Idea
przez dużą część roku codziennie rano wyglądając lub wychodząc na balkon oglądam sobie masyw Babiej Góry.
Ile razy trzeba to zrobić by zaplanować wyjazd tam? Niewiele- więc od ponad roku przynajmniej miałem cały czas w głowie plan- wyjrzenie przez okno, jazda na Krowiarki, wejście na Babią i powrót.
Pierwsza część planu upadła wraz ze skracającym się dniem, tragedii dopełniła smogo-mgła która pojawiła się w Krakowie w pt dzięki której nie widziałem nic za oknem.
śniadanie przed 5 rano minęło w dość kiepskim nastroju z wielką chmurką nad głowa "PO CO MI TO"
Wykonanie
No ale było w miarę ciepło (4-5*) i popołudnie zapowiadało się słonecznie wiec zmusiłem się by ruszyć.
Widoczność była bardzo zła wiec od razu zmieniłem trasę i zamiast jechać wzdłuż Wisły jechałem głównymi drogami.
Za Skawiną ściągnąłem całkowicie przemokniętą maskę antysmogową, akurat zaczęło dnieć choć gęsta mgła namaczała mnie ciągle po trochu.
Tempo miałem wolniejsze niż zakładałem bo przez miasto jechałem wolno.
Na podjeździe na przełęcz Sanguszki czyli po 40 kilku km trochę nie widzę sensu tej wycieczki- nic nie widać wilgotno - pocieszam się że na babiej musi być słońce i na pewno będzie ładnie.
Znak od Boga pojawia się po 2 minutach niedaleko przełęczy widzę oznaki słońca. Alleluja- czyli chmury nie są tak grube jak było w prognozie dla Krakowa. Tuż przed szczytem czuje absolutny chłód- zamoknięte rękawiczki i buty świetnie mnie ochładzają a wraz z końcem chmur słońcem na łąkach pojawia się szron.
Ubieram się w co mam i wracam do chmur. Dopiero przed Suchą chmury znikają i już wiem że czeka mnie piękny dzień. Makowska omijam bo nie wiem jak będę z siłami na powrocie. Za Makowem postój na stacji bo dalej się nie rozgrzałem i jestem skostniały. Postój wydłuża mój czas dojazdu do nieco ponad 5h na Krowiarki (97km) -liczyłem na 4,5h ale dwa,trzy nieplanowane postoje mnie skasowały.
Na przełęczy zostawiam roweri ide na góre- 2,5 na znaku. po jakichś idiotycznych schodach szybko robię wysokość i widzę że będę na pewno dużo poniżej 2h. ostatecznie w pięknym słońcu podziwiam widoki na cały świat już po 1hi15min- bardzo mnie to cieszy- nie będę jechał pół trasy nocą. Krakowa niestety nie widać :/Zejście już nie tak szybkie alepo kolejnym przepadku ok 12:40 ruszam w dół.
Jest pięknie ale coś wolno zjeżdżam- niestety wiatr nie będzie mi dzisiaj pomagał - w 1 stronę był lekko w twarz, potem ustał, teraz jest zdecydowanie mocniejszy na jakimś łamanych wschodnim kierunku.
Zmieniam cele- chcę zrobić 200km pierwszy raz od 3 lat (sic!) wiec znów omijam Makowską, a na podjeździe na Sanguszki pojawia się mgła- okazuje się że wszystko na wschód od tej przełęczy cały dzień było w mgle. Jednak wyjazd miał sens! Piękne jesienne beskidzkie widoki zamiast całodniowego zamglenia
W Krakowie kręcę się chwilę po Hucie dociągając do 200km i wracam do domu po niecałych 13h
Wnioski
Trasa była dużo łatwiejsza niż się spodziewałem, piesza część wręcz banalna z góry trochę nawet biegłem, a zarazem dała odpocząć kręgosłupowi od roweru.
Trochę w kość dostały kolana przy schodzeniu.
Rowerowa część najłatwiejsza w górach jaka robiłem na 200km tylko 1600 przewyższenia, nudny podjazd od Makowa ratowało tylko słońce.
Za rok trasa do powtórzenia z modyfikacjami tak pieszymi jaki rowerowymi, ktoś chętny
?