spokój, przecież to nonsens.
Nie ma sensu go powtarzać, bo się utrwali.
Poczekaj, aż opiszę to w relacji...

na pewno to była Austria?
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 13:36 »
Jestem pewien na 110%.

Czyli, rozumiem, że tylko ja mam takie zdanie na ten temat.
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna furman

  • Wiadomości: 2257
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 02.09.2010
    • http://www.szybkitowar.pl
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 13:47 »
Ja jakiejś dużej różnicy pomiędzy południową Austrią i północnymi Włochami nie dostrzegłem. W sumie to podobało mi się tu i tam.
Rowery i kobiety to moje podniety
Podjazdy i dziewczyny to moje dyscypliny

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 13:52 »
Podobnie jak Furman, północne Włochy były przy tym bardziej austriackie niż włoskie :-)
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 14:05 »
Chyba muszę jednak wyjaśnić szerzej: widoki to nie wszystko, jeśli chodzi o naszą ocenę kraju. To, co na to wpływa, to również ruch turystyczny, zabudowania i zaludnienie. W szczególności hotele psuły wszystko, najładniejsze przełęcze traciły bardzo wiele na tej pstrokaciźnie kiczu.

Poza tym oceniamy kraj przez porównanie: Włochy (Dolomity) i Szwajcaria były o wiele, wiele ładniejsze.

Nieszczególnie zależy mi na wywołaniu flejma z Klubem Miłośników Austrii, wiec może, proszę, skończmy. Ocena jest subiektywna, oparta tylko o fragmenty, którymi miałem okazję przejechać.
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6060
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
Odp: Jesienne Alpy
« 6 Paź 2015, 14:10 »
bo tak generalnie tamte tereny Włoch jeszcze 100 lat temu były częścią Austrii (choć tak nominalnie nazywała się wówczas inaczej).
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum